Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Sasuke

Nie mogłem się na niczym skupić, wszystko wypadało mi z rąk. Cała złość wprost roztapiała się we mnie, a ja nie mogłem jej na niczym wylać. Próbowałem skupić myśli na czymkolwiek, cholera, próbowałem, ale i tak wszystko sprowadzało się do niego i tego chuja. Chciałem krzyczeć. Ale przecież byłem w pracy, traciłem tu swoją tożsamość, nie byłem Uchihą Sasuke, tylko przypadkowym sprzedawcą, który nie chciał tu być, a na przekór wszystkiemu był właśnie w tymże miejscu. Ba, nawet musiał udawać, że mu się chce, kiedy najchętniej rzuciłby wszystko i poszedł spać, a następnego dnia obudziłby się pełen nadziei, że wszystko to było niczym innym, jak snem.

Kushina-san zauważyła moje roztargnienie i zaleciła mi kilka minut przerwy. Chciałem wyjść na zewnątrz i zaczerpnąć świeżego powietrza, jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie mogłem wytrzymać do końca mojej zmiany i niewiele myśląc sięgnąłem po komórkę. Wybrałem numer blondyna. Odebrał po trzech sygnałach.

- Co robisz?! - Nie dałem mu czasu chociażby na zwykłe "cześć". Powiedziałem to nieco ostrzejszym i oskarżającym głosem, niż miałem zamiar.

- A-a... Ehm... 

W jego głosie słychać było strach i roztargnienie.

- Co ty do cholery robisz?! - powtórzyłem podniesionym głosem, dosadnie oddzielając jedno słowo od drugiego.

- J-j-ja...! Nie rozumiem...

Przygryzłem mocno, aż do bólu dolną wargę, aby się opanować i za chwilę nie wybuchnąć.

- Dlaczego z nim byłeś?! Dlaczego byłeś z tym chujem?! Z Hidanem?! Zdradzasz mnie?!

- N-n-nie! Sasuke! T-to nie tak... - łamał mu się głos.

- Nie rozumiem! Jak po tym wszystkim możesz się z nim spotykać za moimi plecami?! - wziąłem głęboki oddech. - Porozmawiamy o tym jak wrócę do domu - dodałem cichym głosem, po czym się rozłączyłem.

Oparłem się rękoma o blat, aby nie stracić równowagi. Zakręciło mi się w głowie. Przymknąłem oczy, biorąc głęboki oddech. Uspokój się. Uspokój się, do cholery. Do pomieszczenia weszła matka Naruto z niepokojącą miną.

- Coś się stało? Słyszałam twoje krzyki.

- Nie, nic, nic takiego - machnąłem ręką, jakby mało mnie to obchodziło.

Naruto

Siedziałem nad książkami i poczułem wewnętrzną irytację, kiedy po raz trzeci czytałem to samo zdanie i nadal go nie rozumiałem. Spojrzałem na zegarek - Sasuke powinien zjawić się lada chwila. Bałem się tej rozmowy, że on nie zrozumie, wszystko odbierze inaczej. Skręcało mnie w brzuchu od tego stresu.

W tym momencie usłyszałem, jak Uchiha wchodzi do mieszkania. Wstałem i ze zwieszoną głową poszedłem do niego.

- Cześć - powiedziałem cicho.

Nie odpowiedział. Nie winiłem go za to.

- M-możemy porozmawiać?

Posłał mi mordercze spojrzenie. Był zły. Bardzo. Przeszły mi dreszcze. Dobrze wiedziałem, do czego był zdolny zdenerwowany Sasuke. Odwagi, Naruto.

- To nie jest...

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?!

- P-przepraszam! - zacisnąłem pięści oraz oczy. - Naprawdę jest mi przykro! - ukłoniłem się delikatnie. Nie byłem pewien, jak należy postąpić, jak mam się wytłumaczyć z całej tej sytuacji.

- Chyba, kurwa, wyraźnie ci powiedziałem, że masz się od niego trzymać z daleka?! - krzyknął.

Byłem przewrażliwiony. Czułem się źle. Czułem się winny. Nie znosiłem, kiedy Sasuke był wściekły, a bardzo łatwo było go wyprowadzić z równowagi. Był kochany, ale pod tym względem przerażający. Nienawidziłem, kiedy podnosił głos. Bałem się. Do moich oczu napłynęły łzy.

- Jak mam ci zaufać, Naruto? Do cholery, jak?! Jak mam być, kurwa, spokojny kiedy ty szlajasz się z tym pedałem i chuj wie co robisz?! Jak ty byś postąpił na moim miejscu? Co byś zrobił, gdybym lizał się z jakimś fiutem, a potem chodził z nim na randeczki, ruchał się, czy co wy tam kurwa robiliście?!

Widział łzy spływające po moim policzkach, a mimo to, nie przestawał mnie oskarżać. Było mi cholernie przykro.

- J-jesteś... Okropny... - wydukałem.

Parsknął śmiechem. Przygryzł mocno dolną wargę. Zaczął nerwowo stukać nogą o podłogę. Coraz szybciej i szybciej.

- Ja... Ja jestem... - mówił po cichu... - Ja jestem kurwa okropny... Ja kurwa jestem okropny!

Brunet uderzył pięścią w ścianę, a ja podskoczyłem z wrażenia. Szybkim ruchem wziąłem parę pierwszych-lepszych butów oraz kurtkę z wieszaka, po czym wybiegłem z mieszkania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro