Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34. Okropny smród

*Rachel*

- Jak myślisz, co możemy zrobić z nim?

- Potrzebna nam Marinette. Mogłaby go złapać.

- Myślisz o tym samym co ja? - spojrzałam na blondynkę porozumiewawczo. Kiwnęła głową.

- Lecimy po nią! - zaśmiałyśmy się i jak najszybciej mogłyśmy, poleciałyśmy na dół. Biedronka siedziała na jakimś schodku, a Czarny Kot opierał się o lampę. Spojrzeli na nas zdziwieni.

- Nie zatrzymałyście dymu?

- Potrzebna nam Marinette - wskazałam na brunetkę. Pokiwała głową i zamachnęła się ręką, żeby rzucić jojem. Powstrzymałam ją. - Lecisz z nami!

- Co macie na myśli? 

- To! - wzięłyśmy ją za ręce i wzniosłyśmy się w górę. Przerażona fiołkowooka machała stopami z przerażeniem.

- Zwariowałyście?!

- To najszybszy sposób, żeby dostać się na górę. Jak nie będziesz się wiercić, to może cię nie wypuścimy - stwierdziła Chloe, śmiejąc się pod nosem z przerażonej miny dziewczyn. Zrobiłam to samo.

- Niech będzie - starałyśmy się jak najszybciej latać, ale niestety Marinette była odrobinę za ciężka. Przytyła!

Gdy wreszcie znalazłyśmy się na górze, dziewczyna oniemiała z piękna krajobrazu, znajdującego się wokół niej, zupełnie jak my wcześniej. Pisnęła.

- Boże! Tu jest cudownie! Mam pomysł na nową sukienkę!

- To później! - zniżyłyśmy się tak jak wcześniej do czubka.

- Akuma.

- Wiemy, dlatego cię przyprowadziłyśmy. Złap ją! - wyjaśniłyśmy w dużym skrócie i poleciłyśmy.

- No dobra, ale jak mam to zrobić? Mam zajęte obie ręce! - zdenerwowana szukała innego rozwiązania.

- Pszczoło, puść ją!

- Co?! - krzyknęła zdziwiona Marinette i z przerażeniem obserwowała, jak Chloe uwalnia ze swojego uścisku jej rękę. Teraz już tylko ja ją trzymałam.

- Szybko! Łap! - brunetka szybko odnalazła jojo przewiązane w pasie, otworzyła je i zamachnęła się. Złapała motylka i uwolniła białego, zupełnie nieszkodliwego. Dym zniknął.

- Misja wykonana! - przybiłam żółwika z Pszczołą, zapominając na chwilę o wiszącej na mojej ręke Biedronce.

- Chloe! Już dłużej nie wytrzymam! - blondynka przewróciła oczami i złapała za rękę nastolatkę. Powoli zleciałyśmy na dół.

*Marinette*

Dziewczyny cieszyły się z pierwszej wygranej, ja jednak nadal byłam zdenerwowana. W końcu po Paryżu wciąż chodziło mnóstwo zaakumatyzowanych osób. Przecież mgła zniknęła!

- Pierwszy sukces! Jeden zero dla superbohaterów! - powiedział dumny Czarny Kot. - Czemu się nie cieszysz?

- Za późno na świętowanie. Złoczyńcy nie zniknęli! - wskazała na Rewersora rzucającego samolocikiem w ich stronę. - Na dół!

- W sumie to masz rację... Uważaj! - w stronę Marinette właśnie leciała strzała Mrocznego Amora. Gdy już miała w nią trafić, Czarny Kot stanął przed nią. To on oberwał.

- Kocie! Nie! - w tym momencie reszta ekipy spojrzała ze strachem na stojącego w bezruchu superbohatera. Po chwili do jego pierścienia wleciała akuma.

- Jestem Biały Kot! - wykonała zamach swoim kijem i stanął w gotowej do walki pozycji.

- Kocie, ale... - z oczu Biedronki poleciała samotna łza. Szybko jednak ogarnęła się. W końcu była na polu bitwy. Ta chwila jednak starczyła, żeby została trafiona strzałą złoczyńcy, tak jak miłość jej życia. Akuma wleciała w jej kolczyki. - Jestem Czarna Kropka!

*Rachel*

- O nie! Rachel i co my teraz zrobimy? - dziewczyny schowały się za murem, bowiem reszta ekipy również została trafiona.

- Coś trzeba będzie wymyślić. Nie mamy kotaklizmu, nie możemy ich uratować! Nie mamy też mocy oczyszczania akum! Tragedia...

- Już po nas! Chyba, że pójdziemy do kryjówki motylka. Problem w tym, że nie mamy planu, a w ich robieniu najlepsza jest Marinette! - zrezygnowana Chloe usiadła na kostce.

- To nie jest zły pomysł... Ale musimy im zostawić wiadomość. Jakby nam się udało, to zapewne się odmienią!

- Jak chcesz to zrobić.

- Masz do nich telefon w swoim bączku?

- Oczywiście!

- To świetnie. Wyślij im wiadomość, że jesteśmy w domu Gabriela. Żeby dostać się do kryjówki muszą wcisnąć przyciski na obrazie, a na skrzyżowaniu pójść w lewo - poleciłam.

- To idziemy? - powiedziała blondynka, kończąc pisać SMSa do Biedronki. Przytaknęłam. Dzięki umiejętności latania, szybko dostałyśmy się do Willi Agreste'ów.

- I jak tam wejdziemy? Wszystko jest zamknięte, a alarm raczej mają...

- Coś wymyślimy... Wyjście musi być - machnęła ręką na znak, żebym poszła za nią.

- Patrz! - wskazałam na malutkie okienka na samym dole, prawdopodobnie prowadziło do piwnicy, a może spiżarni? Nie mam pojęcia.

- Myślisz, że się tam wciśniemy?

- Warto spróbować. Mam nadzieję, że ostatnio nie przytyłaś - zaśmiałam się, a widząc obrażoną minę Chloe, zrobiłam to głośniej. - Czyli jednak...

- Może i trochę przytyłam, bo zaczęłam jeść trochę więcej, ale nadal mam idealną sylwetkę! Ty jesteś bardziej pulchna - stwierdziła. Zgasiła mnie tym trochę, ale nie dam tego po sobie poznać.

- Akurat! 

- Spójrz na siebie.

- Ważę mniej!

- Ale jesteś niższa, więc...?

- Ja? Niższa! Może o parę centymetrów - rzuciłam się na nią. Wylądowałyśmy na trawniku w ogródku Agreste'ów.

- Myślisz, że Gabriel będzie zły, że podeptałyśmy mu trawnik?

- Nie mam pojęcia - zaśmiałyśmy się, ale po chwili spoważniałam. - Musimy wreszcie wejść. Za chwilę Paryż stanie się stertą gruzów.

- Racja. Kto pierwszy?

- Ty.

- Niech będzie. Lepiej nie tracić czasu - zgodziła się blondynka i włożyła głowę przez okienko. - Ale tu okropnie pachnie!

- Nie marudź. Schodź.

- Mam zamiar to zrobić - powiedziała i włożyła jedną nogę do środka. To samo uczyniła z drugą. Następnie całkowicie położyła się na ziemi i powoli zsuwała do pomieszczenia. Jej głowa ledwo się zmieściła, ale jakoś dała radę. - Teraz ty, grubasku.

- Ożeż ty! Nie jestem grubaskiem! - przybrałam obrażoną minę i zrobiłam to samo co ona. Niestety, moje skrzydła były odrobinę za grube i przez to nie mogłam się wcisnąć.

- Jednak jesteś. Dasz radę?

- Ciężko będzie. Czasami warto być deską. 

- Nie jestem deską! - wyszłam, ponieważ stwierdziłam, że to i tak nie ma sensu. - Nie idziesz ze mną?

- Musimy wymyślić coś innego - zastanowiłam się przez chwilę i dodałam. - Otwórz okno w pokoju Adriena.

- A jak ktoś mnie zauważy?

- Wierzę w ciebie - uśmiechnęłam się.

*Chloe*

Zrobiło mi się ciepło na sercu. Prawie zapomniałam o okropnym zapachu, znajdującym się w pokoju, w którym byłam. Po chwili jednak niestety sobie przypomniałam. Zatkałam nos i postanowiłam iść dalej. Niestety podłoże było dziwnie miękkie. Spojrzałam w dół.

Ziemia?! Dlaczego Gabriel trzyma ziemię w piwnicy?!

Po krótkim zastanowieniu się, wywnioskowałam, że jego ogrodnicy używają jej do kwiatów i innych roślin w ogródku. Ale dlaczego to tak śmierdziało?!

Chwila moment...

To jest przecież kompost!

- Fuu! - powiedziałam do siebie. Zatkałam nos i postanowiłam mimo wszystko iść dalej. Stąpałam powoli po ziemi. Nagle usłyszałam czyiś głos.

- Pierre, zamknij to okno.

Witajcie w... sama już nie wiem którym rozdziale!

Możecie się spodziewać dalszych zdarzeń. Napiszcie jak wam się podobał.

Jeszcze tylko jeden rozdział (wstęp do drugiej części), i skończę to pisać! Jestem bardzo podekscytowana, nie spodziewałam się, że stanie się to tak szybko. Mimo wszystko jestem dumna z siebie, że udało mi się to wszystko ogarnąć.

Do zobaczenie,

Au revoir!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro