Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

-O tam jest dobre miejsce.- mówi Lena, wskazując nam drogę.

-Idealne.- zachichotała Maja. A to dlatego, że miejsce było blisko wody i byłyśmy na widoku.- widzicie ich gdzieś?- pyta nas Maja rozglądając się we wszystkie strony.

-Spokojnie, jak tu są to na pewno nas zauważą.- mówię zdejmując z siebie ubranie tym samym rozbierając się do kostiumu kąpielowego.

-Racja.- powiedziała i również zaczęła ściągać z siebie ubrania.

- Lena, dasz mi olejek?-pytam.

-Jasne.- mówi i wyciąga go z torebki.- trzymaj.- powiedziała podając mi go podziękowałam i zaczęłam się smarować.

***

Nie wiem ile czasu już tak leżałyśmy, na tym słońcu, ale moje ciało było tak rozgrzane, że tylko prosiło o wskoczenie do wody.

- Nie wiem jak wy, ale ja lecę popływać.- powiedziałam i udam się w stronę wody. Nagle przez moje ciało przeszedł chłód, którego tak bardzo potrzebowałam. Położyłam się na plecach i zamknęłam oczy, moje ciało zaczęło się rozluźniać. Słońce nadal grzało, ale tym razem tylko moją twarz, ponieważ reszta ciała była w zimnej wodzie, co powodowało miłe uczucie. Nagle przez powieki zauważyłam, że się coś ściemniło. Dlatego otworzyłam oczy i wpadłam głową głębiej do wody.

Ale wtopa...

Gdy się wynurzyłam zaczęłam się śmiać. Zresztą tak samo jak Luke.

-Fajnie, że jesteś... już myślałem, że cię tak szybko nie spotkam.- powiedział uśmiechając się.

-A jednak.- odwzajemniam uśmiech.

-To co...gotowa na kolejny trening?- pyta.

- Może... Najpierw muszę zobaczyć jak robią to prawdziwi zawodowcy...- powiedziałam, cwaniacko się uśmiechając.- więc jakbyś mógł mi pokazać... - mówię przedłużając ostatnie słowo.

-Jasne, zobacz jak to robią mistrze.- powiedział do mnie i popłynął w stronę fal. Zachichotałam na jego reakcję, ale naprawdę byłam bardzo ciekawa jak surfuję, bo tak naprawdę nigdy nie widziałam.

***

- To...to było...ehh cholera Luke jesteś w tym naprawdę dobry! Nie sory, co ja mówię. Jesteś w tym zajebisty...- ten jedynie zachichotał na moją reakcję, przez co oberwał w ramię.

-Nie śmiej się mówię poważnie.- powiedziałam zirytowana.

- Okej okej, już przestaję.- powiedział próbując się uspokoić.

-Tak właściwie, to gdzie chodzisz do szkoły?- pytam z czystej ciekawości.

- Skończyłem już szkołę. Teraz powinienem iść do jakiegoś kolegium... ale pod koniec sierpnia są rozgrywane zawody w surfingu w których wezmę udział. I jeżeli je wygram będę mógł startować jako zawodowiec i mieć za to hajs... więc chyba raczej odpuszczę sobie dalszą naukę i skupię się na tym co kocham.- powiedział.

-Wow... to świetnie, że masz pasję... chętnie przyjdę i obejrzę jak wygrywasz.- mówię posyłając mu uśmiech.

- Jeżeli ty, przecież to będę musiał to wygrać...- powiedziało łobuziarsko się uśmiechając.

-Hej Luke.- usłyszeliśmy nagle głos Mai.

-O hej.- odpowiedzał jej Luke.

-Nie ma z tobą Harrego?-zapytała.

- Niestety, dzisiaj nie mogł przyjść.

-Szkoda... jejku Wiktoria!- zrobiła wielkie oczy patrząc na mnie.

-Co?- Pytam zdezorientowana.

-Jesteś mega zjarana na twarzy... w sumie to dobrze, ładnie wyglądasz akurat będziesz latynoską pięknością na balu...-chichocze.

-3 klasa.- zapytał Luke a raczej stwierdził.

-Nie...- nie dokończyłam, bo przerwała mi Maja.

-Nie jesteśmy jeszcze w drugiej klasie. Po prostu zaprosił ją taki chłopak z trzeciej więc...

-Aha rozumem.- powiedział, a ja zauważyłam, że trochę się zdenerwował.

- Wiktoria właśnie, bo my już wracamy...- mówi Maja.

-Och okej... umm to do następnego razu Luke...- powiedziałam i pomachałam mu ręką na pożegnanie.

-No do zobaczenia.- powiedział i uśmiechnął się.

- Nie musiałaś mówić o tym balu...- zwróciłam się do Mai.

- Musiałam... teraz sama widziałaś, że on się w tobie buja od razu jak mu oczy pociemniały jak to powiedziałam...

-Boże nie wierzę w ciebie...

***

Wracając do domu to zaczełam odczuwać skutki uboczne opalania. Ponieważ cała twarz zaczęła mnie szczypać oraz piec, więc jak najszybciej chciałam znaleźć się w domu, aby zrobić sobie łagodzącą maseczkę.
Tak jak myślałam Chrisa jeszcze nie ma więc będzie pod wieczór. Zdjąłem buty i udałam się szybko do łazienki, bo naprawdę już nie mogłam wytrzymać... zaczęłam szukać jakiejś odpowiedniej maseczki, aż w końcu znalazłam jakąś łagodzącą podrażnienia, w sumie to nie do tego, ale lepsze to niż nic. Nałożyłam ją na całą twarz, przez co byłam biała no, ale trzeba... nagle usłyszałam zamykające się drzwi z dołu i zamarłam.

Cholera, wchodząc  do domu nie zamknęłam za sobą drzwi, gdzie ja mam głowę?!

Szybko pobiegłam do biurka łapiąc jakiś długopis w razie obrony... chociaż wiem, że długopis to głupota, ale tylko tym mogłam się bronić ponieważ  niczego innego nie miałam.
Po cichu na palcach wyszłam z pokoju powoli schodząc po schodach. Rozejrzałam się zanim wyszłam całym ciałem, ale nikogo nie było więc...

Albo mi się przez słyszało.

Albo ten psychol bawi się ze mną w kotka i myszkę.

Nagle usłyszałam jak coś szklanego wali o blat kuchenny i już wiedziałam gdzie znajduje się ten typ.

Przechodząc przez korytarz spojrzałam na wiszące kurtki, a między nimi była parasolka z ostrym zakończeniem, którą bez wielkich namysłów wziełam ze sobą. Stanęłam w progu futryny...

Teraz albo nigdy...- pomyślałam i wyskoczyłam w jego stronę.

-Czego chcesz psy...Chris.- zatrzymałam się nagle.

Ten Spojrzał na mnie spod kubka zdezorientowany, po czym wybuch głośnym śmiechem...

- Myślałaś, że jestem tym psycholem i zamierzałaś się bronić parasolką?- pyrchnął.- mówiłam już, że jesteś niemożliwa prawda i co ty masz na twarzy?

- No co miałem tak po prostu dać się zabić...- burknęłam i zaczerwieniłam się kiedy zdałam sobie sprawę, że mam na sobie maskę, ale tego nie zauważył ponieważ nie było przez nią nic widać...- nie twoja sprawa...

-Taa... i ta parasolka miałaby mu w tym przeszkodzić pando?- zapytał rozbawiony.

-Daruj sobie...i nie nazywaj mnie tak!- mówię zirytowana.

-Dobra... ale serio po co ci to coś na twarzy...?- pyta.

-To coś to maseczka...po prostu byłam na plaży i za mocno się opaliłam, szczypała mnie twarz więc musiałam ją założyć...

-Czyli jak ją sciagniesz to nie będzie Pandy tylko świnka?

-Dupek!!! Do twojej wiadomości opalam się od razu na brązowo... więc nie będzie świnki...- mówię zażenowana.

-Czyli będziesz murz...

-Chris! Bo zaraz nie zawaham się użyć tej parasolki!- zagroziłam machając nią. Ten jedynie podniósł ręce w geście poddania się.- No...- mówię. - robię naleśniki, więc mi pomożesz...

-Jeszcze czego... nie jestem...- nie dałam mu dokończyć.

- Albo mi pomagasz i jesz albo nie i głodujesz...twój wybór...- powiedziałam. I w ten sposób zaczęłam być wredna.

-Z chęcią bym popatrzył jak ty to robisz... a jedzenie mógłbym sobie kupić gdzieś na mieście, ale nie chcę cię zostawiać samej w domu, bo kto wie, co jeszcze głupszego wymyślisz...- powiedział i wskazał na parasolkę.- To co mam robić?- powiedział od niechcenia.

A ja perfidnie się uśmiechałam.
- Będziesz przerzucał naleśniki na patelni...

- Okej, ale jeżeli będą zjarane to nie moja wina...

-To masz się postarać żeby nie były... bo jestem bardzo głodna, a jak jestem głodna to jestem zła...- powiedziałam i nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu w talii podnosząc do góry i umieszczając na blacie kuchennym.

- A ja jestem zły, kiedy ktoś mi rozkazuje.- powiedział zachrypniętym  głosem intensywnie mi się przyglądając w międzyczasie swoją dłonią zaczął jeździć po moim udzie, a ja momentalnie przestałam oddychać...

-To może oboje postaramy się wzajemnie nie denerwować.- powiedziałam, a raczej wykrztusiłam.

Chris jedynie uniósł swój prawy kącik ust do góry, a ja nie wiedziałam zbytnio, co teraz chodzi mi po głowie.

-Okej.- powiedział tak nagle i mnie puścił.

Nie ogarniam...

***

Śmiałam się wniebogłosy patrząc jak Chris męczy się z naleśnikami widzę jak bardzo go to denerwuje, ale stara się utrzymać nerwy na wodzy.

-Musisz trochę odczekać żeby się przypiekło z jednej strony, a dopiero później przerzucaj na drugą.- powiedziałam rozbawiona.

- A weź ode mnie to cholerstwo.- powiedział zdenerwowany i odłożył patelnię po czym udał się w stronę korytarza.

-A ty gdzie?- pytam trochę przestraszona tym, że mogę zostać sama w domu.

-Nie martw się ja nie zostawiam cię.- powiedzał i łobuziarsko się uśmiechnął. Idę tylko ochłonąć...-przytaknęłam tylko na jego słowa i udałam się robić naleśniki.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro