Rozdział 16
Czuję się bardzo zmęczona, a jednak nie mogę zasnąć. Wciąż uśmiecham się jak głupia ale ogarnia mnie smutek gdy przypomina mi się wyraz tych błękitnych oczu. Chciałabym jakoś poprawić humor Haydenowi choć nie mam pojęcia w jaki sposób. Musiałabym zapytać Maksymiliana, a nie chcę z nim rozmawiać na temat jego brata. Lepiej żeby sobie nie wyobrażał zbyt wiele.
Przewracam się na drugi bok chyba już po raz setny. To nic nie da. Rezygnuję z dalszych prób i siadam przy fortepianie. Przynajmniej trochę się rozluźnię.
Moje palce suną po klawiszach instrumentu delikatnie bo wciąż boję się że mogłabym uszkodzić fortepian. Ulubiony utwór taty przynosi spokój, a natrętne myśli znikają jak za dotknięciem różdżki. Gdy gram nie muszę przejmować się problemami bo one nie mają znaczenia.
Gra pochłania mnie tak bardzo, że w końcu bolą mnie ręce i przerywam choć gdybym mogła pewnie grałabym całą noc. Układam się na eleganckiej kanapie i wpatruję się w niebo za oknem. Tutaj gwiazdy są bardzo wyraźne. W mieście tak nie jest. Przypomina mi się mój spacer z dziadkiem. Któregoś wieczoru poszliśmy tylko we dwójkę do parku i obserwowaliśmy gwiazdy. Zawsze lubiłam patrzeć w niebo. To mnie odpręża.
Następne dwa dni mijają mi bardzo szybko. Skutecznie unikam Glorii z czego się cieszę. Jednak martwi mnie, że osoba, która ostatnio przestała być mi obojętna unika mnie. Właściwie nie widziałam Haydena od pamiętnego wieczoru kiedy wyznałam mu swoją sympatię. Nie rozumiem czemu to robi przez co od rana jestem zamyślona. Przy pierwszym wspólnym obiedzie Sindy z zapałem rozmawia z Maksymilianem i nawet Gloria uprzejmie wtrąca kilka uwag. Wszyscy są podekscytowani jutrzejszym balem. Ja nie mam humoru do rozmów i przez cały czas wpatruję się w puste miejsce naprzeciw mnie. Dlaczego mnie unika?
- Wszystko dobrze Saro?- pyta Maksymilian. Potrząsam głową żeby pozbyć się Haydena z myśli.
- Saro?- ponagla książę. Jego głos jest zmartwiony.
- Tak. Zamyśliłam się- dukam. Maks nie jest przekonany. Wie, że sprawa dotyczy Haydena bo zerka na puste miejsce z grymasem.
- Jeśli to możliwe to chciałabym już odejść od stołu- mamroczę. Cała trójka patrzy na mnie z mieszkanką uczuć. Sindy jest zmartwiona, Maks chyba jeszcze bardziej, a Gloria...na jej ustach widnieje delikatny, prawie współczujący uśmiech zupełnie jakby wiedziała co się dzieje.
- Oczywiście- zgadza się Maksymilian. Z ulgą wstaję i wychodzę. Tylko zamiast do sypialni skręcam do saloniku. Oszalałabym tam.
- Wszystko w porządku?- pyta Geneview, która tradycyjnie mi towarzyszy.
- Tak- zapewniam z najbardziej wymuszonym uśmiechem na jaki mnie stać.- Denerwuję się balem.
Po części to prawda. Na balu będą ważne osobistości, poza tym wszyscy będą świetnie się bawić, a ja nie mam na to ochoty. I jeszcze dochodzi fakt, że po balu bajka się skończy i wrócę do domu. Ale przynajmniej sprawa z fabryką ulegnie zmianie. Będziemy mieli wystarczającą ilość pieniędzy żeby Robin skończyła lepszą szkołę i zdobyła dobry zawód. Wtedy napewno nie będzie pracować w fabryce.
Siadam przy biurku i zastanawiam się nad listem do Robin. Nie dostałam żadnego listu z domu i trochę mnie to martwi. Zwykle przychodził dwa dni po tym jak docierał list ode mnie. Może po prostu zaginął po drodze. To mało prawdopodobnie zważywszy na to jak dobrze rozwinięta jest poczta ale dzięki temu mniej się martwię.
- Myślałam, że nikogo tu nie ma- burczy Gloria gdy wchodzi niespodziewanie. Minęła chyba godzina odkąd wpatruję się w ścianę bez celu.
- Chciałam napisać list do rodziny- tłumaczę. Gloria zajmuje miejsce przy fortepianie i zaczyna torturować mnie swoim brakiem talentu.
- Wiesz...- odwraca się twarzą do mnie z lekkim uśmiechem.- Jeszcze kilka dni temu myślałam, że jesteś dla mnie konkurencją w sprawie Maksymiliana- stwierdza. Prycham w myślach. Czy ona kiedykolwiek przestanie uważać się za pępek świata?
- To się zmieniło- kontynuuje.- Teraz widzę, że ty i Maksymilian jesteście tylko...przyjaciółmi.
Ostanie słowo mówi z taką pogardą, że aż się wzdrygam. Nie mam pojęcia skąd w niej tyle zła.
- Obserwowałam cię ostatnio i widzę, że dużo bardziej interesujesz się Haydenem- bacznie mi się przygląda oczekując, że zdradzi mnie wyraz twarzy. Na szczęście potrafię zachować obojętny wyraz twarzy za co gratuluję sobie w myślach.
- Nie wiem o czym mówisz- kłamię.- Nie obchodzą mnie błędne wyniki twoich obserwacji.
Odpowiada mi kpiący śmiech tej jędzy.
- Jesteś sprytniejsza niż sądziłam- mówi z nutką uznania. Ale mi nie zależy na pochlebnej opinii z jej strony.
- O co ci chodzi?- pytam oczekując prostej odpowiedzi.
- Chciałam załatwić to delikatnie ale jak widać się nie da- wzdycha.- Zostaw Haydena w spokoju. On jest mój.
Gdyby nie fakt, że mogłabym pogłębić jej podejrzenia chyba wybuchłabym śmiechem.
- Książę uważa cię za rozpieszczoną jędzę- informuję ją.- Wątpię żebyś zdołała go oczarować. Nawet gdybyś dała mu coś więcej niż obściskiwanie się w korytarzu.
Twarz Glorii czerwienieje ze złości zanim postanawia wymierzyć ostateczny cios.
- Więc dlaczego zaprosił mnie wczoraj na obiad, pokazał szklarnię i poprosił żebym towarzyszyła mu na jutrzejszym balu jako jego partnerka?- uśmiecha się zwycięsko, a ja mam nadzieję, że to kłamstwo. Te słowa sprawiły mi ból większy niż mogłabym się spodziewać.
- Nie wierzysz mi?- pyta uśmiechając się cynicznie.- Więc go zapytaj. Poza tym związek ze mną jest dla niego bardzo korzystny. Poparcie mojego ojca pomoże mu w wielu sprawach.
Kręcę głową z całej siły powstrzymując łzy.
- Jesteś najbardziej podłą osobą jaką znam. Możesz omamić Haydena i Maksymiliana ale kiedyś całe to zło, które roztaczasz wokół siebie odwróci się i uderzy w ciebie ze zdwojoną siłą- ruszam do drzwi nie czekając na jej odpowiedź.- Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz jak to jest nie mieć nikogo kto cię pocieszy- wychodzę zostawiając ją z otwartą buzią. Odczuwam satysfakcję, że wreszcie powiedziałam jej co myślę ale to ona wygrała. Jej słowa bardzo mnie dotknęły. Czuję żal do Haydena. Myślałam, że szklarnia jest naszym wyjątkowym miejscem, do którego zabrał tylko mnie. Ból byłby mniejszy gdyby związał się z kimkolwiek tylko nie z Glorią. Jak mógł po tym co o niej mówił i co było między nami?
Wbiegam do sypialni po drodze łamiąc chyba wszystkie zasady, które tak nam wpajano. Rzucam się na łóżko na zwracając uwagi na zdezorientowanie moich pokojówek i wybucham gorzkim płaczem.
- Mówiłam, że tak to się skończy- mówi Geneview. Siada przy mnie i gładzi mnie po głowie.
- Przestań płakać- prosi.- Szkoda łez dla niego.
Płaczę jeszcze głośnej. One nie mają pojęcia, że tu nie chodzi o Maksymiliana więc mnie nie pocieszą.
- Nie warto marnować łez. To on powinien płakać. Związek z tą jedzą przyniesie mu tylko samych nieszczęść.
Odwracam się i patrzę na nie zdezorientowana. Beatrice dołącza do Geneview i uśmiecha się pocieszająco.
- Tutaj plotki szybko się rozchodzą kochanie- tłumaczy. Wyciera łzy z moich policzków.- Od początku wiedziałyśmy co się dzieje i bardzo wam kibicowałyśmy.
Ona są po prostu kochane. Milczały nie chcąc się wtrącać, a jednak przez cały czas mnie wspierały. Miały nadzieję, że między mną, a Haydenem coś będzie.
- Nie warto się tak przejmować. Widać nie był dla ciebie dobry.
Podnoszę się i przytulam się do Geneview. Przyciągam też Beatrice i tak tkwimy w mocnym uścisku.
- Miałyśmy nadzieję, że z nami zostaniesz- wyznają.
Dzięki Beatrice i Geneview, które śmiało mogę nazwać przyjaciółkami czuję się znacznie lepiej. Dla polepszenia humoru biorę białą narzutę z łóżka i zakrywam fortepian od Haydena. Mam też okazję zobaczyć moją suknię na bal. Geneview przynosi ją i z dumą prezentuje. Jest cudowna. Lekko kremowa, długa aż do ziemi, z koronkowymi zdobieniami i z odkrytym ramionami. Na jej widok aż zapiera mi dech w piersi.
- Jest piękna- mówię.
- Jutro będziesz najpiękniejszą dziewczyną na balu. Hayden będzie gorzko żałował swojej decyzji.
Mam nadzieję, że tak będzie. Po tym jak zapewniał, że mnie kocha czuję się oszukana. Może nie powinnam tak się przejmować i nie mam prawa go osądzać bo powiedziałam Haydenowi, że go nie kocham ale...myślałam, że po naszej ostatniej rozmowie coś się zmieniło. Cóż...myliłam się. Dlatego zrobię wszystko żeby wyglądać jutro olśniewająco. Będę się uśmiechać i dobrze bawić, a rano spakuję swoje rzeczy i wrócę do domu. I już nigdy nie zobaczę Haydena Hadbrige.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro