Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

Odprowadzam ją wzrokiem, czując jak zalewa mnie złość i miłość.
Jednak niespodziewanie dziewczyna odwraca się od swoich drzwi i idzie w moim kierunku.
Przyglądam się jej.

-Co z tobą?- zapytała desperacko.

-Nic.- burknąłem, gapiąc się teraz przed siebie.

-Przecież widzę...- mówi.

- Daj sobie spokój i wracaj do domu.- powiedziałem, nie łapiąc z nią kontaktu wzrokowego.

- Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi... żałujesz?!- zapytała zirytowana.

-Co? Czego?- zapytałem marszcząc brwi.

-Randki ze mną...

-Nie!- odpowiadam niemalże od razu.

- Jakoś mi się nie wydaje...-mówi.- randka była naprawdę fajna jak dla mnie... ale ty zawsze potrafisz wszystko spieprzyć!

-Ja?- zapytałem.- Dobra, nieważne. Była randka, ale już się skończyła... teraz każdy z nas może wrócić do swojego życia.

-Tak po prostu?- zapytała zdziwiona, a w jej wyrazie twarzy mogę dostrzec nutkę irytacji oraz smutku.
- o co ci chodzi do kurwy nędzy chodzi!?- wydarła się.

- O nic kurwa!- również się wydarłem.- koniec tematu, narazie.- powiedziałem i odpaliłem samochód.- A jeszcze jedno... Mam nadzieję, że wszystko między wami się ułoży.- dodałem naciskając na słowo na słowo "wami" po czym odjechałem z piskiem opon.

Może nie powinienem tak robić, ale naprawdę w chuj mnie to boli, że ona może czuć coś do kogoś innego, kiedy ja wariuję z miłości do niej.
Tak, starałem się trzymać od niej z daleka, ale to nie wyszło... teraz będę cierpiał.

Pov Wiktoria

Wpatruje się w samochód który z każdą sekundą jest coraz dalej.
Czuję jak pojedyncze Łzy spływają mi po policzkach.

Może powinnam mu powiedzieć?
A co jeśli?
Ech, jesteśmy z dwóch różnych światów może i dobrze się stało...

***

Razem z dziewczynami idziemy na salę gimnastyczną, gdzie zaraz odbędzie się zakończenie roku szkolnego.
Ubrałam na siebie taki kombinezon





A makijaż mam taki sam co zwykle.

Wchodzimy na salę gdzie są tłumy, przeciskamy się przez uczniów szukając wolnego miejsca, no bo jednak godzina stania i to na szpilkach nie jest czymś przyjemnym.

***

- Nie mogę uwierzyć, że dzisiaj jest oficjalne rozpoczęcie wakacji!- pisnęła Maja.

-Hej Wiktoria.- Ktoś krzyknął moje imię.
Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Briana.
Z tego co się nie mylę, jest on chłopakiem z drużyny koszykarskiej, a co za tym idzie elity Dylana.

-Hej.- powiedziałam niepewnie, ponieważ nie miałam pojęcia czego on ode mnie chce.

-Dzisiaj robię domówkę z okazji rozpoczęcia wakacji, wpadniesz?- zapytał łobuziarsko się uśmiechając.

-Umm...- zaczęłam i spojrzałam na dziewczyny.

- Oczywiście, możesz przyjść ze swoimi koleżankami...-dodał.

-Dzięki za zaproszenie, na pewno wpadniemy.- mówię i posyłam mu uśmiech.

-Świetnie, adres wyślę ci na fejsie to do zobaczenia.- powiedział i ruszył w drugą stronę.

- Co to kurwa było?- zapytała zaszokowana Maja.

-Nie wiem.-odpowiadam, bo sama nie do końca zdaję sobie sprawę z tego, co właśnie się stało.

-To dziwnie... on w ogóle cię zna? Nie no dobra przesada, chyba każdy wie jak masz na imię, ale przecież on nigdy z tobą nie gadał, a teraz zaprasza cię na domówkę?-pyta Lena.

- Nie patrz tak na mnie, sama nie wiem o co chodzi... ale dobra, ważne że mamy już jakieś plany na wieczór.- mówię i uśmiecham się.

-Racja.- powiedziała Maja.

***
-Hej mamo, słuchaj kolega zaprosił mnie na domówkę. Mogę iść?-pytam.

-Jasne. Masz przecież wakacje, a o której wrócisz?

-Pewnie o 12, ale jadę po tym do Mai.

-Dobrze kochanie. Tylko masz odbierać jak będę dzwonić.

-Okej.

-No to miłej zabawy kochanie.

-Dziękuję.-mówię i się rozłączam.

Dobra, czas na przygotowania. Szybko wbiegłam do swojego pokoju i zaczęłam się przygotowywać.
Na dzisiejszą domówkę wybrałam taki strój.

Makijaż zrobiłam sobie tak jak zawsze, może ciut mocniejszy.
Nagle słyszę dzwonek do drzwi, a to oznacza tylko jedno, dziewczyny już dotarły.
Na szybkości popsikam się jeszcze perfumami i zabrałam torebkę, po czym zbiegłam na dół.

-No no, laska z Ciebie.- odezwała się Maja jak mnie zobaczyła.

-Dzięki.- odpowiadam.- A gdzie Will?- pytam.

- A no tak, właśnie... dzisiaj nie mógł nas podwieźć. Ale jakby co, to może odebrać.

-Okej.- mówię.

-Dawajcie, pośpieszcie się, bo sprawdziłam autobus i mamy za 5 minut.-powiedziała Lena.

O kurde, trzeba się sprężać.

***

Na miejscu byłyśmy już po dwudziestu minutach, jeszcze nie byłyśmy w środku, a już na zewnątrz było słychać głośną muzykę.

-Czas się zabawić laski.- mówi Lena, kieruje się jako pierwsza w stronę wejścia.

No no, ktoś ma ochotę ostro zabalować.

Gdy przekroczyliśmy próg domu od razu do moich nozdrzy dotarł zapach papierosów, alkoholu oraz potu.

-Witaj Piękna.- przywitał mnie Brian.

-Hej.- Odpowiedziałam mu, a On złapał za moją dłoń po czym ją pocałował.

Gentleman.

-Tam macie alkohol. Łazienka jest na drugim piętrze po prawej stronie, a o reszte możecie mnie pytać. Życzę miłej zabawy i czujcie się jak u siebie.- powiedział i puścił mi oczko, po czym odszedł do grupy chłopaków.

- Dobra, chodźmy się czegoś napić, a później idziemy na parkiet.- powiedziała Lena co zrobiłyśmy.

Balowałyśmy w najlepsze. Przecież trzeba umieć się dobrze bawić.

-O mój Boże...- powiedzała nagle Maja.

-Co?- zapytałam darząc ją z Leną spojrzeniem.

-Mówiłam już jak bardzo kocham umięśnionych chłopaków z tatuażami?- zapytała wpatrując się w coś za mną.
Zmarszczyłam brwi na jej słowa i powoli odwróciłam się za siebie i mnie zamurowało.
Stał tam Matt i reszta chłopaków z New Street. Ale nigdzie nie widziałam Chrisa.

-Mówiłaś, że z nimi rozmawiałaś, na to chodźmy do nich. Zapoznasz mnie z tym mięśniakiem.- mówi lekko wstawiona Maja.

-Daj sobie z nim spokój, nie jest dla ciebie...- powiedziałam tak jak uważam.

-Dla ciebie Chris też...- odbija piłeczkę, a ja momentalnie na nią spojrzałam.

Skąd ona to do cholery wie...

-O czym ty mówisz.- gram głupią.

-Nie udawaj, byłam u ciebie wczoraj... ale ciebie nie było, a twoja mama powiedziała że pojechałaś z jakimś brunetem... więc mogę się tylko domyślać, że to był Chris prawda?- zapytała z przekąsem.

-Umm... Dobra, nieważne.-burknęłam.

Już tak dobrze się bawiłam i zapomniałam o wczorajszej akcji z Chrisem, a ta idiotka teraz mi to przypomniała.

-Elo mała.- powiedział nagle Evan obejmując mnie w talii.- Nawet nie wiesz jak się cieszę się, że znowu się spotykamy.- mówi, a ja jestem zaskoczona jego zachwaniem...znaczy wiem, że mnie polubił, ale...kurde chłopcy z New Street nigdy się tak nie zachowują.

-Hej.- mówię i posyłam mu swój uśmiech.

-Uuu widzę, że nie przyszłaś sama.- powiedział i zaczął lustrować dziewczyny.

-No nie to jest...- i nie dokończyłam.

-Maja.-Wyprzedziła mnie.

-Umm miło mi poznać Evan. A ty czekoladko?- zwrócił się do Leny.

-Umm mam na imię Lena.-powiedziała.

-Również miło mi poznać.-powiedział.- chcecie dołączyć do nas?- zapytał i wskazał chłopaków siedzących na kanapie.

-Oczywiście.- odpowiedziała szybko Maja.

-W takim razie chodźmy.

-Umm, ja pójdę po coś do picia.- Skłamałam, bo nie miałam zamiaru tam iść ponieważ w każdej chwili może pojawić się tam Chris mimo że go nie widziałam.

-Okej.-odpowiedziały i poszły za Evanem.

Cholera, nie chcę się z nim teraz widzieć, ale z drugiej strony chciałabym mu powiedzieć wszystko co czuję...

-Hej jak impreza?- mówi dobrze znany mi głos.

-Umm hej...fajnie.-skłamałam.

Było fajnie, ale na początku.

-Jakoś po twojej minie sądzę co innego.- powiedzał rozbawiony

Aż tak widać?

-Wydaję ci się...- mówię przyrządzając sobie drinka.

-Akurat w tej kwestii mnie nie okłamiesz...- powiedział.

Ehh no oke...- nagle w kieszeni zaczął wibrować mi telefon.- poczekaj- powiedziałam odblokowałam go. A to co zobaczyłam na wyświetlaczu sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Chris
Musimy porozmawiać. Będę u ciebie pod domem za 20 minut.

Ja
Okej.

-Przepraszam cię, ale muszę wracać do domu...- mówię.

-Do niego?- zapytał, a raczej stwierdził.
W tym momencie patrzyłam na niego jak głupia i nie wiedziałam co mam powiedzieć.

- Dylan odpuść... Może gdybym nie poznała Chrisa...

- Wcale go nie znasz. Nie wiesz jaki on jest.-powiedział.

-Masz rację. Nie wiem, ale serce nie sługa.- Powiedziałam prawdę i chciałam go minąć, ale złapał mnie za ramię.

- Dobra, może ty się w nim zakochałaś, ale nie on...- powiedział zirytowany.

Masz rację, dobij mnie...

-Skąd ty do cholery możesz wiedzieć?!- wydarłam się w jego stronę wyrywając rękę.

-Bo założył się ze mną kto pierwszy cię przeleci!-krzyknął.

W jednej chwili stanęłam nieruchomo niedowierzając w słowa, które właśnie usłyszałam.

-C-co ty pieprzysz?-zapytałam.

-Byłaś naszym zakładem.

To niemożliwe... to nie może być prawda...

Poprawione przez: @cvtiepie97















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro