Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Tybet, Tybet, Tybet!

*Chloe*

W tamtym momencie jedynym sensownym wyjściem dla mnie, wydawało się po prostu schować. Tylko gdzie?

Rozejrzałam się dookoła. Niestety w pomieszczeniu był tylko nawóz i łopaty. Wpadłam na absurdalny pomysł. Zapewne będę tego żałować.

Położyłam się płasko w kącie i spróbowałam przykryć się kompostem. Skuliłam się jak najlepiej mogłam. Więcej nie mogłam zrobić. Pozostały mi już tylko modlitwy.

- Masz rację Claire. Tak zrobię - do pokoju wszedł jakiś starszy mężczyzna. Podszedł do okna. Wyjrzał za nie i szybko zamknął. Zanim wyszedł, rozejrzał się po pokoju. Mruknął coś niezrozumiałego i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą.

Niestety nie był to koniec problemów. Mężczyzna zamknął drzwi na klucz. Byłam tu zamknięta. I jak ja teraz wyjdę?! 

Przemienienie się w moją cywilną formę, wydawało mi się najlepsze. Być może znajdę coś przydatnego w torebce.

- Pollen, wsuń żądło! - oślepiło mnie żółte światło i już po chwili ponownie byłam Chloe.

- Czemu się odmieniłaś?

- Muszę jakoś otworzyć te drzwi.

- To nie powinno być problemem - powiedziało stworzonko i wleciało w zamek. Już po chwili, drzwi stały przed nią szeroko otwarte. 

- To kwami tak potrafią?!

- Oczywiście. Daj mi cukierka, głodna jestem - poprosiło stworzonko, więc wyjęłam z torebki jedną pastylkę miodową. Pszczółka szybko ją połknęła. - Dzięki.

- Nie ma problemu, ale misja czeka. Pollen, szykuj żądło! - znowu stałam się Królową Pszczół. Wyszłam na długi korytarz. Gdzie powinnam pójść?

Intuicyjnie poszłam w prawo. Jak się okazało, była to dobra decyzja, bo już po chwili ujrzałam schody. Weszłam na ich szczyt. Teraz znalazłam się, prawdopodobnie, w pokoju dla obsługi. Na wieszakach wisiały jakieś płaszcze i kurtki. Obok nich zauważyłam drzwi. Pociągnęłam za klamkę.

- Znowu?! - wkurzona zaczęłam przeszukiwać kieszenie odzieży. W jednej z nich znalazłam mnóstwo kluczy. - Który z nich pasuje?

Sprawdziłam wszystkie. Na moje szczęście, ten ostatni pasował. Teraz spokojnie mogłam wyjść z pokoju. Postanowiłam zabrać ze sobą klucze.

Jak najciszej umiałam, przeszłam do pokoju Adriena. Gdy już w nim byłam, odetchnęłam z ulgą. Wszystko szło (prawie) po mojej myśli.

Od razu pojawił się kolejny problem. Gdzie znajdę pilot do uchylenia okna?

Przeszukałam jego biurko, nic. Przeszukałam szafę, znalazłam tylko dwadzieścia opakowań camemberta. Swoją drogą, nie wiedziałam, że on aż tak bardzo lubi ten ser.

Włącznik znalazłam dopiero pod łóżkiem. Musiałam chwilę szukać. Oczywiście nie miałam pojęcia, który guzik odpowiada za otworzenie okien. Nie chciałam przecież nic zepsuć. Postanowiłam włączyć ten zielony. Tym razem poszczęściło mi się. To był ten prawidłowy. Okno w prawym górnym rogu uchyliło się, a przez nie szybko wleciała Sowa.

- Co tak długo?! Prawie jakiś ogrodnik mnie zauważył.

- Nie moja wina, że ktoś zamknął mnie w piwnicy. Musiałam jakoś wyjść. Później szukałam pilota, a jeszcze później zastanawiałam się, który przycisk powinnam wcisnąć.

- Cóż, trudno. Nie traćmy czasu, idziemy!

*Rachel*

Weszłyśmy do gabinetu Gabriela. W oczy od razu rzucił nam się obraz. Podeszłyśmy do niego z zamiarem znalezienia przycisków.

- Nie ma ich tu!

- Muszą gdzieś być - szukałam, ale nie mogłam ich znaleźć. - Zabezpieczyli się?

- Najwyraźniej - stwierdziła Chloe, uważnie przypatrując się obrazowi. - Może jest coś za nim...

- Jest. Gabriel ma sejf!

- Na kod?

- Tak. Myślisz, że...?

- Warto spróbować - pociągnęła za ramę abstrakcji Pszczoła. Po jakimś czasie udało jej się otworzyć sejf. Pozostawała jedynie kwestia kodu.

- Jaki może być kod?

- Nie mam pojęcia. Coś co jest dla Gabriela ważne.

- Urodziny Adriena?

- To zbyt banalne... może... Nie, to nie to - zamyśliła się blondynka.

- Mów. Każdy pomysł jest teraz ważny - zachęciłam ją.

- Projektowanie. Data wydania jego pierwszej kolekcji - stwierdziła. Powiem szczerze, że nie jest to głupie.

- Wpisuj.

- Co?!

- Wpisz tę datę. Znasz ją chyba?

- Serio myślisz, że to się sprawdzi? 

- Tak. Wpisuj!

- No dobra - wzięła głęboki oddech. - 22 czerwca... 2001... Tak to chyba było - wpisała kod i nie czekając na efekty, westchnęła zrezygnowana. - To nie podziała.

Sejf się otworzył. Przed nami ukazała się półka, na której były jakieś zdjęcia, książki i tak dalej. Na jednak interesowała najbardziej kartka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam na głos:

- Gabrielu, czuję, że ci młodzi coś knują. Usuń guziki, wymyśl coś, żeby nie mogli wejść do kryjówki. Nie mogą zepsuć nam planu. Pani Paw... - spojrzałam zdziwiona na blondynkę. W liście nie było nic nadzwyczajnego. Z małą nadzieją, że coś znajdziemy, odwróciłam kartkę na drugą stronę. Był tam tylko jeden krótki napis. - Tybet.

- Mamy jechać do Tybetu?

- Nie mam pojęcia, ale to musi być jakaś wskazówka. Być może dla nas - odpowiedziałam. - Tybet, Tybet, Tybet... No jasne! Przewodnik po Tybecie!

- Jesteś genialna! - Chloe podała mi książkę. Otworzyłam ją na pierwszej stronie. Znajdowała się tam następna wiadomość od projektanta. Tym razem była ona dłuższa. - Jest drugie przejście. Do kopuły możecie dostać się, przez pomnik na zewnątrz.

- Pomnik na zewnątrz? Czyj?

- Nie mam pojęcia, ale trzeba sprawdzić - zauważyłam. Razem z blondynką wyszłyśmy na zewnątrz przez okno w pokoju młodego Agreste'a. Poszłyśmy na tył domu. Naszym oczom ukazał się zadbany ogród.

- Widzisz tu jakiś pomnik? - zapytała mnie Pszczoła. Zaprzeczyłam.

- Nie... Może jest on gdzieś z boku? Albo za krzakami - rozdzieliłyśmy się i zaczęłyśmy szukać, ale nadal nie było po nim śladu. - Mógł chociaż dać jakąś wskazówkę!

- Fontanna!

- Co? Aaa... Twierdzisz, że to tam?

- Można sprawdzić - powiedziała niebieskooka. Niestety nie było tam żadnego ukrytego przejścia. Zrezygnowane postanowiłyśmy wrócić do środka. Nagle coś zwróciło moją uwagę.

- Chloe, patrz! Pomnik Emilie! Może to o niego chodziło? - rzeźba była bardzo ładnie wykonana; uwzględniony był każdy szczegół. Była ona trochę obrośnięta bluszczem, ale to tylko dodawało jej uroku.

- Jestem pewna, że to ten - przykucnęła. - Ale gdzie mogłoby się znajdować przejście.

- W filmach zazwyczaj trzeba wysunąć jakąś cegłę...

- Nie jesteśmy w filmie - wstała i zaczęła przechadzać się w tą i a powrotem. Nagle potknęła się o coś. - Szlag!

Pomogłem jej wstać. Zaczęła mówić coś o chodnikach i tak dalej. Moją uwagę zwróciła jednak rzecz, przez którą się przewróciła. Wystająca kostka. Spojrzałam na blondynkę porozumiewawczo. Wyjęłam fragment. Był zadziwiająco lekki.

- Jakaś skrytka? Otwórz to! - wyjęłam metalową płytę, która znajdowała się pod kawałkiem betonu. Naszym oczom ukazał się kolejny kod. - Znowu!

- Prawdopodobnie kod jest teraz inny.

- Wpisz datę rzekomej "śmierci" Emilie. W końcu jesteśmy przy jej pomniku.

- Kiedy to było?

- 13 maja 2016. Piątek trzynastego, rozumiesz? Co za ironia losu! - zaśmiała się Chloe. Przyznam, że faktycznie było to trochę zabawne, jednak bardziej przykre, w końcu wtedy Emilie zapadła w sen.

- Już! - wpisałam datę. Jak teraz zadziała, to albo my jesteśmy takie mądre, albo Gabriel daje za łatwe kody! Stawiam na to pierwsze.

Nagle ziemia pod nami zapadła się.

Hej! Witam rano.

Nie mam czasu na napisanie długiej notki, więc do napisania o 20!

Au revoir!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro