Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 54

-On naprawdę mi się podoba Wiki...ale nie rozumiem go. Rozmawiamy ze sobą normalnie, mogę nawet powiedzieć, że czasem flirtujemy ze sobą...ale on w pewnych momentach traktuje mnie jak powietrzne.- mówi oburzona Maja.

-Wiesz taki jest Matt...ale jeśli on coś do ciebie czuję, to nie będzie w stanie długo tego ukrywać.- mówię.

-Masz rację.-powiedziała.

-Numerek numer 21.-krzyknął pracownik McDonalda.

-O to nasze zamówienie. Ja pójdę.- mówi Maja.

***

Po zjedzonym posiłku zaczęliśmy się zbierać. W między czasie probowałam dodzwonić się do Chrisa, ale bezskutecznie.

-Jedź do niego.- powiedziała nagle Maja. Spojrzałam na nią przepraszająco.

-Przepraszam, miałam ten dzień spędzić z tobą.

-Rozumem Wiki. Spotkamy się kiedy indziej  i tak będziesz mnie miała jeszcze dość.- powiedziała rozbawiona.- dobra idź, bo to chyba twój autobus.- mówi, wskazując na pojazd za mną.

-O kurde. Dobra, narazie i jeszcze raz przepraszam.-krzyczałam do niej biegnąc do autobusu.

***

Dzwonię do drzwi, ale nikt nie otwiera.

Co jest...nikogo nie ma?

Wyjęłam telefon i ponownie wybrałam numer do Chrisa, ale na marne.

Wypusciłam głośno powietrzne z ust i ruszyłam w stronę swojego domu.

Po chwili stanęłam w miejscu wyciągając telefon, aby ostatni raz skontaktować się z Chrisem. Lecz tym razem przez Dylana.

Pierwszy sygnał...drugi...trzeci...czwarty...
Już miałam się rozłączyć, gdy nagle odebrał.

-Hej.

-Cześć Dylan. Dzwonię do ciebie, bo nie mogę dodzwonić się do Chrisa. Jesteś z nim może?- mówię na jednym tchu.

-Eee...- nie wiedzał co powiedzieć.- nie jestem.-powiedział szybko.- Ale jak się odezwie, to przekaże mu, że dzwoniłaś.- powiedział dość głośno, bo tam gdzie był, panował straszny hałas.

-Teraz Chris.-krzyknął ktoś po drugiej stronie. Ale ten głos chyba należał do Evana.

Czyli Chris jest tam z nimi.

-Dylan? Chris jest tam prawda?

-Nie. Wiktoria muszę kończyć.

-Dylan!
Rozłączył się.

Co jest do cholery??!!

Złapałam się za głowę, czując jak zaczyna mnie ogarniać złość. Nagle dostaję sms. Szybko zerkam na telefon i otwieram szerzej oczy.

Nieznany

Plac Flqa 37.
Tam na pewno zastaniesz swojego chłopaka.

Zaczęłam szybciej oddychać. Kto to wysłał? I skąd wie, że ja go szukam??

Chwila...Plac Flqa... nie! Tylko nie to...przecież tam są organizowane walki...co on tam robi? Przecież mi obiecał, że z tym koniec.

Bez chwili zastanowienia zadzwoniłam po taksówkę.

Muszę dotrzeć tam jak najszybciej.

***

Po 15 minutach dojechałam na miejsce. Przez ciało przeszedł mnie lekki dreszcz. A przed oczami miałam ostatnie wydarzenia, związane z tym miejscem.

Ale muszę tam wejść!

Ruszyłam w stronę wejścia i gdy znalazłam się w środku uderzyły mnie krzyki ludzi...
Zaczęłam się rozglądać i dostrzegłam dziewczyny, a raczej jakieś dziwki, które kleiły sie do niebezpiecznych typów.
Obrzydzona tym wszystkim  ruszyłam w stronę ringu. Gdy tam dotarłam, ktoś schodził z ringu, ale nie mogłam już zobaczyć kto.

-Dobra, jest już hajs.- słyszę głos Oliviera.

Odwracam się i widzę ich w czwórkę.

Oliviera Evana Matta i Dylana.

Zaciskam pięści i podchodzę do nich mega wkurwiona.

-Gdzie on jest?- zapytałam nie ukrywając jak bardzo jestem wkurzona.

Odwrócili się w moją stronę ze zdezorientowanymi wyrazami twarzy.

-Co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony moją obecnością Dylan.

-Gdzie on jest?- ponowiłam swoje pytanie olewając go.

-Nikogo tu nie ma...tylko my tu jesteśmy.- odezwał sie Matt.

Serio on myśli, że jestem głupia.

Spojrzałam na niego wrogo.

-Nie rób ze mnie idiotki!-warknęłam.

-Ale naprawdę go tu nie ma Wiktoria.- przekonuje mnie Evan, ale ja wiem swoje.

Bez słowa wychodzę z tego popieprzonego miejsca. I nie mogę opanować swojego gniewu...nagle mnie olśniło.

Odwróciłam się w stronę ciemnego korytarza. Pamiętam jak wtedy zaciągnął mnie tam Chris i to miejsce okazało się szatnią.

Może tam go znajdę.

Ruszyłam w jego stronę, każde drzwi były zamknięte. Już straciłam nadzieję gdy jedne z nich się otworzyły, a z nich wyszedł nie kto inny jak Chris.

Poczułam jak moje serce dostaję kopa, ale złość nie przeszła. Ruszyłam za nim, a on słysząc moje kroki odwrócił się, a ja z całej siły uderzyłam go w policzek z otwartej dłoni

Za kłamstwo!!

Spojrzał na mnie zdezorientowany. Nie spodziewał się mnie. A to proszę jaka niespodzianka.

-Co ty tu robisz?-zapytał w końcu niedowierzając, że tu jestem.

-Nie. To ja powinnam o to zapytać!

Patrzy na mnie przez chwilę nic nie mówiąc po czym spojrzał w okno i powiedział.

-Dobrze wiesz co tu robię.-mówi.

-Ale nie rozumiem dlaczego? Przecież obiecałeś mi, że nigdy więcej już nie będziesz się bił!- powiedziałam prawie, że krzycząc.

-Nie wszystko kręci się wokół ciebie.- krzyknął ponownie na mnie spoglądając.

Słucham???

-Nigdy tak nie uważałam!

-To przestań robić przedstawienie! To tylko jedna walka, a toczyłem takich tysiące...- mówi jakby to było oczywiste.

Spojrzałam na niego jak na idiotę.

-Ty naprawdę nie rozumiesz, że tu nie chodzi o to, ile razy wszedłeś na ten ring. Ale obietnicę, którą mi złożyłeś... tak poza tym to jesteś bardzo szybki. Najpierw chcesz się ze mną spotkać, a później nagle decydujesz się na walkę.

-Kurwa.- warknął.- musiałem to zrobić, potrzebowałem pieniędzy.

Zmarszczyłam brwi na jego słowa, na co potrzebne były mu te pieniądze? poza tym mówił mi nie raz, że ma ich sporo.

Nie rozumiem...

-Na co?- zapytałam.

-Nieważne.- mruknął.

-Chris! Mogłeś mi powiedzieć, razem byśmy coś wymyśli.- mówię prawdę.- moja mama jest architektem i nie mamy tak mało pieniędzy... pomoglabym ci.

-Nie chcę wciągać cię w  moje problemy.- mówi.

-Jesteśmy razem. Więc twoje problemy są moimi.

-Nie tym razem.- powiedzał i zabrał torbę z ziemi.

-Och przestań być takim twardzielem, daj sobie pomóc!- krzyknęłam.

- Sam sobie poradzę.- stwierdził nie patrząc na mnie.

-Przystań myśleć tylko o sobie do cholery!- mówię.

Chris odwrócił się w moją zaciskając szczękę.

-Myślę o sobie?zabawne.-zakpił.- to moje życie, moja sprawa i moje problemy.-  warknął w moją stronę.

- Nie traktuj mnie jak wroga! Jeśli popełniłeś jakiś błąd, powiedz może uda mi się ci pomóc.

Chris nic nie odpowiedział.

- Może ten związek to błąd.-powiedział i po prostu wyszedł.

Czy on naprawdę to powiedział?
Nie wierzę...

Poprawione przez: @cvtiepie97

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro