Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Przełykam kolejny łyk ziołowej herbaty podczas gdy Robin zaplata mi włosy w długi warkocz. Dłonie trzęsą mi się ze zdenerwowania.
- Dasz radę Saro- przekonuje Robin. Jakoś nie potrafię jej uwierzyć. Za godzinę w moim domu zjawi się Hayden. Jak mam spojrzeć mu w oczy, znaleść się w jego pobliżu? Nie dam rady prowadzić z nim uprzejmej konwersacji jakiej oczekują rodzice. Obawiam się, że na jego widok zemdleję. Nie wiem jak spojrzę w te niebieskie tęczówki niegdyś tak pełne uczuć skierowanych tylko do mnie.
- Wiem- mówię bez przekonania uśmiechając się do siostry. Robin oczywiście wyobraża sobie, że Hayden przyjeżdża specjalnie dla mnie. Ja też tak myślałam z początku ale to mało prawdopodobne. Hayden przyjechał w sprawach związanych z fabrykami i nie mógł przewidzieć, że spotka tatę. Zapewne z powodu wizytacji tata musiał pracować w dniu wolnym i dlatego go spotkał.
- Gotowe. Lepiej się pośpiesz- mówi Robin wychodząc z mojego pokoju. Rzeczywiście zostało mało czasu.
Wkładam białą, zwiewną sukienkę, która jako jedyna z moich ubrań nadaje się na wizytę księcia, i przypatruję się swojemu odbiciu w pękniętym lustrze. Wyglądam dobrze jak na kogoś kto na nową sukienkę może sobie pozwolić raz w roku. Może nie tak strojnie jak by wyglądała Gloria ale elegancko i swobodnie. To ważne żebym pokazała Haydenowi, że nie wstydzę się swojego domu i rodziny.
Spinam się na odgłos nadjeżdżającego samochodu. To z pewnością on.
Staję z mamą i Robin w salonie czekając aż tata wprowadzi gościa. Mimowolnie zerkam na fortepian. Przez moją opieszałość kompletnie zapomniałam go odkryć. Dlaczego mama o tym nie pomyślała?
- Zapraszam. To zaszczyt móc gościć waszą wysokość w naszym skromnym domu- słyszę wesoły głos taty wchodzącego do domu.- Zapraszam tędy.
- Dziękuję- kolana mi miękną na dźwięk jego głosu. Mam wrażenie, że brzmi trochę niepewnie jak nie on mimo to cała się trzęsę w oczekiwaniu aż go zobaczę. Jakby minęły tygodnie odkąd ostatni raz mogłam go zobaczyć i usłyszeć.
Podnoszę wzrok w momencie gdy Hayden wchodzi do salonu. Wygląda bardzo elegancko i aż bije od niego pewnością siebie. Jego błękitne tęczówki błądzą po pomieszczeniu i czuję lekkie rozczarowanie, że nie zauważa mnie od razu. Usta wykrzywia mu dziwny grymas. Śledzę jego wzrok i już wiem o co chodzi. Zauważa zakryty fortepian.
- Wasza wysokość pozwoli, że ośmielę się przedstawić moją małżonkę i młodszą córkę Robin. Starszą już pan zna- tata zaprasza Haydena bliżej ale on stoi jak słup. Patrzy na mnie, a ja uparcie wpatruję się w dywan. Czuję, że niechciany rumieniec wpływa mi na policzki. Dlaczego nie mogę być tak obojętna jak on?
- To zaszczyt móc znów zobaczyć waszą wysokość. Jak minęła podróż?- ciszę przerywa mama. Zerkam na nią i widzę, że gromi mnie wzrokiem. Zauważyła, że coś jest nie tak.
- Tak.... Ja również bardzo się cieszę. Wiele o państwu słyszałem- odzywa się Hayden. Zajmujemy miejsca przy stole z kawą i ciasteczkami. Mija kwadrans może więcej gdy atmosfera ulega zmianie. Rodzice coraz swobodniej gawędzą na różne tematy z niebieskookim, Robin błądzi wzrokiem ode mnie do Haydena i z powrotem, a ja wpatruję się w swoje dłonie cały czas się czerwieniąc. Udaję nie zainteresowaną ale w rzeczywistości chłonę każde jego słowo. Tak bardzo chcę wiedzieć dlaczego odesłał Glorię i czemu mnie nie zatrzymał, że z całej siły wbijam paznokcie w skórę żeby o to nie spytać. Co prawda pojawił się na peronie ale za późno choć pewnie doskonale wiedział, że wyjeżdżam.
- Bardzo się cieszę, że mogłem pomóc tylu ludziom pracującym w fabrykach- kontynuuje Hayden temat podjęty od samego początku jego pobytu.- Właściwie to zasługa pana córki. To Sara zwróciła mi uwagę na warunki w jakim pracują mieszkańcy Duferdornu.
Podnoszę wzrok i po raz pierwszy patrzę mu prosto w oczy. To co widzę powoduje, że mam ochotę się rozpłakać.
- Gdyby nie ona nigdy bym nie zrozumiał wielu istotnych spraw- mówi dalej z płonącym spojrzeniem pełnym uczuć, o których niegdyś mi mówił. Ale czy to coś znaczy? Czekałam cały tydzień aż się zjawi, ale się rozczarowanłam. Teraz marzę tylko o tym żeby o nim zapomnieć i iść dalej.
- Sara otworzyła mi oczy na rzeczy, których wcześniej nie zauważyłem. Zmieniła mnie- po tych słowach zapanowuje niezręczna cisza. Rodzice patrzą na mnie jakby właśnie odkryli, że siedzę obok albo jakby wyrosły mi rogi. Jeśli wcześniej uważali, że mnie i Haydena łączy tylko zwykła znajomość to teraz już wiedzą, że popełnili duży błąd.
Wystarczy spojrzeć na Haydena żeby zauważyć jak na mnie patrzy. Ja sama jestem w szoku. Nawet gdy wyznawał mi swoje uczucia nie patrzył na mnie z takim uwielbieniem. Nie mam pojęcia co o tym myśleć i jak się zachować.
- Cóż...już późno- Hayden wstaje żeby się pożegnać. I to już koniec? Nie wiem czy czuję ulgę czy żal.
- Czas szybko płynie gdy się ma o czym rozmawiać- rzuca mama nieco zakłopotana. Zniknęła swobodna atmosfera. Tylko Robin uśmiecha się głupkowato.
- Odprowadzę waszą wysokość- mówi tata ale Hayden zbywa go machnięciem ręki.
- Jeśli to nie problem to chciałbym żeby pańska córka towarzyszyła mi do samochodu- mówi. Patrzę na tatę błagalnie. Proszę nie zgódź się.
Ale jak mógłby sprzeciwić się przyszłemu królowi?
- Oczywiście- odpowiada. Spuszczam głowę jakbym szła na własną egzekucję. Dlaczego on mi to robi? Nie mogę zostać z Haydenem sam na sam.
- Niemiernie miło było państwa zobaczyć. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy- kończy Hayden. Ton jego głosu mówi mi, że traktuje swoje słowa bardzo poważnie. Chyba będę musiała się wyprowadzić żeby nie musieć się bać, że znów nas odwiedzi.

Hayden wychodzi z domu, a ja ciągnę się za nim. Na ulicy czeka na niego samochód. Docieramy do niego w momencie gdy szofer otwiera drzwi.
- Jeszcze chwila- zwraca się do niego Hayden i wlepia wzrok we mnie.
- Spójrz na mnie Saro- prosi. Głos ma ściszony i niepewny. Podnoszę twarz żeby spełnić jego prośbę.
- Dlaczego wyjechałaś?- pyta z wyrzutem. Jak on śmie?!
- Wiesz dlaczego- niemal warczę.Ogarnia mnie złość na niego i na siebie za naiwność.
- Mogłaś zostać. Gdybyś nie uciekła wszytko by się ułożyło.
Kręcę głową w niedowierzaniu. Jak by się ułożyło? Obściskiwał by się z Glorią na moich oczach robiąc mi wyrzuty, że to moja wina bo go odrzuciłam. Miałabym patrzeć jak miło spędza z nią czas? Mam ochotę mu to wykrzyczeć w twarz ale zdaję sobie sprawę, że jesteśmy na ulicy. Może i nikogo nie ma w pobliżu ale lepiej nie ryzykować skandalem.
- To już nie ważne- burczy najwyraźniej tracąc cierpliwość.- Twój wyjazd otworzył mi oczy. Nie wyjechałabyś gdybym był ci obojętny.
Otwieram usta żeby zaprzeczyć ale nie mogę.
- Wiedziałem!- woła.- A ja wszystko zepsułem!
Nie zamierzam go teraz pocieszać mimo iż wygląda na załamanego.
- Czy jest szansa, że mi to wybaczysz Saro?- pyta.- Czy jesteś w stanie dać mi szansę na zdobycie twojej miłości tak jak powinienem był to zrobić od początku?
Nie odpowiadam przez dłuższy czas. Z jednej strony chcę zarzucić mu ręce na szyję i powiedzieć, że bardzo go kocham ale z drugiej boję się, że zrani mnie jeszcze bardziej gdy już zaryzykuję.
- Nie wiem- dukam wreszcie. To jedyne co przychodzi mi do głowy w tej chwili.
- Rozumiem. Ale przemyśl to, proszę. Zostaję tu jeszcze dwa dni. Zatrzymałem się w domu burmistrza...- wyciąga rękę jakby chciał mnie pogładzić po policzku ale cofa ją szybko.- Napisz do mnie list jeśli podejmiesz decyzję- prosi i wsiada do samochodu.
Stoję w miejscu i odrowadzam samochód wzrokiem. Sytuacja stała się zupełnie inna niż się spodziewałam.

Za niedługo koniec tego opowiadania. Myślę nad drugą częścią. Byłaby to kontynuacja losów Sary i historia o Robin ale nie wiem czy się zdecydować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: