XXXII
- Mógłbyś się ruszyć? Próbuję to zapiąć.
- Jak wstanę, ta walizka wybuchnie! A ja nie mam zamiaru znowu tego pakować.
- Pokaż, co jest w środku.
Chłopak ostrożnie wstał cały czas przytrzymując zamknięte wieko walizki. Gdy odsunął ręce zamknięcie rzeczywiście rozsunęło się, a z torby wyleciało parę zmiętych koszulek i innych rzeczy.
- Mogę wiedzieć po co ci krem do opalania? Albo menaszka? Mam naczynia w domu.
- Wszystko może się przydać - stwierdził, zakładając ręce na piersi i teatralnie odwracając głowę.
- Kto cię pakuje w trasę?
- Sam sie pakuje. Uh, Liam - Harry poddał się pod krytycznym wzrokiem Cassie.
- Okej, to odłożymy, to trzeba złożyć, a tego... Tego musisz sie pozbyć - zarządziła trzymając między palcami okropną sraczkowatą koszulkę w czerwono-zieloną krate.
- Kupiłem ją w Amsterdamie! To pamiątka! - oburzył się brunet.
- Masz mnóstwo pamiątek z chyba każdego miejsca na ziemi. To - machnęła szkaradną koszulką - cię nie zbawi. Poza tym nigdy tego nie nosisz.
- Żartujesz? To jest okropne! Jak miałbym to na siebie włożyć?
Blondynka już chciała coś powiedzieć, ale widząc, że Harry nie żartuje po prostu wrzuciła ubranie do kosza stojącego przy biurku.
- To będzie ciężki wieczór - mruknęła.
- A co jak mnie nie polubią?
- Tata na pewno cię polubi, a mama... No cóż, ona nie lubi nawet mnie.
- Jak to?
- Ciężki przypadek. Za dużo by mówić.
- Oh, okey.
- Pośpiesz sie!
- Nie możesz na mnie krzyczeć, jestem gwiazdą. Moje fanki ci zjedzą- odgrażał się Harry.
- Nie krzyczałabym gdybyś umiał przygotować sie szybciej i wyruszylibyśmy o czasie!
- Perfekcja wymaga czasu - stwierdził chłopak poprawiając włosy.
- Zdecydowanie miałeś go za mało.
- Wiesz, ostatnio podszlifowałem swój podryw i mam coś na takie jak ty... - odezwał się Harry, gdy siedzieliśmy już w samochodzie.
- No, dawaj.
- Nie potrzebuję Aquamenti by sprawić, że będziesz mokra tej nocy - pruszał brwiami spoglądając na mnie.
- O nie! - wybuchłam śmiechem - Masz tego więcej prawda?
- Kochanie, jedna noc ze mną i będą cię nazywać Jęczącą Martą.
- Boże! - nie zdołałam wydusić więcej. Ogólnie trudno mówić, gdy dusi cie śmiech. Harry nie zrażony moją reakcją, kontynuował swój podryw.
- Mam nadzieję, że zgodzisz sie być moim horkruksem, bo zabiłbym, by mieć kawałek siebie w tobie.
- To nie było takie złe! Wszystkie Potterhead twoje!
- Chcę tylko jednej - mruknął cicho, a ja poczułam dziwny ucisk w klatce piersiowej.
- Zjedziesz na stacje? Jestem głodna.
- Okey, od razu zatankuje.
Poczekałam, aż brunet napełni zbiornik paliwa i razem udaliśmy się do sklepiku. Chłopak zapłacił, a ja wybrałam parę słodyczy, dwa hot-dogi i dwie kawy i również zapłaciłam. Tym razem ja stawiam.
Wróciłam do auta i podałam Harremu jego posiłek. Nie zjedliśmy śniadania przez to, że zaspaliśmy, więc przekąski szybko zniknęły. Wróciliśmy na drogę popijając kawę i rozmawiając o planowanej na Nowy Rok imprezie.
- Jesteśmy na miejscu - mruknęłam gdy po parunastu godzinach jazdy zauważyłam podjazd mojego rodzinnego domu - Wejdziemy, przywitamy sie i idziemy spać. Przedstawie was jutro. A i niestety musisz spać ze mną. W końcu 'jesteśmy razem' - zrobiłam w powietrzu zajączki. Było późno, a mi nie uśmiechała sie ta cała otoczka przedstawiania rodzinie partnera.
- Żaden problem. Ale mogłabyś się tak nie wiercić - zaśmiał się Harry.
- Daj spokój, mam ogromne łóżko. Nie musimy sie nawet stykać. Jeżeli nie chcesz, oczywiście.
- Jeszcze to przemyślę - stwierdził i ruszył do bagażnika, aby wziąć nasze bagaże.
Weszliśmy po trzech małych schodkach prowadzących na werandę i otworzyłam drzwi kluczem, który jak zawsze, leżał pod doniczką. Tata zawsze zapomina swoich, a mama na szczęście nie wie o tym zapasowym.
Zdjęliśmy po cichu buty, ponieważ domownicy spali, a im dłużej śpią, tym dłużej odwlekają się niezręczne komentarze mojej matki. Udaluśmy się na górę. Harry rozebrał się pozostając w samych bokserkach i rzucił się na łóżko mrucząc coś, że umyje sie jutro. A ja... A ja też byłam zmęczona, więc poszłam w jego ślady.
~°~
Kolejny!
Niedługo poznamy rodzinę Cassidy! No, Georga już znacie, czas na rodziców! Rozdział przejściowy, ale mam nadzieję, że sie podoba!
Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro