Rozdział 21
Tydzień. Właśnie dziś tyle mija od powrotu do domu. A ja łudziłam się...ale nic się nie stało. Hayden nie szukał mnie przez ten czas. Czy to wystarczająca motywacja żeby zapomnieć? Ja robię co mogę żeby tak się stało.
Chyba dlatego każdy dzień toczy się według tego samego schematu: zrywanie się z łóżka wczesnym rankiem, praca w sklepie przy wykładaniu towaru i powrót do domu. Kładę się późno tak wyczerpana, że nie mam czasu żeby myśleć. Mama martwi się że się przemęczam, tata próbuje ze mną rozmawiać i tylko Robin domyśla się co tak naprawdę mogło się wydarzyć podczas eliminacji ale o nic nie pyta. Chyba po prostu cierpliwie czeka aż sama jej powiem. Tyle, że ja nie chcę jej w to mieszać.
Dzisiejszy dzień jest inny. Nie idę do pracy więc śpię do południa. Budzę się rześka, wyspana i wciąż smutna, zraniona. Odsuwam niechciane wspomnienia przynajmniej na chwilę gdy siadam na kanapie obok taty. Od czasu polepszenia warunków pracy w fabryce i regularnych wypłat oraz odszkodowań tata wraca do domu uśmiechnięty i nie męczą go napady kaszlu. Mamy też trochę więcej pieniędzy dzięki czemu rodzice zaczęli odkładać skromne kwoty na edukację Robin.
- Gdzie mama?- pytam. Robin jest w szkole ale mama powinna być w domu.
- Ostanio znalazła pracę w sklepie z kwiatami- odpowiada cichym głosem. Potakuję tylko.
- Jak się czujesz?- tata zadaje standardowe pytanie. Na jego twarzy widzę czułość i troskę. Opieram głowę na jego ramieniu i skupiam wzrok na emitowanym programie.
- Dobrze- powtarzam to samo po raz tysięczny w ciągu tego tygodnia ale wiem, że to go nie uspokoi. Wciąż będzie się przeze mnie martwił, a ja nie mogę...nie chcę mu niczego wyjaśniać. Zamiast tego wybieram unikanie wrażliwych tematów starając się patrzeć w przyszłość. Tylko jaka ma być ta przyszłość jeśli przeszłość wciąż dręczy mnie jak paskudna choroba, której nie można zlekceważyć.
- Może wybierzemy się dziś wieczorem na spacer?- proponuję tak jak robiłam to dawniej. Udaje mi wywołać uśmiech na twarzy taty.
- Oczywiście. Moglibyśmy pójść do parku- całuje mnie w policzek. Siedzimy razem żartując jak dawniej albo po prostu milczymy. Cieszę się że jestem w domu nawet jeśli jest trochę inaczej niż było.
- Zaraz będzie mój program- tata przerywa ciszę. Odnajduje odpowiedni kanał akurat gdy program już trwa.
- Mówią o fabrykach- zauważa choć doskonale wie, że to widzę. Prowadzący mówi o przeprowadzonych zmianach ale resztę słyszę jak przez mgłę. Wiem tylko, że gościem programu jest przewodniczący Rady Królewskiej.
Zerkam na stary zegarek wiszący nad telewizorem. O tej porze listy dostarczane przez listonosza z pewnością są już w skrzynce. Wychodzę żeby sprawdzić czy przyszedł list od Sindy. Obiecała, że będzie pisać więc spodziewam się go w ciągu kilku dni. Codziennie sprawdzałam i czekało mnie rozczarowanie ale nie tym razem. Na widok koperty z pieczęcią królewską serce mi przyspiesza. Biegnę do pokoju, rzucam się na łóżko i rozrywam kopertę.
Kochana Saro,
Bardzo za tobą tęsknimy. Wciąż nie rozumiem dlaczego wyjechałaś.
Robin chyba nie jest świadoma ile naprawdę się wydarzyło między mną, a Haydenem co znaczy, że Maksymilian dotrzymał obietnicy i niczego jej nie mówił. Uśmiecham się i wracam do listu.
Aż nie mogę uwierzyć, że cię tu nie ma. Tyle się wydarzyło. Przede wszystkim ciotka uparła się, że do czasu ślubu potrzebna mi przyzwoitka i przysłała swoją zaufaną służąca. Teraz ciągle jestem obserwowana. Ponadto Rebeca zajęła się organizacją ceremonii przez co wokół panuje chaos.
Za kilka dni jadę z Maksymilianem obejrzeć posiadłość, w której będziemy mieszkać i już nie mogę się doczekać. Maksymilian mówi, że dom jest bardzo piękny i duży.
Napewno ucieszy cię wiadomość, że Gloria została odesłana zaraz po twoim wyjeździe. Była pewna, że Hayden się z nią ożeni ale on kazał ją odesłać. Było mi jej żal gdy wyjeżdżała ledwo powstrzymując łzy. Podobno jej matka publicznie jej ubliżyła i upokorzyła.
Po tym fragmencie mam mieszane uczucia. Myślałam, że Hayden chce się ożenić z Glorią. Ale dlaczego ją odesłał? Wszystko to jest dziwne. Wciąż męczy mnie wrażenie, że w dniu mojego wjazdu chciał mnie zatrzymać gdy wbiegł na peron. Ale nie mam ochoty o tym myśleć. Wolałam uważać, że Hayden czuje coś do Glorii, a teraz okazuje się że nie. Może gdybym została...
Nie myśl, że nie wiem co się wydarzyło między tobą, a Haydenem. Nie jestem głupia. Od początku coś was łączyło. Może mam zbyt rozwiniętą wyobraźnię ale uważam, że on cię bardzo kocha. Zanim zaczniesz się śmiać z mojej głupoty musisz wiedzieć, że od twojego wyjazdu...on cierpi. Maksymilian mówi, że w ogóle go nie widuje, nie ma go też na wspólnych posiłkach i zaczął zaniedbywać sprawy królestwa. On tęskni za tobą. Wiem, że zrobił coś co cię zraniło i jako twoja przyjaciółka chciałabym żebyś wyjaśniła mi wszystko ale rozumiem czemu tego nie zrobiłaś. Mam tylko nadzieję, że zgodzisz się przyjechać na mój ślub. Nie wyobrażam sobie żeby cię na nim nie było. Chętnie też znów zobaczę twoją siostrę i rodziców. Mam nadzieję, że tęsknisz za nami równie mocno. A jeśli między tobą, a Haydenem się nie ułoży to z pewnością musisz wiedzieć, że pewien dość przystojny przyszły baron bardzo o ciebie wypytuje. Thomas jest obecnie gościem w posiadłości Haydena co najwyraźniej nie podoba się przyszłemu władcy. Możliwe, że Hayden zrozumiał, że pozwalając ci odejść popełnił ogromny błąd.
Pamiętaj, że bez względu na wszytko masz mnie i Maksymiliana oraz twoje pokojówki, które ciągle o tobie mówią. Zdaje się, że tęskni za tobą przynajmniej połowa służby.
Czekam na twój list z niecierpliwością.
Tęsknię,
Sindy.
Ocieram łzy. Jak mam zapomnieć? Prędzej przestanę oddychać niż to się stanie. Hayden wdarł się w moje serce zupełnie niespodziewanie, a potem zabrał jego część, zranił, a potem dał do zrozumienia, że woli Glorię wiedząc jak jej nienawidzę. Czy tak postępuje człowiek zakochany? Czy może to moja wina bo nie powiedziałam mu co czuję? Mogłam zostać i zaczekać. Ale wtedy byłam pewna, że Hayden pragnie Glorii, a mną się tylko bawił. Czyż nie jest za późno? I nawet nie myślę o Thomasie bo nie ma dla niego miejsca w moim sercu.
Siedzę w swoim pokoju cały dzień obserwując niebo za oknem. Robin kilka razy próbowała ze mną rozmawiać ale zbyłam ją kłamiąc, że źle się czuję. Tata na szczęście musiał iść do pracy w ważnej sprawie, a mama jest zbyt zajęta snuciem planów matrymonialnych względem mojej osoby żeby zauważyć, że coś jest nie tak. Ona nigdy się nie poddaje. Wciąż uważa, że zgodzę się wziąść udział w kolejnych eliminacjach, a ja nie zamierzam kiedykolwiek zakochiwać się po raz kolejny. Po co cierpieć niepotrzebnie? I po kilku godzinach użalania się nad sobą nagle pomysł małżeństwa zaaranżowanego przez mamę wydaje się całkiem sensowny. Może gdybym zamiast się zakochiwać zaprzyjaźniła się z potencjalnym mężem byłabym szczęśliwa? Może wystarczy związek z rozsądku? To przecież typowe wśród niższych klas i nikt nie narzeka. Dam sobie czas i jak na razie pozwolę mamie się łudzić. Może coś z tego będzie...
- Sara!
Odwracam się w stronę drzwi słysząc wołanie mamy. To jedyna moja reakcja zanim wracam do obserwowania nieba.
- Sara!- tym razem słyszę wesoły krzyk Robin towarzyszący głośnym odgłosom wbiegania po schodach.
- Musisz to zobaczyć! Szybko!- woła zza drzwi. Jest podekscytowana, a ja nigdy nie będę potrafiła zabrać jej tej naiwnej radości dlatego z ociąganiem wstaję żeby ją wpuścić.
- Chodź szybko! Przyszła paczka do ciebie...jest ogromna...zobaczysz!
Paczka? Mimo wcześniejszej niechęci ciekawość wygrywa. Pozwalam Robin zaciągnąć mnie na zewnątrz kilka razy prawie się przewracając.
W drzwiach frontowych stoi młody mężczyzna, zapewne kurier. Tyle, że nie widzę żadnej paczki.
- Panna Sara Wonder?- pyta burkliwie. Wygląda na trochę zniecierpliwionego.
- Tak. To ja.
- Proszę tu podpisać- podaje mi plik dokumentów i wskazuje miejsca. Lekko oszołomiona żegnam się z nim. Gdzie ta paczka?
- W salonie- podpowiada mama z dziwnym wyrazem twarzy. Idę we wskazanym kierunku, a za mną Robin i mama, które naprawdę dziwnie się zachowują.
Przekraczam próg salonu i już wiem dlaczego. W rogu pomieszczenia stoi instrument. Nie byle jaki przez co otwieram usta w szoku. Fortepian koloru kości słoniowej...prezent...od Haydena podczas pobytu w jego domu. A na nim koperta bez adresu, tylko z moim imieniem. Wyciągam kartkę, która sprawia, że niechciane łzy cisną mi się do oczu.
- Co tam pisze?- docieka mama.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Wciąż wpatruję się w te słowa: Przechowaj go, H. Tylko co to znaczy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro