Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Czuję jak cała drżę i wcale nie mam ochoty wysiadać z bezpiecznego samochodu. Jesteśmy gdzieś na pustkowiu, daleko za Duferdornem, a mimo to wolałabym już wracać do domu pieszo.

- Czas nas goni Saro- marudzi Rebeca. Wzdycham z rezygnacją i niezgrabnie wysiadam. Rezydencja księcia robi na mnie duże wrażenie. Wydaje mi się że tak duży dom mógłby pomieścić połowę miasta, tymczasem przebywa tu kilka panien na wydaniu, dwóch książąt i służba. Cóż za marnowanie się przestrzeni. Chichoczę sama do siebie więc Rebeca karci mnie wzrokiem. Ledwo nadążam za nią i za służbą niosącą bagaże bo rozglądam się wokół. Idziemy opustoszałym korytarzem gdzie wszędzie wiszą portrety, a podłogi pokryte są pięknymi dywanami.

- Spodziewałam się spotkać jego wysokość ale niestety poinformowano mnie, że jest na przejażdżce z pozostałymi kandydatkami- burczy Rebeca- Powinien cię osobiście powitać.

Rebeca wydaje się poirytowana bo według niej to lekceważące. Ja jednak odczuwam ulgę. To znaczy, że mam większe szanse na powrót do domu zgodnie z planem.

- Nie martw się Saro. Jestem pewna, że jeszcze dziś go poznasz.

Usmiecham się do niej sztucznie.

- Właściwie to nie znam nawet jego imienia- burczę pod nosem.

- Dostaniesz wszelkie informacje moja droga- Rebaca jednak usłyszała moją wypowiedź. Otwiera dwuskrzydłowe drzwi i odsuwa się żebym mogła obejrzeć swój pokój. W chwili gdy wchodzę do środka wstrzymuję oddech. To nie pokój, a ogromny apartament wielkości mojego domu. Wygląda jak pokój księżniczki i mimo iż nigdy nie byłam materialistką to muszę przyznać, że meble i łóżko są piękne. Typowy wystrój z bajek.

- Czyż nie jest uroczy? Znajduje się we wschodnim skrzydle co znaczy, że masz widok na ogród i najbliżej do prywatnych komnat obu książąt- informuje mnie Rebeca. Akurat ostatnia informacja cieszy mnie najmniej. Oznacza to, że mogę wpaść na któregoś z nich.

Wyglądam przez okno i rzeczywiście widać piękny ogród. Jest w nim dużo kwiatów i drzew.

Nie odwracam się gdy słyszę pukanie do drzwi. Sztywnieję z obawy ale okazuje się że to Geneview i Beatrice. Cieszę się że i tu będą ze mną. Przynajmniej będę miała z kim porozmawiać.

- Zostawiam cię teraz z dziewczętami. One nauczą cię wszystkiego i dadzą odpowiednie wskazówki. Dziś wieczorem wszystkie kandydatki zjedzą kolację z książętami.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Rebeka zniknęła. Spojrzałam na Geneview i Beatrice, które wciąż stały przy drzwiach.

- Czy chce panienka aby przygotować kąpiel?- ciszę przerywa Geneview. Domyślam się że jest mniej nieśmiała.

- Nie. Czego konkretnie macie mnie uczyć?

- Zachowania przy stole panienko. Może na początek...

- Czy możecie mi choć trochę opowiedzieć o księciu?- pytam nieco skrępowana tą całą sytuacją. Nie chcę żeby doszły do wniosku, że mnie to interesuje ale nie zamierzam też wyjść na głupią. Zwłaszcza, że nie wiem czy inne kandydatki będą z tej samej klasy społecznej i pewnie będzie tam znienawidzony przeze mnie brat księcia. No właśnie...

- Jak mają na imię...

Obie służące/pokojówki ożywiły się nagle i usiadły na łóżku.

- Jeśli chodzi o książąt to obie jesteśmy idealnymi informatorkami- zachichotała Beatrice. Od razu się rozluźniłam

- Jak ma na imię młodszy z książąt? Nikt mi wcześniej nie powiedział i...-tłumaczę trochę nieśmiało. Dla nich to może być dziwne, że potencjalna kandydatka na żonę nie zna imienia przyszłego męża.

- To nic takiego. Niektóre z reszty dziewcząt mają gorsze problemy. Jedna z nich ośmieszyła się dziś podczas przejażdżki- zachichotała Geneview. Uśmiecham się lekko w odpowiedzi.

- Otóż książę, który niechybnie panienkę najbardziej interesuje to Maksymilian, zaś jego starszy brat to Hayden. Obaj są bardzo przystojni choć ja osobiście uważam iż Hayden zbyt rzadko się uśmiecha.

- Cicho bądź Beatrice! Ty jakbyś się zachowywała gdyby zrzucono na ciebie tyle obowiązków w tak młodym wieku?

Podczas gdy one się dalej sprzeczały ja chłonęłam każde słowo o jak się okazuje Haydenie. Rozmawiam z nim tylko dwa razy i za każdym razem widziałam ten kpiący uśmiech. Natomiast Maksymilian według Beatrice jest zawsze uśmiechnięty, zwraca się do nich dość często i traktuje wszystkich tak samo. Jakoś nie mogę uwierzyć, że ktoś spokrewniony z tak bezczelnym i zuchwałym człowiekiem może być właśnie taki.

- Czy ma panienka jeszcze jakieś pytania?- Geneview wreszcie kończy kłótnię z Beatrice. Ja już wiem chyba wszystko czego mi trzeba. Być może inne kandydatki pytają o zainteresowania księcia ale mi nie zależy na tej wiedzy. Im więcej błędów popełnię tym szybciej wrócę do domu.

- Nie. Możemy zacząć te lekcje- burczę.

Trzy godziny później głowa mnie już boli od zasad i wskazówek. Leżę z zimnym okładem na czole i obserwuję jak Beatrice przygotowuje dla mnie sukienkę do kolacji. Jest piękna, z miękkiego materiału zdobionego białą koronką, mogłabym powiedzieć, że jej kolor jest brzoskwiniowy ale nie jestem pewna bo nigdy nie byłoby mnie stać na taką suknię. Nie mam też doświadczenia w noszeniu sukienek gdyż zawsze wolałam spodnie więc się nie znam. Beatrice wydaje się być obeznana w tym temacie więc całkowicie jej ufam.

- Niestety musi już panienka zacząć się przygotowywać- mówi Geneview. Z lekkim ociąganiem się idę do łazienki. Jest równie wielka jak sypialnia. Geneview mimo mojego sprzeciwu pomaga mi w kąpieli. Czuję się tym naprawdę skrępowana. Zwłaszcza, że jest ode mnie o kilka lat starsza.

- Proszę się nie krępować- mówi uspokajająco. Uśmiecham się gdy podaje mi ręcznik.

- Może nam panienka zaufać w każdej sprawie. Jeśli będzie miała panienka problem zawsze może nam panienka powiedzieć.

Nie kwestionuję jej słów. Wierzę, że mówi prawdę.

- Czym się zajmuje Rebeca?

- Pani Rebeca jest tutaj tylko na czas eliminacji. Jej praca polega na opiece nad kandydatkami- wyjaśnia. Więc dlaczego do tej pory zajmowała się tylko mną? To pytanie niestety pozostaje bez odpowiedzi bo Geneview ciągnie mnie za parawan gdzie Beatrice pomaga mi włożyć suknię. Czuję się w niej niezbyt komfortowo. Myślę, że one obie to wiedzą. Wymuszam uśmiech żeby nie robić im przykrości.

- Wygląda panienka zjawiskowo!- zachwycają się. Przeglądam się w lustrze. Rzeczywiście wyglądam zupełnie inaczej. Włosy mam spięte w wymyślny kok. Suknia ma odkryte ramiona więc muszę stać szczególnie prosto tylko, że wtedy odnoszę wrażenie, że mój biust wyskoczy z sukienki. Nie mogłam się pochwalić dużym biustem ale płaska też nigdy nie byłam. I jakoś nigdy nie zwracałam na to uwagi. Aż do teraz.

- Oszołomi ich panienka. Proszę pamiętać, że nie ważne ile pieniędzy mogą mieć tamte dziewczęta. Tutaj wszystkie jesteście równe.

Ku zdziwieniu Geneview dziękuję jej za te słowa pociechy przytulając ją lekko. Jest tak zaskoczona, że stoi jak słup. Beatrice natomiast śmieje się z reakcji koleżanki.

- Możecie mi mówić po imieniu? Mam wrażenie, że niedługo zapomnę jak ono brzmi.

Obie od razu przytakują. Chyba też im przeszkadza gdy zwracają się tak oficjalnie. Przecież tak naprawdę to są nawet wyżej w randze społecznej niż ja.

- Czas już iść. Nie martw się. Beatrice będzie tam z tobą.

Ta zasada akurat mi pasuje. Cieszę się że wychodząc z sypialni nie będę sama. Dzięki temu będę się lepiej czuła.

Obecność Beatrice napewno doda mi odwagi. Poza tym ktoś musi mnie zaprowadzić do jadalni.

- Pamięta panienka jak należy się przywitać?- pyta Beatrice gdy idziemy już korytarzem. Potakuję na znak potwierdzenia. Przez stres nie mogę wykrztusić słowa. Udaje mi się tylko pojąć, że w miejscach mniej prywatnych służba musi zwracać się do mnie oficjalnie jak należy.

- Proszę się rozluźnić. Zbliżamy się do jadalni. Nie może się już panienka do mnie odzywać- napomina. Te zasady są dla mnie absurdalne i po prostu głupie. Będę popełniać więcej błędów niż sądziłam.

Stojąc przed drzwiami do jadalni słyszę odgłosy rozmów. Biorę głęboki wdech zdecydowana zrobić dobre wrażenie. Nie chcę żeby te bogate panny śmiały się ze mnie. Przynajmniej ten jeden raz będę na równi z innymi. Kątem oka widzę Beatrice podającą kartkę z moimi danymi lokajowi żeby mógł mnie przedstawić. Drzwi się otwierają i słyszę donośny głos lokaja:

- Panienka Sara Wonder z Duferdornu.

Nadzieją na ciche wejście znika wraz z ciszą, która zapada. Przekraczam próg, podnoszę głowę wyżej na znak pewności siebie i rozglądam się po jadalni. Przy stole siedzą trzy inne dziewczyny bacznie mi się przyglądając. Każda z nich ma na sobie przesadnie zdobioną  suknię. Patrząc na nie cieszę się, że moja nie jest taka. Dzięki temu czuję bardziej sobą. 

- To zaszczyt mieć możliwość cię poznać- dochodzi do mnie męski  Stoi przede mną wyższy ode mnie o głowę może dwudziestoletni Masymilian jak się domyślam. Aż dziwne jak bardzo podobny jest do brata. Jakby był jego młodszym klonem. Beatrice dyskretnie sztura mnie w ramię co przywołuje mnie do porządku.

- Mnie także. Cieszę się że mogę tu być Wasza Wysokość- robię lekki ukłon tak jak uczyła mnie Geneview i czuję nie lada satysfakcję. Udało się bez wpadki. Mam nadzieję, że Beatrice zostanie ale jej już nie ma.

- Pozwolisz, że zaprowadzę cię do stołu- książę podaje mi ramię. Uśmiecham się delikatnie i starając się nie zwracać uwagi na ciekawskie spojrzenia pozostałych dziewczyn idę obok księcia. Całe szczęście, że nie ma Haydena. Jakoś nie spieszy mi się do zobaczenia go ponownie.

- Przykro mi że nie miałem okazji cię przywitać- zwraca się do mnie książę gdy wraca na swoje miejsce.

- Nic nie szkodzi. Podróż była trochę dłuższa niż sądziłam. Trochę źle się czułam dlatego nie odczułam jakiejkolwiek urazy- zapewniam go. Mój głos jest trochę bardziej oschły niż miał być. Maksymilian chyba tego nie zauważa bo uśmiecha się. Korzystam z okazji, że dziewczyna siedząca najbliżej księcia zadaje mu jakieś pytanie i przypatruję się reszcie dziewczyn. Obok mnie siedzi blondynka z dużymi, niebieskimi tęczówkami. Jest ode mnie trochę niższa ale ładniejsza. Przyłapuje mnie na obserwacji i pochyla się w moją stronę.

- Mam na imię Sindy, a ty?

Jest uprzejma i sympatyczna.

- Jestem Sara. Skąd jesteś?

- Z okolicy. Dostałam się na eliminacje dzięki ciotce. Pochodzi z zamożnej rodziny.

Sindy jest szczera. Nie mówi, że to jej własna zasługa, nie przechwala się choć wiem, że jej wygląd też wiele pomógł.

- Saro- odwracam się twarzą do księcia. Maksymilian patrzy na mnie badawczo. Jego oczy są tak samo niebieskie jak starszego brata.

- Tak Wasza Wysokość?

- Słyszałem, że miałaś okazję porozmawiać z moim bratem Haydenem. Czy wywarł na tobie dobre wrażenie?

Jaki jest cel tego pytania? Mam ochotę o to zapytać ale nie robię tego.

- Rzeczywiście tak było. Książę był... uprzejmy- burczę. Nie mogę darować sobie sarkazmu. Dziewczyna siedząca naprzeciw mnie parska śmiechem. Jej jasne loki podksakują zabawnie. Zerkam na księcia, który ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Nie rozumiem o co chodzi. Czy rzeczywiście powiedziałam coś śmiesznego?

- Przepraszam- bąka ta sama dziewczyna. Jest cała czerwona ze wstydu.

- To Elizabeth. Dziś rano spadła z konia i narobiła sporego zamieszania- szepcze Sindy. Zerkam na nią. Widzę współczucie na jej twarzy. I już wiem, że Sindy będzie osobą, którą polubię.

- Czy książę Hayden nie dołączy do nas?- pyta brunetka siedząca obok Maksymiliana. Wdzięczy się do niego tak bardzo, że robi mi się niedobrze.

- Niestety...

- To Gloria. Prawdopodobnie ma największe szanse na zdobycie księcia. Jej rodzina ma duże przedsiębiorstwo. Ojciec jest burmistrzem Dorstown- szepta mi Sindy. Uśmiecham się do niej.

- Ciekawe czy jest chociaż inteligentna?- żartuję. Sindy chichocze zasłaniając usta serwetką.

- Jak ci się podoba posiadłość Saro?

Znów te głupie pytania. Zdobywam się na uśmiech. Cała uwaga wszystkich skupiona jest na mnie.

- Nie miałam jeszcze okazji obejrzeć czegokolwiek ale sypialnia mi się podoba. Wielkością przypomina mój dom choć nie ma kurzu i popękanych ścian.

Śmieję się lekko wraz z Sindy. Usta Maksymiliana drgają w uśmiechu choć oczy pozostają poważne. Elizabeth też się śmieje z żartu. Tylko Gloria patrzy na mnie z politowaniem. Pewnie myśli, że być biedną to koniec świata.

- W takim razie chętnie oprowadzę cię jutro, po śniadaniu- proponuje książę. Zgadzam się bez wahania. To świetna okazja żeby zacząć popełniać błędy.

- Więc jesteśmy umówieni.

- Słyszałam, że są tu bardzo ładne ogrody. Czy możemy je zwiedzać kiedy chcemy?

- Oczywiście. Lubisz spacery?

Co ja robię?! Mam ochotę uderzyć głową w stół. Właśnie go sobą zainteresowałam. Miało być odwrotnie.

- Nie przepadam. Pytam z ciekawości- kłamię. Albo mi się wydaje albo Maksymilian uśmiecha się pod nosem. Nie uwierzył mi. Jest bystrzejszy niż sądziłam. Będę się musiała postarać żeby wrócić do domu.

Przez jakiś czas książę daje mi spokój. Gloria zajmuje go rozmową o swoim ojcu, a ja mogę porozmawiać z Sindy i dobrać się do deseru. Jabłka nasączone ponczem i sałatka są bardzo pyszne. Jem ze smakiem gdy drzwi się otwierają i wchodzi on. Hayden Hadbrige we własnej osobie. Wbijam wzrok w swój talerz ale straciłam apetyt.

- Przepraszam, że przerywam. Muszę zamienić kilka słów z bratem- wyjaśnia. Kątem oka widzę jak Maksymilian potulnie wstaje.

- Przepraszam na moment- burczy. Chyba nie jest zachwycony. Wychodzi jako pierwszy zamykając za sobą drzwi.

- Smacznego życzę.

Podnoszę wzrok i napotykam to kpiące spojrzenie, którego tak nie cierpię. Gromię Haydena wzrokiem na co on puszcza mi oczko i wychodzi. Kompletnie zdezorientowana wpatruję się w drzwi. Co się właśnie stało?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: