Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

Naruto

- A co to takiego?

Otworzyłem usta ze zdziwienia i zrobiłem się czerwony jak pomidor. Mikoto trzymała w rękach kajdanki z różowym futerkiem, które wyglądały jak wprost wyciągnięte z sexshopu oraz opaskę na oczy i Bóg wie, co tam jeszcze znalazła. Obie te rzeczy były do oczywistych celów.

Mogę się pożegnać z wizerunkiem idealnego chłopaka! Teraz rodzice Sasuke wezmą nas za jakiś zboczeńców! I skąd Uchiha bierze takie rzeczy? Moje życie właśnie legło w gruzach!

Nie byłem w stanie się poruszyć, więc tylko podążyłem wzrokiem za czarnookim. Dostrzegłem rumieńce na jego twarzy - on również musiał czuć się niekomfortowo w tej sytuacji, a jego warga drżała ze zdenerwowania. Od początku wiedziałem, że nie okazywał radości na myśl o wizycie jego rodziców, jednak teraz wydawał się być na skraju wytrzymałości.

- K-kto ci kazał grzebać po szafkach?! - warknął, szybkim ruchem wyrywając kobiecie z rąk przedmioty.

Nie wiem, co sobie pomyślała, ale gdy spojrzała na mnie, natychmiast odwróciłem wzrok. Było mi tak wstyd.

- Nie jesteś u siebie - powiedział stanowczym tonem, patrząc jej w oczy. - Chodź Naruto - wziął mnie za rękę, po czym pociągnął za sobą.

- A-ach! - wydusiłem z siebie, nie będąc pewien, jak powinienem się zachować, jednak ostatecznie poddałem się woli Sasuke.

Przeniósł nas do kuchni. Usiadłem na krześle, a zrezygnowany i zdenerwowany brunet położył ręce na stole, tym samym podpierając się o nie.

- Od początku wiedziałem, że ich przyjazd nie ma sensu.

Spuściłem głowę. Nie wiedziałem, co mam na to odpowiedzieć, w końcu to ja upierałem się, aby państwo Uchiha nas odwiedzili i zapewniałem, że będzie dobrze, chociaż sam byłem pewien obaw. Jak się okazało, mężczyzna cały czas się tylko złościł.

- Po co, do cholery tu w ogóle przyjechali?! - podniósł głos.

- Sasuke - zareagowałem, aby go uspokoić.

Przeszył mnie zimnym wzrokiem. Po chwili jakby sam zrozumiał, że wieczne zdenerwowanie nie będzie mieć sensu i westchnął zrezygnowany.

- N-nie wiedziałem, że... - poczułem jak moją twarz ogarniają rumieńce. - P-podniecają cię takie rzeczy... - dodałem nieco ciszej, speszony faktem, że znów wracam do sytuacji z przed kilku minut.

Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednakże po chwili je zamknął. Spojrzał na mnie po raz wtóry.

- Może - rzucił od niechcenia, na co delikatnie się skrzywiłem, oczekując bardziej precyzyjnej odpowiedzi.

Usiadł na krześle, podpierając łokieć o stół i zwracają się ciałem w moją stronę.

- N-nie mówię, że to źle...

Ech, czemu to musi być tak trudne, aby o tym rozmawiać? Nie wiedziałem nawet, jak ułożyć  myśli w słowa i nie zabrzmieć przy tym jak skończony idiota. Chciałbym być jak Uchiha i prawie nigdy nie czuć wstydu.

Odruchowo podrapałem się po głowie, chcąc na tym zyskać czas.

- J-ja tylko... Byłem zaskoczony - niechętnie spojrzałem na bruneta, aby zobaczyć jego reakcję.

Gdybym tylko mógł, chciałbym zniknąć.

Zaniepokoiłem się nieco, gdy po dłuższej chwili nie odpowiadał. Bałem się, że powiedziałem coś nie tak i już miałem zamiar się tłumaczyć, gdy nagle Sasuke się uśmiechnął, co było u niego rzadkością.

- Kocham cię, Naruto - powiedział.

- E-ech? - wydukałem zdziwiony.

- Kocham cię - powtórzył, a moje serce zaczęło szybciej bić.

- G-g-głupku, czemu wyskakujesz z tym tak nagle...?

- Będę to powtarzał tyle razy, ile będzie trzeba. Kocham cię, Naruto.

Tak niewiele musiał robić, aby przyspieszyć moje tętno. Robił to za każdym razem - stawiał mnie w niekomfortowej sytuacji. Nie miałem wątpliwości co do uczuć, jakimi go darzyłem, jednak nie umiałem tego tak po prostu powiedzieć. Ścisnąłem materiał swoich spodniach. Uchiha przysunął się bliżej mnie, a ja natychmiast wstałem jak oparzony.

- P-p-pójdę sprawdzić, jak z twoimi rodzicami!

Jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Zaledwie w kilka sekund znajdowałem się z powrotem w sypialni i nagle dotarło do mnie, że nie był to zbyt najlepszy pomysł...

Państwo Uchiha nawet mnie nie zauważyli, ponieważ byli pochłonięci rozmową. Oczy Mikoto się świeciły, gdy patrzyła na swojego męża i śmiejąc się z jego żartu wyglądała na szczęśliwą. Fugaku, chociaż tak bardzo tego nie okazywał, również wyglądał na szczęśliwego, a jego rysy twarzy nieco złagodniały. Stojąc tak z boku i patrząc na nich obojga, mogłem stwierdzić, że wyglądają razem bardzo ładnie i dopełniają się wzajemnie. Przypominali mi trochę mój związek z Sasuke.

- Och, Naruto - zauważyła mnie kobieta.

Starałem się nie myśleć o sytuacji z przed kilkunastu minut.

- Z-zjedzą państwo obiad? - zaproponowałem.

- Tak, bardzo chętnie - odpowiedziała bez wahania, a na jej twarzy widniał uśmiech. Fugaku pokiwał głową, potwierdzając słowa żony.

*

Zanim się zorientowaliśmy, nastał już wieczór. Rodzice Uchihy, zmęczeni po podróży poszli szybko spać. Następnego dnia, jeszcze przed obiadem wyjechali do Itachiego. Sasuke zachowywał się nieco inaczej. Był bardziej żywy i rozmowny. Na początku myślałem, że może to tylko moje przypuszczenia, jednak gdy szczerze się uśmiechnął, wiedziałem, że coś musiało wprawić go w ten radosny nastrój.

- Sasuke, stało się coś? - zapytałem, na co posłał mi pytające spojrzenie. - Bo wiesz... Odkąd twoi rodzice wyjechali, wydajesz się być trochę inny.

- Ojciec powiedział, że mam dobrego chłopaka i, że lepszego nie mógłbym znaleźć. I powiedział, że jest ze mnie dumny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro