Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

-Za wcześnie-mruknęłam,słysząc denerwujący dźwięk budzika. Nie otwierając oczu, zaczęłam macać szafkę nocną, w poszukiwaniu znienawidzonego przedmiotu. Niechętnie odrzuciłam ciepłą kołdrę i wstałam na sztywne nogi. Po drodze, założyłam moje pluszowe kapcie w kształcie kotka.
Będąc już kuchni, otworzyłam szafkę obok lodówki z zamiarem wyciągnięcia ciastek ryżowych i nutelli, kiedy ktoś nagle wszedł do kuchni.

-Mama? -Zapytałam zdziwiona, bo przecież powinna być w pracy.

-Cześć kochanie.- Powiedzała cicho.

-Jak tam na spotkaniu?-Pytam.

-Właśnie... musimy porozmawiać- mówi lekko zdenerwowana.

-Dobrze? A więc słucham.- mam złe przeczucia.

-Dostałam bardzo ważna, a razem dobrą ofertę.-Odpowiada.

-To świetnie- podchodzę do mamy i ją przytulam.

-Takk..ale to nie w Kalifornii - mówi - Będę musiała wyjechać na tydzień lub dwa, gdybym się zgodziła.

Wow. Tego się nie spodziewałam.

-A do kiedy masz czas na podjęcie decyzji?

-Właściwie do dziś - mruczy cicho.

-Mamo musisz jechać, to jest bardzo ważna oferta, nie możesz tego zaprzepaścić.-mówię pewna siebie.

-Kochanie, a co z tobą? Zostaniesz sama na tydzień albo dwa? Nie ma mowy!- odpowiada.

-Ej mam 17 lat daj spokój, poza tym mogą u mnie nocować dziewczyny.

-Wiktoria.. nie jesteście jeszcze dorosłe, żeby zostać same w domu, gdyby coś się stało nie mogłabym - nie dałam dokończyć mamie.

-Mamo przestań! masz jechać!! Nic mi nie będzie, nawet mogę dzwonić do ciebie co godzinę, żebyś czuła się spokojna.

-Umm , nie wiem.-mówi.

-Ale ja wiem! Ciężko na to pracowałaś, może w końcu dostaniesz ten awans.

-Wczoraj dostałam.- mówi i lekko się uśmiechając.

-Gratulacje! Teraz musisz tam jechać, wiesz o tym. - mówię i patrzę na nią wrogo.

-Oh. Dobrze, ale masz na siebie uważać, żadnych imprez, obcych w domu i godzina 21:00 w domu!- mówi poważnie.

-Dobra decyzja mamo, ale .. -nie dała mi dokończyć.

-Nie! 21:00 i masz być w domu zrozumiano?
Przewróciłam oczami, ale pokiwałam i głową na znak, że się zgadzam.

-Wiktoria kochanie, wiesz że jest już 7:20? - pyta mama.

-Coo?!! O nie!
Szybko pobiegłam na górę do pokoju, wzięłam ekspresowy prysznic, wybrałam zwykłą miętową zwiewną sukienkę na ramiączka i białe adidasy. Na twarz nałożyłam zwykły krem, wytuszowałam swoje długie rzęsy, poprawiłam brwi, a na koniec pomalowałam usta błyszczykiem. Szybko zeszłam na dół.

-Mamo! Musisz mnie zawiść.

-Tak wiem kochanie.- śmieję się mama.- chodź- mówi i kierujemy się w stronę samochodu.

Do budynku szkolnego wbiegłam spóźniona 5 min, super, akurat pierwszą mam matme. Kieruję się w stronę sali, pukam dwa razy i wchodzę do środka.

-Pani Parker? Jest Pani spóźniona- mówi wiedźma.

-Tak wiem, przepraszam - odpowiadam i kieruję się w stronę swojej ławki.

-A co ty robisz Parker?

-Chcę usiąść? -odpowiadam pytająco.

-Chyba sobie żartujesz! Na moje lekcję się nie spóźnia, a jeżeli już to będę musiała Cię zapytać!

-Słucham?! Ale ja...ehh nie będę odpowiadać!- mówię już wkurzona.

-To ja o tym decyduje!-mówi trochę głośniej,niż wcześniej.

-W takim razie proszę wstawić mi nieobecność- mówię i wychodzę z sali, słyszę, że Wiedźma jeszcze coś do mnie mówi, ale mam to w dupie, trzaskam drzwiami, a pod nosem szepcze"suka". Minęłam próg ściany, gdy nagle ktoś złapał mnie w tali i przyparł do ściany. To był Dylan. Uśmiechał się szeroko, patrząc mi w oczy, a ja w jego, miał zielone, a mi śniły się niebieskie czyli chłopak ze snu to nie On .
Dłonie Dylana błądziły po moim ciele, powodując przyjemnie dreszcze, wpatrywał się we mnie nie odrywając wzroku, czułam jak się rozpływam pod jego dotykiem.

- Ładnie to tak kłamać-zapytał całując mnie w szyję.

-Nie kłamałam-powiedziałam pewnie, mimo, że to było kłamstwo i nie mam chłopaka, tak jak to powiedziałam wcześniej.

-Rozpętałaś burzę, panno Parker- szepnął delikatne drażniąc moją szyję.

-Właśnie o to mi chodziło- o nie co ja powiedzałam?! A później jęknełam gdy chlopak przyssał się do mojej szyi.

-Od dziś jesteś moja-powiedział całując zrobioną malinkę.

Że co?! Nie jestem jego!! Nie jestem rzeczą!! Momentalnie odepchnełam chłopaka, który był lekko zdziwiony moją reakcją.

-Nie jestem twoja- warknełam -Myślisz że możesz mieć każdą?!- pytam z kpiną w głosie.

-A nie?- pyta i uśmiecha się łobuziarsko, podchodząc do mnie bliżej.- Nie wiem co ty ze mną robisz, ale odkąd pojawiłaś się na treningu, czułem że nie będziesz mi obojętna- wyszeptał do mojego ucha.

-Jesteś żałosny!spadaj do tych pustych lasek,a mnie zostaw w spokoju!- mówię poważnie.

-Za późno kochanie.

-Nie mów do mnie kochanie-sycze- bo nim nie jestem, a na pewno nie dla Ciebie!!

-Jeszcze zobaczymy-odpowiada, a ja zdenerwowana kieruję się w stronę wyjścia ze szkoły. Chyba już nie pójdę na resztę lekcji, przez tego dupka!!

Poprawione przez: cvtiepie97


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro