Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Wyszedłem z jego pokoju nie czekając na to co powie... uderzyłem się mentalnie w twarz.

Jak mogłem nie dostrzec tego że Dylanowi podoba się Wiktoria? przecież wszystko na to wskazywało. A ja jak głupi tego nie zauważyłem.

Kurwa...

Ale teraz mamy większy problem bo mi również się podoba i z każdą chwilą spędzoną z nią to się nasila a przy niej moje uczucia wychodzą na wierzch bo nie mogę trzymać ich na wodzy... sam nie wiem czy sobie to wmawiam czy naprawdę powoli zaczynam coś do niej czuć...

To jest niemożliwe bo ja nie mam uczuć.

A jednak.

Pov Wiktoria

Dzisiejszy wypad z Chrisem poprawił mi humor tak jak obiecał przez chwilę zapomniałam o wszystkim co się dzieje w domu ale taraz zadręczam się inną sprawą która jest związana z nim.

Cholera tak bardzo chciałabym żeby dopuścił mnie do swojego życia żebym mogła poznać chociaż skrawek jego sekretów i wiedzieć czemu taki jest...
Szczerze nie wiem czemu tak bardzo mi na tym zależy...

Nie no wiem... bo mi zależy na NIM.

I za każdym razem kiedy zaczynam się bronić mówić że to nieprawda że go tak naprawdę dobrze nie znam oszukuje samą siebie... fakt znamy się krótko ale przez te kilka spotkań powiedział wiele aż za wiele. A to znaczy że ma do mnie zaufanie z tego co mogę zauważyć nie każdemu mówi tyle co mi.
Wszyscy tylko potrafią mówić na drugą osobę jaka ona jest zła co ona nie robiła tak naprawdę nikt nie jest święty...

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
Zmarszczył brwi nie wiem kto o tej porze miałby tutaj przyjść... weszłam zwinnie po schodach kierując się do drzwi następnie je otworzyłam ale nikogo nie było.

Dziwne...

Zaczęłam rozglądać się we wszystkie strony ale nikogo nie wiedziałam szybko weszłam do środka i zamknęłam się na trzy spusty...

- Dobra Wiktoria wdech wydech ktoś po prostu robi sobie z ciebie żarty...- uspokajam się.

Chwilę później byłam już spokojna i postanowiłam wziąć ciepłą kąpiel bo było mi mega zimno od momentu kiedy wskoczyłam do lodowatej wody... na tą sytuację mimowolnie się uśmiechnęłam widząc przed oczami wkurzonego Chrisa. Pomaszerowałam do pokoju zabierając przy tym czystą bieliznę i piżamę a następnie weszłam do łazienki.

***

Budzik zadzwonił punktualnie o 6:30 wyrywając mnie tym samym ze snu. Przeciągałam się na łóżku jakąś chwilę a następnie wyszłam spod ciepłej pościeli przykrywając łóżko i udałam wykonać poranne czynności.Do Szkoły pomalowałam się delikatnie jak to mam w zwyczaju a później udałam się do garderoby. Mój dzisiejszy outfit wygląda tak

Gotowa złapałam torbę i ruszam do wyjścia.

***

W szkole byłam po 20 minutach ponieważ postanowiłam przejść się pieszo. Międzyczasie przejrzałam wszystkie portale społecznościowe ale nic ciekawego nie było więc dalszą drogę szłam ze słuchawkami w uszach słuchając muzyki. Gdy już byłam na terenie szkoły zauważyłam w oddali Dylana który stał oparty o maske swojego samochodu ze swoimi kolegami. Stał tam w czarnych dresowych spodenkach oraz białej bluzce a na dodatek miał na sobie okulary przeciwsłoneczne które tym razem znajdowały się na jego głowie. Wzrokiem zjechałem ciut niżej i wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały speszona spuściłam wzrok i weszłam do szkoły. Nawet nie dotarłam do szafki a już dostałam smsa.

Dylan
Musimy pogadać. Będę czekam po lekcjach przy moim aucie.

W tej chwili nie wiedziałam czy chcę z nim rozmawiać nadal miałam żal o tą sytuację która miała miejsce na imprezie ale też jedno mnie gryzło... wszystkie słowa które mi mówi okazały się fałszywe. Najpierw mówi że przy mnie nie chcę już taki być a następnie liże się na moich oczach z Molly. Wiem sama nie jestem lepsza bo spotykam się z jego najlepszym przyjacielem przed którymi mnie ostrzegał.

Ja
Okej.

Dobra żadne z nas nie jest bez winy więc porozmawiać nie zaszkodzi...

-Hej Wika!- Krzyknęła w moją stronę Maja z końca korytarza.
Ja jedynie posyłam jej uśmiech ponieważ nie miałam zamiaru drzeć się przy wszystkich tutaj.

-Hej.- powiedziałam gdy była już obok mnie.

-Lecimy dzisiaj na plażę?- pyta podekscytowana.

-Jas... nie mogę.- powiedziałam bo przypomniałam sobie że przeciesz mam spotkać się z Dylanem.

-Kurde...

-Buu! Siema dziewczyny.- powiedzała Lena pojawiając się znikąd.

Ja i Maja podskoczyłyśmy ze strachu na co później wybuchłyśmy śmiechem.

- Porąbało cię?- zapytała rozbawiona Maja.- mało zawału nie dostaliśmy.
Lena jedynie zachichotała.

- O Lena Idziesz dzisiaj na plażę?-pyta Maja.

- Niech zgadnę chcecie spotkać tych chłopaków?- powiedziała rozbawiona.

-No wiadomo tylko że tym razem Luke może być twój!- powiedziała Maja do Leny i spojrzała na mnie.

-Jak to mój?- zapytała Lena marszcząc brwi.

- Bo ja nie mogę jechać więc gdybyś chciała żeby nauczył cię surfingu to wal do niego śmiało.- powiedziałam i wyciągnęłam z szafki potrzebne książki.- a tylko powiedz mu że nie umiesz pływać.- Zaśmiałam się.

-Ha ha ha... jednak postawię na opalanie.

- Przestań jeżeli cały czas będziesz się od tego wymigiwać to nigdy się nie nauczysz pływać...- mówi Maja. A ja w tej kwestii całkowicie się z nią zgadzam.

-Ehh... dobra zobaczymy.A teraz Chodźmy pod salę bo zaraz będzie dzwonek.- powiedziała i tak też zrobiłyśmy.

Za 5 minut kończy się moja ostatnia lekcja a to wiąże się z tym że niedługo spotkam się z Dylanem.

Mimowolnie zaczynam się denerwować.

Jestem ciekawa o czym chce ze mną porozmawiać jeżeli znowu będzie buntował mnie przeciwko Chrisowi to obiecuję że nie będę miała zamiaru go słuchać.

Nagle rozszedł się dzwonek na przerwe.

Dobra Wiktoria nie daj po sobie poznać że się denerwujesz zachowuj się normalnie.- mówię do siebie w myślach i ruszam w kierunku wyjścia.
Mocno popchnęłam ciężkie drzwi i poczułam jak na kogoś wpadłam.

- O Boże przepraszam ja nie...- skończyłam dostrzegając kto to.

- Hej nic się nie stało w sumie dobrze że na siebie wpadliśmy Chciałem cię przeprosić.-powiedzał Will.- nie powinienem tak mówić to twój wybór z kim idziesz więc powinienem to uszanować.

- No powinieneś... Ale wybaczam rozumiem że był to dla ciebie lekki szok...

- Czyli między nami wszystko ok?-pyta.

-Tak.- powiedziałam i posłałam mu lekki uśmiech.

-To dobrze.-powiedział z uśmiechem na twarzy.- Dobra nie zatrzymuje cię na razie.- powiedział i wszedł do szkoły.

-Pa.- odpowiedziałam odwróciłam się w stronę parkingu gdzie dostrzegłam Dylana patrzącego się na mnie tym samym opierając się o swoje auto. Byłam coraz bliżej niego i mogłam zauważyć że jest zdenerwowany?

-Hej.- odezwałam się pierwsza.

-Czego on od ciebie chciał?- zapytał lodowatym tonem.

- Cześć miło mi cię widzieć. Mi również. Jak tam u ciebie? U mnie wszystko dobrze a u ciebie ?U mnie też dzięki że pytasz...-zakpiłam

-Umm ta Cześć.- powiedział byleby powiedzieć.

Już żałuję tego że zgodziłam się na to spotkanie.

- Chciałeś pogadać Więc?-pytam obojętnie.

- Tak... głupio wyszło na ostatniej imprezie...chciałem przeprosić.

-Za?

-Za to co wtedy mówiłem...

-A co mowiłeś?

-Wiktoria...

-No co?pytam bo nie wiem o który incydent ci chodzi...

-O ten z Willem... po prostu denerwuje mnie on jak się do ciebie przystawia...

-Że co? Will?- zapytam niedowierzając.- hola hola a nawet jeśli to co?Nie jestem twoją własnością!- mówię i krzyżuje ręce na piersiach.

-Tak wiem... ach nie chcę się znowu kłócić...

-No ja też nie...- powiedziałam aby nie ciągnąć dłużej tego co powiedział. Jeszcze niedawno cieszyłabym się z tego co właśnie powiedział ale kiedy poznałam Chrisa moje uczucia to Dylana diametralnie się zmieniły i teraz wiem że to było tylko zauroczenie...

- W piątek mamy bal i nie chciałbym żebyśmy poszli na niego pokłóceni... chcę się z tobą dobrze bawić i chciałbym zapamiętać ten wieczór dobrze.

-Ja również... a właśnie wybrałeś sobie jakiś krawat albo muszke?-pytam.

-Jeszcze nie.

-Uff to dobrze... jak będziesz już kupował to kup bordową będzie idealnie pasować do mojej sukienki.- powiedziałam i posłałam mu słodki uśmiech.

- Musiałaś mi to mówić?-zapytał.Teraz będę tylko wyobrażał sobie jak wyglądasz w bordowej sukience... Więc żeby mi to ułatwić to może powiesz mi jaki ma krój... czy jest na ramiączka albo...

-Stop! Wszystkiego dowiesz się w piątek...- powiedziałam rozbawiona.

- Nie wiem czy wytrzymam.

- Dasz radę.- powiedziałam chichocząc i poklepałam go po ramieniu.-dobra będę już szła.-mówię.

- Odwiozę cię.-powiedział.

- Nie nie trzeba...

- To nie było pytanie...- powiedział seksownie się uśmiechając. Uległam jego wdziękowi dzięki czemu byłam w domu już po 10 minutach... zdejmując buty pofatygował się do kuchni gdzie od razu mina mi zrzedła.

Powinnam wywalić te kwiaty...- powiedziałam i zaczęłam robić sobie coś do jedzenia. Na początku miałam zamiar pojechać na plażę do dziewczyn ale stwierdziłam że już sobie odpuszczę. I zrobiłam sobie kanapki z masłem orzechowym. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Podeszłam do blatu gdzie wcześniej zostawiłam telefon. Zerknęłam na wyświetlacz i gdy zobaczyłam kto dzwoni nie miałam ochoty odbierać... ale muszę.

-Cześć kochanie.

-Hej.-burknęłam.

-Wracam za tydzień.

-Super.-zakpiłam.

-Co się stało?

-Nie wiem może sama mi wyjasnisz jak wrócisz!

-Ale co takiego? Kochanie powiedz! Martwię się...

-Jack! Coś ci to mówi?!-Zapadła cisza...

-J-ja...kochanie to nie tak...

-Czekam na wyjaśnienia! Ale jeśli moje podejrzenia się potwierdzą... nie będę chciała cię znać!-powiedzałam poważnie i się rozłączyłam.

Może nie powinnam tak się zachowywać ale nie chcę słuchać i wytłumaczeń przez telefon... Wolę porozmawiać z nią twarzą w twarz.

Cholera muszę się komuś wygadać!

Wzięłam telefon z powrotem do ręki i wybrałam numer do Leny która odebrała po trzech sygnałach.

-Hej jesteście jeszcze na plaży?-pytam zdenerwowana.

-Tak jesteśmy. Coś się stało?

-Tak... znaczy ehhh... to nie rozmowa na telefon...

-Okej mogę przyjechać.

-Nie nie chcę cie stamtąd wyrywać sama przyjdę.

-I tak nic tu nie robię tylko się opalam więc...

-A Maja?

- Ciąg dalszy lekcji Harrego.- zachichotała.

- A ty? czemu nie chciałaś lekcji u Luka?

- To on nie chciał...

-Jak to.-zmarszyczyłam brwi na jej słowa.

-Pytał o ciebie a gdy Maja mu powiedzał że cię nie będzie to trochę tak jakby się wkurzył... w sumie nie wiem ale gdzieś się ulotnił i nigdzie go już nie widzałam...

-Och...-nie wiedzałam co mam powiedzieć...dlaczego się wierzył?

-To jak mam wpaść do ciebie?-pyta.

Spojrzałam na kwiaty i od razu miałem odruch wymiotny.

- Wolę iść do ciebie...

- Okej to spotkamy się u mnie.

-Yhm i dzięki.

- Nie ma za co przecież od czego są Przyjaciółki.- Uśmiechnęłam się na jej słowa. Nie wiem co bym bez niej zrobiła... bez nich.

Po 20 minutach dotarłam do domu Leny. Jednak jeh jeszcze nie było więc poczekałam sobie na chodniku dostałam od niej smsa że już idzie z przystanku autobusowego więc długo czekać na nią nie musiałam. Gdy przyszła weszłyśmy do jej domu i opowiedziałam całą sytuację z tymi kwiatami oraz rozmową z mamą. Lena starała się mnie zrozumieć pocieszyć. Rozmawiałyśmy naprawdę bardzo długo że nawet nie zauważyłam że już się ściemniło.

- Dobra Lena będę leciała.

- Odprowadzić cię?

- Nie no coś ty. Jest już ciemno a poza tym za niedługo wrócą twoi rodzice...

-Okej to widzimy się w szkole?

Pokiwałam potwierdzająco głową.

-To do jutra-powiedziałam i wyszłam z domu.

Było już ciemno a ja znów miałam dziwne uczucie jakby ktoś mnie obserwował... starałam się myśleć o czymś innym byle nie o tym bo to sprawiało że cholernie się bałam...
To uczucie stawało się coraz bardziej natarczywe że zaczęłam się rozglądać ale nikogo nie widzałam byłam dopiero w powie drogi do domu więc do tego czasu mogło się dużo stać... a na ulicach nie było zbyt wielu ludzi co jeszcze bardziej sprawiło że zaczęłam panikować. Pierwsze co przyszło mi do głowy to to że mam biec więc też tak zrobiłam. Nie wiem ile biegłam ale nie czułam zmęczenia... nawet się nie zorientowałam kiedy już byłam pod domem szybko podeszłam do drzwi wyjmując kluczyki i zobaczyłam małą karteczkę na wycieraczce. Zmarszczyła brwi i podniosłam ją to co tam przeczytałam przeraziło mnie.

Wiem że jesteś sama w domu. Obserwuje cię.

Jak najszybciej chciałam znaleźć się w środku ale za cholerę nie mogę trafić w zamek ponieważ ręce mi się tak trzęsły ze strachu że nie mogłam tego opanować. Jednak po jakiejś chwili udało mi się i weszłem do domu zamykając się na wszystkie możliwe zamki.

Kto to może być do cholery!? Zaczęłam nerwowo chodzić po salonie dopóki nie usłyszałam jakiś odgłosów z góry.

Momentalnie przestałam oddychać a serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Nie wyszłabym z domu ponieważ ktoś mnie śledził a teraz jestem w domu i ktoś jest na górze... odruchowo złapałam telefon w ręce i wybrałam numer do Chrisa.

Sama nie wiem czemu do niego ale w tej chwili obchodziło mnie tylko to albo ktoś jak najszybciej znaleźł się w moim domu.

Pierwszy sygnał nic drugi sygnał trzeci nadal nic czwarty...

-Halo.

-Chris!- krzyknęłam nie panując.nad sobą.

-Co się stało?

-P-przyjedź do mnie proszę.- powiedziałam drżącym głosem.

- Zaraz będę. Ale co się dzieje?

- K-koś jest u mnie w d-domu!

- Uspokój się zaraz będę. Tylko nie rozłączaj się.

-Pośpiesz się!

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.

-To ty?- zapytałam z nadzieją.

-Nie.- odpowiedział szybko a ja sam w miejscu sparaliżowana.-Podejdź do drzwi i zobacz kto to!

Nie byłam w wstanie cokolwiek odpowiedzieć a tym bardziej zrobić strach zawładną moim ciałem oraz mową.

-Wiktoria? Jesteś tam?!-zaczął ja usłyszałam przychodzący sms. Powoli odsunęłam telefon od ucha i sprawdziłam wyświetlacz.

Nieznany
Jeszcze się spotkamy.

Opuszczam telefon z ręki która zaczęła mi się trząść. Zaczęłam panikować i histerycznie płakać. Jakiś psychol mnie śledził był u mnie w domu a na dodatek ma mój numer telefonu... tylko czekać aż przyjdzie i podrażnienie mi gardło. Nagle usłyszałam walenie w drzwi...

Czyżby to był mój koniec?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro