Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 56

Powinienem, ale nie potrafię.

-Też cię kocham. I nie chcę żeby ci się coś stało.-powiedziałem wstając z łóżka.- chodź tu.-powiedzałem, a ona już po sekundzie była we mnie wtulona.

-Przepraszam.- powiedziałem głaszcząc ją delikatnie po plecach.

-Ja ciebie też.- mówi i wtula się jeszcze mocniej. - Mam nadzieję, że te przeprosiny będziesz pamiętał jutro.- zachichotała.

- Uwierz mi, że dzięki tobie wytrzeźwiałem.-mówię prawdę.

Wiktoria siada na moich kolanach patrząc na mnie prowokująco. Po czym wpija się w moje usta.

Pov Wiktoria

Patrzę na niego zafascynowana. Nie mogę oderwać oczu od jego klatki.

Zresztą jak zawsze.

Dlaczego on musi mieć takie idealne ciało?

Collins całuję mnie w czoło i przejeżdża dłonią po moim brzuchu. Moje ciało płonie. Chris całuję mnie teraz w usta, a ja nie potrafię nie odpowiedzieć i wbijam się jego wargi.

Moje włosy spadają kaskadami na jego twarz. Ręce trzyma na moich biodrach. Nachlam się jeszcze bardziej i znów mogę poczuć jego usta na swoich.
Chris łapie za moją koszulkę i podciągają do góry, po czym ląduje gdzieś obok na podłodze. Pewnie w innych okolicznościach próbowałabym się w jakiś sposób zakryć, ale nie teraz! Nie przy nim!

Dolna garderoba została zdjęta, tak samo sprawnie jak górna.
Zaczął składać mokre pocałunki na całym moim ciele

-Chcę, aby każdy milimetr twojego ciała, każde miejsce należało do mnie.- mówi zachrypniętym głosem.

Przygryzam wargę.- wydaje mi się.- mówię dysząc.- że już tak jest.

Nagle jego usta lądują na moich całując namiętnie i energicznie.

***

-Chcesz coś zjeść? - pyta całując zewnętrzne miejsce mojej dłoni.

-Och... nawet nie wiesz jaka jestem głodna.- mówię prawdę, a ten jedynie cicho się zaśmiał.

-Pójdę coś ci zrobić.- powiedział delikatnie całując mnie w skroń, po czym wstaje i wychodzi z pokoju. Wzdycham szczęśliwa i zaciekawiona rozglądam się po pomieszczeniu. Nagle wpadłam na pomysł, aby założyć jego koszulkę, dlatego podeszłam do szafy otwierając ją. Gdy to zrobiłam nie wiem czemu, ale moją uwagę przykuło pudełko na samym dole.

Nie powinnam... ale ciekawość bierze górę.

Łapie za pudło, otwieram powoli i nieruchomieję. Ręce zaczynają mi drżeć ze strachu.

Broń? Co do kurwy??

Szybko chowam pudełko z powrotem do szafki. Zaczynam ciężko oddychać...

Muszę stąd wyjść.

Szybko Założyłam swoje ubranie i chciałam już wyjść.

-Zrobiłem ci tosty.- mówi zaskakując mnie swoją obecnością.

Byłam pewna, że niczym się nie zdradziłam.

- Zapomniałam, muszę wracać do domu. Przepraszam.- powiedziałam na jednym tchu. Ale chyba niezbyt przekonująco, ponieważ gdy chciałam wyminąć Chrisa, nie pozwolił mi na to.

- Wszystko gra? Zbladłaś.- mówi marszcząc przy tym brwi.

-Tak tak, wszystko gra po prostu muszę...- w tym momencie się zawiesiłam.

Dlaczego ja uciekam? Przecież dobrze wiem, że nie zrobi mi krzywdy.
No, ale fakt, że mógł zrobić to komuś mnie przeraża.

-Wiki.- powiedział i delikatnie podniósł mój podbródek tak, abym patrzyła w jego oczy.- Co się stało?- zapytał.

Przełknęłam głośno ślinę I zamknęłam swoje oczy.

-Po co ci ta broń?- po tym pytaniu dopiero otworzyłam oczy i zauważyłam, że jego mięśnie się spięły.

-Grzebałaś mi w rzeczach?-zapytał wkurzony.

-Nie, ja po prostu chciałam twoją koszulkę... Och, prostu zajrzałam z ciekawości. Więc teraz ty odpowiedz mi na pytanie, po co ci ta broń!

-Boże Wiki, mam ją tu legalnie. Do tak zwanej samoobrony, chcesz mogę ci nawet pokazać papiery.-powiedzał zirytowany.

I w tym momencie zrobiło mi się głupio... podejrzewałam go już o najgorsze, a tu okazuje się, że ma go na legalu i tylko do nagłych wypadków.

Wypuściłam głośno powietrze.- przepraszam.- powiedziałam ze spuszczoną głową w dół.- jestem zmęczona i po prostu odbija mi.- mówię.

- Przestań Nie ma za co przepraszać. Każdy chyba tak na twoim miejscu by zareagował. Poza tym, jeżeli jesteś śpiąca możesz oczywiście zostać u mnie, z chęcią dam ci moją koszulkę.- powiedział łobuziarsko się uśmiechając.

Nagle mój telefon zaczął dzwonić, więc go odebrałam, chwilę wcześniej patrząc kto dzwoni.

-Tak mamo.

- Kiedy będziesz w domu?

-Właściwie to za niedługo będę się zbierać, więc za 20 minut?

- Uf to dobrze, bo już się martwiłam,  cały dzień cię nie widziałam.

-Nie, wszystko dobrze, to za 20 minut będę.

-Jasne, do zobaczenia kochanie.- mówi i się rozłącza.

Spojrzałam na Chrisa, który intensywnie mi się przyglądał i miał smutną buzię, bo dobrze wiedział, że już muszę wracać.

-Muszę iść.- mówię podchodząc do niego bliżej.

-Nie chciałbym żebyś stąd wychodziła.- powiedział całując mnie w obojczyk.

Odchyliłam głowę do tyłu zamykając oczy.

Uwielbiam to.

***

Pov Chris

Po tym jak odprowadziłem Wiktorię wracam do domu. Niestety nie mogłem jej odwieźć, ponieważ piłem. Nagle dostałem smsa. Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz.

Nieznany

Pierwsze zadanie zaliczone, pieniądze dostarczone. Dziękuję za współpracę. Teraz zostało tylko drugie.
Masz wyjechać z miasta, nawet nie musisz żegnać się ze swoją dziewczyną, ponieważ chyba już to zrobiłeś.

( załącznik)

Kliknąłem w to miejsce, mogłem zobaczyć moje wspólne zdjęcie z Wiktorią. Które zostało zrobione z przed kilku chwil przed jej domem gdy się pożegnaliśmy.

Zacisnąłem szczękę oraz pięść.

Widziałem, że ten chuj nie odpuści.

Zacząłem czytać dalszą część wiadomości.

W sumie mogę ci się przyznać, że bardzo spodobała mi się twoja dziewczyna. Obserwowałem ją odkąd przyjechałem do miasta. Nawet byłem w jej pokoju wiesz? Mam nawet jej numer telefonu... pomyśl co zrobił bym z nią, gdybyś teraz nie wyjechał z miasta.
Jestem zimnym sukinsynem odkąd zabiłeś mi brata i nie cofnę się przed niczym, więc albo wyjedziesz z miasta, albo twoja dziewczyna na tym ucierpi. Wybieraj.

Rzuciłem telefonem o beton, zacząłem się nerwowo rozglądać wokół siebie, ten sukinsyn musi gdzieś tu być, bo przecież niedawno zrobił mi zdjęcie.

-Tylko ją dotkniesz Alan, to zabiję cię jak twojego brata.- krzyknąłem i doskonale wiedziałem, że to słyszy, bo przecież on tu gdzieś jest.

***
Wchodzę do domu zatrzaskując całej siły drzwi za sobą, tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich chłopaków.

-Znowu się pokłóciliście?- zażartował Evan.

- Miałeś rację Matt. Ten skurwiel chcę więcej.-powiedziałem wkurwiony.

-Czego?- zapytał.

-Chce żebym wyjechał z miasta.

-Coo?! Chyba tego nie zrobisz? Dobrze wiesz, że jeżeli wyjedziesz to otworzą mu się wrota do wszystkich niebezpiecznych gangów.

-Wiem... ale nie mam innego wyboru.- mówię bezsilny.

-Kurwa Chris, co on może ci zrobić?! Ty jesteś najlepszy w te klocki nie on! Dlatego chce się ciebie pozbyć.- Wtrącił się Dylan.

- On wie o Wiktorii. Zrobi jej krzywdę, jeśli nie wyjadę.-powiedziałem nie patrząc na niego, ponieważ dobrze wiem, że mu również na niej zależy, ale odpuścił widząc, że ona wybrała mnie.

-Tym bardziej nie możesz wyjechać... on tylko na to czeka żebyś wyjechał, a wtedy zrobi wszystko co zechce.- powiedział Dylan. A ja szczerze byłem zdziwiony myślałem, że zacznie na mnie krzyczeć i mówić, że miał rację.

-Dylan dobrze gada, nie możesz wyjechać. Dorwiemy tego Cwaniaka.- powiedział Olivier.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro