13
Kiedy kuźwa oglądasz 112 odcinek TMNT
minuta 19:00-21:05 ryczysz jak opętana
masz ochotę znaleźć tego kto ten odcinek wymyślił i go udusić.
ale oglądasz dalej
....
aha no dobra. Tego nie było..
(pozdro dla tych, którzy też go oglądali ;-; )
Jeszcze raz takiego czegoś nie przeżyje mendo - (dopisek do twórcy)
***
Ferie minęły, a na ich miejsce przyszła wiosna. Nie tyle wiosna co szkoła. Wszyscy tylko opowiadali jak to dostali super drogie telefony, czy inne sprzęty elektroniczne.
Jeszcze inni mówili coś o markowych ubraniach oraz pieniądzach.
Fajnie jest słuchać innych i wyobrażać sobie jak by to było mieć w miarę normalne życie..
April zrobiła dla mnie naprawdę dużo przez ten czas.
Nauczyła mnie jak w miarę możliwości panować nad sobą oraz jak przenosić przedmioty w powietrzu.
Jednak... Tego drugiego, nadal się uczę.
Jest jedna sprawa, która nie daje mi spokoju. Nikt nie wie o tym za wyjątkiem mnie i Raph'a.
Mianowicie, chodzi o incydent z tamtej nocy..
Wciąż się powtarza.
Gdy tylko słońce zachodzi, na moich plecach wyrastają skrzydła oraz pojawiają się kły.
Najlepsze jest to, że nie boli to już tak jak za pierwszym razem..
Nie mogę nad tym zapanować, ale z racji tego iż dzieje się to tylko w nocy, mogę zachowywać się normalnie i utrzymywać takie pozory.
Po szkole zazwyczaj chodzę do żółwi, pouczyć się z April, ale im dłużej spędzam tam czas, zaczyna mi się zdawać, że nie chodzę tam tylko czerpać wiedzę...
Myślenie nad tym sprawia, iż zaczynam wariować.
Przynajmniej gorzej już być nie może..
***
Dziś szkołę kończyłam dwie godziny wcześniej. Zaraz po zakończeniu zajęć ruszyłam w stronę kryjówki.
Nareszcie czuje, że mam gdzie wracać.
Z matką praktycznie wcale nie rozmawiam, a widzę ją tylko raz dziennie przez parę minut.
Widocznie już w ogóle się mną nie interesuje, a mamą jest tylko z formalności.
Z chęcią by mnie pewnie gdzieś oddała, ale wie, że byłoby mi tam o wiele lepiej.
Dlatego cały czas trzyma mnie przy sobie.
Skręciłam w następną ulicę.
Jeszcze tylko kilka mil do następnej, a później wejście do kryjówki.
Okolica, w której właśnie się znajdowałam wcale nie wyglądała na przyjazną.. Ale właśnie idąc tędy, czułam się bezpieczniej.
Swojej mocy używam tylko na treningach, albo w nagłych wypadkach.
Jak na przykład atak tych facetów, czy coś takiego.
Nagle przede mną pojawiły się trzy starsze dziewczyny, które powtarzają trzecią klasę w tym samym gimnazjum co ja. Stałam i patrzyłam na nie jak zagradzają mi drogę.
-Przepraszam, ale chciałabym przejść..- stwierdziłam próbując przedostać się przez nie, lecz te odepchnęły mnie.
Jedna z nich, która stała w środku zrobiła balona z gumy do żucia po czym wypluła ją na ziemie.
-Podobno podoba ci się Alex- odezwała się.
Fajnie.
Człowiek ledwo zapomni o tym o czym chciał zapomnieć, a tu już muszą go dołować...
-Że niby kogo?- po co mają wiedzieć, że go znam?..
-Nie rób z siebie większej idiotki niż jesteś.- ta blondyna powoli zaczyna mnie drażnić.
-Czego wy chcecie?
-Chcemy się upewnić, że dasz sobie z nim spokój.- strzeliła palcami na co tamte dwie pokiwały głowami.
Jakieś roboty czy co?.. Czemu zawsze takie natręty muszą mieć swoją odstawę?
-Jasne.. A teraz pozwólcie, ale się śpieszę.- znowu spróbowałam przejść, ale zaczęły mną pchać jakbym była jakimś workiem na ziemniaki.
Z rąk jednej leciałam do drugiej i tak w kółko.
W pewnym momencie miałam dość.
Chciałam użyć swojej mocy, ale powstrzymałam się..
W końcu zatrzymałam się w ich środku.
-Dosyć!-poprawiłam włosy na lewe oko, aby go nie widziały.- Fajnie, że się trochę pobawiłyście, ale muszę iść. A teraz żegnam.
Po chwili dostałam pięścią w twarz.
Upadłam na ziemie dotykając opuszkami palców bolące miejsce na ustach. Z przeciętej wargi leciały krople krwi.
Wstałam w milczeniu.
Patrzyły na mnie tymi swoimi uśmieszkami.
-I co? Nie jesteś już taka mądra.- odwróciłam wzrok i wróciłam wspomnieniami do Raph'a.
Jak to możliwe, że zawsze wiedział kiedy wpakuje się w kłopoty?
Na samą myśl o nim, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Czego się tak szczerzysz? - na dźwięk jej głosu powróciłam do rzeczywistości.
Jak można się tego spodziewać, wcale mnie to nie ucieszyło..
-Coś jeszcze?- zapytałam prostując się i patrząc na nie.
Dwie pozostałe na dźwięk strzelenia palcami, złapały mnie za ręce, powstrzymując tym samym od ruszania się z miejsca. To jakaś ich komunikacja czy co??
Dobra Inami jeszcze trochę.
Wytrzymasz to.
Bądź silna..
Blondyna zacisnęła pięść i wymierzyła we mnie.
-Może to cię czegoś nauczy.- po czym z całej siły uderzyła w brzuch.
Nadal trzymana wygięłam się w pół. Zacisnęłam zęby oraz pięści z bólu.
Chwyciła za mój podbródek i uniosła w górę. Musiałam patrzeć na jej twarz pełną zadowolenia i dumy z siebie.
No ładnie ją wychowali rodzice...
Kilka razy jeszcze przywaliła mi w brzuch, a później przeniosła się na twarz.
Najbardziej zabolało gdy uderzyła po raz drugi pod okiem.
W końcu chyba znudziło ich to wszystko i odeszły.
Podniosłam się z ziemi czując jak z łuku brwiowego, warg oraz nosa, sączyła się krew.
Ręce wraz z brzuchem także strasznie bolały..
Z czasem dotarłam do kryjówki.
Stanęłam w wejściu salonu gdzie siedział każdy z żółwi wraz z April.
-H-hej..- powiedziałam zwracając na siebie uwagę.
Wszyscy odwracając się w moją stronę zamarli.
V.Raph
Odwróciłem się w stronę wejścia słysząc ciche przywitanie.
Widok jaki zastałem zmroził mi krew w żyłach.
Jak to możliwe, że nie potrafiłem jej obronić?..
April zabrakło tchu w płucach, aby wyrazić jej zszokowanie. Zaciskając dłoń na ustach wypowiedziała stłumione "O Boże.."
Czym prędzej podbiegłem do Inami. Widząc iż ledwie się porusza chwyciłem ją i zaprowadziłem na kanapę.
Mikey pobiegł po jakiś okład, a Leonardo po apteczkę.
Ja zaś cały czas siedziałem przy niej w milczeniu.
April wstała i usiadła obok Donnie'go (który, przy okazji, bardzo się z tego ucieszył) obserwując z niepokojem całą sytuację.
Czułem ogromny ból widząc ją w takim stanie. W tamtym momencie chciałem znaleźć winowajcę, ale nie mogłem jej zostawić..
Po chwili, obok znalazły się okłady i opatrunki.
-Dziękuję- powiedziała gdy czyściłem jej rany. Inni patrzyli na nas w milczeniu.
-Kto?..- zapytałem cicho próbując pozostać opanowany, nadal odkażając zakrwawione miejsca na jej twarzy.
-Nic mi się takiego nie stało..- oznajmiła, ale prawda wyglądała inaczej. Ktoś dał jej niezły wycisk.
-Kto ci to zrobił?- powtórzyłem pytanie, tym razem trochę głośniej.
-Nie.. J-Ja wpadłam na ścianę- zauważyłem jak nerwowo skubie palce u rąk.
-I w ramach zemsty, ściana zaczęła cię okładać??-Odwróciła wzrok w milczeniu.
Zapominając o reszcie chwyciłem jej dłoń.- Nie chcę żeby coś ci się stało..
-I nie stanie...Raph, obiecuję.- zacisnęła uścisk i spojrzała mi w oczy.
Nie potrafiłem oprzeć się jej błagalnemu spojrzeniu.
W ciszy wróciłem do opatrywania ran..
Wiem, że nie mogę tego tak zostawić, ale co w takim razie powinienem robić?
***
Gwiazdko zostaw jakiś znak po sobie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro