Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

                                                                                   PERSPEKTYWA  DAVIDA
14 listopad - pierwszy dzień na uniwersytecie. Prawdopodobnie najgorszy dzień w tym roku. Szkoła. Nie wiem kto ją wymyślił ale , i tak ma u mnie przesrane. W każdym razie. Poranek , jak każdy inny. Bez zmienie obudził mnie mój młodszy brat - Jake. Szturchał mnie w ramię gadając coś do mnie, ale go nie słuchałem. Ciężko odetchnąłem, po czym zwlokłem się z łóżka. Wyjrzałem za okno nowego domu. Reszta rodzeństwa biegała na podwórku za zwierzętami. Po raz pierwszy udało mi się zobaczyć w oddali moją szkołę, bo wyjątkowo nie było dzisiaj mgły. Powoli ubrałem się i obmyłem twarz w wiadrze z zimną wodą. Wchodząc do kuchni z zamiarem zrobienia sobie śniadania zerknąłem na zegar.
7:30 ! Kur... ! Mam być za 5 min pod domem Luny !
Dobra, nie mam czasu na jedzenie teraz. Cofnąłem się do pokoju po torbę.
Upewniłem się błyskawicznie czy wszystko mam.Jeszcze tylko klucze. Gdzie one są ?! Lekko zestresowany szybko poczułem je w kieszeni.
- Jake ! Bethany ! Będę za parę godzin. Zamknijcie za mną furtkę! - zawołałem do nich wychodząc z domu
- Pa ! - odkrzyknęli mi
Kiedy już dobiegłem pod jej dom , czekała już na mnie. Wygladała na zirytowaną.
- No , chyba ci się nie spieszyło co ? - spytała mnie sarkastycznie
- Zaspałem.
- Znowu? Serio , nic ale to nic się nie zmieniłeś. - odrazu się trochę rozpogodziła
- Ha ha ha,no bardzo śmieszne.
- Już się nie obrażaj i chodź. Nie możemy się spóźnić.
W drodze do szkoły rozmawialiśmy na różne luźne tematy. Nie wiem czy też to odczuła, ale było między nami jakaś niezręczna atmosfera. Pewnie to kwestia tych dziwnych wydarzeń z balu.
Kiedy dotarliśmy zobaczyłem Uniwersytet po raz pierwszy od wielu lat, jeszcze zanim musieliśmy się wyprowadzić. Nigdy za to nie byłem w środku. Jeśli nie studiowałeś tu nie mogłeś tam wchodzić . Przekroczył on moje wszelkie wyobrażenia. Monumentalny budynek z kamienia z powiewającymi na wietrze flagami wyspy. Weszliśmy do środka. Tam również było imponująco. Na ścianach wisiały portrety ważnych osób które zdały. Byli to przede wszystkim późniejsi władcy albo osoby z co najważniejszych rodów. Wiadomo, że zupełnie nie było warto upamiętniać jakiegoś zwykłego, prostego człowieka. Przecież jesteśmy tylko szarą masą, która musi pracować dla arystokracji.
- Jesteście pierwszakami ? - zaczepił nas (prawdobodobnie) trzecio klasista kiedy szukaliśmy głównego audytorium
- Tak , a co ?
- Nie , nic tylko życzymy powodzenia na egzaminie wstępnym u smoczycy. - uśmiechnął się podejrzanie
- Kto to ? - zapytała Luna
- Jak wejdziecie na salę wykładową zobaczycie tam taką wysoką nauczycielkę. Ma zawsze włosy upięte w koka . Niech nie mylą was pozory; jest okropna ! - nagle gwałtownie zmienił ton głosu na miły - No to powodzenia !
Poczym sobie poszedł jak gdyby właśnie nas nieźle nie zestresował.
- To było dosyć dziwne -stwierdziłem
Kiedy dotarliśmy do sali , usiedliśmy na miejsca.W tej chwili w drzwiach pojawiła się owa nauczycielka. Miała tak mocno upięte włosy, że mógłbym się założyć, że jej kok odcina jej po części dopływ krwi do twarzy. Podeszła do biurka i usiadła.
- Niech wszyscy wyjdą ! Poza toba ! - wskazała na mnie
- Powodzenia- szepnęła mi do ucha Luna
Zostałem sam. Chłodne powietrze przeszyło pomieszczenie. Było słychać wszystko. Przełykanie śliny, skrobanie pióra o papier. Nigdy nie zauważyłem , że to właśnie takie odgłosy budują napięcie i grozę. Nie wiedziałem co się zaraz stanie ani dlaczego mnie akurat wybrała.
- Pan ...? - miał dość nieprzyjemny nosowy głos
- David Smith.
- A więc panie Smith zadam teraz panu serię pytań na podstwie której przydzielę pana do klasy A , B bądź C.
- Dobrze.
- Ale jeszcze zanim zacznie się sam test, trochę formalności. pańska data urodzenia.
- 23 marca 1289.
- Jaką posiada pan moc ?
- Cień .
- Interesujące - zaczęła szybko notować coś na kartce w milczeniu... I na koniec : przynależność ?
- Pospolita .
- Dziękuje , może już pan przejść do sali obok - wskazała mi drzwi dłonią nie odrywając wzroku od kartki
- Jasne.
Wyszedłem z sali. Słyszałem jak krzyczy następne nazwisko i wchodzi kolejna osoba.
Jaki inny nauczyciel wręczył mi arkusz, pióro oraz kalamarz, a następnie wskazał mi miejsce gdzie mam usiąść i napisać egzamin.Na czas jego pisanie udało mi się zapomnieć o wszystkim innym na świecie. Naprawdę nie chciałem dać z siebie wszystko. Po jakiś 30min zwróciłem wypełniony test temu samemu profesorowi i wróciłem przed główne audytorium. Planowałem poczekać tam aż Luna skończy. Usiadłem na krześle i zaczałem przyglądać się malowidłu przede mną.
Widniał na nim jakiś całkiem młody król na co wskazywała korona. "Aleksandrio ..." Nie mogłem rozczytać,nazwisko było zamazane. Nie wiem ile tak siedziałem i daremnie starałem się odkryć kto to jest. Straciłem poczucie czasu.
- Już skończyłam - podeszła do mnie Luna i usiadła koło mnie. Wyrwała mnie z transu patrzenia się na obraz - Na co patrzysz tak?
- Na ten portret. Wiesz jak miał na nazwisko ten król? Nie daje mi to spokoju.
- Nie wiem , ale go kojarzę. - odparła
- Ja nie.
Przez parę minut rozmawialiśmy o niczym i wszystkim.O przeszłości i przyszłości. Chciałem , ale nie potrafiłem porozmawiać o nas. Czekam na odpowiedni moment. Z resztą, nie jestem pewien co bym powiedział. Liczę że , szybko nadejdzię . Nie mogę tego trzymać w sobie.
 

pozderki dla Antka i Olimpii<3 pousuwałem trochę tych okropnych spacji przed kropkami xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro