Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Rozglądam się po chłopcach, którzy wbiegają na sale, ale nigdzie nie widzę Dylana.
Może i dobrze, że go nie ma, bo chyba nie byłabym w stanie skupić się na treningu.

– Dobrze Panowie, proszę usiąść na trybuny.
Dzisiaj to będzie waszą jedyną atrakcją. - powiedział trener do grupki chłopców.

– Ale jak to?! - zapytał jakiś chłopak.

Nawet przystojny, miał blond włosy i był lekko umieśniony, w sumie tak jak każdy z nich.

– Tak to. Muszę poprowadzić trening w którym wybiorę kapitankę drużyny!

Wszyscy chłopcy zaczęli się łobuziarsko do nas uśmiechać, co było dość dziwne.

– Uuu... będzie na co popatrzeć - powiedział tym razem jakiś szatyn.

Wszyscy chłopcy skierowali się na trybuny.

Próbuje przekonać się w myślach, że zawsze mogło być gorzej po czym na sale z głośnym hukiem wchodzi nie kto inny jak

Dylan...

PIEPRZONY DYLAN!!

No nie no po prostu kurwa nie!!

Dlaczego On jest taki przystojny?

Te jego ciemne blond włosy i miodowe oczy, oraz te mięśnie, opinające jego koszulkę...
Cholera czy ja musiałam się w nim kochać odkąd pamiętam?

– No, no, no kogo my tu mamy... masz szczęście, że nie ma dzisiaj Pana Greeya - powiedział trener do spóźnionego chłopaka.

– Taa, a co on by mi zrobił? - pyta obojętnym głosem.

– No wiesz jesteś kapitanem drużyny, więc wypadałoby dawać przykład kolegom - powiedział trener, wskazując palcem na resztę koszykarzy, którzy wyglądają na rozbawionych całą sytuacją.

– Wszystko pod kontrolą - powiedział chłopak, kierując się w stronę kolegów omijając trenera, a ten jedynie pokręcił głową.

– A Pani Parker czeka na specjalne zaproszenie?- mężczyzna nagle zwrócił się do mnie.

– Nie wiem...- nagle zauważam, że dziewczyny zaczęły już rozgrzewkę, a ja stałam jak głupia.

Bóg wie ile czasu.

Super Wiktoria dobry początek.

– Emm, przepraszam już idę się rozgrzewać. - powiedziałam kierując się jak najszybciej w stronę rozciągających dziewczyn i usłyszałam tylko za plecami "dobrze że się jednak zdecydowałaś" ale olałam to.

         ***

Gdy już się rozgrzałyśmy i wybrałyśmy drużyny ustawiłyśmy się na swoich pozycjach. Ja zazwyczaj jestem rozgrywającą, więc tam też się udałam.

-Dobrze dziewczęta, dzisiaj wybiorę kapitankę na następny rok, więc musicie dać z siebie sto dziesięć procent- powiedzał trener i każdą z nas obdarzył swoim jakże surowym wzrokiem zatrzymując się na mojej osobie, nieco dłużej.

– Chodź na chwilkę Parker - powiedział nagle terener.

Nie wiedziałam o co chodzi, więc niepewnym krokiem podeszłam do niego.

- Umm, tak?- zapytałam.

- Liczę na Ciebie, nie zepsuj tego. - odpowiedział jak najciszej mógł i odszedł.

Tego się nie spodziewałam...

Pierwszy serw z przeciwnej drużyny odebrałam bez problemu. Dwa podania i za trzecim uderzyłam zdobywając punkt, oby tak dalej Wiki - myślę i już nawet mam gdzieś chłopców, którzy się na mnie patrzą, bo czuję te palące spojrzenia.
Za każdym razem uderzałam czysto w piłkę z taką siłą ,że sama się dziwiłam, chyba to adrenalina.
Już tylko jeden punkt i wygramy, a co najlepsze, ja teraz serwuje. Idę szybkim krokiem odbijać piłkę na linię serwu, patrzę przed siebie, a tam wszystkie oczy chłopców skierowne na mnie. Szczególnie Dylan tak intensywnie mi się przyglądał, że serce zaczęło mi bić tak szybko, że mogłam je usłyszeć, szybko się odwracam.

- Skończ to - mówię cicho sama do siebie, podnoszę piłkę i uderzam dość mocno, lecz o dziwo ktoś z przeciwnej drużyny odebrał. Piłka leci na nasze pole, ale nikogo tam nie ma, jedynie ja jestem bliżej, więc podbiegłam, nachyliłam się i odbieram. Słyszę za sobą mocne wyciągnięcia powietrza ,ale nie odwracam się, bo mogę się domyślić, że nadzwyczajnie chłopcy patrzą teraz na moją dupę.
Widzę blondynę, odbijającą piłkę, szatynka odbiera i podrzuca do góry na ostanie uderzenie. Rozglądam się szybko, nikt chyba nie jest w tak dobrej pozycji jak ja, więc podskakuje i uderzam zdobywając punkt, dzięki czemu wygrywamy mecz.

- Brawo - mówi jakaś dziewczyna, która ma grube rude włosy i duże zielone oczy.

- Dzięki- mówię szczęśliwa.

- Dobrze, chyba nie muszę mówić kto zostaje kapitanem? - pyta trener.

- Musi trener!- mówią wszystkie dziewczyny chórem.

- Dobrze, Wiktoria Parker gratuluję - mówi i podchodzi do mnie po to, aby poklepać mnie po plecach.

-Nie!! - mówi nagle Moli - ona nie... ja się źle czułam, możemy wybrać kapitanke w następnym tygodniu?- prosi.

Co za dziewczyna, ona nawet grać nie potrafi, a jedyne w czym jest dobra to wskakiwanie chłopcom do łóżka.

- Nie Moli, zdecydowałem. Możecie już iść do szatni, za niedługo dzwonek.- mówi trener i odchodzi.

Moli patrzy na mnie swoim morderczym wzrokiem i podchodzi do mnie. Bardzo cieszę się, że jestem kapitanem, więc ta idiotka nie zepsuje mi humoru.

-Myślisz, że jesteś teraz górą co? -pyta przez zęby.

- Nie, jedynie co myślę, to to, że powinnaś przyjąć w końcu tą wiadomość do siebie, że to ja jestem kapitanem, a nie Ty. - mówię spokojnie.

- Po moim trupie! - syczy i odchodzi machając swoim tyłkiem.

Chcę już iść do szatni, gdy nagle słyszę, że ktoś pochyla się do mojego ucha, a ja nagle dostaje gęstej skórki.

- Masz seksowną pupę. - szepcze Dylan...

Ten Dylan który mi się podoba od 1 klasy liceum, nie wierzę, odwracam się w Jego stronę zapewne dziwnym wyrazem twarzy i widzę, że uśmiecha się do mnie łobuziarsko.

Jednak to nie sen- myślę, kiedy chłopak odwraca się i idzie w kierunku swoich kumpli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro