Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Naruto

Chociaż rzadko kiedy słuchałem muzyki, modliłem się, aby włączono radio lub chociaż telewizję. Cokolwiek, co mogłoby zagłuszyć moje coraz to pesymistyczniejsze myśli. Cisza, jaka panowała w szpitalnym korytarzu przyprawiała mnie o ból głowy. Pozostało mi jedynie czekać i wsłuchiwać się w równe tykanie zegara powieszonego na przeciwległej ścianie.

Po około piętnastu minutach zjawiła się pielęgniarka. Była dosyć młoda, na pewno nie przekroczyła trzydziestu lat. Jasną twarz podkreśliła czerwoną szminką, a niedługie, brązowe włosy upięła w niski kok.

Wciągnąłem powietrze i niemalże poczułem przyspieszony puls. Marszcząc z niepokoju brwi, uniosłem głowę, aby móc spojrzeć kobiecie w oczy.

- Pan Uzumaki Naruto? - zapytała łagodnym głosem.

- Tak - odpowiedziałem i od razu zerwałem się na nogi.

- Proszę do sali obok - wskazała ręką, po czym odeszła szybkim krokiem.

Chociaż nie miałem konkretnych oporów, poczuł nagłe wahanie. Sam nie wiem, dlaczego się bałem. Zawsze wydawało mi się, że to ja dla Sasuke jestem jednym, wielkim kłopotem, jednak tym razem role się odwróciły. Nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć. Krzyczeć, płakać, czy cieszyć się, że nic więcej się nie wydarzyło. Byłem bezsilny.

Nie spiesząc się, złapałem za klamkę i wszedłem do sali. Sasuke zauważywszy mnie, natychmiast odwrócił głowę w stronę okna. Siedział na łóżku przykryty kołdrą, a na krześle starszy mężczyzna w kitlu z białym wąsem. Skupiony, ogarniał wzrokiem wyniki badań spisanych na kartce, które trzymał w ręce. Bez słowa usiadłem przy łóżku.

- Złamany nos, liczne zadrapania i siniaki. Po za tym nie ma poważniejszych ran, jeszcze dziś go wypiszemy - oznajmił doktor, po czym przeniósł wzrok z karty na mnie. Poczułem ulgę, że tylko na złamanym nosie się skończyło. - Martwiłbym się raczej o drugiego pacjenta. No i oczywiście konsekwencje z prawem.

Zacisnąłem usta w cienką linię, a drżące dłonie w pięści. Ostatniego zdania chyba nie musiał mówić, przecież jego to nie dotyczy. Wykonał swoją pracę. Kiedy ja będę lekarzem, nie będę się niepotrzebnie wcinał w życie moich pacjentów. Pokiwałem potakująco głową, na znak, że przyjąłem informację. Bałem się odezwać, mój głos zapewne by drżał, a moją słabość czuć byłoby w powietrzu.

Doktor podniósł się i wyszedł. Zostaliśmy sami. Brunet nawet nie raczył chociażby spojrzeć na mnie, a ja także nie wiedziałem, jak mam się zachować. Siedzieliśmy w ciszy. Z nerwów przygryzłem wargę. Po chwili zacząłem szybko poruszać kolanem, próbując zebrać myśli. W dalszym ciągu żadne z nas się nie odezwało. Nie wiem, czy dla zabicia czasu, czy też próbując znaleźć odpowiedź w zakurzonych kątach, zacząłem wodzić wzrokiem po pomieszczeniu. Patrzyłem w każde możliwe miejsce - tylko nie na Sasuke. I tak sobie nawet pomyślałem, że to całkiem smutne, a jednocześnie przerażające miejsce. Za dużo było tej bieli, samotności, wyłączonego telewizora, którego brak działania irytował mnie niesamowicie. Jedynym dostępem światła było niewielkie okno, zasłonięte firankami, w które to Uchiha tak zawzięcie się wpatrywał.

- Dlaczego? - odezwałem się cicho. - Dlaczego? Dlaczego, Sasuke? Dlaczego to zrobiłeś?

Słowa same wychodziły ze mnie, chociaż powtarzanie tego samego pytania nie było tym, co naprawdę chciałem mu powiedzieć. Poczułem narastającą we mnie złość, trzeba się było zamknąć. Gdybym się nie odezwał, nie poczułbym się jeszcze gorzej, mój głos nie drżałby, a w kącikach oczu po raz sam nie wiem już który nie zebrałyby się łzy.

W całym swoim życiu nie czułem się tak żałośnie, jak teraz.

Sasuke odetchnął głęboko, jakby mu ulżyło.

- Jestem dla ciebie ciężarem? - zapytał tak spokojnym głosem, jakby to nie był on. Oczekiwałem, że powie coś jeszcze, jednak ciemnooki milczał. Rękawem otarłem łzy, aby nie spostrzegł, że sobie na nie pozwoliłem.

- C-co? - zapytałem słabym głosem, chociaż starałem się brzmieć śmiało. - Nie jesteś... - opuściłem głowę.

- Co jest ze mną nie tak?

Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia. Nigdy nie spodziewałbym się, że Sasuke sam o sobie mógł tak myśleć. Poczułem, że muszę coś powiedzieć, ale szczerze, miałem pustkę w głowie.

- J-ja... - wydukałem bez sensu.

Przysunąłem krzesło bliżej łóżka i usiadłem na nim ponownie. Niepewnie położyłem dłonie na pościeli. Delikatnie dotknąłem dłoni Sasuke. Poczułem, jak cały się wzdrygnął pod wpływem dotyku naszych dłoni. Jego były przeraźliwie zimne, tak bardzo, że ogarnął mnie chłód.

- Martwiłem się. Tak bardzo się martwiłem...

Chciało mi się płakać. Położyłem głowę na pościeli, ukrywają w niej twarz.

- Płaczesz? - zapytał Uchiha normalniejszym głosem. Jego zwykłym, niewątpliwym, tak urzekającym, że po moim ciele przeszły dreszcze. Wydawało mi się, że nie słyszałem go od wieków.

Podniosłem się.

- N-nie płaczę... - odpowiedziałem niezgodnie z prawdą. Ponownie otarłem rękawem oczy.

Westchnąłem ciężko i wyszeptałem:

- Przepraszam.

- Ty przepraszasz? - Sasuke spojrzał na mnie uśmiechając się przy tym blado, co szczerze mnie ucieszyło. Po chwili jego kąciki ust opadły. - Muszę być prawdziwym kretynem, skoro powoduję łzy u mojego chłopaka.

- Jesteś. Największym kretynem, jakiego znam - powiedziałem. - Boisz się stracić czegoś, co kochasz - dodałem po chwili, nieśmiało przygryzając wargę. - Proszę, nie rób już tak nigdy więcej - przytuliłem się do Sasuke.

- Przepraszam.

Nie widziałem jego twarzy. Nie wiedziałem, co czuł. Skupiłem się tylko na jego przyjemnej woni, muskając zwierzchiem dłoni jego blade ciało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro