六 it's always been you 六
Lan Ying niewiedząc jak nagle znalazł się w objęciach męża.
Wangji dociskał go do swej klatki piersiowej tak mocno, jakby robił to po raz ostatni.
— Lan Zhan...? — wyszeptał w obawie imię swego męża, a jego niespokojny ton głosu poniosło przemijające echo, które niebawem miało zniknąć na zawsze.
Wuxian czuł na swojej szacie ciepłą krew, pokrywała ona jego szyję i tak bardzo bał się spojrzeć w oczy męża, ponieważ nie miał pojęcia, co mógłby w nich ujrzeć.
Zginęło przez niego tak wiele ludzi, niewinnych dusz, przyjaciół, dzieci, rodzina... jednak strata ukochanego wiązała się z najokropniejszym bólem. Dopiero teraz mógł zrozumieć jak Wangji cierpiał. Ile tak naprawdę lata wyczekiwania oraz poszukiwań kosztowały jego sumienie, a także myśli, które nawet na moment nie zwątpiły w powrót Patriarchy... Lan Ying stojąc w białej przestrzeni wraz z mężczyzną, którego szata zlewała się z otoczeniem miał wrażenie, że postać małżonka niebawem się rozpłynie. Nie potrafił... Nie był w stanie nawet pomyśleć o stracie Lan Zhana... Wiedział, że poradziłby sobie ze wszystkim, ale nie z jego odejściem. Nie był tak silny jak Wangji, choć często chciał to udowodnić to w tym momencie przyznawał się do kłamstwa.
— Nie możesz odejść... Co ja bez ciebie pocznę? — spytał, a pustka w jego oczach była wynikiem nieokiełznanego szoku oraz bezsilności.
— Lan Ying.
— Proszę... Nie... To zawsze byłeś ty... Dlatego proszę... — łzy pojawiły się i były blokowane przez powieki Wuxiana, przez co obraz stawał się coraz bardziej niewyraźny.
Patriarcha chciał otrzeć zalegające krople, aby pod żadnym pozorem nie stracić z pola widzenia Hanguang-juna, lecz silne ramiona partnera, który zginął na jego oczach podczas bitwy nie pozwoliły mu nawet drgnąć. Dopiero wtedy Wuxian spostrzegł, że Lan Zhan nie pozwolił mu się ruszyć, wprawić ciała w popłoch i nerwowość. Ciepło wyższego mężczyzny dodawało mu najprawdziwszego ukojenia nawet podczas tak wielkiej tragedii.
— Lan Ying — powiedział ponownie nad wyraz spokojnym tonem głosu, w jakim niższy usłyszał kojący spokój i wtedy Wuxian zacisnął na dłuższą chwilę swoje wargi, po czym pociągnął noskiem patrząc nadal pustym spojrzeniem przed siebie starając się w jakikolwiek sposób pogodzić z czymś, za co powinien wziąć odpowiedzialność.
Walka na polu bitwy wymknęła się spod kontroli, co było jego winą. Lan Zhan zginął przez to, że nie zapanował nad demoniczną kultywacją po raz kolejny. Tym razem żniwa okazały się być brutalne dla jego rzeczywistości i serca, które zostało miażdżone spadającymi kamieniami.
— Tak? — zapytał wreszcie, aby spełnić ostatnią wolę męża nie unikając żadnej powinności.
Był mu to przecież winien.
— To nie twoja wina — wyznał, i nie minęło zbyt wiele czasu, a wtedy Lan Ying zapłakał w głos, ponieważ uważał kompletnie odwrotnie, jednak mimo odmiennego zdania nie próbował zaprzeczać mogąc się tylko cieszyć jak wielkie miał szczęście, że posiadał swą bratnią duszę. — Opiekuj się Wuji. Bądź jej matką, jak i ojcem — powiedział z kamiennym wyrazem twarzy, a Wuxian znów łkał czując jak siła, z jaką Hanguang-jun go obejmował traciła swą moc.
— Dziękuję... Dziękuję, Lan Zhan — jego smukłe palce kurczowo zaciskały elementy tkaniny, a jej blask zaczął blednąć w otoczce perłowej przestrzeni.
Lan Ying mógł dotknąć już tylko powietrze i nic poza nim...
***
Opiekuj się Wuji...
Wuxian otworzył swoje powieki i wzrok przepełniony nicością nadal mu towarzyszył, nawet kiedy się wybudził z długiego snu, w którym trwał przez cztery kolejne dni po bitwie, w jakiej uczestniczyła sekta Jin, Yao, Jiang i parę członków z Lan oraz LanWei.
— Mamo... — dziewczynka, którą Lan Ying obiecał swemu mężowi chronić przy ich ostatnim pożegnaniu trwała przy nim przez wszystkie dnie i noce.
— Jiji — powiedział, i choć panienka nie lubiła jak Wuxian ją tak określał to dziś jej wcale to nie przeszkadzało.
Lan Cangse uklęknęła przy łóżku, na którym leżał Lan Ying i ujęła delikatnie dłoń Patriarchy, który pamiętał o wszystkim co wydarzyło się tamtego dnia.
— Skrzywdziłem cię — wyznał z ogromnym poczuciem winy, lecz Wuji rozpłakała się w jednej chwili i wtuliła w ciało matki będąc ostrożna przy tej czynności, ponieważ uważała na wszelkie rany.
— Przepraszam — przypomniał sobie, że dźgnął Jiji w ramię.
— To nic takiego. Najważniejsze, że jesteś tutaj ze mną — wyznała. — Potrzebuje cię — dodała, pociągając noskiem i wreszcie dziewczynka dotarła swą dłonią do zabandażowanego brzucha matki.
Chciała poczuć jego blizny po porodzie. Pragnęła znów być częścią swej matki i przejąć połowę jej bólu, lecz Lan Ying nigdy by do tego nie dopuścił.
Bądź jej matką, jak i ojcem.
Wuxian leżąc nieruchomo na łożu również zapłakał słysząc wyraźnie głos Lan Zhana, który bezustannie rozbrzmiewał w jego głowie. Słabość przejęła nad nim kontrolę i choć planował być silny dla Wuji tak w tym momencie zwyczajnie nie potrafił tego zrobić.
— Co się stało? Co z naszą sektą? — zapytał, a wtedy dziewczynka otarła łzy i usiadła tuż przy matce.
Odgarnęła ona jego kosmyki z twarzy, a czerwona wstążka leżała na jednej z poduszek.
— Kiedy zemdlałeś mrok, który wymknął się spod twojej kontroli skumulował się w twym ciele i atakował cię od środka. Musieliśmy szybko zareagować i zacząć leczyć twe ciało i duszę. Walka została przerwana przez lidera sekty Jiang. Podszedł do tego w bardzo dyplomatyczny sposób, a jego synowie i córka pomagali rannym naszej sekty — uciekła wzrokiem od matki, po czym zaczęła zaciskać palcami jadeitowy wisiorek, który miała przy pasie. — Wybacz, że zapytam o to teraz, ale... Dlaczego mi nie powiedziałeś, że lider sekty Jiang to mój wujek? — spojrzała dużymi, okrągłymi oczami na Wuxiana, a ten nie przestając ronić łez odparł:
— Wiele lat temu odszedłem od sekty YunmengJiang. Ty urodziłaś się, gdy wróciłem do życia zza światów. Nie łączy cię nic z Jiang Chengiem — powiedział, choć samo wypowiedzenie tych słów było kolejnym ciosem, jakim się poczęstował.
— Ale... Wujek Jiang rozmawiał ze mną po bitwie.
— Co takiego? — spytał i poruszył się bardziej gwałtownie, co przysporzyło mu ból.
— Uważaj, mamo... Rany są jeszcze zbyt świeże — ostrzegła z pełną troską w głowie.
— To nic takiego...
— To poważne rany — podkreśliła i spojrzała na swego rodziciela ze smutkiem w oczach.
Wuxian postanowił się z nią dłużej nie kłócić i chciał jej przede wszystkim wysłuchać:
— Co Jiang Cheng ci powiedział? Jeśli coś przykrego to proszę, nie przejmuj się tym. Ten bachor zawsze miał niewyparzony język i używał najbardziej dosadnych słów, jeśli chciał komuś sprawić przykrość lub kogoś rozzłościć.
— Nie... Nie mówił nic złego on...
Wuji przypomniała sobie jak krzyczała klęcząc przy ciele matki, która zemdlała na polu bitwy. Jego żyły przepełniła czerń, a skóra stała się blada jak u trupa. Bała się, że straciła Lan Yinga i z bólem serca patrzyła jak lekarz sekty i Wen Ning wraz z uczniami z GusuLan zanieśli go w bezpieczne miejsce. Wtedy podszedł do niej lider sekty YunmengJiang i spojrzał na nią mając lekko uchylone usta. Wzrok mężczyzny w fioletowej szacie nie wyrażał żadnej nienawiści. Czuła się tak, jakby Jiang Cheng się cieszył z tego spotkania, które powinno nadejść już lata temu.
— On dał mi to w prezencie — powiedziała i pokazała dzwoneczek mający jaskrawe kolory. Nieco seledynu i fiołkowych akcentów, które Wuxian rozpoznał.
— Należał do mojej siostry — wyznał, mając ciągle łzy w oczach.
Lan Ying wreszcie zacisnął powieki spod których wydobywały się kolejne łzy, których nie potrafił zatrzymać. Przygryzł dolną wargę, ponieważ razem z córką unikał najbardziej istotnego tematu, lecz... nie mieli sił wspomnieć o tym jak wielką stratę ponieśli na polu bitwy... Lepiej było milczeć. Mówić o nienawiści Jin Linga, bohaterskim czynie Jiang Chenga oraz prezencie od niego, a mowa o Lan Zhanie była zbyt bolesna. Lan Ying potrzebował czasu, aby okiełznać swe emocje z tym związane, lecz obawiał się, że nigdy nie potrafi się pogodzić z tym, co spowodował zabierając metal Yin z Lanling.
— Wujek mi o niej trochę opowiedział — przyznała i wyjęła z rękawa białą chustę, którą otarła łzy ojca. — Mówił, że bardzo ją kochałeś.
Każdego kogo kocham wreszcie ginie...
Lan Wuxian spojrzał na Wuji i nie wyobrażał sobie, aby i ona mogła umrzeć z jego ręki. Już raz ją zaatakował widząc przed sobą Zhu Morana...
Popełniłem ogromny błąd, że zostałem w Dolinie Końca i Początku. Gdyby mnie tutaj nie było to... Nigdy nie doszłoby do tej tragedii.
— Jiji... — Wuxian delikatnie podniósł się do siadu, a córka złapała go w swe ramiona.
— Mamo, połóż się.
— Nie, posłuchaj... — powiedział pospiesznie i przyjrzał się swym dłoniom, na których nadal były widoczne ślady mroku.
Wuxian chyba znów miał omamy, ponieważ usłyszał po chwili znajomą melodię wygrywaną na cytrze. Lan Ying zacisnął powieki chcąc pozbyć się utworu Wangxian, lecz nagle poczuł jak jego córka odwróciła głowę w kierunki drzwi wyjściowych, a jej słowa zmroziły jego ciało:
— Dlaczego tata nie leży w łóżku...? Miał odpoczywać — wyznała, a wtedy Lan Ying uniósł wysoko swoje brwi i nie bacząc na żaden ból oraz na to jak słabe było jego ciało zaczął biec w kierunku rozsuwanych drzwi mając ja sobie jedynie białe, luźne spodnie i bandaż na brzuchu i ramieniu.
Wuxian pędził w kierunku pięknej, melodii, dzięki której Lan Zhan rozpoznał w nim utraconego kochanka. Lan Ying był w tak wielkiej euforii oraz czuł ekscytację spowodowaną niezrozumieniem, że z całych sił szarpnął drzwi i odsunął je na bok.
Poranne światło oślepiło go przez moment, drażniąc przemęczone i bezustannie zwilżone słonymi kroplami łez oczy. Lan Ying postanowił mały krok naprzód i zaciśniętą dłoń przyłożył do coraz mocniej bijącego serca. Do serca, które sądził, że już nigdy nie będzie szczęśliwe, lecz to się zmieniło, gdy Wuxian w świetle promieni słońca zobaczył Wangjiego, który odwrócony do domostwa grał na cytrze.
Wuji stanęła na środku pokoju i nie rozumiejąc reakcji swej matki jedynie się przyglądała nie przeszkadzając rodzicom. Zdawała sobie sprawę, że Lan Ying widział w stanie opętania przez demoniczną magię różne rzeczy i mógł przeżyć je ze zdwojoną siłą, dlatego stała na uboczu nie wtrącając się w chwilę, która dla Patriarchy Yiling była niczym najpiękniejszy sen.
— Lan Zhan — wymówił imię swego męża z prawdziwą miłością oraz olbrzymią ulgą.
Wuxian uśmiechnął się, choć jego wargi nadal drżały. Przymknął na moment swe powieki, przez co kolejne łzy spłynęły po jego policzkach, a następnie je otworzył i muzyka cytry ustała.
Wangji podniósł się z drewnianej podłogi wyłożonej przed ich domem na wzgórzu i odwrócił się do męża patrząc na niego tym samym jednostajnym wyrazem twarzy, lecz oczy zdradzały wiele jego emocji, które Wuxian potrafił odczytać.
— Obudziłeś się — powiedział krótko, a Lan Ying zachowując się dla wszystkich dookoła niezrozumiale podbiegł do męża i wtulił się w jego tors łącząc ze sobą fakty.
Pole bitwy było chaosem, lecz ten największy zamęt trwał w świadomości Lan Yinga, który tracąc kontrolę nad cząstką metalu Yin zaczął mieć objawy omamów i ciągłych przywidzeń. Dostrzegł Zhu Morana, zło, które lata temu pustoszyło Dolinę Końca i Początku, zauważył też swą siostrę, a także... śmierć Lan Zhana, która okazała się być nieprawdziwa.
— Lan Ying.
— Lan Zhan — powiedział, zaciskając swoje smukłe palce na szacie mężczyzny, którego kochał ponad wszystko i spojrzał mu wreszcie w oczy, w jakich ujrzał swe całe życie. — Przepraszam cię i... dziękuję.
Wangji nie zrozumiał do końca tego wywodu ze strony męża, ale pokusił się o delikatny uśmiech, po czym pocałował Lan Yinga w czoło. Zrobił to czule, a Wuxian przyjął to z największą przyjemnością starając się uspokoić szalejące bicie serca.
— Co teraz będzie? — zapytał, ponieważ wiedział, że postąpił źle i po raz kolejny dał powód światu, aby ludzie i inne sekty się go obawiały.
— Będę cię bronić — powiedział Wangji, a następnie przeniósł swój wzrok ku początkowi schodów, które prowadziły do ich domu.
Lan Ying również spojrzał w kierunku podnóża góry i zobaczył tam wojowników oraz ludzi należących do LanWei, pośród nich stał Mroczny Generał wraz z członkami sekty GusuLan, a nawet... zobaczył po swej stronie lidera sekty YunmengJiang wraz z jego armią.
— Będziemy — poprawiła ojca Wuji, która stanęła między nimi i wtuliła się w nich czując niewyobrażalne szczęście, że miała tak dzielnych i potężnych rodziców.
Hanguang-jun oraz Patriarcha Yiling spojrzeli na schody i wtedy Wangji wyciągnął swoją dłoń wskazując na Sizhuia. Lekko zmieszany młody mężczyzna podszedł do tej trójki i po chwili Wuxian przyciągnął go do siebie, a Lan Yuan zapłakał ciesząc się, że senior Lan o nim nie zapomniał. Chłopak ubrany w białą szatę schylił się i przytulił do nogi panicza Lan, co wywołało uśmiechy pośród nich.
Byli rodziną. Osobliwą rodziną, która musiała zmierzyć się jeszcze z wieloma sprawami. Stanęli przeciwko światu, choć tym razem mieli przy sobie wielu sojuszników.
Kilka miesięcy później
Sprawę kradzieży metalu Yin i starcia między sektami załatwiono pokojowo. LanlingJin przyznało się do swoich win, Patriarcha Yiling również nie obył się bez winy, choć nadal zagadką pozostawała sprawa tego, kto stał za synchronizacją mocy metalu Yin oraz Chenqinga.
Po podpisaniu traktatu pokojowego liderzy sekty LanWei oraz ich córka powrócili do Doliny Końca i Początku i zorganizowali wielki bankiet dla wszystkich mieszkańców. Ustawiono stragany, gotowano potrawy na zewnątrz, a zapach ten unosił się wysoko i pobudzał apetyt.
Wuji wraz z Sizhuiem spacerowali we dwoje po ulicach terytorium jej sekty i dziewczynka wreszcie straciła cierpliwość:
— Wykrztuś to z siebie wreszcie. Od kilku miesięcy zachowujesz się jak nie ty — wytknęła mu to panienka, a Sizhui jeszcze mocniej się zarumienił. — To nie może być wcale takie straszne, że nie przejdzie ci to przez usta — zaśmiałam się i radośnie nachyliła do twarzy Starszego Brata. — Co? Ludzie znów mówią o mnie jakieś straszne plotki? Jeśli chodzi ci o to, że niby nocą pożeram dzieci to daruj sobie, już o tym słyszałam. A tak dla wiadomości jem tylko usmażone mięso z dodatkiem papryczek — dumnie uniosła dłoń, a idący za nimi Wen Ning wraz z mnóstwem przekąsek w rękach uśmiechnął się.
— Panienko, Wuji — Mroczny Generał podarował jej słodycze na patyku, a także wręczył ten smakołyk Sizhuiowi.
— Dziękuję, wujku Wen.
— Dziękuję — powiedziała, a następnie znów przeniosła swój wzrok na Brata. — Sizhui?
— Z pewnością jesteś córką seniora Lan — chłopak podrapał się po głowie i uśmiechnął. Wuji natomiast skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i nadal czekała. Lan Yuan widząc jak doprowadzał ją do granicy cierpliwości w końcu dał za wygraną. — Dobrze, już tłumaczę. Chodzi o to, że mój przyjaciel, Lan Jingyi... On...
— Panicz Lan Jingyi mówił o panience bardzo pięknie — dodał Wen Ning. — Podobasz mu się — wtrącił się w słowo, a Sizhui zjeżył się ze strachu.
— Wujku! Mieliśmy tego nie mówić wprost! — powiedział przestraszony, a Wen Ning próbował sobie przypomnieć czy faktycznie Jingyi zakazał o tym mówić.
Wuji zaśmiała się widząc tę komiczną sytuację, pokręciła głową na boki i korzystając z okazji tego, że ta dwójka się ze sobą spierała dziewczynka szybko odeszła od nich, i zaczęła kierować się w stronę swojego domu. Zmęczyły ją ciągłe spacery, a tym bardziej mowa o miłości, która w tej chwili nie była jej wcale potrzebna. Nie chciała jej szukać, ponieważ jej serce już raz się zawiodło na kimś, kogo pokochała i postanowiła, że najpierw chciała cieszyć się miłością, jaką dawali jej rodzice.
Dziewczynka szła po schodach i spojrzała na dach, na który wskoczył Lan Ying. Jej matka usiadła tuż obok ojca i zaczęli się razem wpatrywać w zachód słońca, jaki powoli nastawał nad Doliną Końca i Początku.
Patrząc tak na swych rodziców zaczęła sobie przypominać o ich historii, o tym co przeżyli i jak Lan Wuxian został największym przeciwnikiem całego świata kultywacyjnego. Opowiedzieli jej już wszystko, prawie wszystko, bez pewnych pikantnych szczegółów. Wuji od zawsze wiedziała, że jej rodzice są wspaniali, lecz pomimo tego, że miała świadomość, iż jest ich córką to nadal nie potrafiła odnaleźć samej siebie.
— Lan Zhan... Małżeństwo z tobą to całkiem dobry interes — Wuxian celowo zaczął drażnić się z Wangjim, na co Wuji krótko się zaśmiała, po czym uśmiechnęła się sama do siebie.
— Już wiem jak mogę odnaleźć swój ukryty kolor — ułożyła jedną dłoń na dolnej partii pleców i z wyprostowaną postawą ruszyła do swojego pokoju, ponieważ zbliżała się godzina jej snu. Poza tym nie chciała łamać jednej z zasad swojej sekty, bowiem podsłuchiwanie w Dolinie Końca i Początku było zabronione.
Następnego ranka, gdy świt powitał liderów sekty tuż przy bramie oddzielającej ich terytorium od reszty świata stanęli przed córką, która miała przy sobie miecz, jadeitowy wisiorek oraz dzwoneczek należący niegdyś do Jiang Yanli.
W oddali czekali na nią Wen Ning, a także Sizhui, z którymi miała wyruszyć w nieznane. Uznała, że tylko podróż pełna przygód pozwoli jej znaleźć prawą ścieżkę i poznać to kim tak naprawdę jest.
— Matko, ojcze — ukłoniła się rodzicom, po czym wyprostowała swą postawę i uśmiechnęła się do nich. — Na mnie już czas — wyznała.
— Uważaj na siebie — powiedział Hanguang-jun, natomiast Lan Ying podszedł do córki i pogładził jej policzek.
— Cangse. Mam nadzieję, że szybko odnajdziesz tego, czego szukasz — wyznał, a dziewczynka nie mogąc się doczekać pierwszej swej prawdziwej przygody z trudem zdołała skryć swe emocje, chcąc ciągle dobrze wypadać jako córka Hanguang-juna, do którego zawsze się upodabniała, lecz z tego względu, iż odziedziczyła wiele cech matki nagięła wreszcie etykietę i przytuliła się do Wuxiana z całych sił.
— Kiedy tylko... Kiedy tylko już będę pewna kim jestem wrócę do was — powiedziała, a następnie opuściła ramiona matki i zaczęła biec w stronę Wen Ninga oraz Sizhuia, którzy pomachali na pożegnanie liderom.
Lan Zhan objął silnym ramieniem Lan Yinga i we dwoje spoglądali jak ich córka wreszcie stawiała pierwsze kroki w wielkim świecie. Mieli pewne obawy, bali się o jej bezpieczeństwo, lecz sami rozpamiętując swoją przeszłość mieli wiele swobody. Wangji przemierzał doliny wraz z metalem Yin za zgodą swego wuja, natomiast Wuxiana nikt nie potrafił powstrzymać i chodził własnymi ścieżkami.
Teraz, gdy oboje byli rodzicami czuli pustkę, kiedy zobaczyli jak Wuji zniknęła pośród drzew, lecz z tym smutkiem wiązała się również wielka duma.
— Lan Zhan.
— Mn?
— Wracajmy do domu — powiedział, a gdy Wangji spojrzał na twarz swego męża ujrzał na niej uśmiech będący wyrazem tego, że Wuxian wreszcie odnalazł szczęście.
Koniec
***
W kolejnym rozdziale znajdą się podziękowania, mój osobisty wpis, a także objaśnienie postaci Wuji ❤ zapraszam serdecznie i dziękuję za przeczytanie również tej części ❤ miło byłoby mi również zobaczyć komenatrze na temat całości i co wy myślicie o postaci Wuji? ❤
Zachęcam również do przesłuchania utworu załączonego w mediach ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro