Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Staliśmy tak bez ruchu wpatrując się w siebie.
Nie wiem czemu, ale ani ja, ani On nie mieliśmy najmniejszego zamiaru odejść.

-Wiktoria...- Jego głos brzmiał dziwnie, zupełnie obco. Tak, jakby słowa, które zaraz powie były straszne i niebezpieczne.

-Tak?- mruknęłam.

-Chyba muszę Ci o czymś powiedzieć.- zaczął cicho.-wszystko co się wokół ciebie dzieję, to pieprzona gra!

-Nie rozumiem.- zmarszczyłam czoło.- Jaka gra? O czym ty mówisz?

-Zależy mi na tobie.- Jego oczy wwiercały się w moje.-Na tym, żebyś była bezpieczna.

Nie potrafiłam w tym momencie powiedzieć jakiegokolwiek sensownego zdania.

Czekaj! Czy mi grozi niebezpieczeństwo??

-Dlatego proszę, uważaj na Chrisa.

Zmarszczyłam brwi na Jego słowa.

-Dylan... d-dlaczego?- głos mi lekko zadrżał.

-On jest niebezpieczny, nieprzewidywalny. Krzywdzi każdego na swojej drodze, On nie ma uczuć Wiktoria...

-Czemu każdy tak mówi! Ty jako jego przyjaciel powinieneś wiedzieć, że tak nie jest!

-Gdyby tak nie było, nie prosiłbym cię o to.

Tkwiliśmy tak wpatrzeni w siebie. Nigdy nie pomyślałabym, że będę siedzieć w tak pięknym miejscu z osobą za którą szaleje...

-Dlaczego poznałem Cię dopiero teraz?- przerwał ciszę.

-Bo wcześniej byłeś dupkiem, który nie zwracał uwagi na dziewczyny, tylko je zaliczał.-fuknełam.

- Nadal taki jestem.-powiedział

- Teraz taki nie jesteś...

- Bo jestem z Tobą.

Poczułam ciepło na sercu, naprawdę ciszę się, że jestem tutaj teraz razem z nim. Kiedy nie ma na celu kogoś przelecieć.

Nagle usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu, ale nie mojego.
Dylan wyjął telefon z kieszeni i spojrzał w moją stronę. A ja gestem ręki pokazałam, aby odebrał.

Pov Dylan

-To nie jest odpowiedni moment.

-Ktoś włamał się do domu, gdy byliśmy na walce Chrisa.- powiedział szybko Matt.

-Co?!!! Wiadomo kto to był?

-Nie, ale Chris pewnie będzie wiedział, więc wracaj do domu gdziekolwiek jesteś.

-Okej... będę za 20minut.

Pov Wiktoria

-Coś się stało?

-Mała awaria w domu. Musimy wracać...

-Jasne

-Przepraszam, nie wiedziałem... - nie dałam mu dokończyć.

-Rozumiem Dylan... naprawdę.- mówię i posyłam mu uśmiech.
Dylan również posłał mi uśmiech i udaliśmy się do samochodu.

-Cieszę się, że zgodziłaś się iść ze mną na bal.-powiedział, spojrzał na mnie z łobuziarskim uśmiechem, po czym skupił się na drodze.

-A ja ciszę się, że mnie zaprosiłeś.
Dylan odwrócił się w moją stronę, a w jego oczach mogłam dostrzec... radość i nadzieję?
Wrócił wzrokiem na drogę,i gwałtownie zahamował tak, aż  mi torebka wypadła pod nogi.

-Kurwa.- warknął.- Nic ci nie jest?- zwrócił się do mnie.

-Nie, wszystko w porządku.-mówię i sięgam po torebkę.

Po 15 minutach byliśmy już pod moimi domem.
Pożegnałam się i wyszłam z auta. Dylan się spieszył i od razu odjechał z piskeim opon. Ja natomiast zaczęłam szukać kluczy, których za cholerę nie mogłam znaleźć...

Co jest do... o nie! Musiały mi wypaść kiedy Dylan zahamował...
Chyba będę musiała pojechać po nie. Byłam już w ich domu, więc wiem gdzie mieszka.

Zamówiłam taksówkę, więc na miejscu byłam już po 10 minutach. Zapłaciłam miłemu, starszemu panu, który mnie przywiózł, po czym ruszyłam w stronę drzwi.

Stając przed nimi mimowolnie zaczęłam się denerwować...

-Okej spokojnie Wiktoria.-mówię do siebie. Po czym biorę głęboki wdech i wciskam dzwonek.

Usłyszałam czyjeś kroki, które były coraz głośniejsze, po czym ustąpiły. Drzwi zostały otwarte, a w nich stał Chris.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie stał tam cały poobijany.

Patrzyłam na niego z przerażeniem w oczach i nie zdołałam wydusić z siebie ani słowa.

-Wszystko w porządku?- pyta spoglądając na mnie i skanując z dokładnością moją twarz.

Jedynie kiwnełam głową twierdząco.

W końcu zapytałam:

-Co ci się stało?

-Nic.-mruknął.

-Jak to nic, przecież widzę.-mówię.

-No przecież mówię, że nic!-warknął,a po chwili dodał.- To nie Twoja sprawa.

Prychnąłam na jego odpowiedź i zapytałam z przekąsem.

-Jest Dylan?

Chris spogląda na mnie marszcząc brwi, a po chwili przybiera objęty wyraz twarzy.

-Wiktoria? Co ty tu robisz?- usłyszałam głos Dylna, dochodzący za pleców Chrisa.

-Hej... ja musiałam zostawić klucze od domu w Twoim aucie...-mówię i spoglądam na Chrisa, który jest... wściekły?

Wow... co za zamiana nastroju.

Pov Chris

Co ona robiła u niego w aucie?
Zresztą, nie obchodzi mnie to...

Obchodzi.

Ruszyłem do pokoju. Gdy już tam dotarłem, założyłem bluzę i kaptur na głowę. Zabrałem jeszcze telefon i ruszyłem do garażu, gdzie znajdował się mój motor.

Pov Wiktoria

-Odwiozę cię.-powiedział Dylan.

-Nie,nie,nie... dam sobie radę.

-Przestań. Przecież, to nie problem.

-Nie serio Dylan, nie trzeba, przejdę się.

-Jest już ciemno.

-Nie przesadzaj, mieszkam 20 minut stąd.

Nagle zauważam Chrisa, który schodzi po schodach i mija nas nawet na nas nie patrząc.

Auć.

-Okej, będę spadać.

-Jak wrócisz do domu napisz mi, albo zadzwoń i jeszcze raz, dzięki za dzisiaj.-mówi i posyła mi seksowny uśmiech.

-Ja też ci dziękuję.-powiedziałam, po czym odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.

Szłam już 10 minut,ani jednej żywej duszy. Kurde, trochę się boje, nie powiem.
A na dodatek mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję.

Dramatyzujesz...

Nagle słyszę szelest, więc odruchowo odwracam się w tamtą stronę, ale nikogo nie widzę. Zaczynam szybciej oddychać.

Cholera! A jak tam jest jakiś zboczeniec...

Przyspieszyłam cała wystraszona, gdy ponownie usłyszałam szelest, a do tego łamiące się gałęzie zaczęłam biec.

Biegnę ile sił w nogach, aż w końcu usłyszałam motor,  który mało co mnie nie potrącił.


Poprawione przez: @cvtiepie97

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro