Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

-Nie wierze, że dałam się wyciągnąć na zakupy z Tobą.- mówię wykończona i siadam na kanapie w salonie Mai.

-Daj spokój, nie było tak źle... Poza tym, kupiłaś sobie sukienkę na bal w której wyglądasz jak milion dolarów. Każdy chłopak będzie Twój.-mówi Maja podjąć mi szklankę soku.

-Przestań, idę z Dylanem ważne żebym jemu się spodobała.

-Oj dziewczyno, jak on Cię zobaczy to szczęka mu opadnie!

Nagle do salonu wchodzi Will.

-Siema- mówi.

-Hej.-odpowiadam.

-O której będziecie chciały żeby was zawieść? - pyta nas Will, a my jedynie patrzymy na siebie z Mają, nie widząc o co chodzi.

-Yyy... gdzie zawieźć?- pyta Maja.

- Dzisiaj odbędzie się ostatnia impreza w roku szkolnym. Tylko nie mów, że Ty Maja Word nie wiedziałaś.- zaśmiał się Will.

- Ja... ja nie miałam pojęcia... cholera!- wstała gwałtownie z kanapy.- gdzie i o której to wszystko się zaczyna?

- Nad jeziorem o 17:00.- powiedział i ruszył na górę po schodach.- A jeszcze jedno, wymagany jest strój kąpielowy.- puścił do nas  oczko po czym poszedł na górę.

- Cholera, mamy mało czasu na przygotowanie się!- powiedziała zdenerwowana.

- Przestań, jest dopiero 14:00.

-Dopiero? Chyba już... Dobra, teraz szybko pójdę na górę do pokoju, zabiorę jakiś strój kąpielowy i idziemy do Ciebie tam się przygotujemy.- powiedziała na jednym wydechu i pobiegła na górę.

Po dwudziestu minutach już byłyśmy w drodze do mojego domu. Lena szła z napchaną torbą ubrań, bo jak to ona stwierdziła, nie mogła się zdecydować, które ma wybrać.
Gdy dotarliśmy do domu była już 15:00, czyli miałyśmy dwie godziny do rozpoczynającej się imprezy.
Dlaczego szybko ustaliliśmy, że ja pójdę się kąpać jako pierwsza, a Lena wybierze sobie strój jaki chce ubrać.
Mój prysznic trwał około 15 minut, założyłam czystą bieliznę, włosy zawinęłam sobie w ręcznik i zarzuciłam na siebie szlafrok.
Wyszłam z łazienki i zauważyłam, że Lena siedzi na moim łóżku patrząc wprost na mnie z mordem w oczach.

- Coś się stało?- pytam i marszczę brwi.

- Will przyjedzie po nas o 16:30 a już jest 15:30 i mamy godzinę czasu na ogarnięcie się przez to ja jeszcze nie jestem wykąpana, a mam jeszcze do zrobienia makijaż!!! Więc jeszcze mogłaś dłużej siedzieć w tej łazience!

- Daj spokój Maja! Kąpałam się tylko 15 minut.

- To ewidentnie za długo...- mówi, a ja wywróciłam oczami.

- Okeej, jak taka mądra jesteś to zobaczymy, ile ty będziesz się myć.

- Na pewno krócej niż Ty! A teraz zmykaj do garderoby i wybierz sobie ubrania... Bo nie mamy dużo czasu!- mówi i wchodzi do łazienki zatrzaskując drzwi.

- Jesteś niemożliwa.- krzyknęłam rozbawiona i udałam się do garderoby. Dobra, to ma być impreza nad jeziorem i obowiązuje strój kąpielowy, muszę założyć na siebie coś rześkiego, zwiewnego...
Nagle do moich uszu dociera dźwięk dzwoniącego telefonu. Podchodzę do szafki i odbieram nie patrząc kto dzwonił.

-Tak?

-Wiktoria kochanie...

-Cześć mamo, coś się stało?

-Nie... a właściwie to tak. Potrzebne mi moje stare projekty, które są w mojej sypialni...

-Okej, to rozumem, że mam zrobić zdjęcie i Ci wysłać?

-Nie kochanie, one  potrzebne mi są tutaj, na miejscu. Mogłabyś mi je wysłać dzisiaj na poczcie? Podam Ci adres sms.

-Mogę jutro?

-Wiktoria, one są mi bardzo potrzebne. Co, aby były tu już jutro wieczorem...

Maja mnie zabiję!

-Ehh... dobrze mamo wyśle Ci je. A gdzie dokładnie są?

-Na moim biurku w czerwonej teczce.

-Dobrze, jutro wieczorem będziesz je miała.

-Dziękuję kochanie nawet nie wiesz jak ratujesz mnie w tej chwili. A teraz przepraszam, muszę kończyć. Odezwę się niedługo. Wybacz, że nie mam czasu aby z tobą porozmawiać...

-Rozumem mamo. Sama Cię na to namówiłam i cieszę się, że możesz zdobywać nowe doświadczenia.-powiedziałam chociaż w głębi duszy było mi przykro, że nie mogę z nią porozmawiać.

-Jak wrócę nadrobimy stracony czas, a teraz wybacz, ale naprawdę muszę kończyć. Pa kochanie.

-Pa.- rozłączyłam się i opadłam na łóżko.

-Heej!!! Co ty wyprawiasz??-krzyknęła Maja.

-Ja nie mogę iść na imprezę. Przepraszam.

-Co? Wiki dlaczego?

-Muszę jechać na pocztę i wysłać mamie projekty...

-Nie może to poczekać do jutra?

-Właśnie nie...

-Kurde, Lena pojechała do dziadków, Ty teraz musisz jechać na pocztę... ja sama nie jadę...

-Przecież będziesz z Willem.

-Ta, ale On ma swoich kolegów.

-No i? Może któryś z nich zaprosi cię na bal.- mówię i cwaniacko się uśmiecham.

-Wątpię.

-Ehh, jedź to się przekonasz!

-Nie! Jadę z tobą!

Boże daj mi cierpliwość!!

-Sama dam sobie radę. Jak wszystko załatwie dojadę okej?

-Na pewno?

-Tak. A teraz szykuj się, bo nie zdążysz.- mówię i idę założyć na siebie zwykłe ubranie.

Spinam wysuszone włosy w kucyka i robię sobie delikatny makijaż, który składa się z podkładu i tuszu do rzęs oraz cieni do brwi.
Nagle maja odstała smsa.

-Dobra, Will już jest na dole... eh masz do nas dojechać okej?

-Okej.

-Wiki!

-Dojadę... A teraz lepiej już idź, bo Will pojedzie bez ciebie.

-Dobra, to do zobaczenia.

-No do zobaczenia.- mówię i udaję się do sypialni mamy, aby wziąść dokumenty. Gdy je znalazłam włożyłam do torebki i udałam się do wyjścia zabierając ze sobą jeszcze telefon.
 
                                           ***

Na poczcie byłam po 30 minutach, nie dość, że nie należy to do najbliższych miejsc to jeszcze były cholerne korki. A teraz czekam w kolejce, która jest bardzo długa i nie mam pojęcia jak długo będę tu siedzieć...
W końcu moja kolej, podchodzę do okienka w którym znajduje się przyjazna z twarzy starsza pani.

-Dziękuję.- mówię gdy już udało mi się załatwić sprawę.
Wyciągam telefon i wybieram numer do Mai.
Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci i nic.

Tylko nie mówicie mi, że się już najebała...

Wchodzę na przystanek autobusowy i sprawdzam mój autobus, który ma być za 6 min. W między czasie usiadłam i ponownie spróbowałam się do niej dodzwonić, ale na próżno.
Po krótkiej chwili przyjechał autobus do którego wsiadłam.

Moja droga powrotna nie różniła się niczym innym od wcześniejszej, znowu jechałam 30min. Ale na szczęście już wysiadłam i pewnym korkiem zamierzałam w stronę jeziora, gdzie jest impreza. Gdy dotarłam na miejsce zaczęłam szukać Mai spośród tłumu ludzi, ale na marne, bo nigdzie nie mogłam jej znaleźć. W zamian zauważyłam dobrze znaną mi sylwetkę.

-Will!- krzyknęłam w kierunku chłopaka, który było odwrócony do mnie tyłem, ale on ani drgnął.

-Will!- Ponawiam próbę, ale bez efektu. Dlatego postanowiłam do niego podejść.  Gdy byłam już blisko niespodziewanie obok mnie pojawił się jakiś chłopak, dzięki czemu wpadłam wprost w Jego tors.
Odruchowo zrobiłam krok w tył.

-Przepraszam ja... Dylan? Umm... sorka.

-Ta luz.- mówi obojętnie i odwraca się.

Czy on jest na mnie wkurzony?

-Coś nie tak?- pytam.

Chłopak odwraca się w moją stronę z niezrozumiałym wyrazem twarzy. Lustruje mnie od góry do dołu nawet tego nie ukrywając... czułam się niekomfortowo.

-Nie, czemu. Wszystko gra.-powiedział z nutką ironii.

-Przecież widzę, że coś nie tak...

-Nie twoja sprawa! Spadaj do Collinsa.

-A więc o to chodzi...

-Ostrzegałem Cię... ale jak jesteś głupia to proszę bardzo! Rób co chcesz... mam to już gdzieś.

-Wcale nie jesteś od niego lepszy!- powiedzałam już wkurzona.

-Spoko, tylko później nie płacz.- powiedział i poszedł w stronę baru.

Co on sobie myśli?!  Wypuściłam głośno powietrzne i ruszyłam do Willa, który na szczęście stał w tym samym miejscu.

-Will.- mówię i pukam go w ramię.

-O hej, dojechałaś.

-Tak i nie mogę znaleźć Mai...

-Wiesz, ona pojechała do domu.

-Co?? Jak to? Co się stało?-pytam zdenerwowana.

-Jakiś chłopak wrzucił ją do jeziora w ubraniach i było jej zimno. Dlaczego mój kolega ją odwióźł.

-Ooch... w takim razie nic tu po mnie...-mówię i już zamierzam wracać do domu, kiedy Will złapał mnie mnie za rękę.

-Nie idź tylko dlatego, że moja siorka pojechała. Możesz się bawić bez niej.-powiedział.

-Nie wiem...

-Dawaj! Może na rozluźnienie zatańczymy, co Ty na to?

-W sumie, czemu nie.-mówię i udaję się z nim na parkiet.

Tańczyliśmy już tak dwie piosenki, a ja nie sądziłam, że Will tak dobrze tańczy.

-Hej Wiki.-próbował zagłuszyć muzykę.

-Noo? - krzyknełam tańcząc.

-Może chciałabyś pójść ze mną na bal?- wycedził gdy piosenka się skończyła. A ja w jednej chwili znieruchomiałam.

-Will ja...

-Spóźniłeś się stary. Ona idzie ze mną.- odezwał się Dylan, który musiał tu stać jakąś chwilę.

Will otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Po czym się odezwał.

-Serio Wiktoria... chcesz z nim iść... niech weźmie tę laskę, którą niedawno całował!- powiedział zirytowany Will.

Co Dylan całował jakąś laske? Mówił, że... eh co mnie to obchodzi niech spada.

Nie odezwałam się już po słowach Willa, tylko ruszyłam przed siebie omijać ich.
Jeśli chcą się kłócić to proszę bardzo, ale ja nie zamierzam w tym uczestniczyć.
Słyszę jak Will mnie woła, ale nie mam zamiaru na to reagować.
Nagle widzę grupkę chłopaków palących papierosy. Nie przyglądałam im się zbytnio, ponieważ byłam mega wkurzona.

-Wiktoria!- usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się w tamtą stronę i dostrzegłam Evana, Oliviera i Matta.

-Gdzie Ty tak pędzisz? Impreza się jeszcze nie skończyła.

-Niestety, dla mnie już tak.-powiedziałam i ruszyłam na przystanek autobusowy.

-Zaraz będzie Chris.- krzyknął Matt.

A ja stanęłam w miejscu.

Właściwe czemu mi to powiedział?

-Nie chcesz na niego poczekać?-zapytał Evan

Odwróciłam się do nich powli.

-Na dzisiaj mam dość facetów!- wycedziłam i ruszyłam przed siebie słysząc jak chłopcy podgwizdują.

Nagle usłyszałam motor.

Cholera...

Jechał bardzo szybko. Już myślałam, że mnie ominie, ale nic z tego. Zatrzymał się tuż przy mnie z piskiem opon.


Poprawione przez: @cvtiepie97










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro