Rozdział 6
Ruszyli . Już po paru sekundach znikneli wszystkim z oczu . Jedyne co po nich zostało to kurz i okrzyki kibicujących ludzi . Na początku nie było zbyt trudno . Poprostu biegło się przed siebie , jednak gdy po paru minutach dotarli do pierwszej "przeszkody" poprzeczka się podniosła . Na drodze stała "ściana" z trującego bluszczu . Musieli znaleść inny sposób , żeby się dostać z powrotem na drogę . Will wspiął się na drzewo , przeszedł po gałęziach i zeskoczył po drugiej stronie ściany . Natomiast Luna przeszła pod spodem . Skończyli mniej więcej w tym samym czasie .
- Nieźle ci idzie , jak na dziewczynę . - pogratulował jej
- Móglbyś prosze przestać ?
- Ale co ?
- Mówić ciągle "jak na dziewczynę" , bo jeszcze trochę i ja tak będę do ciebie mówić .
- Dobrze - powiedział trochę speszony .
Nie zwracali na siebie uwagi przez dłuższy czas prostego biegu . Czasami Luna była na prowadzeniu , a czasami Will . Po chwili zobaczyli w oddali konie , więc przyspieszyli . Kiedy do nich dotarli , weszli na nie , ale nieco innymi metodami . Książe wszedł normalnie . Ale gdy zobaczył że , ona wsiadła , poprawka wskoczyła na niego i usiadła jak mężczyzni , co jej nie wypadało zdziwiony zapytał :
- Czemu siedzisz tak jak ja ? To zabronione !
- Bo tak jest o wiele wygodniej i łatwiej się jeździ . - po tych słowach odpowiedznio pociągnęła lejce uprzęży Moonlight że , stanął na tylnych nogach a , potem ruszył przed siebie zostawiając Willa na Thunderze daleko w tyle . On nie chcąc przegrać , przyspieszył tempa . Może i jej nie dogonił ale , nie był tak bardzo na końcu . Dzieliło ich może z 5-6 metrów .
- Gdzie i kto cię nauczył tak dobrze jeździć konno ?
- Sama się nauczyłam .
- Uważaj bo , jeszcze ci uwierzę .
Teraz dla Luny wyraźnie przegniął . Trochę swolniła żeby , ich odległość to był 1-2 metry . Wyciągnęła rękę w górę , chwyciła gałąź , przytrzymała ją , puściła a , ta walnęła księcia z ogromną siłą prosto w twarz .
- Ałaa !!! A to za co ?!
- Za to że , mi nie wierzysz .
- Nie wierzę że , się odwarzyłaś mi to zrobić ! Jestem przecież ..... Ałaa !
I Luna walnęła go w ten sam sposób poraz drugi .
- Za co ?
- Powiedziałeś i tu cytuję "nie wierze że , się odwarzyłaś mi to zrobić !"
- Przepraszam cię najmocjniej . Co byś chciała na przeprosiny ?
- Nic .
- I tak coś dla ciebie znajdę .
- Ty nie odpuścisz co nie ?
- Nie odpuszcze .
- Skoro nalegasz , to możesz zorganizować kogoś kto by naprawił mi mój płaszcz bo , ten zaczyna mi się niszczyć .
- Nie wolisz nowego ?
- Nie , a teraz zamierzam wygrać . - poczym ruszyła jeszcze szybciej
Jechali konno jeszcze przez parę minut . Później musieli biec o własnych siłach . Jeśli zmrużyło by się oczy w oddali zobaczyłoby się błyszczący szczyt wzgórza na którym była meta . Kiedy myśleli że , została ostatnia prosta , mocno się pomylili . Jeszcze nie wiedzieli o ostatniej przeskodzie . Nie wiedząc jeszcze o tym co ich czeka szli "łeb w łeb" . Stanali jak wryci . Zobaczyli przed sobą dwie , wściekłe i co ważne głodne , czarne pantery . Przez pół minuty poprostu starali się nie ruszać i być cicho .
- Co tak stoice ?! Ruszcie się ! - popędził ich głos
- Co ?! Kto mówi ? - krzyknął Will w niebo
- Ychh ... Prowadzący .
- Ale jak nas widzisz i słyszysz ?
- Za wami leciał świetlik Zabar . U nas na mecie jest drugi i nam wyświetla co widzi drugi . Już rozumiecie ? Tak ? Ok , a teraz ruszcie się ! - potym głos umilkł
Tak . To był początek telewizji .
- Gdzie jest ten świetlk ?
- Teraz to nie ważne . Ważne są te pantery - wskazała na rozwścieczone bestie .
- Powodzenia .
- Tobie też się przyda . - podeszła do zwierzęcia , przykucnęła i popatrzyła się mu głębko w oczy . Wyraźnie zaczęło miękknąć .
Will użył nieco innej techniki . Spanikowany poprostu zaczął uciekać . Kiedy się odwrócił zobaczył nie za ciekawy widok . Bestia go goniła . Postanowił więc zgubić ją . Biegał między drzewami aby , ta się zdezorientowała i stanęła . Szczerze mówiąc trochę się nabiegał i nakrzyczał . Naj gorsze w tym wszystkim było to że , całe Insuale go teraz widziało . Wstyd ? I to jaki ! Kiedy przerażony książe uciekł panterze ( tymczasowo ) postaniowił zobaczyć jak idzie Lunie . Krótko mówiąc : Lepiej . O wiele lepiej . Po paru minutach patrzenia w oczy , dziewczyna wstała i ruszyła . Co ciekawe pantera za nią . Niechcąc zostać w tyle i być zjedzonym starał się ją dogonić . Nawet mu to wychodziło , puki jego "pupil" nie powrócił poprzez wskoczenie mu na plecy . Miotając się i wrzeszcząc na wszyskie strony , cudem , udało mu się go zrzucić i przegonić . Teraz ostani kilometr dzielił ich od zwycięstwa . Dobre pytanie . Ile miała trasa długości ? Nic szczególnego . 12 km . Ej , 4 km było konno ! Wracając do wyścigu . Pod koniec nie rozmawiali ze sobą . Stawka była ogromna . Moc magiczna która będzie ci towarzyszyć przez rzesztę życia . Jedna lepsza . Meta była coraz bliżej , tak samo jak kibicie czy sędziowie .Po ich czołach spływał pot . Biegli nie zważając na nic . Tylko metry dzieliły zwycięstwo . Nikt nie był na prowadzeniu .
- Zbliżają się ! - zapowiedział ich prezenter - Cóż za emocje ! Nie mam pojęcia kto wygra ! Idą równo !
- No teraz to cię wgniotę . - powiedziała dziewczyna przyspieszając tempa , przez co wysunęła się na prowadzenie .
Will również przyspieszył . Znowu , byli równo . Koniec był już za parę metrów . Teraz dali z siebie wszystko . Biegli na ostatkach sił . Nagle przerwali wstęgę , co oznaczało koniec , ledwo co stali na nogach i bohaterstko zbierali pochwały .
- A ostatni wyścig wygrywa .... - w tym momentcie zapadła momentowa cisza - ....
Przepraszam że , zawsze kończe w ten sposób ale , wtedy najczęściej kończą mi się pomysły . 😂 Przy okazji dziękuję za ponad 100 wyświetleń ! Wiem że , to niewiele ale naprawdę mnie ucieszyło -
mmmoonlight
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro