Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

二 I was born to run, I don't belong to anyone 二

— Lan Zhan! Lan Zhan! Hanguang-jun! Wangji! Lan Er Ge Ge!

Lan Wuxian postanowił zupełnie inaczej podejść do sytuacji niż dnia poprzedniego.

Skoro mój wdzięk osobisty i seksapil na niego nie podziałały to spróbuję inaczej zwrócić na siebie uwagę!

— Lan Zhan! Obudź się! — powiedział donośnie, a wtedy silna dłoń jednego z Jadeitów przyciągnęła do swej piersi smukłe ciało Patriarchy.

— Mn?

Lan Ying doskonale wiedział, że owe mn mogło znaczyć więcej niż tysiąc słów, lecz żyjąc pod jednym dachem, dzieląc to samo łoże, Wuxian wiedział, że to poranne mn było zwyczajnym zapytaniem.

— Tak sobie pomyślałem, żeby wybrać się na spacer — mężczyzna z czerwoną wstążką wplecioną we włosy tryskał energią i podstępem chciał ruszyć w stronę lśniącej nici, która ukazała mu się wczorajszej nocy.

Posłał swojemu mężowi szeroki uśmiech, a skrycie szukał kolejnych sposobów na to, aby przekonać Hanguang-juna do tego, aby w razie odmowy i tak z nim poszedł.

— Dokąd?

— Może... — przyłożył palec do policzka, chcąc wyglądać jak zamyślone dziecko. — W stronę lasu Morixian? To niedaleko, a za nim jest miasteczko, w którym moglibyśmy się zatrzymać chociaż na jedną noc? Co ty na to? Nie proszę cię o tygodnie, a jedną, jedyną noc — złożył swoje ręce w geście modlitwy i oparł swoje czoło o silne ciało mężczyzny w niebieskiej szacie.

— O noc? — dopytał, co sprawiło, że Wuxian się zarumienił.

— No wiesz... Żebyśmy odpoczęli trochę od naszego domu i...

Wangji po chwili podniósł się do siadu, a następnie zaczął ubierać. Lan Ying przyglądał się w tym czasie jego zarysowanym mięśniom, a także licznym bliznom na ciele, które już nigdy nie znikną.

— Dobrze — powiedział. — Zaraz po śniadaniu możemy ruszać — odparł, a wtedy Wuxian podskoczył z radości i sam zaczął przyprowadzać się do porządku.

— Zaraz przygotuje śniadanie! Pobiegnę tylko do ogrodu po warzywa! Ty zaparz herbatę! — wydał polecenie mężowi, który widząc wybiegającego Lan Yinga z domu uśmiechnął się delikatnie, lecz z przypływem niezmiennego uczucia wobec mężczyzny, poczuł on ból w klatce piersiowej.

Lan Zhan chwycił się za tors i zakasłał dwukrotnie czując metaliczny smak w ustach. Mężczyzna zatrzymał się na moment w progu drzwi, po czym ruszył do sąsiedniej komnaty, by spełnić prośbę wybranka.

Wuxian w tym czasie biegał między grządkami w białej szacie i zbierał do wiklinowego kosza kolejne warzywa, które chciał przyrządzić z ulubionymi ostrymi przyprawami.

— Rzodkiew, marchew, kapusta! Hahah! — wymieniał każde z warzyw, które wrzucał do koszyka i śmiał się przy tym, jakby zwariował.

Nie potrafił ukrywać swoich emocji jeżeli dotyczyły one szczęścia oraz radości. Uśmiechał się od ucha do ucha, bowiem nie spodziewał się, że Lan Zhan zgodzi się pójść na spacer, a także spędzić noc w wynajętym pokoju, w czyjejś gospodzie.

Wuxian zwolnił swój bieg, ponieważ jego myśli zaczęły szybować nie w tym kierunku, w którym powinny.

Nie mogę zapominać o najważniejszej kwestii - upomniał sam siebie. - Lan Zhan nie musi przecież wiedzieć, z jakiego powodu chcę się udać akurat tam. Sprawa głosu, który mnie wzywa jest doprawdy tajemnicza i nie mogę się doczekać aż ją rozwiąże w pojedynkę. Lan Zhan... Teraz ma na głowie inne sprawy. Myśli o bracie i jego żonie, a także o ich dziecku, którego sam nigdy nie będzie ze mną miał.

Lan Ying znów na moment posmutniał, jednak gdy zebrał wszystkie potrzebne składniki poszedł do domu, gdzie czekała na niego świeżo zaparzona herbata. Jej zapach unosił się w pomieszczeniu i sprawiał, że Wuxian mógłby polubić ją bardziej niż alkohol.

Czar pryskał w momencie kosztowania naparu. Nie był on w żadnym wypadku zły, lecz nic nie mogło się równać z wyśmienitym smakiem Uśmiechu Cesarza.

— Śniadanie niedługo będzie! — zawołał Wuxian, a Lan Zhan postanowił wykorzystać ten czas na kolejną praktykę na instrumencie.

W świecie kultywacji małżeństwo Lan traktowano jako byłych kultywatorów. Odwrócili się plecami do sekt, z jakich się wywodzili, by podążyć własnymi ścieżkami. Dla dobra swego męża, Lan Wangji przestał używać swej energii i stawał się zwyczajnym człowiekiem nie posiadającym Złotego Rdzenia. Praktyka ta nie była łatwa, lecz Wangji sięgnąłby po wszystko, aby tylko móc trwać u boku swego mężczyzny.

Miseczka z wywarem oraz ryżowa papka trafiła na stół. Lan Zhan chwycił za łyżkę i pierwsza porcja wylądowała w jego ustach. Przeżuwał powolnie, a jego uszy zaczęły robić się czerwone od niekontrolowanego balansu ostrości.

— Smakuje ci? — zapytał Lan Ying, który osobiście zjadł już połowę zupy, w jakiej jawnie pływały najostrzejsze papryczki oraz liście.

— Mn — mruknął, popijając piekielny wywar.

— Hah! Moje umiejętności kulinarne z każdym dniem są coraz lepsze! — pochwalił się, a po chwili przypomniał sobie o Sizhui'u. — Nie wiem dlaczego naszemu synkowi nie smakują moje dania? Zawsze, gdy odwiedza nas wraz z Wen Ningiem to oboje są najedzeni. Gospody powinny zostawać zamykane kiedy przyrządzam obiad!

Lan Zhan dalej w ciszy jadł swoje danie, nie myśląc nawet o tym, że mógłby skrytykować potrawę przyrządzoną przez męża. Kiedy jednak Wuxian wspomniał o Sizhui'u i określił go - jak zawsze z resztą - ich synem, pomyślał od razu o Xichenie.

— Naprawdę się cieszysz, że zostanę wujem?

— No pewnie, że tak! — Lan Ying uderzył ręką o stolik. — Nie mogę się doczekać aż będziesz trzymał dziecko w rękach, hah! Muszę to koniecznie zobaczyć! Ale chwileczkę... Jak Zewu-jun i Rao nazwą swoją pociechę? Musimy wymyślić mu jakieś imię! Co powiesz na Wuxian? Ładne, prawda?

— Ruszajmy — Lan Zhan odstawił puste naczynie na blat, a Lan Ying dumnie spojrzał na miseczkę, z której jego mąż zjadł wszystko w mgnieniu oka.

Mężczyzna uśmiechnął się do Wangji'ego i posłał mu uśmiech.

— Ruszajmy — powtórzył.

***

Biegając po polu w niebieskiej szacie, Lan Wuxian z łatwością ją pobrudził i musiał się przebrać tuż przed wyjściem na spacer. Założył on swoje czarne odzienie z charakterystycznymi czerwonymi akcentami. Mógł pozostawił przy sobie tylko wstążkę, która spoczywała na jego czole. Była ona jedynym elementem, który świadczył o tym, że należał do Lana Wangji'ego.

Oboje szli przed siebie. Lan Wuxian stąpał po ścieżce bardzo energicznie i radośnie, aby nie wzbudzić podejrzeń ze strony swojego męża. Nie chciał go mieszać w coś, co mogło okazać się być niebezpieczne. Choć Lan Ying był przekonany, że zasłyszany wczoraj głos nie był dla niego wrogi to jednak rozsądek podpowiadał mu, aby trzymać rękę na pulsie.

Nie mógł narażać Lan Zhana, nie teraz, gdy nie był w pełni sił. Mężczyzna w czarnej szacie brał każdą możliwość pod uwagę i włączanie do tej sprawy Wangji'ego było kategorycznie zakazane. Nie darowałby sobie, gdyby jednemu z Jadeitów stała się krzywda.

Wuxian wszedł do lasu Morixiao jako pierwszy nie zauważyjąc, że zostawiał Hanguang-juna coraz bardziej w tyle. Był on jednak zbyt pogrążony we wspomnieniach sprzed ich ślubu. Kiedy to Zhu Moran przeszył ciało Lan Zhana na jego oczach. Nie mógł sobie darować, że nie był w stanie mu pomóc, ani ochronić. Żałował, tak bardzo karcił się za to, że nie posiadał już Złotego Rdzenia, niemniej jednak żył bez żalu względem okoliczności, w jakich go utracił. Poświęcił się swojemu bratu i nigdy nie chciał rozpamiętywać straty, czegoś bez czego potrafił żyć.

— Lan Ying — Wangji odezwał się tak jak zwykle, ponieważ wyczuł niezwykle potężną aurę. — Ty też to czujesz? — zapytał.

Lan Wuxian przygryzł dolną wargę, choć wiedział, że udawanie głupca nic mu nie pomoże. Odwrócił się w stronę męża, a jego brwi drgnęły, gdy spostrzegł jak daleko w tyle go pozostawił.

Postanowił to wykorzystać na swoją korzyść.

— Lan Zhan? Dlaczego tak wolno idziesz? Może... — uśmiechnął się szyderczo. — Chcesz, żebym cię poniósł na barana?

Hanguang-jun spojrzał na niego ze złością, choć wyraz twarzy praktycznie się nie zmienił. Mężczyzna w niebieskiej szacie stanął tuż przed Wuxianem, a następnie popatrzył w jego zakłopotane oczy.

Nie jest dobrze... Nie sądziłem, że aura czerwonej nici będzie unosiła się przez tak długi czas.

Lan Ying nerwowo się zaśmiał , choć Wangji swoim stanowczym spojrzeniem nie zamierzał mu odpuścić.

— To dlatego chciałeś gdzieś wyruszyć — powiedział, czując lekki zawód w sercu.

— Nie, Lan Zhan, ja wszystko wyjaśnię... — Wuxian próbował się bronić, ponieważ pomysł o wspólnej wyprawie pojawił się wcześniej niż czerwona nić.

— Chodźmy — wyznał, ignorując po raz kolejny swojego partnera. — Zapytamy w mieście czy nie widziano czegoś podejrzanego.

Lan Zhan minął mężczyznę w czarnej szacie, któremu było naprawdę przykro, że sprawy potoczyły się w taki a nie inny sposób. Ukrywanie prawdy przed mężem nie było dla Wuxiana żadną sielanką, niczym łatwym... Jednak prawda nie wchodziła w grę ze względu na jego stan. Wuxian widział na własne oczy jak każdego dnia jego mąż słabł i pomimo tego nadal praktykował grę na cytrze, a także udoskonalał zaklęcia. Zdawał sobie sprawę z tego, że Lan Zhan... ponownie poświęcał dla niego wszystko, co cenne, a on bezwstydnie nie potrafił mu dać niczego w zamian... Same kłamstwa.

Lan Wuxian nie potrafił być szczery, lecz tą nieszczerością nie chciał ranić innych, wręcz przeciwnie, chciał pomagać. Nie rozumiał tylko jednej kwestii...

Dlaczego, gdy pragnął oddać wszystko osobie, którą naprawdę, bezgranicznie kochał nie potrafił tego uczynić? Czemu właśnie w takich chwilach napotykał blokady?




W ciszy dotarli do gospody.

Lan Wangji zaczął nabierać podejrzeń, co do swojego męża, lecz teraz starał się niczego nie mówić, a jedynie obserwować. Oboje wstąpili do pobliskiej gospody, w której od razu wynajęli pokój na jedną noc. Następnie ruszyli na parter, by w spokoju zjeść obiad, a przy odrobinie szczęścia dowiedzieć się, czegoś więcej o silnej aurze, której nie było tutaj jeszcze kilka tygodni temu.

Lan Wangji podsunął pod dłoń Wuxiana czarkę wypełnioną alkoholem, a były kultywator aż uniósł brwi ze zdziwienia.

— Nie zamawiałem alkoholu — powiedział zaskoczony.

— Pij — ponaglił go Wangji.

Mężczyzna w czarnej szacie z czerwonymi akcentami zaczął podchodzić do swego męża z podejrzliwością, ponieważ wiedział, że Lan Zhan nie był osobą głupią, którą można było łatwo manipulować.

Chyba, że po alkoholu - pomyślał Lan Ying i domyślił się do czego dążył jego partner. - Lan Zhan zaczął nabierać do mnie podejrzeń. Moje zachowanie się nieco zmieniło, ale czy to było powodem do tego, aby próbować mnie upić i wyciągnąć prawdę siłą?

— Chciałbym się z tobą napić w pokoju, ale niestety ludzie z Gusu mają oporną tendencję do picia różnych trunków — westchnął, po czym przechylił czarkę i zasmakował przeciętnego alkoholu. Wuxian nieco się skrzywił, a następnie zaczął swoją grę. — Pfff, ten alkohol nie może się równać z żadnym innym! — powiedział donośnie, czym zwrócił na siebie uwagę kilku miejscowych.

— Nieprawdaż, paniczu? — odezwał się jeden z mężczyzn siedzących przy sąsiednim stoliku.

Małżeństwo Lan od razu zauważyło, że nie był byle kim. Nosił przy sobie miecz, ozdobne szaty, a także wstążkę przeciętnego brązu we włosach. Z pewnością należał do jakiejś mniejszej sekty, co było w tych stronach rzadkim widokiem.

— A paniczowi smakuje? — pytanie to nieznajomy skierował do Lan Zhana, który od razu przeszył go wzrokiem.

Lan Wuxian parsknął śmiechem, po czym błyskawicznie zasłonił usta.

— Alkohol jest zabroniony w Zaciszu Obłoków — Lan Ying spapugował wuja Wangji'ego mamrotając jedną z zasad pod nosem, a wtedy mężczyzna w niebieskiej szacie poczęstował go zaklęciem milczenia.

— GusuLan, Lan Wangji — przedstawił się należycie Lan Zhan.

— ? — Wuxian zauważył, że nie mógł niczego powiedzieć. — Mshshd — chwycił swojego męża za szatę, ale ten nie zareagował wymierzając mu krótką karę.

Nieznajomy od razu wstał na równe nogi i także dłużej nie był w stanie ukrywać swojego imienia.

— Xie Dang z sekty DangQue. To ogromny zaszczyt spotkać tutaj Hanguang-juna — powiedział, a wtedy zerknął na siedzącego obok nogi mężczyzny w niebieskiej szacie drugiego panicza. Jemu także złożył pokłon. — Wei Wuxian.

— Lan — podkreślił Wangji. — Lan Wuxian — dodał, a wtedy przerwał zaklęcie milczenia.

— Ahhhh, Lan Zhan! Czemu zawsze mi to robisz? To niegrzeczne. W Zaciszu Obłoków byłbyś za to ukarany — wskazał na niego palcem, lecz po chwili się opamiętał i pokłonił się mężczyźnie w brązie. — Lan Wuxian.

— Czyli plotki jednak okazały się prawdą — mężczyzna uśmiechnął się i przyjrzał wstążce z motywem chmur, którą Lan Ying miał na czole.

— Tak, tak — machnął ręką Wuxian. — A co sprowadza tak dostojnego panicza do Doliny Końca i Początku? Z tego co mi wiadomo to nie ma tutaj żadnych większych sekt?

— Tak, zgadza się — potwierdził. — Ale ludzie mówili, zmarli szeptali, że właśnie tutaj pojawiła się czerwona nić! — powiedział to zarazem w głos, jak i zachowując dyskrecję.

— Czerwona nić? — dopytał Wangji, a wtedy Lan Ying miał ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło.

— Czy to coś oczywistego? — zapytał Wuxian.

— Już od wielu lat jej nie było, ale gdy już się aktywowała to z pewnością zjawi się tutaj więcej ludzi z wielkich sekt.

— Czym jest ta nić? — zapytał Lan Zhan, a jego mąż zamyślił się na chwilę, jakby kiedyś już miał do czynienia z tym zjawiskiem. Nie był w stanie sobie jednak przypomnieć, czego ono dotyczyło.

— Czerwona nić symbolizuje dwa główne nurty. Jednym z nich jest możliwość połączenia się ze zmarłą duszą, a drugim to spełnienie najskrytszego snu! Nić ta może nam dać tego, czego pragniemy, ale podobno trzeba rozważnie dobrać słowa swego pragnienia.

— Co trzeba zrobić? — spytał Lan Ying, a Xie Dang nachylił się do niego, aby zbyt wiele osób nie usłyszało.

— Pochwycić nić — szepnął. — To nie jest takie proste — wyjaśnił. — Nić musi nam na to pozwolić.

— A co jeśli idzie za tym również czyjś szept? — dopytał, a wtedy Wangji popatrzył na męża, który wiedział dużo więcej na temat tej tajemniczej sprawy niż mógłby się tego spodziewać.

— Szept! — klasnął w ręce Xie. — Wtedy to by oznaczało, że nić wybrała zwycięzcę! W takich okolicznościach wybraniec musi ruszyć za czerwoną nicią i oddać się jej bezgranicznie — powiedział. — Jeżeli tego nie zrobi to ktoś inny będzie mógł pod nieuwagę takiej osoby pochwycić nić i odebrać szansę wybrańcowi — wyznał, a wtedy Wuxian popatrzył na Lan Zhana.

— Dziękujemy paniczowi bardzo — Lan Ying podziękował za pomoc, a potem razem z Wangjim mięli się udać do wspólnego pokoju.

Kiedy jednak zaczęli kierować się w stronę schodów to zauważyli samotnego mężczyznę, który siedział przy stoliku. Niebieska szata, podłużny flet oraz miecz umieszczony w pochwie. Wstążka z motywem chmur nie mogła należeć do żadnego innego klanu.

— Bracie — powiedział Lan Zhan, a wtedy promiennym i jak zawsze ciepłym uśmiechem powitał ich Xichen.

— Wangji, paniczu Lan — lider klanu GusuLan wstał i spojrzał na małżeństwo.

— Co cię tutaj sprowadza, Zewu-jun?

— To samo, co każdego kultywatora mającego świadomość czym jest czerwona nić.

Lan Zhan wymownie popatrzył na brata.

— Czyżby szanowny Zewu-jun posiadał pragnienie tak silne i tak nieuchwytne, żeby gonić za nicią? — dopytał Lan Wuxian.

— Lan Ying — skarcił go odpowiednim tonem Wangji.

Jeden z Jadeitów uśmiechnął się do szwagra dobrze znając jego charakter, który nie potrafił ciągle odnaleźć taktu. Lan Xichen jednak darzył Wuxiana olbrzymim szacunkiem, że trwał przy boku jego młodszego brata.

— Zewu-jun! Składam moje serdeczne gratulacje. To wielkie szczęście, że twoja wybranka urodzi potomka — pokłonił się Xichenowi, a ten przyjął ciepłe słowa.

— Moja pani i ja cieszymy się bezgranicznie — powiedział z uśmiechem na twarzy. — A was, co tutaj sprowadza? Mieszkacie niedaleko, ale to raczej nie przypadek, że jesteście dziś w miasteczku?

— Przyciągnęła nas tutaj silna aura — skłamał Lan Wuxian, czując, że ponownie ranił swoje myśli i dusze.

— Wyszliśmy na spacer, a wtedy poczuliśmy aurę — wyjaśnił Wangji, nie chcąc okłamywać brata. — Lan Ying coś przede mną ukrywa. Musiał wcześniej dowiedzieć się o czerwonej nici — skontaktował się z bratem w myślach.

— To podobne do panicza Lan. Pędzi w nieznane i szuka przygód, lecz tym razem nie chciał ciebie zabierać ze sobą. Czy wszystko z tobą dobrze, Wangji? Chyba nie czujesz się najlepiej?

— Nic mi nie jest. Nie martw się bracie.

— Dobrze. Czy oczekujesz czegoś ode mnie?

— Ja... Nie chcę, żeby Lan Ying się narażał na niebezpieczeństwo. Pomóż mi go chronić. Będę ci wdzięczny.

— Nawet dla nas dwojga to trudne wyzwanie, jednak pomogę ci, bracie. W końcu panicz Lan nie może zbytnio ryzykować. Jego ciało nie jest wystarczająco silne, aby mierzyć się z mocą czerwonej nici.

— Czy to prawda? Czerwona nić może dać nam możliwość kontaktu ze zmarłym, a nawet spełnić jeden ze snów?

— To prawda. Jednak istnieje jeszcze jedna rzecz. Wybraniec stanie przed wyborem i może stać się uczniem potężnej istoty.

Lan Zhan zamilkł, a wtedy poczuł jak Wuxian zawiesił się na jego ramieniu. Popatrzył on w oczy brata, a następnie zerknął na męża, który zaczął się niecierpliwić.

— Chodźmy — powiedział spokojnym tonem Wangji.

— Zostańmy tutaj na dłużej. Chciałbym zobaczyć czy ta nić naprawdę jestem tak niezwykła jak mówią — poprosił Lan Ying, a Wangji westchnął i zgodził się na tę prośbę.

— Mn.

— Naprawdę?! Zgodziłeś się?! Ale wiesz, że już nie ma odwrotu? Nie możesz zmienić zdania — odparł, grożąc Lan Zhanowi przykładając mu palec do policzka.

— Mn.

Xichen uśmiechnął się ponownie, po czym wyznał:

— Panicz Lan jak zwykle jest pełen energii.

— Wybacz moją śmiałość Zewu-jun, ale czy ty także chcesz pochwycić czerwoną nić tak jak kultywatorowie, którzy się tutaj zjeżdżają?

— Liczę na to, choć nic na siłę nie będę czynił. Jeśli czerwona nić pozwoli mi się dotknąć i pomówić ze zmarłą duszą wtedy będę wdzięczny losowi.

Ze zmarłą duszą?

— Czyli nie chodzi Zewu-junowi o skryte pragnienie?

— Nie — lekko pokiwał głową na boki. — W moim życiu nie brak mi niczego — wyznał, choć w sercu skrywał jeden sekret, lecz pewnej rzeczy nie potrafił zmienić.

Nawet czerwona nić nie była w stanie nikogo przywrócić do życia.

Małżeństwo pożegnało lidera sekty GusuLan i udali się oni do pokoju. Tam Lan Wuxian wypił jeszcze dwie czarki alkoholu, do którego nie mógł się jednak przyzwyczaił. Położył nogi na czystej pościeli, a jego mąż skończył właśnie wygrywać melodię na cytrze.

— O co byś poprosił, Lan Zhan? — Wuxian zaczął kręcić czarką w swojej dłoni koncentrując wzrok na pływającej tam kropelce. — Gdyby to czerwona nić ciebie wybrała, o co byś poprosił? — spojrzał na Lan Zhana, który wyprostowany siedział przed instrumentem.

— Porozmawiałbym z matką — odparł cichym tonem.

Lan Ying zmarszczył brwi, ponieważ kompletnie nie spodziewał się takiej odpowiedzi.

— Wybrałbyś rozmowę ze zmarłym, a nie marzenie?

— Mn.

— Ale... Ty niczego nie pragniesz? Nie chciałbyś powrócić do kultywowania? Odzyskać pełnej mocy energii? — dopytywał, a wtedy Lan Zhan zbliżył się do swojego męża i pogłaskał swoją zewnętrzną częścią dłoni jego policzka.

Lan Wuxian wpatrywał się w męża z oczarowaniem, a ten nie pozostawał mu dłużny.

— Naprawdę niczego nie pragniesz...? — mężczyzna w czarnej szacie nie potrafił tego zrozumieć, choć wiedział, że Lan Zhan by go nie okłamał to jednak miał wrażenie, że nie był z nim do końca szczery.

A co z dzieckiem?

— Wszystko czego pragnę już mam — powiedział, nachylając się do ust Lan Yinga i pocałował jego zaskoczone, wpół uchylone wargi z największą starannością.

— Lan Zhan... — wyszeptał jego imię i ułożył niepewnie swoje dłonie na biodrach wyższego pogłębiając pocałunek.

Co ja wyprawiam? Dlaczego wątpię w jego uczucia? Dlaczego chcę się doszukać w nim skazy? Przecież to mój... To mężczyzna mojego życia.

Pocałunek był długi i namiętny, lecz nie równał się on z pójściem o krok dalej. Zamiast tego Hanguang-jun cofnął się o jeden w tył i czując ból w klatce piersiowej spojrzał na Lan Yinga jak na najcenniejszy skarb.

— Czas spać — powiedział, po czym oboje ułożyli się na łożu.

Mężczyzna w niebieskiej szacie szczelnie objął szczupłe ciało Lan Yinga i zasnął wiedząc, że trzymał w swych ramionach istotę, którą kochał bezgranicznie.

Lan Wuxian natomiast zacisnął swoje powieki, ponieważ nie potrafił myśleć tylko i wyłącznie o mężu. Nie potrafił stawiać sobie ograniczeń i barier, które mogłyby go usiedlić. Nie był w stanie tego osiągnąć, a także przestać myśleć o głosie, jaki go nawoływał.

— Wybacz, Lan Zhan — szepnął, a tuż po sekundzie przyczepił do czoła wybranka papierowego ludzika, który miał za zadanie trzymać aż do świtu swego męża w długim śnie.

Kiedy tak już się stało, Lan Ying ponownie zaczął słyszeć głos, a zza okna sypialni zobaczył jasną, czerwoną nić, która zatrzymała się tuż przy gospodzie, w jakiej się znajdowali.

Mężczyzna w czarnej szacie opuścił ramiona Hanguang-juna i nie oglądając się za siebie chwycił za flet, po czym wyskoczył przez okno chcąc podążyć za głosem.

— Teraz musisz ruszyć za mną, Wei Wuxian. Pamiętaj. Jestem twoją ostatnią nadzieją na szczęście.







***

Postanowiłam, że będę kontynuować tę pracę, jeżeli tylko uznacie ją za dobrą. Bardzo się obawiam Waszych opinii i sama nie wiem czy dobrze zrobiłam pisząc część drugą... Mam pomysł, ale kompletnie nie wiem czy Wam się spodoba :((

I wybaczcie! W pierwszym rozdziale pisałam Pan Niosący Światło zamiast Hanguang-jun jak to było w pierwszej części. Poprawię to w wolnym czasie^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro