Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Hidan

Czekając już tak od dwóch minut, zacząłem się nudzić i niecierpliwić. Były to o dwie minuty za długo. Zmierzyłem wzrokiem teren wokół mnie, lecz nic konkretnego nie przykuło mojej uwagi. W samym centrum placu znajdowała się wielka fontanna, która ożywiała nieco to miejsce. Sporą część ławek zajmowały starsze panie, jakie często się widuje nawet we własnych blokach, gdzie nie można mieć prywatności. Potrafią godzinami gapić się tak na ludzi, zawsze wszystko muszą wiedzieć, aby mieć kogo obgadywać ze swoimi koleżankami.

Kręciło się tu sporo przechodniów w różnym wieku. Poprzez nastolatki i dzieci, na spieszących się do pracy mężczyznach kończąc.

W oddali spostrzegłem zbliżającą się w moją stronę ciemną postać. Na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmieszek. Kiedy był już na tyle blisko, że mogłem dostrzec liczne plastry na jego twarzy, niemalże parsknąłem śmiechem. Wcale nie żałowałem, że stłukłem jego mordę. Chociaż pewnie nie wyglądałem lepiej.

Spojrzał na mnie z lekceważeniem i z rękoma w kieszeniach. Sprawiał wrażenie wyluzowanego, ale przede mną nie mógł ukryć zaciśniętych z nerwów zębów.

- Czego chcesz? - zapytał wprost.

Nastała między nami krótka cisza, której potrzebowałem, aby zastanowić się, jak powinienem to rozegrać.

- To było nieco niegrzeczne, panie Uchiha - rozłożyłem bezradnie ręce, marszcząc przy tym czoło.

Spojrzałem na niego kątem oka, aby sprawdzić, jak zareagował na moją uprzejmość kontrastującą z jego agresywną postawą. Dłonie zaciśnięte w pięści drżały pod wpływem gniewu. Nic się nie zmienił, nadal patrzył na mnie, jakby chciał mnie zabić. Czułem się dotknięty jego osobliwą nienawiścią skierowaną do mnie, przecież nic nie zrobiłem, oprócz pocałowania jego chłopaka.

- Nie powinieneś patrzyć na mnie w ten sposób, to źle wpływa na twoją piękną cerę. Chyba nie chcesz stracić swojej reputacji playboya. Mam rację?

- Gówno o mnie wiesz.

Westchnąłem ciężko. Z takim to się nie dogadasz.

Naruto

Sasuke wyszedł z domu jakiś czas temu. Nie wiem, o co chodzi, gdy spytałem go, co się stało, mamrotał coś pod nosem wymigując się ważnym spotkaniem. Wyglądał na przejętego oraz zdeterminowanego. Pomyślałem, że to jakaś ważna sprawa. Uważam, że związek powinien opierać się na zaufaniu, więc nie naciskałem niepotrzebnie.

Hidan

Usiadłem na ławce, nadal ciężko myśląc nad tym, jak dojść z nim do jakiekolwiek porozumienia. Szczerze mówiąc, zacząłem wątpić, czy to ten sam Sasuke, jakiego opisywał Naruto.

- Wyluzuj trochę - machnąłem ręką.

Czułem narastające we mnie napięcie.

- Usiądź obok mnie, porozmawiamy sobie. Och, możemy też iść na kawę, jeśli wolisz, panie Uchiha.

- W dupie mam twoją kawę - warknął podniesionym głosem, zirytowany do granic możliwości.

Podszedł do mnie. Poczułem nagłe szarpnięcie. Złapał mnie za kołnierz i już po chwili nasze spojrzenia się spotkały. Bliskość sprawiła, że momentalnie dopadł mnie niepokój, co potwierdzał zimny pot spływający po mojej skroni. Jak głosiły plotki, Sasuke miał wręcz boską urodę. Z tak niewielkiej odległości mogłem podziwiać każdy centymetr jego bladej twarzy. W innych okolicznościach moglibyśmy się zaprzyjaźnić...

- Czego ty, kurwa, chcesz? - zapytał szeptem wyraźnie oddzielając każde słowo, który przypominał krzyk. 

Zaśmiałem się. Na jego twarzy dostrzegłem wyraz zaskoczenia, ale gniew nie zmalał ani odrobinę.

- Naprawdę sądzisz, że powinieneś robić coś takiego po ostatnim incydencie? Aż tak ci szybko do pierdla? - uśmiechnąłem się z satysfakcją.

Sasuke wahał się jeszcze przez chwilę. W ostateczności ponownie poczułem grunt pod nogami.

- Nawet nie waż się go dotykać. Nie ręczę za siebie.

- Groźby też są karalne, panie Uchiha. Ach i chciałem tylko lepiej poznać mojego przeciwnika. Naruto wydaje się całkiem uroczym dzieciakiem, nieprawdaż? Dobrze go tam posuwasz? Nie wydaje mi się, żeby preferował takich agresorów. Nie muszę nic robić, sam mi go oddasz. Dam ci radę - nie próbuj robić niczego głupiego. Jak widzisz, twoja żałosna próba zatłuczenia mnie nie wystarczy, żeby mnie zabić.

Naruto

- Sasuke, wróciłeś - jak zwykle ucieszyłem się na jego widok, witając go ciepłym uśmiechem. - Wiesz, ostatnio się o ciebie martwię. Jak było na spotkaniu? Aach, przygotowałem twoje ulubione danie!

Od razu zawaliłem go monologiem, w którym kłębiło się wiele pozytywnych emocji. Stęskniłem się za Sasuke. Ostatnia systuacja sprawiła, że odrobinę oddaliśmy się od siebie, chciałem to naprawić. Postanowiłem, że będę dla niego najlepszym chłopakiem, jakim się da.

Ale brunet nie wyglądał, jakby mnie słuchał. Z jego kamiennej twarzy niewiele można było wyczytać, jednak znałem go na tyle dobrze, że zauważyłem, iż coś nim wstrząsnęło.

- Coś się stało? - zapytałem zmartwiony.

Brak odpowiedzi.

- Sasuke?

Dotychczas patrząc się w jeden punkt, spojrzał na mnie. Nie potrafiłem nazwać uczucia, jakiego doznawał. W ciemnych oczach ukrytych przez przydługą grzywkę dostrzegłem ciche błaganie. Nawet usta miał jakieś inne, wydawały mi się smutne.

- Kochasz mnie - było to bardziej stwierdzenie niżeli pytanie.

- Ehm... - podrapałem się nerwowo,  nie wiedząc, co mam odpowiedzieć.

- Kochasz mnie - powtórzył.

Zacząłem się naprawdę martwić.

- D-dlaczego tak nagle z tym... A-ach! Sasuke!

Nie zdążyłem dokończyć zdania, kiedy Uchiha niespodziewanie złapał mnie za nadgarstki, przywarł mnie do ściany i uprzednio przytrzymując moje ręce nad głową wpił się w moje usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro