Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Budzę się bo jest mi za ciepło. Na czole mam coś mokrego. Z trudem otwieram oczy żeby odkryć, że leżę w łóżku, w swojej sypialni. Nie pamiętam jak się tu znalazłam.

- Wreszcie się obudziłaś- z łazienki wychodzi Geneview.

- Co się stało?- pytam. Krzywię się gdy głowa pulsuje mi okropnym bólem.

- Zemdlałaś po tym jak wpadłaś do strumyka. Nie wstawaj. Jesteś rozpalona. Zaraz wracam.

Wychodzi zanim mogę ją zatrzymać.

Rzeczywiście nie czuję się najlepiej. A wszystko przez ten głupi wyścig. Co będzie z balem jeśli nie pozwolą mi wyjść z łóżka?

Drzwi się otwierają i ktoś wchodzi. Nie wiem kto bo czuję się tak zmęczona, że nie mam nawet siły odwrócić głowy. Łóżko ugina się pod czyimś ciężarem. Uchylam powieki żeby ujrzeć Maksymiliana.

- Jak się czujesz?

- Jakby mnie koń kopnął w głowę- zdobywam się na uśmiech. Pewnie wygląda to raczej jak grymas.

- Hayden mówił, że zemdlałaś. A Sindy o spacerze...

- A jak ona się czuje?- przerywam mu zbyt gwałtownie. Głowa pulsuje mi okropnym bólem. Mam ochotę się rozpłakać.

- Poza katarem nic jej nie jest. Bardzo się martwi i myśli, że jesteś na nią zła- informuje mnie.

- Nie jestem. To moja wina- mówię.- Mógłbyś mi podać coś do picia?

- Oczywiście- słyszę jak wstaje, a po chwili unosi moją głowę i cudowna, orzeźwiająca woda wpływa mi do ust.

- Dziękuję- bełkoczę. Łóżko znów się ugina. Maksymilian delikatnie gładzi moją dłoń.

- Hayden bardzo się martwi- mówi. Wstrzymuję oddech. To Haydena słyszałam przed tym jak zemdlałam. Ale gdyby się martwił to sam by przyszedł.

- Czemu mi to mówisz?

- Bo mam wrażenie, że od początku źle go osądzasz- mówi wprost. A więc zauważył, że nie przepadam za jego bratem. Nic dziwnego. Przecież ciągle krzywiłam się na jego widok, a teraz go unikam.

- Mówił mi co się stało. Że cię pocałował- przyznaje.- Nie zrozum mnie źle...nie chcę żebyś poczuła się urażona ale nie traktuj go tak chłodno. Hayden wiele przeszedł od śmierci rodziców. Rada na niego naciska w związku w koronacją...

Tylko nie to. Niech go nie usprawiedliwia.

- Nie chcę o tym mówić- mamroczę.- Źle się czuję Maks. Czy mógłbyś...- i znów ta ciemność.

Otwieram oczy i dociera do mnie, że znów zemdlałam. Na jak długo tym razem?

W mojej sypialni panuje półmrok. Światło daje tylko jedna lampa w rogu pomieszczenia. Odwracam się w drugą stronę i dosłownie tracę oddech. Na fotelu niedaleko łóżka siedzi Hayden. Po jego spokojnym oddechu mogę rozpoznać, że śpi. W koszuli i tych eleganckich spodniach raczej nie jest mu wygodnie. Rano napewno będzie go bolał kręgosłup. Obserwuję jego twarz uśpioną we śnie. Wygląda tak spokojnie.  Zastanawiam się co tu robi i jak długo tu jest. To miłe, że przyszedł przy mnie posiedzieć. Nawet jeśli się tego niespodziewałam.

Na szafce przy łóżku stoi szklanka wody. Muszę się napić bo czuję jakby w moim gardle wybuchł pożar. Próbuję sięgnąć z marnym skutkiem. Gdy przysuwam się bliżej i już prawie ją mam podskakuję ze strachu.

- Co robisz?!- Hayden zrywa się z miejsca. Cofam się przerażona jego wybuchem.

- Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć- mówi skruszony. Podaje mi szklankę, którą z ulgą przyjmuję.

- Dziękuję- mówię i opadam na poduszki. Hayden siada w fotelu i zapada niezręczna cisza.

- Jak się czujesz?- pyta przerywając ciszę.

- Chyba dobrze. Jak długo spałam?

Hayden przez chwilę milczy.

- Trzy dni- mówi wreszcie.

- Aż tyle?- nie mogę w to uwierzyć. Mam wrażenie, że minęła tylko chwila.

- Lekarz twierdzi, że to wina przemęczenia. Zakładaliśmy, że obudzisz się za kilka dni.

Kiwam głową w odpowiedzi. Nie czuję już jakiegokolwiek bólu. Właściwie to czuję się jak zawsze.

- Czemu...- zaczynam ale nie wiem jak skończyć. Jestem tchórzem.

- Czemu tu siedzę?- kończy pytanie za mnie. Nie zaprzeczam. Hayden wstaje i idzie w moją stronę. Spinam się w oczekiwaniu co się wydarzy za chwilę. Książę siada na łóżku blisko mnie i łączy nasze dłonie. Wpatrujemy się w nie przez chwilę. Idealnie do siebie pasują. Stop! Nie powinnam tak myśleć.

- Po prostu mam dość udawania, że nic dla mnie nie znaczysz- mówi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: