Rozdział 34
Naruto
Szanowny Pan Uchiha znany z tego, iż łatwo wytrącić go z równowagi był dzisiaj nadzwyczaj rozdrażniony. Prawdę mówiąc, unikałem go jak ognia. Czyżby miał okres? Chociaż nie, to by nie miało sensu...
Moje przypuszczenia tylko się potwierdziły, kiedy akurat ubierałem się do pracy, a z salonu usłyszałem "kurwa!". Wulgarny jak zawsze. Zerknąłem w jego stronę - właśnie skończył rozmawiać przez telefon. Najwyraźniej ktoś spowodował, że był nie w sosie. Spróbuję z nim o tym pogadać wieczorem.
*
Martwię się stanem naszej pacjentki, która prawdę mówiąc jest jeszcze dzieckiem. Robię wszystko, co w mojej mocy, ale jestem tylko człowiekiem, mam swoje ograniczenia i cudów nie zdziałam. Rodzicom dziewczynki powiedziałem, aby byli dobrej myśli, jednakże jej stan się znacznie pogorszył. Przychodzą do szpitala niemalże codziennie. Nie wiem, w jaki sposób miałbym ich powiadomić o ewentualnym tragicznym zakończeniu leczenia. Bardzo się tym przejmuję, w odróżnieniu od wieloletnich lekarzy, którzy są już przyzwyczajeni do takich sytuacji, ja borykam się z tym po raz pierwszy. Jest to jeden z minusów mojego zawodu, ale mimo wszystko... Nie powinienem się załamywać. Takie rzeczy się zdarzają, przecież nie urodziłem się dzisiaj.
*
Nadal nieco przygnębiony, wróciłem późno do domu. Zastanawiałem się, czy Sasuke będzie na mnie czekał, czy już położył się spać. Postanowiłem dać mojej głowie odpocząć i oczyścić ją z negatywnych myśli. Zamknąwszy za sobą drzwi, ściągnąłem odzież zwierzchnią i powiesiłem ją na wieszaku, a następnie udałem się do kuchni. Zajrzałem do lodówki i ku mojemu szczęściu brunet zostawił mi ryż z mięsem oraz sałatką. Odgrzałem porcję w mikrofali. Cisza nie była dla mnie zbyt przyjemna, więc włączyłem radio, przyciszając je do stosownej głośności, ponieważ nie chciałem przypadkiem obudzić Uchihy. Na ustawionej stacji leciały wieczorne wiadomości i na wpół słuchając, na wpół zatracając się we własnym świecie, zabrałem się do jedzenia.
Po smacznym posiłku odstawiłem talerz do zlewu, po czym udałem się do sypialni. Spodziewałam się zastać pogrążonego we śnie Sasuke (i może przy okazji na niego popatrzeć), ale on leżał przy zapalonej lampce nocnej i czytał książkę.
- Och, myślałem, że śpisz - oznajmiłem, lekko zaskoczony.
Ciemnooki podniósł wzrok z nad książki i przeniósł go na mnie, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Cześć - przywitał się krótko, powracając do lektury.
- Znów nie możesz spać? - zapytałem, podchodząc bliżej niego.
- Kto wie - odpowiedział niewzruszony, potrząsając ramionami.
Westchnąłem cicho. Cały Sasuke. Po tylu latach nadal ciężko mi rozszyfrować jego intencje. Jednym słowem - co mu chodzi po głowie, wie tylko on sam.
Podszedłem do komody i wyjąłem z niej piżamę. Miałem zamiar udać się do łazienki, gdy nagle sobie o czymś przypomniałem.
- Właśnie... - powiedziałem niepewnie, nie wiedząc, jak mam zacząć.
Przemyślałem szybko sprawę i postanowiłem zapytać wprost. Brunet posłał mi pytające spojrzenie, delikatnie marszcząc przy tym brwi. Wyglądał na zainteresowanego, ale nie odzywając się ani słowem nie pomagał mi w żaden sposób. Wydawał mi się teraz taki wycofany i samotny, biła od niego atmosfera spokoju, chociaż dobrze wiedziałem, jak agresywny potrafi być. I do tego tak bardzo byłem w nim zakochany.
- R-rano... - podrapałem się nerwowo po policzku. - Słyszałem twoją rozmowę przez telefon. Czy coś się stało?
Wyglądał jakby intensywnie myślał, a raczej nie rozumiał, co miałem na myśli. Po chwili jednak dostrzegłem na jego twarzy lekkie skrzywienie, co musiało oznaczać, że trafiłem w sedno sprawy. Nie wyglądał, jakby chciał o tym rozmawiać. Usiadłem na łóżku, tuż obok niego, poszukując oczami jego przeszywającego wzroku, próbując w ten sposób nawiązać kontakt wzrokowy.
- Sasuke?
- To głupie - powiedział.
- Na pewno nie - pokręciłem głową z delikatnym uśmiechem. Z jakiegoś powodu widok bezradnego Sasuke sprawiał, że robiło mi się cieplej na sercu.
Odwrócił głowę, unikając mojego wzroku.
- Moi starzy chcą tu przyjechać na weekend - powiedział cicho.
- Ach... - wyrwało mi się.
Chwila. Że co? Zupełnie się tego nie spodziewałem!
- A-ale to chyba dobrze, nie?! - zacząłem żwawo gestykulować rękami. - W końcu tak dawno nie widziałeś swoich rodziców! Powinieneś się cieszyć!
- Pff, jeszcze czego - prychnął. - Całe życie mnie olewali, a teraz nagle z dnia na dzień przypomnieli sobie, że zrobili sobie bachora.
Wstałem i przeszedłem na drugą stronę łóżka, kucając przed Sasuke i instynktownie łapiąc jego dłoń.
- N-nie mów tak o sobie! Z resztą... Pracują chyba za granicą, prawda? Macie ograniczony kontakt, a to dobra okazja, żeby go odnowić.
Mężczyzna spojrzał mi prosto w oczy, szukając w nich zrozumienia. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, aż w końcu zaczynałem się peszyć pod wpływem jego natarczywego wzroku. Sasuke chyba to wyczuł, ponieważ zdenerwowany, mocniej ścisnąłem jego dłoń.
Sasuke
- Nie próbuj mnie pocieszać, usuratonkachi. To jest jeszcze głupsze - moje kąciki ust delikatnie się podniosły, a ja z całych sił powstrzymywałem się, żeby się nie zaśmiać. Naruto był tak uroczy i śmieszny jednocześnie.
- Myślałem, że skończyłeś z tym głupim przezwiskiem! - oburzył się.
Mimowolnie parsknąłem śmiechem.
- No i z czego się śmiejesz, co?
A gdyby tak podkręcić atmosferę?
- Zdajesz sobie sprawę w jakiej jesteś pozycji? Poznasz rodziców swojego chło-pa-ka - uśmiechnąłem się sadystycznie, sylabując ostatnie słowo.
Wystarczył tylko moment, aby twarz liska ze szczęśliwej wyrażała przerażenie. No nieźle, mam tutaj niezły teatrzyk. Z Naruto można czytać jak z otwartej książki.
- A-ale... J-jak to?
- Nooo, możesz im się nie spodobać i co wtedy zrobisz? A uprzedzam, że oni są baaardzo surowi. Będą cię oceniać na każdym kroku, czy jesteś dla mnie odpowiedni.
Uzumaki zrobił się blady jak ściana. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami. Po chwili zaczął panikować. Kręcił się w kółko, wylewając swoje żale, zaczynając je od zdania "a co jeśli". Nie musiałem nic robić, sam się nakręcał niczym dziecięca zabawka. Drapał się po głowie w akcie desperacji, a buzia mu się nie zamykała.
Miałem z tego niezły ubaw. W końcu jednak postanowiłem się nad nim zlitować. Pociągnąłem go za rękę i przyciągnąłem do siebie, a następnie zamknąłem jego usta gorącym pocałunkiem. Wykorzystałem to, że miał rozchylone wargi i delikatnie wsadziłem pomiędzy nie swój język.
- Mmm... - jęknął zaskoczony, próbując mnie odepchnąć, ale ja tylko bardziej pogłębiłem pocałunek.
Po chwili przestał się opierać, pozwalając mi na dominację, a sam nieśmiało oddawał pocałunek. Gdy brakowało nam tlenu, odsunęliśmy się od siebie. Naruto patrzył na mnie zarumieniony. Wyglądał tak cholernie seksownie, że miałem ochotę go wziąć tu i teraz.
- P-pójdę wziąć prysznic... - wydusił zakłopotany i już po chwili znowu zostałem sam.
Położyłem się w wygodnej pozycji, opierając ręce na karku i gapiłem się w sufit. Nie minęło nawet trzydzieści minut, a blondyn zjawił się ponownie. Położył się obok mnie, poczym zgasił lampkę. Rozmawialiśmy jeszcze trochę, a potem Naruto zasnął. Słyszałem jego równy, spokojny oddech. Cholera, przysięgam, że nie ma na świecie nic piękniejszego niż widok śpiącego Uzumakiego. Obserwowałem jeszcze przez chwilę jego na przemian unoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Miał na sobie biały podkoszulek, który odsłaniał jego wystające obojczyki i część ciała znajdującą się poniżej ich. Nie tylko on gapił się na mnie podczas snu, ale to była moja słodka tajemnica. Zamknąłem oczy i objąłem go od tyłu, przytulając do siebie. Wtuliłem twarz w odsłonięty kark i już po chwili zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro