Rozdział 25
Dziadek zawsze powtarzał, że czyniąc dla kogoś coś dobrego sprawiamy, że to dobro kiedyś do nas wróci i przyniesie nam szczęście. W takim razie komu wyrządziłam aż tak dużą krzywdę,że właśnie teraz przydarzyło mi się coś takiego. Czym sobie na to zasłużyłam? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Jestem zbyt roztrzęsiona i zła żeby się nad tym zastanawiać. Jak mogłam choć przez chwilę łudzić się, że Hayden może być ze mną szczęśliwy? Jeśli się ze mną zwiąże straci koronę, zostanie ośmieszony. Nie mogę mu tego zrobić. Nie za taką cenę. Powinnam była sama o tym pomyśleć ale byłam zbyt zajęta wypieraniem swoich uczuć. To niesprawiedliwe.
Na oślep biegnę do domu. Zazwyczaj gdy mam jakiś problem zamykam się w swoim pokoju i staram się znaleść rozsądne rozwiązanie. Tym razem nie chcę być sama. Odnajduję mamę w kuchni i wpadam w jej ramiona głośno płacząc. Jest w szoku. Nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło.
- Co się stało kochanie?- wreszcie mnie obejmuje najwyraźniej po tym jak wychodzi z szoku.
- Wszystko jest takie niesprawiedliwe- chlipię pociągając nosem.
- Powiedz co się stało?- prosi mama. Nie powinnam tego robić ale nie mam już sił żeby wymyślać kolejne wymówki. Odsuwam się i podaję jej list. Mama zagłębia się w lekturę po czym przez dłuższy czas milczy żeby w końcu głośno wykrzyczeć:
- Co za bezczelność! Jak on śmiał napisać coś takiego...przecież te prawa już dawno przestały być brane pod uwagę!
Jej słowa wcale mi nie pomagają. Widocznie obowiązek poślubienia osoby o szlacheckim pochodzeniu dotyczy tylko przyszłych królów.
- Och, nie sądziłam, że jesteś zakochana w...Och, skarbie- mama przyciąga mnie do mocnego uścisku.- Tak mi przykro, kochanie.
- Co mam teraz zrobić? On chyba nie jest świadomy jakie konsekwencje poniesie. Powiedział, że chce żebym mu pozwoliła o siebie zabiegać- po raz pierwszy rozmawiam z mamą szczerze i pytam ją o radę. Czuję ulgę bo wreszcie mogę się komuś zwierzyć.
- Myślę, że jeśli on cię kocha to reszta jest dla niego nie ważna. Może powinnaś mu powiedzieć o liście, a wtedy...
- Nie mogę tego zrobić. Hayden całe swoje życie żył w świadomości, że będzie królem, przygotował się do tego latami i ja nie mogę mu tego odebrać.
W oczach mamy widzę wielki smutek i żal. Wiem, że bardzo to przeżywa. Po raz pierwszy naprawdę widzę miłość jaką mnie darzy. Jakoś nigdy wcześniej nie byłyśmy wobec siebie wylewne. O wiele bliżej byłam z tatą.
- Tak mi przykro- powtarza. Obejmuje mnie jeszcze mocniej.
- Kocham cię Saro. Gdybym mogła zabrałabym cały twój ból.
- Ja ciebie też mamo.
- Pomożesz mi? Upieczemy ciasteczka- proponuje. Zapewne w ten sposób chce mi znaleść zajęcie żebym nie myślała o Haydenie ale ja wiem, że o nim nigdy nie zapomnę. Nawet jeśli pozbyłam się wszelkich złudzeń i jestem świadoma, że nie mogę z nim być to będę go kochać. Chyba nigdy nie przestanę.
Wyciągam ostanią porcję ciasteczek z piekarnika podczas gdy mama ozdabia pozostałe polewą czekoladową. Nie rozmawiamy. Raczej trudno by było prowadzić swobodną pogawędkę. Panuje cisza, która nam nie przeszkadza. Trwała by dalej ale w drzwiach zjawia się Robin nucąc jakąś piosenkę. Cieszę się, że jest szczęśliwa. Czeka ją przyszłość lepsza niż moja. Skończy dobrą szkołę, znajdzie dobrą pracę i może będzie mogła wyjechać, zobaczyć coś poza Duferdornem. A z czasem pozna mężczyznę, który pokocha ją bezgranicznie i będą razem bo nikt nie stanie na drodze do jej szczęścia. To moja obietnica, którą złożyłam jej w głębi serca i zrobię wszytko żeby jej dotrzymać
- Zrobiłaś ciasteczka?!- piszczy dziewczyna wchodząc do kuchni z szerokim uśmiechem. Od razu z mamą uśmiechamy się szeroko. Robin ma w sobie coś takiego, że nawet w najgorszy dzień potrafi wywołać uśmiech na naszych twarzach.
- To zasługa Sary. Pomogła mi- mówi mama. Jej uśmiech nie sięga oczu ale na szczęście Robin jest zbyt zachwycona ciasteczkami żeby to zauważyć. Jak wszystkie nastolatki uwielbia słodycze. Zwłaszcza, że nieczęsto możemy sobie pozwolić na taki wydatek.
- Mogę zjeść je wszystkie?-Robin jak zwykle gdy czegoś chce nieświadomie robi słodką minę pełną nadziei. Wymieniam z mamą porozumiewawcze spojrzenie.
- Zostaw trochę tacie- prosi mama i wraca do ozdabiania ciasteczek.
Przez cały dzień mama robi wszystko żebym miała jakiekolwiek zajęcie. Tata również przeczytał list i także stara się mnie pocieszyć. Robin niczego nieświadoma kilka razy wymienia imię, o którym wolałabym nie słyszeć ale na szczęście na tym się kończy. Niestety przychodzi czas snu i zostaję sama. Jeszcze nigdy nie czułam się tak samotna jak teraz. Licząc, że poprawi mi się samopoczucie i oderwę się od rzeczywistości otwieram list od Sindy. Pierwszą kartką, którą wyjmuje okazuje się być zaproszenie na ślub. Moja rozpacz wzrasta do gigantycznych rozmiarów. Mam towarzyszyć jej podczas ceremonii zaślubin jako druchna. Nie mogę odmówić, a to znaczy, że zobaczę tam Haydena. Zapewne to on będzie towarzyszył Maksymilianowi. Nie mam pojęcia jak zdołam zachować przy nim konieczną obojętność. Na ślubie będą członkowie Rady Królewskiej. Jeśli Palmer Fidgerald zobaczy mnie w towarzystwie Haydena może opacznie to zrozumieć, a wtedy...ocieram łzy nie chcąc teraz o tym myśleć.
Do ślubu zostały jeszcze dwa tygodnie więc mam trochę czasu. Rozumiem pośpiech Maksymiliana i Sindy. Chcą po prostu być szczęśliwi razem. Szczęście moich przyjaciół jest dla mnie ważne dlatego wiem, że muszę pojawić się na ich ślubie i cieszyć się razem z nimi. Nie czekając dłużej wyjmuję list.
Kochana Saro,
Jest mi bardzo przykro, że nie dostałam odpowiedzi na mój pierwszy list. Tłumaczę to sobie twoim brakiem czasu lub przygnębieniem po wyjeździe. Minęło już sporo czasu i chciałabym żebyś nie dręczyła nas już dłużej. Maksymilian martwi się o ciebie jak i służba. Twoje pokojówki prosiły aby cię pozdrowić. Myślę, że zdobyłaś ich dozgonną przyjaźń.
Pewnie już zauważyłaś zaproszenie. Wiem, że najchętniej już nigdy więcej nie wracałabyś do posiadłości Hadbrige'ów ale jesteś moją jedyną przyjaciółką i pragnę żebyś była przy mnie w tym najważniejszym dla mnie dniu.
Z całego serca proszę abyś przyjechała dokładnie dwa dni przed uroczystością. Potrzebuję twojego wsparcia i rady. Ty zawsze potrafiłaś mi pomóc. To Tobie zawdzięczam to wszytko. Jestem też ciekawa jaką zrobisz minę na widok sukni, którą przygotowują dla ciebie twoje pokojówki. Naprawdę wkładają w to dużo serca. Nie musisz też przejmować się Glorią, a już z pewnością jej ewentualną obecnością na ceremonii gdyż nie wzięliśmy jej pod uwagę podczas rozsyłania zaproszeń.
Za kilka dni informację o ślubie podadzą w gazetach i telewizji. Maksymilian nie jest tym zachwycony ale Rada Królewska uważa, że jest to bardzo istotne. Bardzo się martwię o Maksymiliana. Ostatnio jest bardzo zmartwiony ale nie chce mi niczego wyjaśnić.
Martwi mnie też Hayden choć domyślam się, że nie chcesz o nim słyszeć. Rada bardzo na niego naciska w związku z koronacją. Myślę, że już niedługo ulegnie i wbrew uczuciom ożeni się z jedną z kandydatek wybranych przez Radę.
Tak mi przykro, że między wami się nie ułożyło. Miałam nadzieję, że pewien sposób zostaniemy rodziną i będziemy się często widywać. Rozumiem jednak twoje postępowanie i chcę żebyś wiedziała, że będę cię wspierać.
Napisz proszę jak się czujesz i co słychać u twoich bliskich. Oczekuję także potwierdzenia twojego przybycia na ślub. Napisz szybko Saro i uważaj na siebie.
Twoja oddana przyjaciółka,
Sindy.
Śmieję się. Nie potrafię przestać. Ale nie jest to śmiech radosny i beztroski. Śmieję się niczym szalona histeryczka. Nie mogę zrozumieć dlaczego spotyka mnie coś takiego. Moja przyjaciółka wkrótce poślubi mojego przyjaciela i będą razem szczęśliwi, a ja jestem beznadziejnie zakochana w kimś kogo dla jego dobra muszę zranić.
Trochę żałuję, że uległam i zgodziłam się wziąść udział w eliminacjach. Gdybym nie spotkała Haydena moje życie byłoby łatwiejsze, a Hayden nie musiałby cierpieć przeze mnie. Stoję na rozstaju dróg i nie ważne, którą zdecyduję się pójść zranię ukochaną osobę. Myślę jednak, że wybór jest oczywisty. Nie mogę zniszczyć życia Haydenowi. Jego przeznaczeniem jest zostać wspaniałym władcą, którego lud będzie kochał. I choć moje serce pęka to muszę je zignorować i pozwolić Haydenowi odejść. Być może z czasem uda mi się zagłuszyć ból jaki mi pozostanie.
Decyzja, którą podjęłam wiele mnie kosztuje. Ta noc była bezsenna. Płakałam i płaczę nadal. Wyglądam okropnie, a mimo to idę do pracy. Muszę się czymś zająć. Nawet Julian nie jest już w stanie bardziej mnie zdołować.
Mój współpracownik wita mnie złośliwą uwagą:
- Wyglądasz okropnie- po czym przestaje zwracać na mnie uwagę.
Przejęcie jego obowiązków drugi raz z rzędu nie jest dla mnie zaskoczeniem. Przynajmniej się do mnie nie odzywa z czego jestem bardzo zadowolona. Chociaż jedna dobra rzecz w tym koszmarnym dniu. Czuję się wyczerpana ale wytrwale pracuję aż do końca zmiany. Nie wiem jak udaje mi się dotrzeć na przystanek, a potem do domu. Mama namawia mnie żebym zjadła obiad ale nie mam na to sił.
- Powinnaś się położyć- mówi widząc, że jestem ledwo przytomna.- Przyniosę ci gorącej herbaty.
Ociężale wchodzę po schodach i z ulgą opadam na miękki materac łóżka. Z trudem wkładam koszulę nocną. Zamykam oczy i powoli zapadam w sen. Jak we mgle słyszę otwierające się drzwi, łagodny głos mamy, która gładzi mnie po policzku.
- Wypij herbatę kochanie. A potem idź spać. Wyślę list do pana Josepha z prośbą o wolny dzień dla ciebie.
- Dziękuję- mruczę. Podnoszę głowę żeby wypić łyk ziołowej herbaty. Może uda mi się uciszyć żołądek do rana.
- Idź spać kochanie- mówi mama. Idzie w stronę drzwi ale zatrzymuję ją w ostatniej chwili.
- Mogłabyś zostać. Tylko chwilę aż nie zasnę. Nie chcę być sama.
- Oczywiście skarbie- siada na brzegu łóżka i gładzi mnie po plecach. Jej dotyk działa na mnie kojąco. Tej nocy się wyśpię, a jutro...napiszę ostateczny list do Haydena.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro