17. "(...) że twój tata był cudownym człowiekiem i uwielbiałam go bardzo (...)"
Tata znał mnie i dobrze wiedział, że prędzej czy później przyjdę do niego. Czekał na mnie. Pożegnaliśmy się i umarł.
A jakaś cząstka mnie umarła z nim.
Już nigdy nie będzie tak samo. Nigdy nie odpowie mi przywitaniem jak wrócę do domu, nigdy nie wyjdzie z domu by pograć w szachy albo bingo, nie wróci jako zwycięzca, a nawet nie pojedzie na wyścigi samochodowe z nami... Już mnie nie przytuli, nie doradzi mi nigdy, nie powie, że mnie kocha, nie nazwie mnie swoim skarbem, nie uśmiechnie się...
Już nigdy nic nie zrobi.
Do mnie to wciąż nie dociera i czuję, że być może przez to mogę się zmienić. Nie tylko będę częściej smutniejsza, ale pewnie będę inna, bo jakaś część mnie umarła i już nie wróci do życia.
Miałam tylko go, zawsze. To on był i matką i ojcem. Starał się i dobrze mu to wychodziło. Wiadomo, że były sytuacje, których nie potrafił, ale starał się ile mógł, by pomóc. Czytał o tym książki, pytał się sąsiadów... Czasami udawało mu się znaleźć odpowiedź, a czasem nie.
Jest mi ciężko, ale nie tylko mi. Jednak chyba ja przeżywam to najbardziej, pewnie dlatego, że jestem kobietą, a one są wrażliwsze od mężczyzn. Najczęściej. Oprócz tego, to ja z nim mieszkałam, tylko jego miałam, to on sam mnie wychowywał, podczas gdy moi bracia pamiętają mamę, a najbardziej Dean, który opowiadał mi jak mama zachowywała się w danej chwili i co robiła razem z nim. Niesamowite...
Dlatego też nie potrafię jeszcze zabrać się za czytanie listu od taty. Zapewne napisał po badaniach albo w nocy, kiedy mnie nie było, bo wtedy pojechałam do domu.
To i tak jest dla mnie za dużo.
Śmierć ojca...
Czuję jakby ktoś mi moje serce rozerwał na pół. Jakby chciał włożyć je razem z tatą do grobu.
Boli jak cholera!
Dzisiaj jest pogrzeb. Stoję przed kaplicą i płaczę. Powinnam wejść, ale zatrzymałam się, bo boję się co zobaczę. No tam jest mój tata, ale nie chcę by ten widok nie załamał mnie jeszcze bardziej.
W końcu weszłam do środka.
Przecież i tak będę musiała wejść.
Cieszyłam się, że dużo było ludzi. Niektórych nie znałam, ale większość udało mi się rozpoznać. Byli sąsiedzi, jego koledzy z jego pracy, gdy jeszcze do niej chodził przed emeryturą, znajomi z klubu szachowego, administracji i bingo. Nawet sam sołtys był. Na te uroczystość wielu specjalnie przyjechało z daleka. Rozpoznałam rodziców Cameron'a, którzy mieszkają w Sydney, a także jego siostrę, która również nie jest stąd. Rodzice Amy, Xavier, rodzice Jodie i sama ona no i oczywiście Trevor wraz ze swoimi pracownikami restauracji, do której wcześniej zaproponował nas wszystkich zabrać na wspólną ucztę ku czci mojego ojca.
Podeszłam bliżej trumny, w której leżał tata. Wyglądał jakby spał. Wydawało mi się, że uśmiecha się niewidocznie jakby w końcu był tam, gdzie powinien, gdzie chciał, gdzie jest teraz mu dobrze i jest szczęśliwy, razem z mamą.
Wyglądał pięknie. Uczesany, uśmiechnięty, w tym swoim czarnym garniturze, za którym przepadał.
Wiedziałam, że tata śpi. Było to widać z daleka, ale też z bliska, dopóki nie dotknęłam jego zimnego policzka czy rąk, które były złączone do modlitwy. Dotarło wtedy do mnie, że jego dusza jest w górze, w niebie i już nie wróci. Zostało ciało, które prędzej czy później i tak się rozłoży na części i za kilka lat nie będzie po nim żadnego śladu.
Umarł.
Naprawdę go nie ma.
— Ponieważ Bóg Wszechmogący powołał duszę swego sługi do siebie, oddajemy Mu ciało sługi Jego, gdyż z prochu powstał i w proch się obróci. — Słowa księdza dotarły do mnie dopiero po kilku godzinach, gdy byliśmy już na cmentarzu.
Nie wiem jak to wszystko się stało, że przez tę godzinę w kościele, niczego nie słyszałam, nic do mnie nie docierało i dopiero na cmentarzu, kiedy kapłan wypowiedział ostatnie słowa przed zakopaniem grobu, wróciłam do rzeczywistości.
To wszystko tak szybko minęło... W dodatku ja na chwilę jakbym zniknęła z pogrzebu i wróciła dopiero pod koniec na cmentarzu.
Nie wiem nawet czy to jest w ogóle możliwe, żebym tak na kilka godzin przestała cokolwiek słuchać, myśleć i w ogóle być. Byłam tylko ciałem, ale nie umysłem, nie duszą.
Nie wiem jak i dlaczego. Nic nie poczułam, tylko jakby mam pustkę, nie wiem co się wydarzyło przez ten czas, nie wiem co ksiądz mówił, jak wyglądała uroczystość.
Z jednej strony dobrze, bo bym jeszcze bardziej to wszystko przeżyła, bo przecież ksiądz go znał i mógł dużo na jego temat powiedzieć. A na pewno tak było. Bo tak się na pogrzebach mówi, o życiu o jego drodze przez nie i o ludziach, których na tej drodze spotkał. Ludzi, których kochał, a oni kochali go...
*************
— Grace, dziękuję że przyjechałaś. — Zaczęłam rozmowę tym razem z siostrą Cameron'a. — Już mówiłam twoim rodzicom, że to jest strasznie miłe i...
— Kochana — przerwała mi, tuląc do siebie. — Wiesz przecież, że twój tata był cudownym człowiekiem i uwielbiałam go bardzo, ale nie tylko ja.
Grace pracuje w teatrze. Jest aktorką. Bardzo podobna do Cameron'a, ale co się dziwić, przecież to rodzeństwo. Ona ma trochę jaśniejsze włosy od swojego brata, jest troszkę niższa i bardziej przypomina ich ojca, w porównaniu do Cam'a, który jest mieszanką swoich rodziców.
Jest przemiła i niezastąpiona. To chyba najbardziej zwariowana osoba na świecie, ale dzisiaj nie jest czas i miejsce na takie rzeczy.
— Pamiętaj, że u mnie masz wsparcie i kiedy tylko będziesz potrzebowała pomocy, zawsze jestem. — Uśmiechnęła się delikatnie jednym kącikiem ust jak to zwykle robił Cameron.
— Kochana jesteś, dziękuję. — Ponownie ją przytuliłam do siebie, patrząc przy okazji na matkę Jodie, która właśnie wychodziła zapalić.
Zdziwiłam się, bo zazwyczaj ubrana jest w seksowne ciuchy, nie zważając na okazję i innych ludzi, przy których będzie potem obecna, a dzisiaj miała w miarę ładną, czarną sukienkę z koronką. Co prawda była tylko przed kolano, a ona jest w dość starszym wieku... Ale mimo wszystko nie wyglądała dzisiaj jak dziwka.
W duchu jej dziękowałam, że szanuje ten dzień, a w szczególności mojego ojca, który nie zasłużył na takie złe zachowanie, tym bardziej z jej strony.
Chociaż tego jednego dnia powinni ci wszyscy ludzie być tacy jak on i szanować wszystkich, nie wiadomo kim byliby.
************************************
Hej, kochani! ❤️
Jak Wam się podoba?
Co sądzicie?
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki! ^^
♥️Pozdrawiam♥️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro