Rozdział 4
Sasuke
Odłożyłem słuchawkę i westchnąłem głęboko. Popatrzyłem na Naruto przeżuwającego tosta. Chyba był naprawdę głodny, bo nie zdążył nawet pochłonąć jednego kawałka, a już pchał do ust następny. Obraz ten był dosyć komiczny, a zarazem uroczy. Uzumaki przypominał chomika o pełnych policzkach.
W pewnym momencie zaprzestał tej czynności i popatrzył na mnie z lekko przekrzywioną głową.
- Co? - zapytał po zauważeniu, że się na niego patrzę sepleniąc przy tym.
Usiadłem na przeciwko jasnowłosego i podparłem się ręką o stół.
- Neji i Kiba dzisiaj wpadną - oznajmiłem bez entuzjazmu.
- O, to fajnie - ucieszył się Uzumaki.
W przeszłości między blondynem a Nejim i Kibą dochodziło do wielu konfliktów. W sumie zaczęli go dręczyć już w pierwszych dniach szkoły. Ja patrzyłem na to wszystko z obojętnością. Tak się właśnie zapoznałem z moim obecnym chłopakiem.
Po ukończeniu gimnazjum nadal utrzymywałem z nimi kontakt. Lata mijały, a dawne spory poszły w zapomnienie. Właściwie wcale się nie zmienili, nadal oboje to półgłówki. Rzecz jasna wiedzą o moim związku z Uzumakim. Z tego co pamiętam, chyba jakoś nie mieli większego problemu z zaakceptowaniem tego.
Neji i Tenten - zakochane gołąbeczki. Tak też zostało. Przez tyle czasu byli ze sobą razem, aż do dnia dzisiejszego. Od pięciu lat są małżeństwem, ale dzieci jeszcze nie mają. Chyba twierdzą, że są samowystarczalni, czy coś w ten deseń. Dobra, żartuję, po prostu na razie nie planują pakować się w rodzicielskie obowiązki. Rozumiem ich decyzję, sam nie widzę siebie w roli rodzica.
W sumie to trochę śmieszne, jak tak teraz o tym pomyślałem. Cóż, jestem gejem, nie muszę się obawiać, że Naruto zaciąży. Gdyby jednak los potoczyłby się inaczej, a teraz na przeciwko mnie, zamiast mojego mężczyzny siedziałaby ciężarna kobieta? Musiałbym się nią opiekować, dbać o jej zdrowie i spokój, przytulać ją i głaskać jej okrągły brzuch. Następnie życie przeleciałoby mi na zmienianiu pieluch i karmieniu dzieciaka. Nie, to na pewno do mnie nie pasuje.
Inuzuka Kiba był w kilku związkach. W większości były to ładne panie, ale raz był z mężczyzną. Obecnie jest singlem.
- Nie będzie ci to przeszkadzać? - zapytałem sugestywnym tonem, unosząc przy tym brew.
- Nie, dlaczego?
Chociaż nie skaczę z radości, jakoś przeżyję towarzystwo tej bandy. Jednak to, co mnie bardziej martwi, a raczej kto... To Naruto.
Zawsze, gdy przychodzi Kiba, Neji i Tenten (chyba nigdy się nie rozłączają) siedzą u nas do późna i zabierają ze sobą dużą ilość alkoholu. Nasze mieszkanie przypomina jeden wielki chlew albo dom alkoholików. A nawet jeśli opróżnimy już wszystkie puszki piwa, to nie jest dla nich problemem skoczyć do całodobowego i kupić dwa razy tyle.
Nie, stanem mieszkania też się nie martwię. To znaczy nie w ten sposób, że Naruto będzie z tego powodu niezadowolony, po imprezie zawsze wszystko sprzątamy. Chodzi o samego Uzumakiego. Jest dorosły, nie mogę mu zabronić sake, czy piwa, ale... ma dosyć słabą głowę niczym Kiba. Szybko staje się pijany i robi rzeczy, których potem nie pamięta. O kacu już nie wspomnę. Jak się weźmie za jedną butelkę, to już trudno go odepchnąć od następnych.
Kto by się tego spodziewał po tym niewinnym lisku?
Nie odpowiedziałem. Przekierowałem wzrok w losowe miejsce, którym była biała półka zapełniona po brzegi książkami.
***
Każdy gadał o swoim, a ja skupiłem się na Naruto. To znaczy, rozmawiali na jeden temat, ale gdy mówili wszyscy na raz ciężko było cokolwiek zrozumieć, jakby każdy mówił do siebie.
Pogrążeni w prawdopodobnie politycznej dyskusji, która niemalże dorównywała sprzeczce, nie zwracali uwagi na to, co się dzieje wokół. Tak więc nie spostrzegli nawet, że nie uczestniczę w ich gorącej konwersacji, tylko pilnuję Uzumakiego jak oczka w głowie.
- Nie. Już wystarczy - zaprotestowałem, kiedy chciał otworzyć kolejną puszkę.
Zrezygnowany jasnowłosy zrobił usta w podkówkę i niemalże opadł na ławę. Położył na niej głowę, zamknął oczy jakby za chwilę miał się rozpłakać, a ręce zwisały swobodnie po obu stronach jego ciała.
- Ale Sasuś...
Sasuś? Pierwszy raz mnie tak nazywa.
- Powiedziałem nie i koniec.
Próbowałem być stanowczy, ale Uzumaki był tak uroczy, że prawie niemożliwym było mu odmówić.
- Ale Sasuuuś! Proooszę! Jeszcze tylko jedna! - jęczał i marudził.
Okulary zsunęły mu się z nosa. Szkła zamiast być na poziomie oczu zatrzymały się gdzieś pod nimi. Na lisich policzkach pojawiły się rumieńce, co było reakcją organizmu na alkohol. Niemalże poddałem się jego urokowi. Już miałem się odezwać, ale Kiba mnie wyprzedził:
- Daj spokój, Sasuke. Nie jesteś jego matką! - zwrócił się do mnie.
Jasne, Kushina-san już dawno by nas zabiła.
- Masz młody, pij!
Szatyn podał puszkę piwa Uzumakiemu, a on wyciągnął ręce jak małe dziecko, które zaraz otrzymana butelkę mleka.
- Jeeej! - wydał z siebie okrzyk radości.
Przewróciłem oczami. Dobra, ostatnia porcja i na dzisiaj dla niego koniec.
Do uszu gości dobiegł charakterystyczny dźwięk otwierania puszki za pomocą otwieracza. Naruto cieszył się przy tym jak głupi do sera.
- Ile dasz radę wypić za jednym razem? - zapytała Tenten.
No cholera jasna, jeszcze tego brakowało. On mi tu padnie jak nic.
Uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony z wyzwania.
Naruto
Raz się żyje! Jestem poukładany, spokojny i tak dalej, ale nawet ja czasami chcę zaszaleć. No, kto mi zabroni? Na pewno nie Sasuke! Właśnie, zobaczysz Sasuke, jaki jestem pewny siebie!
Przywarłem zimną puszkę do ust i zacząłem pić. Smak piwa rozgrzewał moje ciało oraz umysł. Okej, byłem już trochę pijany, co mogłem wywnioskować po kręceniu mi się w głowie no i nie do końca rozumiałem, co się do mnie mówiło. To znaczy, słyszałem słowa, ale ich sens jakby przeleciał mi przed oczami. To trochę tak jakby ktoś nałożył cenzurę.
Słyszałem donośny dźwięk przełykającej przez mnie cieczy, a moje gardło pulsowało. Wszyscy, po za Sasuke mi kibicowali. Alkohol leciał mi z ust, ale ja i tak nie przestawałem.
W końcu osiągnąłem swój limit. Opróżniłem połowę puszki, a w mojej głowie świat wirował. Kiba, Tenten oraz Neji pogratulowali mi oklaskami i wiwatem.
Sasuke
- Jeszcze raz! - powiedział Kiba.
Co to, to nie.
- Dajcie mu już spokój. On nie jest taki jak wy - odpowiedziałem w miarę spokojnie.
Racja. Uzumaki zawsze był spokojnym, grzecznym chłopcem. Może robiłem to instynktownie, żeby ochronić jego pierwotne korzenie, a może ze strachu, że pewnego dnia stanie się taki jak oni. Taki jak ja. Bez celu w życiu, zakłamany, wredny dla wszystkich i uzależniony od wszelkich używek.
- A cio, Sasuke? Też chciesz się napić?
Dosłownie jak dziecko.
Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć. Uzumaki szybkim ruchem wziął łyk piwa, po czym przybliżył się do mnie. Nie miał z tym problemu, ponieważ siedziałem tuż obok niego. Złapał mnie za podbródek i wykorzystał moment, kiedy rozchyliłem wargi w akcie zdziwienia. Już po chwili poczułem w ustach smak słodkiego alkoholu.
- Uu, Naruto się rozkręca - zachichotała Tenten zakrywając usta dłonią.
Z warg blondyna poleciało trochę piwa. Poczułem, że się rumienię. Naruto spojrzał na mnie zawstydzonym wzrokiem, a z jego oczu wyczytałem, że pragnie więcej takich zabaw. Wyglądał w tym momencie tak seksownie, że miałem ochotę się na niego rzucić, ale niestety nie byliśmy sami w tym pomieszczeniu.
- Nie przeszkadzamy wam? - zapytał ironicznie Neji.
Chłopak próbował mnie pocałować, ale się odsunąłem.
- Co jest, Sasuke? Nie chcesz buzi? - zapytał zawiedziony.
- To nie jest żadne buzi!
Tylko bezpośrednie przekazanie napoju - dokończyłem w myślach.
- Ale Sasuke... - westchnął zaciskając dłonie na materiale mojej koszulki.
Czułem się coraz bardziej niekomfortowo i zawstydzony. Nie wiedziałem, co począć w tej sytuacji, a Tenten, Neji i Kiba mieli z tego niezły ubaw.
- Przestań...
Właśnie to się dzieje z Uzumakim, kiedy jest pijany. Chyba był to pierwszy raz, kiedy ja musiałem go hamować, a nie on mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro