Rozdział 23
Przełykam kolejny łyk ziołowej herbaty podczas gdy Robin zaplata mi włosy w długi warkocz. Dłonie trzęsą mi się ze zdenerwowania.
- Dasz radę Saro- przekonuje Robin. Jakoś nie potrafię jej uwierzyć. Za godzinę w moim domu zjawi się Hayden. Jak mam spojrzeć mu w oczy, znaleść się w jego pobliżu? Nie dam rady prowadzić z nim uprzejmej konwersacji jakiej oczekują rodzice. Obawiam się, że na jego widok zemdleję. Nie wiem jak spojrzę w te niebieskie tęczówki niegdyś tak pełne uczuć skierowanych tylko do mnie.
- Wiem- mówię bez przekonania uśmiechając się do siostry. Robin oczywiście wyobraża sobie, że Hayden przyjeżdża specjalnie dla mnie. Ja też tak myślałam z początku ale to mało prawdopodobne. Hayden przyjechał w sprawach związanych z fabrykami i nie mógł przewidzieć, że spotka tatę. Zapewne z powodu wizytacji tata musiał pracować w dniu wolnym i dlatego go spotkał.
- Gotowe. Lepiej się pośpiesz- mówi Robin wychodząc z mojego pokoju. Rzeczywiście zostało mało czasu.
Wkładam białą, zwiewną sukienkę, która jako jedyna z moich ubrań nadaje się na wizytę księcia, i przypatruję się swojemu odbiciu w pękniętym lustrze. Wyglądam dobrze jak na kogoś kto na nową sukienkę może sobie pozwolić raz w roku. Może nie tak strojnie jak by wyglądała Gloria ale elegancko i swobodnie. To ważne żebym pokazała Haydenowi, że nie wstydzę się swojego domu i rodziny.
Spinam się na odgłos nadjeżdżającego samochodu. To z pewnością on.
Staję z mamą i Robin w salonie czekając aż tata wprowadzi gościa. Mimowolnie zerkam na fortepian. Przez moją opieszałość kompletnie zapomniałam go odkryć. Dlaczego mama o tym nie pomyślała?
- Zapraszam. To zaszczyt móc gościć waszą wysokość w naszym skromnym domu- słyszę wesoły głos taty wchodzącego do domu.- Zapraszam tędy.
- Dziękuję- kolana mi miękną na dźwięk jego głosu. Mam wrażenie, że brzmi trochę niepewnie jak nie on mimo to cała się trzęsę w oczekiwaniu aż go zobaczę. Jakby minęły tygodnie odkąd ostatni raz mogłam go zobaczyć i usłyszeć.
Podnoszę wzrok w momencie gdy Hayden wchodzi do salonu. Wygląda bardzo elegancko i aż bije od niego pewnością siebie. Jego błękitne tęczówki błądzą po pomieszczeniu i czuję lekkie rozczarowanie, że nie zauważa mnie od razu. Usta wykrzywia mu dziwny grymas. Śledzę jego wzrok i już wiem o co chodzi. Zauważa zakryty fortepian.
- Wasza wysokość pozwoli, że ośmielę się przedstawić moją małżonkę i młodszą córkę Robin. Starszą już pan zna- tata zaprasza Haydena bliżej ale on stoi jak słup. Patrzy na mnie, a ja uparcie wpatruję się w dywan. Czuję, że niechciany rumieniec wpływa mi na policzki. Dlaczego nie mogę być tak obojętna jak on?
- To zaszczyt móc znów zobaczyć waszą wysokość. Jak minęła podróż?- ciszę przerywa mama. Zerkam na nią i widzę, że gromi mnie wzrokiem. Zauważyła, że coś jest nie tak.
- Tak.... Ja również bardzo się cieszę. Wiele o państwu słyszałem- odzywa się Hayden. Zajmujemy miejsca przy stole z kawą i ciasteczkami. Mija kwadrans może więcej gdy atmosfera ulega zmianie. Rodzice coraz swobodniej gawędzą na różne tematy z niebieskookim, Robin błądzi wzrokiem ode mnie do Haydena i z powrotem, a ja wpatruję się w swoje dłonie cały czas się czerwieniąc. Udaję nie zainteresowaną ale w rzeczywistości chłonę każde jego słowo. Tak bardzo chcę wiedzieć dlaczego odesłał Glorię i czemu mnie nie zatrzymał, że z całej siły wbijam paznokcie w skórę żeby o to nie spytać. Co prawda pojawił się na peronie ale za późno choć pewnie doskonale wiedział, że wyjeżdżam.
- Bardzo się cieszę, że mogłem pomóc tylu ludziom pracującym w fabrykach- kontynuuje Hayden temat podjęty od samego początku jego pobytu.- Właściwie to zasługa pana córki. To Sara zwróciła mi uwagę na warunki w jakim pracują mieszkańcy Duferdornu.
Podnoszę wzrok i po raz pierwszy patrzę mu prosto w oczy. To co widzę powoduje, że mam ochotę się rozpłakać.
- Gdyby nie ona nigdy bym nie zrozumiał wielu istotnych spraw- mówi dalej z płonącym spojrzeniem pełnym uczuć, o których niegdyś mi mówił. Ale czy to coś znaczy? Czekałam cały tydzień aż się zjawi, ale się rozczarowanłam. Teraz marzę tylko o tym żeby o nim zapomnieć i iść dalej.
- Sara otworzyła mi oczy na rzeczy, których wcześniej nie zauważyłem. Zmieniła mnie- po tych słowach zapanowuje niezręczna cisza. Rodzice patrzą na mnie jakby właśnie odkryli, że siedzę obok albo jakby wyrosły mi rogi. Jeśli wcześniej uważali, że mnie i Haydena łączy tylko zwykła znajomość to teraz już wiedzą, że popełnili duży błąd.
Wystarczy spojrzeć na Haydena żeby zauważyć jak na mnie patrzy. Ja sama jestem w szoku. Nawet gdy wyznawał mi swoje uczucia nie patrzył na mnie z takim uwielbieniem. Nie mam pojęcia co o tym myśleć i jak się zachować.
- Cóż...już późno- Hayden wstaje żeby się pożegnać. I to już koniec? Nie wiem czy czuję ulgę czy żal.
- Czas szybko płynie gdy się ma o czym rozmawiać- rzuca mama nieco zakłopotana. Zniknęła swobodna atmosfera. Tylko Robin uśmiecha się głupkowato.
- Odprowadzę waszą wysokość- mówi tata ale Hayden zbywa go machnięciem ręki.
- Jeśli to nie problem to chciałbym żeby pańska córka towarzyszyła mi do samochodu- mówi. Patrzę na tatę błagalnie. Proszę nie zgódź się.
Ale jak mógłby sprzeciwić się przyszłemu królowi?
- Oczywiście- odpowiada. Spuszczam głowę jakbym szła na własną egzekucję. Dlaczego on mi to robi? Nie mogę zostać z Haydenem sam na sam.
- Niemiernie miło było państwa zobaczyć. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy- kończy Hayden. Ton jego głosu mówi mi, że traktuje swoje słowa bardzo poważnie. Chyba będę musiała się wyprowadzić żeby nie musieć się bać, że znów nas odwiedzi.
Hayden wychodzi z domu, a ja ciągnę się za nim. Na ulicy czeka na niego samochód. Docieramy do niego w momencie gdy szofer otwiera drzwi.
- Jeszcze chwila- zwraca się do niego Hayden i wlepia wzrok we mnie.
- Spójrz na mnie Saro- prosi. Głos ma ściszony i niepewny. Podnoszę twarz żeby spełnić jego prośbę.
- Dlaczego wyjechałaś?- pyta z wyrzutem. Jak on śmie?!
- Wiesz dlaczego- niemal warczę.Ogarnia mnie złość na niego i na siebie za naiwność.
- Mogłaś zostać. Gdybyś nie uciekła wszytko by się ułożyło.
Kręcę głową w niedowierzaniu. Jak by się ułożyło? Obściskiwał by się z Glorią na moich oczach robiąc mi wyrzuty, że to moja wina bo go odrzuciłam. Miałabym patrzeć jak miło spędza z nią czas? Mam ochotę mu to wykrzyczeć w twarz ale zdaję sobie sprawę, że jesteśmy na ulicy. Może i nikogo nie ma w pobliżu ale lepiej nie ryzykować skandalem.
- To już nie ważne- burczy najwyraźniej tracąc cierpliwość.- Twój wyjazd otworzył mi oczy. Nie wyjechałabyś gdybym był ci obojętny.
Otwieram usta żeby zaprzeczyć ale nie mogę.
- Wiedziałem!- woła.- A ja wszystko zepsułem!
Nie zamierzam go teraz pocieszać mimo iż wygląda na załamanego.
- Czy jest szansa, że mi to wybaczysz Saro?- pyta.- Czy jesteś w stanie dać mi szansę na zdobycie twojej miłości tak jak powinienem był to zrobić od początku?
Nie odpowiadam przez dłuższy czas. Z jednej strony chcę zarzucić mu ręce na szyję i powiedzieć, że bardzo go kocham ale z drugiej boję się, że zrani mnie jeszcze bardziej gdy już zaryzykuję.
- Nie wiem- dukam wreszcie. To jedyne co przychodzi mi do głowy w tej chwili.
- Rozumiem. Ale przemyśl to, proszę. Zostaję tu jeszcze dwa dni. Zatrzymałem się w domu burmistrza...- wyciąga rękę jakby chciał mnie pogładzić po policzku ale cofa ją szybko.- Napisz do mnie list jeśli podejmiesz decyzję- prosi i wsiada do samochodu.
Stoję w miejscu i odrowadzam samochód wzrokiem. Sytuacja stała się zupełnie inna niż się spodziewałam.
Za niedługo koniec tego opowiadania. Myślę nad drugą częścią. Byłaby to kontynuacja losów Sary i historia o Robin ale nie wiem czy się zdecydować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro