Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Naruto

Posprzątałem cały dom trzy razy i po raz kolejny sprawdziłem, czy dobrze poukładałem wszystkie książki oraz czy na ławie nie został żaden ślad kurzu. Rozejrzałem się dokoła - było tak czysto, że wydawało mi się, iż każdy kąt błyszczy, a do moich nozdrzy dotarł świeży zapach wszelkiego rodzaju płynów do dezynfekcji. Spojrzałem na Sasuke, który przyglądał mi się ze spokojem w oczach, paląc przy tym papierosa. Słuchał jakiejś piosenki jednej ze swoich płyt kupionych za własnozarobione pieniądze. Oczywiście nie miałem nic przeciwko - nie znałem się na muzyce, jednakże zawsze wydawało mi się, że niegłośne utwory wprowadzają miłą atmosferę w naszym domu. 

Poczułem drżenie rąk i postanowiłem jeszcze raz przeczyścić okna w sypialni. Okej, nie ukrywałem, że byłem chodzącym kłębkiem nerwów, w końcu dzisiaj miałem poznać rodziców mojego chłopaka! A on z kolei nie wyglądał, jakby jakkolwiek się tym przejmował.

Po dwóch godzinach usłyszałem dzwonek do drzwi. Moje ciało delikatnie drgnęło i odruchowo chciałem się podnieść, jednak pomyślałem, że może lepiej, aby to Uchiha ich przywitał jako pierwszy. On jednak siedział ze skrzyżowanymi rękoma i żałożoną nogą na nogę. 

- N-nie otworzysz?

Spiorunował mnie zimnym wzrokiem, po czym westchnął i przewrócił oczami. Ostatecznie wstał, a ja tylko usłyszałem charakterystyczny dźwięk przekręcania kluczy w zamku. Przełknąłem głośno ślinę, a spocone dłonie zacisnąłem na materiale moich spodni. Serce waliło mi w klatce piersiowiej.

Sasuke

Ujrzałem moich rodziców i mógłbym rzec, że oprócz kilku dodatkowych zmarszczek i gdzieniegdzie siwiejących włosów nic się nie zmienili. Ojciec jak zwykle miał surowy wyraz twarzy, ręce skrzyżowane na klatce piersiowej jak gdyby chciał pokazać swoją wyższość, a ciemne oczy patrzące na mnie niegdyś z góry, same musiały teraz patrzyć nieco wyżej, żeby zobaczyć moją twarz.

- Sasuś, jak ty wyrosłeś! I zmieniłeś fryzurę! I cały tak zmężniałeś! - ciemnowłosa niemalże natychmiast rzuciła mi się w ramiona.

Jasne, że się zmieniłem! Może to dlatego, że nie widziałaś mnie od pięciu lat?!

- P-przestań nazywać mnie tym głupim przezwiskiem - skrzywiłem się, zgrzytając przy tym zębami w akcie irytacji. - Argh, zostaw mnie już - próbowałem odsunąć od siebie zbyt długo i zbyt mocno ściskającą mnie matkę.

Fugaku nie wyglądał na szczęśliwego ani na przejętego. Pomyślałem, że może odziedziczyłem po nim powstrzymywanie się od ukazywania emocji. Chociaż to nie tak, że się wstrzymywałem - zwyczajnie nie umiałem. Równocześnie wystawiliśmy dłonie, którymi krótko potrząsnęliśmy i rzuciliśmy krótkie "cześć", nie patrząc nawet sobie w oczy. Zawsze tak między nami było. Ojciec był zimny jak lód, nie wiem jakim cudem Mikoto się w nim zakochała. Pomijając już sam fakt, że rzadko bywał w domu, nigdy nie usłyszałem z jego słów żadnej pochwały albo chociażby uwagi. Czasami traktował mnie jak powietrze, o ile w ogóle pamiętał o tym, że spłodził sobie jeszcze jednego syna. Nie wiedziałem, co o mnie myśli. Nie zareagował nawet, kiedy prawie dwadzieścia lat temu wyznałem, że jestem gejem, a dziewczyny mnie obrzydzają w każdy możliwy sposób.

Zdjąwszy buty, przenieśliśmy się do salonu. Uzumaki stał na baczność, a po chwili ukłonił się tak nisko, że wiszące włosy zasłaniały mu pół twarzy.

- D-dzień dobry! N-nazywam się Uzumaki Naruto! Miło mi państwo poznać! - automatycznie wydukał wyuczoną na pamięć formułkę.

Jego napięcie czuć było w całym pokoju. Nieźle go przestraszyłem i teraz stara się z całych sił. Usiadłem obojętnie na kanapie, na przeciwko blondyna. Nie miałem zamiaru w nic ingerować, niech sprawy potoczą się własnym tempem. Właściwie odliczałem minuty do końca tego całego debilnego spotkania odkąd ich stopa przekroczyła próg tego mieszkania.

- Aach, to ty musisz być tym uroczym partnerem mojego syna.

Matka wyglądała na wniebowziętą. No tak, bo to takie szczęście móc poznać chłopaka swojego syna, którego się olewało przez pół życia.

- D-dziękuję, że t-tak pani mówi!

- Och, jak dobrze wychowany! - zaśmiała się kobieta.

- Naruto, podnieś głowę - poleciłem mu, po części zirytowany faktem, że robi z tego takie show.

Nieco zażenowany, jakby dopiero teraz zorientował się, że nadal jest w tej śmiesznej pozycji, wykonał moją prośbę.

- Jestem Uchiha Mikoto, mama Sasuke - powiedziała z uśmiechem, potrząsając drobną dłoń Uzumakiego.

- Uchiha Fugaku - przywitał się ojciec, również podając mu dłoń, jednak w przeciwieństwie do rodzicielki, na jego twarzy nie zagościł chociażby cień uśmiechu.

Od razu zobaczyłem w oczach liska strach, jego oddech nieco przyspieszył, a dłoń drżała jeszcze bardziej niż trzydzieści sekund temu.

Spojrzał na mnie, szukając litości czy chociażby najmniejszej wskazówki. Nie chciało mi się z nikim rozmawiać ani tym bardziej koło nich latać. Jak tak bardzo chce im się przypodobać, to niech sam się nimi zajmie.

- Napiją się państwo herbaty? A-albo może wolicie k-kawę? Mogę jeszcze...

- Poproszę kawę - zaśmiała się kobieta, przerywając dłonią Naruto, gdy dostrzegła jego zamieszanie.

Posłał pytające spojrzenie ojcu.

- Ja również - powiedział, po czym usiadł na kanapie.

Naruto przeszedł kilka kroków dalej, znajdując się w kuchni, którą mamy połączoną z salonem. Obmacałem swoje spodnie w celu znalezienia ukochanej paczki, jednak bezskutecznie.

- Naruto, gdzie są moje fajki? - zapytałem.

- Zostawiłeś je tutaj - podniósł paczkę papierosów z blatu, machając nimi, jak gdybym był ślepy i jej nie zauważył. To on ma wadę wzroku, nie ja. Rzucił mi, a ja skutecznie ją złapałem. - Chyba nie powinieneś tutaj palić... - dodał.

- Nie mów mi co mam robić - burknąłem.

- Nie bądź niegrzeczny - skarciła mnie matka, marszcząc brwi.

- Ty tym bardziej - wakrnąłem zdenerwowany.

- Sasuke, nie odzywaj się tak do matki - odezwał się "pan domu".

Prychnąłem lekceważąco w odpowiedzi, a i tak postawiłem na swoim. Robiąc im wszystkim na złość, teatralnie się zaciągnąłem, po czym wydmuchałem pół nosem, pół ustami papierosowy dym, zadymiając pomieszczenie.

Po chwili dołączył do nas blondyn z dwoma kubkami kawy.

- Proszę bardzo - powiedział, kładąc je na ławę i podsuwając im pod nos.

- Dziękuję - powiedziała Mikoto, a małomówny mężczyzna tylko pokiwał głową.

Włączyłem telewizor, żeby czas szybciej leciał i odruchowo wszyscy skupiliśmy się na nadawanych akurat wiadomościach.

- Mogłabym się rozejrzeć po mieszkaniu? - klasnęła w dłonie kobieta, uprzednio biorąc łyk kawy, głośno przy tym siorpiąc.

Niebieskooki, który siedział obok mnie posłał mi wyczekujące spojrzenie, lecz go zignorowałem.

- O-oczywiście - wstał. - Mogę panią oprowadzić.

- Nie trzeba, poradzimy sobie - machnęła ręką, a jej uśmiech od ucha do ucha nie schodził z twarzy. Nie boli ją czasem szczęka? - Jestem taka ciekawa, jak urządził się mój synek. A, i mów mi mamo.

Naruto otworzył zdziwiony usta, a ja niemalże parsknąłem śmiechem. Za kogo uważa się ta kobieta?

- A-ach, rozumiem - usiadł z powrotem.

Po chwili rodzice zniknęli, udając się do łazienki. Zostaliśmy sami, a między nami panowała cisza, którą przerywał dźwięk telewizora. Naruto przysunął się bliżej mnie, delikatnie się rumieniąc ze wzrokiem ukwitym w podłogę.

- Wiesz, twoja mama jest bardzo miła - uśmiechnął się.

Zamilkł na chwilę, czekając na to, czy coś odpowiem.

Naruto

-  Nie rozumiem, dlaczego nie chciałeś spotkać swoich rodziców. T-to znaczy nie powinienem ich oceniać po pół godzinie znajomości - wymachiwałem przepraszająco rękoma. - Ale wiesz... Myślę, że można się z nimi dogadać.

Wciąż milczał i zgrywał ważniaka, ale wiedziałem, że w głębi duszy moje słowa do niego trafiają. Postanowiłem troszkę się z nim podroczyć.

- Może twoja duma nie pozwala ci tego przyznać? - wyszczerzyłem się wrednie, a dotąd ignorujący mnie Uchiha spojrzał na mnie. Może nawet by odpowiedział jakąś ripostą, gdy nagle usłyszeliśmy głos Mikoto pochodzący z sypialni.

- A co to takiego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro