Rozdział 4
PERSPEKTYWA NARRATORA
Rozpędzona do cwału Luna na swoim koniu gnała przez ogrodowe alejki , a później przez przez ulice Insuale . W jej głowie panował mętlik . Jednak po pewnej chwili emocje dziewczyny wzięły górę i po jej bladym policzku spłynęła łza , którą szybko wytarła rękawem płaszcza jednocześnie przyspieszając tempo biegu . Gdy po nie całym kwadransie dotarła na plac Główny , zatrzymała się , żeby upewnić się że nikt za nią nie jechał . Kiedy obróciła się za siebie zobaczyła w oddali orszak księcia wraz z nim samym . Nie miała gdzie się ukryć . Jedynym wyjściem było pojechać do domu , ale to nie wchodziło w grę , gdyż trochę czasu zajęło by jej przedarcie się przez tłum ludzi . Pozostała rozmowa która szybkim krokiem zmierzała w jej kierunku . Po dwóch minutach byli oni bardzo blisko .
- Luna ! - rozlegało się głośnie wołanie Willa - Luna !
Wiedziała , że on ją woła , ale za wszelkie skarby chciała uniknąć spotkania .
- Luna ! Tu jesteś ! Myślałem, że coś ci się stało !
- A nawet gdyby to nie powinno cię interesować . - chcąc czy nie chcąc powiedziała to tym samym włączyła do rozmowy .
- Powinno !
- Czego ode mnie chcesz ?
- Musimy porozmawiać. - stanowczo powiedział
- Nie mamy o czym.
- Oczywiście , że mamy.
- To o czym ?
- O tym co się stało.
- Ale nic się nie stało ! - bezskutecznie starała się go przekonać do swojego przekonania
- Stało się bardzo dużo.
- Możesz dać mi spokój ?
- Nie , dopóki nie porozmawiasz ze mną.
Przewróciła oczami.
- Ty sobie zdajesz sprawę , że ja tego nie zrobię ?
- Ale ja nalegam.
- Czy y rozumiesz znaczenia słowa nie ?! - wydarła się na niego
- Rozumiem , ale musimy porozmawiać !
- Daj mi w końcu spokój ! Czego ty ode mnie chcesz ?! - mówiąc to powoli ruszyła w stronę domu , ponieważ tylko na taką prędkość pozwalał jej tłum.Will jeszcze przez chwilę jechał za nią , ale potem stwierdził, że i tak to nic nie da więc po co. Więc zawrócił i ruszył w stronę swojego zamku. W tym czasie Luna już była na swoim .
Odstawiła konia do jego boksu , a następnie sama weszła do środka .
- To chyba był najgorszy dzień w moim życiu ! - zaczęła żalić się swoim starszym siostrom . - Poznałam natarczywego księcia który zadaje dziwne pytania ,ta cała rodzina jest jakaś opętana, musiałam założyć sukienkę , ominął mnie łosoś który jest u nas w końcu tak rzadko . Yghhh ... - zmęczona rozwaliła się na kanapie
- Po pierwsze uspokój się . Weź głęboki wdech ... I wydech . A teraz powiedz nam całą historię od początku tylko powoli .
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i opowiedziałam wszystko co się stało swoim siostrom . Po zakończonym zwierzaniu Miley stwierdziła :
- A jak to wszystko wytłumaczysz rodzicom ? No i dlaczego prawie zemdlałaś ?
- Będziemy musiały trochę inaczej im to opowiedzieć , bo tylko wy mnie rozumiecie , a oni ... No same wiecie jacy są . Ja teraz idę na górę , ciągle nie najlepiej się czuje .
- Jasne idź , my jak przyjadą rodzice to tak zmienimy , żebyś była bezpieczna , ale dalej wiarygodna .
- Dziękuję , co ja bym bez was zrobiła. - uśmiechnęła się do nich
- Podziękujesz nam kiedy indziej . A teraz już wchodź na górę . Nie wiadomo kiedy przyjadą .
- Dobrze . - mówiąc to była już w połowie schodów . Kiedy dotarła do wspólnego pokoju sióstr , położyła się na łóżku , wyjęła swój dziennik i zaczęła w nim pisać .
Dziennik Luny
Już oficjalnie stwierdzam , że to był najgorszy dzień w moim życiu . Powodów nie będę wymieniać , ponieważ kiedy je mówię na głos robi mi się jeszcze gorzej , a na pewno ich nie zapomnę . W końcu najgorszego dnia się tak łatwo nie zapomni , chyba że coś go przebije i będzie gorzej . Ale szczerze w to wątpię . Jednak najbardziej przeraża mnie myśl , że jeszcze parę razy będę musiała się z nim spotkać . Poza tym dzisiaj prawie zemdlałam . Nie wiem dlaczego , ale zanim upadłam zobaczyłam przez sekundę obraz jakiegoś obcego mężczyzny . Po tym bardzo zabolała mnie głowa i usłyszałam słowa " Luna nareszcie wróciłaś ! ". Skądś wydawał mi się znajomy , ale nie mam pojęcia skąd. To było bardzo dziwne. Może teraz mi nic nie przychodzi do głowy, bo nadal mnie boli? Eh, pomyślę nad tym jutro. Położę się zaraz spać. Obym potem czuła się lepiej. Będzie ciężko. Ciągle myślę o tym mężczyźnie i o tym, że jutro dowiem się czy na pewno z nim biegnę. Mam w teorii jeszcze 16 więc cień nadziei jest...
W tym samym czasie , po przeciwnej stronie wyspy , na swoim łóżku siedział Will , również pisząc w dziennik .
Dziennik Willa
Dzisiaj był jeden z najlepszych , ale za razem najdziwniejszych dni jakich kiedykolwiek przeżyłem. Poznałem przecudowną dziewczynę . Jest tajemnicza , mądra no i oczywiście piękna. Nie należy do osób otwartych , albo po prostu nie chce jeszcze ze mną rozmawiać aż tak otwarcie . Chciałbym ją bliżej poznać , ale nie wiem czy mi się to uda. W każdym razie będę dalej próbował . Jutro ma się pojawić lista kto z kim biegnie . Teraz zostało ją tylko napisać. Chyba dzisiaj trzeba będzie zarwać noc... Cóż, obowiązki wzywają.
Kiedy skończyli pisać , położyli się spać . Następnego dnia , od razu po bardzo wczesnym obudzeniu , Luna wstała , ubrała się i poszła na trening . Stanęła przed domem , lekko schyliła się i ruszyła co sił w nogach przed siebie . Biegnąc , przez jeszcze śpiące Insuale , czuła we włosach wiatr , w nogach prędkość , a w głowie jeden wielki bałagan . Kiedy dobiegła do placu podeszła do tablicy ogłoszeń . Stała ona centralnie na środku granicy , aby obie połowy mogły z niej korzystać . Oczywiście była ona też przedzielona na pół , a na każdej z połów było to samo . Jej wzrok szukał listy , którą namierzył dosyć szybko . Jadąc palcem po imionach dotarła do L . To co zobaczyła ją przeraziło .
Luna Anwer - Will Regium
- Cholera. - mruknęła pod nosem , po czym wróciła do treningu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro