22. "Muszę ci coś powiedzieć"
Od następnego dnia, moi bliscy zaczęli się rozjeżdżać. Z samego rana Ralph pożegnał się z Jodie, która jeszcze wczoraj specjalnie do mnie przyszła, by się pożegnać. Bliźniak Gary'ego się na to zdecydował, bo chciał z nią porozmawiać. Powiedział mi, że się kochają nawzajem, ale uznali, że to nie jest prawdziwa miłość, a młodzieńcza. Być może nawet zauroczenie.
Kochają się, ale nie w ten sposób.
Nie są po prostu zakochani w sobie.
Cieszę się, że się sobie wszystko wyjaśnili. Przynajmniej wiedzą na czym stoją.
Matthew właśnie niedawno się ze mną żegnał, teraz jeszcze poszedł do Amy.
Grace wraca z Dean'em, a dlatego, że Gary z Ralph'em jadą tę samą drogą, co oni, wracają drugim samochodem.
Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że Dean wiezie Grace na lotnisko, by ta mogła wrócić szybciej do siebie. A że przyleciała z rodzicami i nie ma samochodu, to nawet jej jedyne wyjście.
Nie wiem dlaczego wszyscy wybrali jeden termin, ale tak chyba się umówili.
— Cameron, tylko jej pilnuj, bo inaczej cię zabije — ostrzegł Dean, żegnając się.
— Trzymam za was kciuki — pisnęła nagle Grace, wchodząc do samochodu.
Zdziwiłam się, bo jeszcze nigdy nie okazywała tego, że pod tym względem jest jak mój ojciec i widzi nas razem.
— Jedziemy, bo Grace się spóźni na samolot — pospieszył ich Gary.
— Dzwońcie — rozkazał Dean.
Przytulił się z Cameron'em po męsku i odszedł. Wszedł za kierownicę swojego auta i odjechali, trąbiąc nam na koniec.
— Przyjechał ze mną, odjechał z moją siostrunią — usłyszałam Cam'a.
Nie spojrzałam się na niego przez dłuższy czas, a to wszystko przez Grace i jej teksty.
Ale ona taka jest.
Szczera do bólu.
— Nie będzie ci głupio jak będę z tobą pod jednym dachem? — zapytał nagle, zaglądając za mną. — No wiesz... Taki przystojniak. — Poruszył zabawnie brwiami.
— Ale ty jesteś skromny, co? — Zamknęłam za sobą drzwi.
— A tak szczerze. — Odwrócił się do mnie. — Nie martw się, będę tu krótko — mówił szczerze. — Nie chcę...
—Przestań — przerwałam. — To już się robi nudne, wiesz? Tata by się cieszył, ja przynajmniej nie będę tutaj sama. Poza tym szczerze — podkreśliłam ostatnie słowo. — To troszeczkę się cieszę. — Uśmiechnęłam się szeroko.
— Muszę ci coś powiedzieć — zaczął nagle, kiedy znajdowaliśmy się w salonie. — Chciałem ci to powiedzieć wcześniej, ale nie chciałem niczego niszczyć między nami, bo jesteśmy przyjaciółmi, choć nie chcemy tego przyznać. — Uderzył mnie delikatnie w ramię, śmiejąc się lekko przy tym. — Brudasku...
— Katie, po raz kolejny nie odbierałaś — głos Xavier'a przerwał całą naszą szczerą rozmowę.
Znowu wszedł jak do siebie.
Znowu nie zapukał...
Muszę z nim porozmawiać...
— Wiesz co, zapomnij o tym — głos Cam'a był niepewny, trochę miał żal, że ktoś mu przerwał.
Spojrzał na mężczyznę morderczym wzrokiem i poszedł chyba na górę do swojego pokoju.
— Wybacz, ale musiałam się pożegnać z moimi braćmi.
—Ale ty ciągle mnie olewasz — niemalże pisnął.
— Posłuchaj. — Uznałam, że to najlepszy moment. — Przemyślałam to wszystko i nie chcę ci robić nadziei. Wybacz, że być może przez to uznałeś, że my razem coś... Ale nie, jesteś naprawdę dobrym przyjacielem, ale nic więcej między nami nie widzę. Xavier, jestem pewna, że kiedyś poznasz kogoś z kim będziesz szczęśliwy, ale ja nią nie będę, przepraszam. Nie chciałam cię urazić...
— Szkoda — powiedział smutno po jakimś czasie. — Będziemy chociaż znajomymi czy coś w tym stylu? — W jego oczach widziałam tyle nadziei...
— Oczywiście. — Uśmiechnęłam się do niego.
— Życzę ci prawdziwej miłości w przyszłości. — Przytuliłam go bardzo delikatnie, trochę się wstydząc swojego gestu, ale on go odwzajemnił.
— A ja trzymam kciuki za ciebie i Cameron'a — szepnął smutny.
— Ty myślisz, że ja i on...? — Gdy kiwnął głową przytakując mi, uśmiechnęłam się szerzej. — Źle myślisz, ja jestem szczęśliwą singielką i nikogo nie szukam — dodałam szybko.
— To zrobimy coś razem? — zapytał, kiedy oddaliłam się od niego kilka kroków.
— Wybacz, ale chciałam iść na cmentarz. Tata pewnie na mnie czeka, a nie było mnie trochę u niego...
— To pojedziemy razem, zawiozę cię — zaproponował.
"Czy on nie spędza czasu ze swoimi przyjaciółmi?" — pytałam siebie w myślach.
— Jak chcesz, to okey — przystałam, bo nic innego nie umiałam zrobić.
Chwilę później byliśmy już w jego aucie.
Znowu było mi niezręcznie i zachowywałam się jak nie ja.
Znowu opowiadał o sobie. Jestem ciekawa co będzie jak skończy te wszystkie swoje historie, o czym będziemy rozmawiać i czy kiedykolwiek tak będzie, bo na razie na to się nie zapowiada.
Przed wejściem na cmentarz, weszłam do sklepu, by kupić jakiś znicz. Nie był to niewiadomo jaki, ale ważne jest, że kupiłam, tak od serca.
Na pomniku nie było aż tak brudno jak na kilku innych, które stały niedaleko. To prawdopodobnie przez moich braci, bo byli wczoraj, kiedy ja byłam w pracy. Przyszli by się pożegnać przed wyjazdem i pewnie przy okazji posprzątali.
Siedziałam u taty blisko godzinę. Wraz ze mną ciągle był Xavier, który uszanował całą tą sytuację i o niczym nie mówił.
Chociaż coś...
— Dziękuję, że zawiodłeś mnie i byłeś ze mną. — Uśmiechnęłam się wdzięcznie, kiedy pojawiliśmy się przed moim domem.
— Wiedz, że jesteś piękna — szepnął nagle.
W tym momencie pragnęłam od niego uciec i to jak najszybciej.
"Znowu zaczyna..." — myślałam.
— To cześć — rzuciłam i złapałam za klamkę od drzwi.
On nagle złapał mnie za nadgarstek.
— Xavier, mówiłam ci coś. — Wyrwałam się z jego uścisku, lecz to nic nie pomogło.
— Wybacz mi, ale chciałbym byś chociaż raz mnie pocałowała.
— Xavier, proszę... — Już nie chciałam krzyczeć, bo nie chciałam robić żadnych takich akcji.
Nagle drzwi od domu się otworzyły, a obok mnie pojawił się Cam. Był wściekły. Za to jak Xavier go zobaczył, przestraszył się go i od razu wybiegł do swojego samochodu. Gwałtownie odjechał.
— Zabiję go, przysięgam — warknął, rozzłoszczony.
************************************
Hej!😍
Jak Wam się podoba?
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki! 😊
♥️Pozdrawiam♥️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro