19. Que faiez-vous en Pologne?
Wchodzę se i patrzę, a tu.... PONAD 1K! Trochę się spóźniłam, ale macie rozdział :)
- No wbijaj!
- Nic się nie stanie?
- Nie, dużo się stanie.
- Ugh! - odpowiedziała blondynka. Stałyśmy właśnie na moim zaczarowanym strychu i miałyśmy wbijać do lustra w szafie i podbić biedrę i w ogóle, a ta idiotka w ogóle nie chce się ruszać! Sama chciała wbijać do mojego świata, a teraz się boi! Pff, tchórz!
- Dobra Chloe, jak nie wchodzisz to pójdę tam sama i obrażę się na ciebie, a ty będziesz musiała działać sama w drużynie, bo nikt cię tam nie chce i nikt już nie przekona Biedronki, że jesteś super, świetna...
- DOBRA! Wchodzę - powiedziała niebieskooka i pewnym krokiem podeszła do szafy. Otworzyła jej wrota i spojrzała ze zdziwieniem w lustro, a ja w duszy zaczęłam się już śmiać z jej miny.
- E, Rachel KTO to? - zapytała.
- Ty.
- Wiem przecież, ja wszystko wiem! Tylko tak dziwnie wyglądam, nie? W ogóle mam jakąś krzywą twarz! Eh, jak ty mogłaś wytrzymać ze sobą w tamtym świecie. W tym jesteś brzydka, a tam? Wolę już nawet nie wiedzieć! - przeklęta! Kiedyś mi za to zapłaci, ale nie teraz.
- Ha, ha, ha - uśmiechnęłam się ironicznie. - Szkoda czasu, wchodź, bo cię akuma zje.
- Dobrze, już dobrze - i weszła.
*Amelie (siostra Rachel)*
- Oh, jak ja tu dawno nie byłam!
- Racja, byliśmy tu ostatnio w wakacje - powiedział mój tata i uśmiechnął się do mamy. Wiedział, że kocha swój ojczysty kraj, więc postanowił ją tam zabrać, żeby choć na chwilę była szczęśliwa. Chyba mu się udało, ale nadal nie jestem pewna, czy mama płacze ze szczęścia czy też smutku.
Jestem ciekawa jak się trzyma babcia. Podobno z nią coraz gorzej, tak mówił nam dziadek przez telefon. Oby wszystko jakoś się ułożyło i przeżyła jak najdłużej. Do znalezienia Rachel.
Po jakimś czasie wszyscy staliśmy przed wejściem do domu starszych ludzi, który swoją lokalizację miał w jednej ze starszych (jak nie najstarszej) dzielnic Łodzi. Niektóre domy się walają, a na jednej ulicy mieszkają podobno sami bezdomni, ale jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
Po chwili przed dom wyszedł dziadek i przywitał się ze wszystkimi zebranymi. Zaprosił nas do środka z serdecznym uśmiechem na ustach.
- Kawy, herbaty? - zapytał.
- Ja chętnie - powiedziała mój tata po Polsku z francuskim akcentem i dodał. - Edyta też na pewno wypije - kobieta przytaknęła.
- W sumie to ja też wypiję - oznajmiłam i usiałam na sofie w salonie. Mimo swoich lat wyglądała bardzo dobrze i oczywiście była bardzo wygodna. Dziadek mówił kiedyś, że ma chyba sześćdziesiąt lat. Trochę mu nie chcę wierzyć - w naszym salonie tego typu mebel zniszczył się po jakichś dziesięciu latach.
- Kochani, jest problem - nie ma cukru - z kuchni wydobył się głos mojego dziadka. U nas w domu każdy kocha cukier, więc jest problem. Nie wyobrażamy sobie picia herbaty, kawy, no po prostu wszystkiego bez cukru.
- Nie ma problemu, niedaleko jest Biedronka, więc pójdę - powiedziawszy to zaczęłam zakładać kurtkę. Na dworze robi się coraz zimniej i w sumie to nie ma się co dziwić - za jakiś miesiąc święta, a w Polsce są one o wiele zimniejsze.
Tak ubrana wyszłam z domu i skierowałam się do marketu. Był na ulicy obok, więc to niedługa droga. Zdążę, zanim kawa wystygnie.
Będąc już w budynku wzięłam koszyk i poszłam w stronę działu z owocami. Dziadek uwielbia cytrynę, a na liście zakupów przekazaną mi przez mamę pokazała się również ona. Wzięłam owoce i ruszyłam do półek, na których znajdują się przekąski. Wzięłam pierwsze lepsze chipsy i skierowałam się do nabiałów. Usłyszałam niedaleko siebie jakieś dziwnie znajome mi głosy. W dodatku posiadacze, a raczej posiadaczki tych głosów mówiły po francusku. Rzadko spotyka się francuzów w Polsce, więc postanowiłam zagadać.
- Salut! Que faiez-vous en Pologne? (Cześć! Co robicie w Polsce?)
- Oh, Salut! Nous faisons les courses! (O, Cześć! Robimy zakupy!) - odpowiedziała mi blondyna i w tym samym momencie odwróciła się do mnie druga dziewczyna. Omal nie padłam na zawał.
*Rachel*
- Kobieto, co to za stara rudera?!
- Sama nie wiem, ale mimo że jest "stara" to w porównaniu do reszty budynków jest w świetnym stanie - odpowiedziałam blondynce, która z zaciekawieniem obserwowała świat dookoła.
- Tu jest tak szaro! Te kolory są takie... nieżywe. Tak jakoś dziwnie eee.... sztucznie.
- Bo jest realistycznie.
- Właśnie nie, u nas jest realistycznie!
- W sumie to nie ma sensu, bo żyjemy w innych światach.
- Aha. A tak w ogóle, znasz niedaleko jakiś ekskluzywny sklep? Głodna jestem - niedaleko jest tylko Biedronka, a jej nie można nazwać "ekskluzywnym sklepem". Chociaż....
- Tak jest taki cudowny sklep! Nazywa się Biedronka.
- Świetnie, pewnie jest na cześć naszej bohaterki! Musi być świetny! Macie Pszczółkę? - zapytała entuzjastycznie.
- No może nie sklep, ale... - w połowie wypowiedzi przerwała mi Chloe, oczywiście.
- Świetnie, pokażesz mi później!
- Taaaak - przeciągnęłam specjalnie "a". - Chodźmy po żarcie i pooglądamy sobie Ciebie w telewizji.
- Jestem tu w telewizji?!?
- Jako ten serial oczywiście.
Po jakimś czasie wreszcie wyszłyśmy z kamienicy.Przez drogę nie obyło się oczywiście bez narzekania Chloe na podejrzany zapach dochodzący z niektórych budynków. Jakoś przetrwałam, więc weszłyśmy do sklepu.
- To na pewno ekskluzywny sklep? - zapytała blondynka marszcząc nos.
- Tak, oczywiście. Jest tu dużo ludzi, ponieważ sporo ludzi w Polsce jest zamożna.
- O, to niesamowite! Muszę się tu wybrać, oczywiście w moim świecie!
- Tylko wiesz, i ciebie może być inaczej.
Nagle podeszła do nas jakaś dziewczynka w wieku na oko dwunastu lat.
- Hej, mogę zdjęcie! Masz świetny cosplay Chloe Bourgeois z miraculum! A ty Rachel Chartier! To ta nowa postać z trzeciego sezonu. Jeszcze jej co prawda nie ma, ale odcinek z nią już w nowym roku! Jestem wielką fanką tego serialu i jak widać wy też! - powiedziała żywo gestykulując rękami dziewczynka i wyjęła z kieszeni swojego iPhona.
- Co ona gada? - zapytała mnie Chloe, a nastolatka zrobiła wielkie oczy, Nie spodziewała się chyba Francuzek w Polsce.
- Mówicie po francusku? - zdziwiła się jakby to było coś dziwnego
- Tak, jesteśmy z Francji. Ja umiem mówić po polsku, ale moja koleżanka już nie. Spokojnie, zrobimy z tobą zdjęcia eee....?
- Mam na imię Ola.
- Spoko to...
- Mam pytanie, będę mogła was oznaczyć na takiej grupie na facebooku z MLB? Tylko podajcie swoje dane.
- Nie mamy facebooka. - odpowiedziałam i spojrzałam porozumiewawczo na Chloe. - Dobra, ale zróbmy te zdjęcie, bo spieszymy się.
- Nie ma sprawy - podeszła do nas bliżej i zrobiłyśmy sobie razem selfie. Dziewczynka pożegnała się z nami i wyszła ze sklepu. My natomiast skierowałyśmy się do działu z chrupkami, chipsami, czyli z różnymi przekąskami.
- Wolisz chipsy paprykowe, czy cebulowe. A może jeszcze inne?
- Nie jadam tego na co dzień, ale skoro do ekskluzywny sklep... Wolę paprykę, cebula kojarzy mi się z Ivanem.
- Co, dlaczego z Ivanem?
- On zawsze je cebulowe chipsy w parku na randce z Mylene, dziwne, że go nie rzuciła - zaśmiała się blondynka i wskazała ręka na cebulowe Lays'y.
Nagle za nami jakaś dziewczyna zapytała się, co robimy w Polsce. Zanim zdążyłam się obejrzeć, Chloe powiedziała jej, że robimy zakupy. Odwróciłam się - na widok twarzy osoby przede mną zaczął mi z twarzy spływać pot.
Amelie.
Guten Morgen!
Witajcie w nowym rozdziale! Obiecałam, że będzie, więc jest!
No to teraz info na temat spcjalu na 1,5k -będą to pytania do bohaterów. Pojawią się one w następnym rozdziale, więc wyczekujcie.
A ja was teraz żegnam. Idę pracować nad dalszą częścią mojej nowej książki. Mając na myśli "pracować" chodzi mi o myśleć. Mam mnóstwo pomysłów, gorzej je wykorzystać.
Au revoir miraculersi!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro