Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Gdzie jest Rachel?

Po powrocie do Alyi usiadłam padłam na swoje łóżko zmęczona. Dałam mojej kwami cukierka i jęknęłam przeciągle.

- Rachel nie mów, że idziesz już spać! Masz przed sobą jeszcze cały dzień! - powiedziała mi Codyy, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. Przecież już siedemnasta, prawda?

- Nie, nie jest siedemnasta, jest piętnasta -zaśmiało sie kwami, które chyba potrafi czytać w myślach. Cóż, pójdę na strych. Skoro znalazłam tam Miraculum, to może znajdę jeszcze coś ciekawego.

Weszłam więc po drabinie do... no nie ukrywajmy brzydkiego i zakurzonego pomieszczenia. Przez ten cały bałagan kichnęłam. Rozejrzałam się po pokoju. Było chyba tak jak ostatnio... Chyba...

- Po co tu tak właściwie jesteśmy? - zapytała zaciekawiona sówka i zaczęła latać po całym pokoju.

- Tu Cię znalazłam, pamiętasz? Może jest tu jeszcze coś wartego uwagi.

- Taa na pewno - powiedziało sarkastycznie stworzonko i zaczęło wymieniać przedmioty znajdujące się w odwiedzonym przez kwami i jego właścicielkę miejscu. - Masz tu tylko zakurzone lustro, parę pudełek, jakąś komodę, która chyba pamięta czasy drugiej wojny światowej - zaśmiało się. - No i tą szafę...

- Do szafy ostatnio nie zaglądałam, może znajdę w niej coś ciekawego - spojrzałam porozumiewawczo na Codyy i  otworzyłam mebel. W środku były jakieś staromodne ubrania - od sukienek do kapeluszy i przebrań na karnawał. Rozsunęła je, a jej oczom ukazało się ogromne lustro. Żeby mieć na nie większy wgląd, wyrzuciła wszystkie rzeczy z szafy.

- Wow, to niezłe to lusterko - zszokowało się kwami. - Ale strasznie zakurzone- na potwierdzenie swoich słów kichnęło.

- Masz rację - wzięłam jakąś koszulę z rozrzuconych na podłodze ubrań i zaczęłam wycierać zwierciadło. - Trochę porysowane - dodałam gdy warstwa kurzu zaczęła znikać, oczywiście dzięki mnie z małą pomocą odzieży. Malutką.

- O BOŻE CODYY TO LUSTRO JEST JAKIEŚ MAGICZNE! - zaczęłam cofać się od swojego odbicia. Nie takiego zwykłego - odbicia mnie z normalnego świata. Z miejsca z którego pochodzę.

- Hm, faktycznie trochę dziwne... - powiedziało obojętnie kwami i spojrzało w lustro - Pff... wyglądam jak jakiś pluszak... - oburzyło się kwami i obejrząło się ze wszystkich stron - O w dodatku mam metkę z napisem "Gang Słodziaków". Dziwne...

*Marynata... Ups, pomyłka! Marinette :)*

- Dzień dobry  Mistrzu! - przywitałam się z ostatnim strażnikiem miracul wchodząc do pomieszczenia.

- Witaj Marinette, co cię do mnie sprowadza? - zapytał staruszek i spojrzał z zaciekawieniem na nastolatkę.

- Bo ta nowa bohaterka... Nie widziałam takiego miraculum w twoim gramofonie - oznajmiłam i usiadłam naprzeciwko rozmówcy.

- Słuszne spostrzeżenie - zauważył Fu. - Nie ma go ponieważ to Miraculum Arktyczne.

- Miraculum Arktyczne? - zdziwiłam się. Myślałam, że miracula, które posiada Mistrz to wszystkie na świecie.

- Tak, zaginęły podczas drugiej wojny światowej. Są przystosowane do warunków na Antarktydzie. Ich właściciel nie odczuwa zimna. Jest ich sześć i podobno są rozmieszczone po całym świecie. Jedno z nich jest silniejsze - jest to Miraculum Śnieżnej Sowy.  

- Czyli te które posiada ta nowa... - zamyśliłam się na chwilkę. Bohaterka faktycznie przypominała sowę.

- Masz rację Marinette. Musimy odnaleźć właścicielkę i dowiedzieć się skąd ma to miraculum. - stwierdził Azjata - Liczę na Ciebie. Oczywiście ja też będę jej szukał, ale nie wiadomo czy mi zaufa. Ciebie zna, a po za tym jesteś od roku bohaterką.

- Postaram się, do zobaczenia Mistrzu! - zaczęłam kierować się do drzwi.

- Marinette... - powiedział mężczyzna, a ja się zatrzymałam i spojrzałam na niego pytająco. - Powodzenie w związku z Czarnym Kotem.

- Dziękuję - zarumieniłam się i wyszłam z domu strażnika.

Szłam w stronę domu zastanawiając się nad tymi wszystkimi rzeczami, o których mówił Fu. Miraculum Arktycze... Może są uwięzione w grenlandzkich lodowcach albo znajdują się pod piaskiem na Saharze. 

Myślałam tak jeszcze chwilę, ale nie długo. Dom mistrza był niedaleko mojego, więc droga powrotna nie zajęła mi za dużo czasu.

Weszłam po schodach do mojego pokoju. Od razu usiadłam na krześle przy biurku i zaczęłam odrabiać pracę domową. Po godzinie prawie wszystko odrobiłam. Zdążyło się już ściemnić.

Z francuskim było prosto. Niestety przyszedł czas na chemię której kompletnie nie rozumiem. Sfrustrowana dałam sobie spokój i wyszłam na balkon się przewietrzyć. Podobno dotleniony mózg lepiej myśli.

Oparłam się o barierkę balkonu, Obserwowałam gwiazdy - są takie piękne. Ciekawe, która jest moja... Na której zapisany jest mój los? Gdybym mogła sięgnęłabym po nią i odczytała moje życie. Czy będę szczęśliwa? Czy wygramy z Władcą Ciem?

- Dobry Wieczór Marinette - usłyszałam spokojny głos. Odwróciłam się w tamtą stronę i dostrzegłam Czarnego Kota. Czemu do mnie przyszedł? A co jeśli wtedy spojrzał i odkrył moją tożsamość?

- Ym... Cześć Czarny Kocie, co cię tu sprowadza? - zaśmiałam się zakłopotana i spojrzałam na bohatera. Ma takie piękne oczy...

- Tak sobie chodzę po mieście - powiedział patrząc w białe punkciki na granatowym nocnym niebie.

- Sam? - zdziwiłam się, chociaż nie powinnam. Z kim niby miałby chodzić.

- Tak... Wiesz Marinette, ja już będę się zmywał muszę jutro iść do szkoły... - zatrzymał się zdając sobie sprawę jaką głupotę powiedział. 

- Spokojnie nie wygadam Alyi - zaśmiałam się. - Do zobaczenia Czarny Kocie... - powiedziałam nieco ciszej.

- Do zobaczenia Marinette! - Odpowiedział i odbił się swoim kicim kijem od mojego tarasu zostawiając mnie samą z pracą domową z chemii.

~~~~~~~~~~~~~

- Marinette wstawaj! - obudził mnie czyiś głos. Pewnie Tikki.

- Nie - odpowiedziałam i jęknęłam przeciągle. Przetarłam rękami oczy i je otworzyłam. Spojrzałam morderczym wzrokiem na moją kwami i podniosłam się z łóżka. Spojrzałam na zegarek. W pół do dziewiątej. Może jeszcze zdążę.

Wzięłam swój codzienny strój i go ubrałam. Pomalowałam rzęsy i zeszłam na dół. Na stole czekały na mnie dwa croissanty i szklanka kakao. 

Zjadłam pospiesznie obiad. Porwałam plecak, torebkę i biegiem wyszłam z domu. 

Szkoła była obok mojego domu, więc musiałam tylko przejść przez światła. Na moje nieszczęście sygnalizacja paliła się na czerwono. Czyli trochę sobie poczekam.

Równo z dzwonkiem weszłam do szkoły. Zastałam tam czekającą na mnie przy drzwiach Alyię. Przywitałam się z przyjaciółką i wzrokiem zaczęłam szukać Rachel. Alya to chyba zauważyła.

- Rachel nie ma. Dzwoniłam do niej i nie odbierała telefonu.

- Może później przyjdzie? - powiedziałam złotookiej wchodząc do klasy.

Jednak Rachel nie przyszła.

Postanowiłyśmy z Alyą zajrzeć do niej, przecież może być chora. Zastałyśmy w domu tylko jej siostrę. Zapytałyśmy o brunetkę. 

- Rachel nie ma. Chyba poszła do szkoły.

Cóż, w szkole jej nie było, to doskonale wiedziałyśmy.

W takim razie, gdzie do cholery jest Rachel?

Witam skarby w nowym rozdziale!

Obiecałam, że będzie, więc jest. Napiszcie co sądzicie ->

W ten weekend mam strasznie dużo do zrobienia. Muszę się pouczyć z chemii, geografii i polskiego. Dodatkowo gram na jakimś koncercie z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, przez co nie będzie mnie na francuskim, a to oznacza słuchanie płyty i przepisywanie miliarda słówek. Możecie też się wyżalić.

Napiszcie jak wam podobały się ostatnie cztery odcinki. Mi bardzo, ale moimi faworytami są: Malediktor i Style Queen. Kocham!

Au revoir!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro