Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

五 heart beats fast colours and promises 五

🔞 warning 🔞





Mieli tylko miesiąc na poczęcie potomka, lecz stan Lan Zhana nadal nie był wystarczająco dobry, aby przystąpić do odpowiednich kroków.

Lan Ying obudził się dosyć późno na, co zdecydowanie miała wpływ wczorajsza ingerencja z czerwoną nicią. Długowłosy przekręcił się leniwie na drugi bok, aby zaspanym wzrokiem powitać swojego ukochnego, lecz ku jego zdziwieniu miejsce obok było wolne. Wuxian zdziwiony uniósł się na ramionach, a jedną z dłoni dotknął materiału prześcieradła. Nie było one ciepłe tak, jakby mógł się tego spodziewać. Lan Zhan musiał wstać wcześniej niż zwykle.

Mężczyzna zszedł z łóżka i na bosych stopach przespacerował się po całym domu, jednak nie spotkał nigdzie swojego męża. Zastał tylko nakryty stół w kuchni przepełniony łagodnymi tym razem potrawami.

Lan Ying oparł się w wejściu do drugiego pomieszczenia i spojrzał na sałatki oraz ugotowaną zupę z lotosa, która przywoływała wspomnienia.

Lan Zhan pewnie myśli, że przed ciążą i w trakcie niej nie będę mógł jeść takich ostrych smakołyków - pokiwał głową na boki, a potem wysoko uniósł swoje brwi. - Chwileczkę! A co z alkoholem?!

Wuxian musiał się przewietrzyć, kiedy dotarła do niego ta przykra prawda, a także zobowiązanie, jeśli dziecko miało się narodzić całe i zdrowe. Wyszedł on na drewniane schody i zauważył Wangji'ego, który od samego świtu zajmował się pracami w polu. Lan Ying widząc jak jego partner sumiennie wykonywał po kolei wszystkie pracę, jakimi zdołali się podzielić nie mógł oderwać wzroku. Dostojny Hanguang-jun w otoczce wznoszącego się coraz wyżej ciepłego słońca pracował ze zdjętą górną warstwą szaty, dzięki czemu Wuxian mógł podziwiać jego umięśnione ciało.

Lan Ying zachichotał delektując się tym widokiem i po chwili wyciągnął jedną rękę w przód, po czym przymknął jedno oko próbując w wyimaginowany sposób go złapać.

— Moje — powiedział sam do siebie i wtedy Wangji wyprostował swoje plecy spoglądając w kierunku domu.

Ying zrobił duże oczy i zawstydzony tym, że Lan Zhan go przyłapał pomachał mu na dzień dobry, a następnie uciekł do domu, aby zjeść to, co przygotował mu Wangji.

Wszystko smakowało mu bardzo dobrze.

***

Dzień przebiegał bardzo spokojnie tak, więc po południu Wuxian zabrał się za robienie prania, a Lan Zhan stał zanurzony do połowy w stawie pielęgnując oraz zrywając dojrzałe lotosu. Lan Ying z uśmiechem przyglądał się swojemu mężowi, które w otoczce różowych płatków kwiatów oraz zieleni i tafli błękitnej wody prezentował się niczym postać nie z tego świata. Wiedział, że ten widok nigdy mu się nie znudzi. Nawet za kolejne dwadzieścia lat.

Przykładny mąż, a ja się obijam...

Wuxian energicznie zamachnął drewnianym kijkiem i uderzył mocno w materiały szat, które wymagały natychmiastowego odświeżenia.

Minęły dwa tygodnie. Lan Zhan w pełni wyzdrowiał, co przyszedł osobiście sprawdzić Song Feiyu, który został wysłany z rozkazu swojej pani. Początkowo Wangji nie chciał, aby go dotykał, lecz za namową Yinga mężczyzna w niebieskiej szacie pozwolił mu na sprawdzenie energii duchowej, jak i zdrowia. Po wyczerpaniu z powodu porzucenia Złotego Rdzenia nie było już ani śladu.

Oboje pożegnali kultywatora w bieli i wieczorem usiedli wspólnie przy drzewie ciesząc się własną obecnością. Lan Ying zagrał nieco na flecie, natomiast Wangji po praktykowaniu ścieżki kultywacji skupił już w całości uwagę na swoim parterze. Z tyłu głowy wciąż pamiętał o danej szansie przez Baoshan Sanren i według niej pozostały im już zaledwie dwa tygodnie na to, by móc starać się o potomka.

Wuxian siedział z opartą głową o ramię swojego męża i nagle poczuł na sobie jego spojrzenie. Uniósł powieki i napotkał tęczówki ukochanego, które wyrażały pragnienie. Lan Ying znał za dobrze te oczy, a zwłaszcza chwilę, w jakich ulegał bez pamięci Wangjiemu pozwalają mu na robienie z nim nieprzyzwoitych rzeczy w bardzo niegrzeczny sposób.

Lan Zhan nie zważając na nic ułożył dłoń na biodrze Wuxiana i czule zaczął całować jego szyję, którą bezwstydnie odsłaniał luzując materiał czarnej szaty, z jaką Ying był niezwykle związany. Hanguang-jun momentami smucił się widząc jak jego wybranek celowo brudził białe szaty, aby tylko móc nakładać tą ulubioną. Bał się, że kolor należący do jego byłej sekty kojarzył mu się źle i wstydził się symbolu Gusu. Nie chciał się teraz tym zamartwiać, Wangji w końcu ujął swoją dłonią policzek Lan Yinga i mocno wpił się w jego wargi. Nawet nie sądził, że początkowy całus będący jedynie przedsmakiem do całej, długiej nocy mógł mu przynieść takie ukojenie. Nie troszczył się o Wuxiana, nie zaspokajał go od ponad miesiąca, lecz wreszcie nadeszła chwila, w której także on mógł przestać się powstrzymywać. Pragnął go, chciał dotykać, ssać, całować. Oczekiwał jego cichych i tych głośniejszych, nieco wstydliwych jęków. Miał ochotę doprowadzić siebie, jak i Yinga do głębokiego szczytowania. Wszystko układał sobie w głowie, jednak niespodziewanie Wuxian odsunął się od jego twarzy i nabrał powietrza do płuc po długim pocałunku.

— Lan Zhan. Musimy porozmawiać — powiedział, a Wangji spojrzał na męża.

— Teraz?

— Tak, teraz. To ważne — wyznał, choć trudno było mu utrzymać kontakt wzrokowy z wybitnym kultywatorem.

Mężczyzna odziany w niebieską szatę, różniącą się zaledwie kilkoma detalami od tej jaką nosił w Zaciszu Obłoków spróbował się kontrolować jeszcze przez parę chwil, choć nie potrafił nie spoglądać na męża inaczej niż wygłodniały wilk na bezbronną owieczkę.

— Skoro po naszym zbliżeniu może dojść do ciąży to... Czy nie powinniśmy tego zrobić w bardziej romantyczny sposób? — zapytał, chcąc nadać swym słowom pewność, lecz kompletnie ta sztuka mu się nie udała.

Lan Wangji niespodziewania chwycił go za ręce i przyszpilił do zielonej trawy, na której jeszcze przed momentem siedzieli jak młodzi, zakochani ludzie pełni niewinności. Włosy Wuxiana rozproszyły się po podłożu i z zaskoczeniem, jak i onieśmieleniem popatrzył na człowieka, który zbliżył się do jego twarzy niebezpiecznie.

— Lan Zhan... — Wuxian myślał, że mógł go kontrolować, jednak nie w chwilach kompletnej euforii.

Wangji musnął jego zaskoczone, słodkie wargi, a następnie zbliżył się do ucha pozostawiając na ciele Yinga ciepły oddech i budzące lekkie obawy słowa:

— Sprawię, że będziemy mięli dziecko.

Dreszcz przeszedł po całym ciele Patriarchy Yiling, w którego wnętrzu zaczęło robić się ciepło. Wangji przytrzymał jego dłonie, a następnie zbliżył się ponownie do twarzy kochanka.

— Ale... — wyrwało się z ust mężczyzny w czerni. — Jesteśmy na dworze. Ktoś może nas zobaczyć.

Lan Ying zaczął panikować wyczuwając żądzę oraz nieposkromione pożądanie ze strony Hanguang-juna.

Wangji nie widział w tym żadnego problemu, jednak aby Wuxian poczuł się bardziej komfortowo zaciągnął go bliżej wiśniowego drzewa, przy którym rosły krzewy. Tam od razu zabrał się za czynienie powinności, która na nim spoczywała. Ściągnął do bioder czarną szatę swojego małżonka, a następnie pchnął go lekko w stronę ciemnego pnia rozpoczynając pospieszne pocałunki. Lan Zhan pieścił ciało Patriarchy zaciskając palce na jego sutkach. Ich języki prowadziły grę, w której zagubiły się nie przyjmując się porażką. Pocałunki były pewne, głębokie i zdecydowane, a Lan Ying znalazł się w pułapce, z której nie chciał uciekać. Gardził sobą za bezwstydne myśli, jednak wreszcie spojrzał rozmarzonym wzrokiem na męża. Jego usta się rozchyliły bardziej kiedy, gdy Wangji złapał go za przyrodzenie doprowadzając go do rozkoszy. Hanguang-jun badał twarz oraz reakcję swojego kochanka sprawiając, że Ying robił się coraz bardziej czerwony na policzkach. Agresywne spojrzenie Wangjiego powodowało, że czuł się jak ktoś bez skazy i za chwilę miał być splamiony erotycznymi zachciankami.

— Kochaj mnie, Lan Zhan — ociężałym tonem zwrócił się do ukochanego, który nie pozwolił mu zbyt szybko dojść do momentu szczytu.

Wangji postanowił go nieco pomęczyć, sprawiać, że Lan Ying będzie błagał o więcej bez żadnych wątpliwości. Chciał, aby Wuxian zapomniał w tej chwili o dziecku, a skupiał się na tym, że byli tu tylko we dwoje i mięli skupiać się wyłącznie na własnych doznaniach. Nie chciał, aby traktował to jak wykonanie pewnej powinności, zadania. Pragnął po prostu być. Dać mu wiele, lecz także otrzymać coś w zamian.

Lan Zhan nie mógł się jednak długo oprzeć temu anielskiemu spojrzeniu pragnącego więcej dlatego odwrócił go plecami do siebie i zaczął zsuwać z siebie dolną część ubrania. Wuxian ciężko oddychając oparł się o pień drzewa i rozstawił szerzej nogi czując po chwili rozrywający go ból. Wangji znów przepadł i zapomniał o każdej z zasad przyzwoitości. Od początku zaczął wykonywać szybkie ruchy bioder wsuwając się w małżonka zdecydowanie i mocno. Ying nadal nie potrafił się rozluźnić, coś go bez przerwy blokowało i uznał, że wyglądał w tej chwili żałośnie pojękując niczym skomlący pies. Hanguang-jun chwycił za uda swojego partnera i nie zwalniając swych żądzy, wciąż potęgował nad bezradnością niższego mężczyzny. Pomimo tego, że Ying przestał doznawać bólu, a w zamiam otrzymywał przyjemność to jednak bezustannie zaprzątał swoje myśli niepotrzebnymi sprawami. Denerwował się, obawiał, że nie podoła szansie, jaką otrzymał od magii czerwonej nici.

— Mocniej — sapnął, chcąc przywołać moment, w którym w końcu się zatraci.

Lan Zhan bez żadnych przeszkód złapał za związane w koński ogon włosy Lan Yinga i dodatkowo uniósł się na palcach, aby dostać się jeszcze dalej. Wuxian aż krzyknął z tej rozkoszy i chwycił ręką szyję partnera, którą niechcąco zadrapał. Hanguang-jun nie przestawał penetrować jego ciała, lecz w pewnej chwili się wysunął z niego i kontynuował zbliżenia na wilgotnej trawie.

Ciche jęki Lan Yinga komponowały się z cykadami, Wangji jakby nie tracąc w ogóle sił ani energii patrzył na zarumienionego Yinga, który leżał wykończony na podłożu. Swoją rękę trzymał na rozgrzanym czole i spoglądał na twarz Lan Zhana, który nie mógł oderwać nawet na chwilę wzroku z jego piękna. Hanguang-jun mocno pracował swoimi biodrami skupiając się tylko na nich, zapominając o dotyku, który był ważny. Ying samodzielnie musiał zaciskać wolną dłoń na swoim członku czując jak gwałtowność jego kochanka przesuwanęła jego kruche, wiotkie ciało o kilka centymetrów. Na nagich plecach czuł wilgoć i bardziej intensywny zapach twarzy aż w pewnej chwili usłyszeli pewien szelest, który kompletnie zablokował Wuxiana.

Wangji przestał zadowalać kochanka i oboje spojrzeli na Jabłuszko które zajrzało zza jednego z krzewów.

— Jabłuszko... Wynocha stąd! Sio! — Lan Ying próbował je przegonić krótką komendą czując wstyd, że zostali nakryci przez osiołka. — Nie podglądaj nas! Sio!

Jabłuszko wydawało się być zainteresowane tym, co rozgrywało się między krzewami, lecz osiołek szybko zniknął kiedy ujrzał groźne, niezadowolone spojrzenie kultywatora w niebieskiej szacie.

Kiedy osiołek odszedł w popłochu, Wangji złapał Wuxiana za podbródek i wpił się w jego usta wracając do momentu, jaki im przerwano. Lan Zhan ułożył się na torsie Yinga, który lada moment doszedł do szczytu. Niestety nie miał możliwości odpoczynku ze względu na to, że Hanguang-jun nadal posuwał jego ciało jeszcze przez pewien czas aż w końcu i on dołączył do wybranka i mógł cieszyć się upragnionym finałem.



Po tygodniu starań nie było żadnych oznak zajścia w ciążę przez Lan Yinga. Presja rosła coraz bardziej na mężczyźnie ubranego w czarną szatę, a czas nieubłaganie mijał sprawiając, że Wuxian czuł się jeszcze bardziej beznadziejnie.

Zasmucony siedział na białej pościeli i wpatrywał się w ciemną noc, którą widział za oknem sypialni. Wangji w ciszy wszedł do pokoju po zakończonej praktyki kultywacji na cytrze i widząc jak rozbity był jego małżonek nie mógł pozwolić na to, aby już do końca życia żałował tego, że nie sprostał zadaniu ofiarowanego przez Baoshan.

— Widocznie nie zasłużyłem na taki dar — powiedział westchnąwszy.

Lan Zhan popatrzył na bliskiego płaczu Yinga i od razu usiadł przy ukochanym i ucałował jego dłoń.

— To nie tylko twoja powinność. Pamiętaj, że jesteśmy w tym razem — odparł tonem pełnym miłości. — Mamy jeszcze tydzień. Z pewnością nam się uda.

— A co jeśli nie?! — zapytał donośnie, ocierając oczy i to właśnie był moment, w którym Wangji zobaczył problem.

— Denerwujesz się tym? — spokojnie spytał głaszcząc dłoń kochanka.

— Bardzo, bo mi zależy... Naprawdę chcę dać ci to dziecko, posiadać potomka, stworzyć rodzinę — wymieniał wszystkie pragnienia po kolei jednocześnie czując jak serce dudniło w jego piersi ze strachu.

— Lan Ying — Wangji ułożył dłoń na jego policzku zmuszając męża, aby przestał patrzeć gdzieś daleko gdzie tylko napotykał przeciwności. Sprawił, że Wuxian popatrzył w jego oczy i skupił się tylko na nich.

— Może... Byłem zbyt zestresowany? — spytał czując, że także on połączył te fakty.

— Byłeś, a wcale nie musisz.

— Muszę myśleć tylko o nas.

— Nie myśl o niczym, postaraj się to poczuć — wyznał, a wtedy Wangji złożył słodki pocałunek odznaczając na ustach Patriarchy swoją obecność.

Kiedy Lan Ying uniósł swoje brwi uśmiechnął się do męża i zarzucił swoje ramiona na jego szyję składając kolejne pocałunki zatracając się w ich smaku. Były one lepsze od Uśmiechu Cesarza i każdego alkoholu na świecie.

Minęło kilka minut a oboje znaleźli się pod warstwą cienkiej pościeli całkiem nadzy i skupiający się jedynie na sobie. Lan Zhan klęczał przed odchylonymi nogami Yinga patrząc na jego chytry uśmiech, który tylko go kusił do popełnienia najskrytszych, brudnych myśli. Wangji wsunął swoje dłonie pod pośladki Wuxiana i uniósł je wyżej dając sobie lepszy dostęp do jego otworu. Wsuwał się w niego powoli, powstrzymując co nieco swe zapędy, co nie było łatwym dla niego zadaniem. Wolał zdecydowanie przyjmować pięćset biczów, przepisywać dziesięć razy wszystkie zasady GusuLan, ale nie czekać na swojego Lan Yinga. Nigdy więcej.

Hanguang-jun zaczął od powolnych ruchów, które wprawiły Yinga w zupełnie inny stan. Patriarcha Yiling czuł ciepło, które nie uderzyło niego jak grom z jasnego nieba, a potrafił badać cyrkulację temperatury własnego ciała kawałek po kawałku. Jego plecy szurały po miękkim prześcieradle z tej pozycji mógł z ciekawości przyglądać się Wangjiemu, który kontrolował każde pchnięcie. Eksperiencja tego wydarzenia stawała się obserwacją, jednak po paru minut przerodziła się w kompletne oderwanie się od rzeczywistości.

Wangji ułożył dłonie na jego głowie i stykając czoło z Wuxianem wykonywał szybsze ruchy nie zapominając o kojącym dotyku od czasu do czasu. Lan Ying dyszał z zachwytu i porcją kolejnych przyjemnych odczuć. Patrzeli sobie głęboko w oczy nie wstydząc się wyrażać swoich emocji. Mężczyzna z czerwoną wstążką we włosach doszedł do wymarzonego punktu zaciskając mocno swoje szczupłe palce na zabliźnionych plecach Hanguang-juna.

— Agh... — wyrwało się z jego ust, gdy zabrudził nieco łoże oraz skórę partnera, który doszedł niespełna w tej samej chwili, co jego ukochany.

Wangji odgarnął włosy partnera na boki i dopiero wtedy ujrzał jego nieśmiałość. Lan Ying przygryzł dolną wargę, a następnie zagryzł palec wskazujący. Nie spoglądając na niezrozumienie wymalowane na twarzy Lan Zhana, Wuxian delikatnie ułożył swoją dłoń na jego piersi, w której miał bliznę i jakby z dużą niepewnością obrócił go w taki sposób, że mężczyzna pochodzący z Gusu wylądował na plecach. Wtedy Ying wykorzystał swoją szansę i usiadł okrakiem na mężu. Zarumieniona twarz Patriarchy Yiling sprawiła, że Wangji uniósł delikatnie swoje kąciki ust.

— Jeszcze — szepnął i pod nieuwagę kochanka chwycił go dłonią za przyrodzenie nakierowując je na swój otwór.

Wuxian wsunął go samodzielnie w swoje ciało i zaczął nabijać się na jego członka. Lan Zhan będąc oczarowany jego śmiałością i próbą przejęcia kontroli w tych sprawach ułożył ręce na jego chudziutkich biodrach pozwalając mu na więcej. Rozgrzane ciało kochanka przed jego oczyma było jednym z najpiękniejszych widoków pod słońcem. Ciepłe oddechy Patriarchy wydobywały się z jego ust niczym melodia. Pogłębiał swoje ruchy stymulując każdy z nich trafiając w skrywany punkt. Wstążka z motywem chmur wreszcie zsunęła się z jego spoconego czoło, a Lan Zhan ją złapał w rękę i zaczął gładzić jego linię brzucha, co tylko popchnęło Wuxiana do dalszej gry.

Patriarcha odczuwał rozkosz, która nie pozwalała mu przestać.

— Wybacz mi, Lan Zhan — sapnął przymykając oczy. — Wybacz, ale nie mogę przestać.

Siedząc wciąż na biodrach męża dociskał swoje kolana do łoża i mocniej wsuwał się do końca czując na skórze rozpalone jądra Lan Zhana. Lan Zhan widząc jak zmęczenie Yinga zaczęło dawać się we znaki postanowił wykończyć go do końca, aby od razu po kolejnym szczycie zasnął od razu w jego ramionach.

Wangji podniósł się do siadu chwycił za nadgarstki Patriarchy i skierował je za jego plecy nie dając mu dostępu do jego twardego członka, który koniecznie potrzebował teraz uwagi. Pulsował i stawał się coraz bardziej niecierpliwy, a brak dotyku była dla niego męką. Wuxian podskakiwał mocniej, oddychał ociężale i pojękiwał wprost do ucha Lan Zhana. Te dźwięki i ruchy domagające się pieszczenia i ciągłej miłości dodały Wangjiemu energii do dalszych działań.

— Lan Zhan... Lan Zhan... — szybkie narzucone tempo sprawiło mu tak obłędne doznanie, jak i szaleństwo, ponieważ nadal nie mógł dotknąć swojego członka, który pulsował bezlitośnie. — Lan... Agh... — wyrwało się z jego ust. Przymknął oczy i poczuł silną dłoń na główce penisa. Wangji nie okazywał mu łaski, robił z nim, co chciał bez żadnej taryfy ulgowej. — Lan Er Ge Ge — westchnął, a wtedy Wangji puścił jego dłonie, które Wuxian szybko ułożył na umięśnionym torsie Wangjiego.

Patriarcha Yiling sądził, że za chwilę zatraci się w tej chwili bez końca, bez możliwości powrotu. Nabijał się na jego członka aż w końcu trysnął swoją spermą wprost na brzuch partnera. Wuxian opadł z potwornego zmęczenia, a Lan Zhan dla pewności obrócił go na plecy i dokończył swoje dzieło. Wisząc nad mężem delektował się jego rozgrzanym, drobnym ciałem, a rumieńce oraz nieustające jęki sprawiły, że Wangji wykonał mocne, końcowe pchnięcia czując jak nogi Wuxiana ocierały się o jego uda. Lan Ying odpłynął do innego świata, nie znając tak upojnej bliskości, która go wykończyła. Oddech stawał się tak ciężki, w pokoju zrobiło się tak gorąco, że pot zalewał ich ciała.
Wangji w końcu wygiął swoje plecy w łuk i dociskając swoje biodra wypełnił wnętrze Wuxiana własnym nasieniem.

Bez żadnych, zbędnych słów zasnęli w mgnieniu oka.


***



Kilka dni później Wangji postawił na stole w ich niewielkiej kuchni czajnik z herbacianymi liśćmi. Zapach był tak przyjemny, jednak gdy Ying powąchał go wtedy poczuł się w jednym momencie źle i nieoczekiwanie wybiegł z pomieszczenia i zwymiotował wprost do wiadra.

Był blady, lecz wypłukane siły nie sprawiły, że nie uśmiechnął się on do męża. Posłał Hanguang-junowi najpiękniejszy uśmiech ze wszystkich innych, a mężczyzna w niebieskiej szacie podszedł do niego i wziął ukochanego na ręce.

Lan Ying ułożył dłonie na brzuchu i oboje nie mogli opisać swojego szczęścia.









Cztery miesiące później.



Lan Ying siedzi na skromnym tarasie. Pośladki miał na stopach i będąc w takiej pozycji plutł wiklinowe łóżeczko z bezustannym uśmiechem na ustach. Wangji okrył go białą szatą, ponieważ choć śnieg nie spadł w Dolinie Końca i Początku to jednak zrobiło się zimno. Dostojny mężczyzna ucałował swojego partnera, nachylił się nad nim od tyłu i położył na jego dłoni swoją rękę wspólnie dotykając wciąż rosnącego brzucha, w którym kiełkowała ich przyszłość.

— Wciąż nie mogę się zdecydować jakie damy mu imię — powiedział Lan Ying przerywając na chwilę pracę nad spaniem dla potomka.

— Wangxian — powtarzał bezustannie jak mantrę Lan Zhan.

— Naprawdę aż tak ci się podoba? — spytał, unosząc głowę, aby móc spojrzeć na męża.

— Mn — mruknął, a wtedy Wangji ucałował czoło Patriarchy.

Hanguang-jun zszedł po dwóch stopniach schodów i poszedł po drewno, jakie przechowywali w szopce obok domu, lecz gdy miał wejść do środka wtedy zauważył dwie znajome twarze.

— Seniorze Lan! Hanguang-jun! — usłyszeli wołania, a także rozpoznali dwie znajome twarze.

— Seniorze Lan! Hanguang-jun! — Sizhui machał z oddali, a Wen Ning dotrzymywał mu kroku.

— Paniczu Lan! — odparł Ning, który nagle stanął w miejscu i pokłonił się mężczyźnie w niebieskiej szacie. — Hanguang-jun.

Widząc Patriarchę Yiling zatrzymali się parę kroków od niego i patrzyli na brzuchu mężczyzny, który z perfidnym uśmiechem spojrzał na dwójkę niedowiarków. Młody uczeń sekty GusuLan, który niedawno wszedł w dorosłość spojrzał ze strachem na ciężarnego kultywatora, natomiast Wen Ning przekręcił głowę w bok i zbliżył się do swego dawnego mistrza.

— Paniczu... Co ci się stało? — zapytał, splatając ze sobą dłonie.

Lan Ying prychnął i powstrzymywał się przed wybuchem gromkiego śmiechu, który mógłby zawstydzić Mrocznego Generała.

— Niech Hanguang-jun się tłumaczy. To jego sprawka — spojrzał na Wangji'ego, którego uszy zrobiły się czerwone i wyprostowany zniknął w małej szopce.

Ehh... Lan Zhan. Nocami nie jesteś ani trochę wstydliwy.

Napijecie się herbaty? — zapytał Ying, który wstał wreszcie z drewnianej podłogi i stojąc w całej okazałości przed dwójką przyjaciół wpatrujących się z szokiem na jego dość spory brzuszek sprawiła, że Patriarcha uśmiechnął się, ponieważ szczęście rozsnące w jego ciele nie było tylko pięknym snem, a rzeczywistym darem.









***

Omg! Ja to napisałam... Omg! Niech ktoś mnie uszczypnie!

Notka: Wiem, że ta część diametralnie różni się od pierwszej, ale celowo chciałam opisać nieco spokoju w życiu Lan Zhana i Lan Yinga. Jednak jeśli dojdzie do trzeciej części to z pewnością tam będzie więcej magii, podróży i tajemniczości ☺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro