九 the endless dream 九
Wei Wuxian po ponad godzinie przygotowań był wreszcie gotowy. Wytykał ciągle tej większej Mian Mian, że nie chce czuć się jak kobieta. Powtarzał, że jest on facetem, mężczyzną ratującym damy w opałach. Kobieta uśmiechneła się, bo doskonale pamiętała to jak Patriarcha Yiling uratował ją w jaskini Żółwia Zagłady, ale nie chciała pozostać ona dłużna dlatego włożyła kolejną ozdobę we włosy Wuxiana i odparła :
— Ale to ty jesteś paniczem, którego ma obowiązek ratować Hanguang-jun.
Wei Ying zaczerwienił się delikatnie i spuścił swoją głowę.
— To takie zawstydzające — wyznał, a następnie popatrzył na dwie Mian Mian, które stanęły naprzeciw niemu.
— Hanguang-jun za chwilę powinien po ciebie przyjść. Musisz na niego czekać — ukłoniły się i wyszły one na dwór, zająć jedno z miejsc przy stolikach.
Czekać? Jak długo muszę na niego czekać? W porównaniu do minionych 16 lat to nie było żadnym wyczynem, chciaż i tak nie mogłem już wytrzymać. Chciałem w końcu go zobaczyć, w innym kolorze szaty niż tą pogrzebową biel - Wuxian nagle posmutniał, bo nie mógł sobie nawet wyobrazić tego jak Lan Zhan musiał cierpieć, jaką olbrzymią cierpliwością musiał się wykazać... - Przecież nie wiedział kiedy wrócę... Czy kiedykolwiek wrócę do świata żywych, a mimo to on bezustannie mnie szukał... Chciałabym wiedzieć jakim trudem wykazał się w tamtym czasie...
Myśli Wei Wuxiana ustały kiedy do pokoju na piętrze wszedł mężczyzna ubrany w czerwoną szatę. Dolna warga Patriarchy opadła w dół nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył. Krwista czerwień, elementy bordu oraz połyskujące rękawy, emanujące na szyciach złote szwy i nici, ozdoby wplecione w długie włosy Hanguang-juna czyniły go jeszcze bardziej eleganckim i przystojnym, choć dla Wei Yinga zawsze wyglądał dobrze, czy to w słoneczny dzień, czy pochmurną pogodę.
Nie tylko Wei był oczarowany widokiem mężczyzny, który za kilka minut miał się stać jego mężem. Lan Zhan dumnie kroczył przez pokój, lecz na widok Wei Wuxiana stanął w miejscu, a jego zaciśnięta pięść ułożona za plecami zwolniła swój uścisk. Hanguang-jun wpatrywał się w ukochanego przez dobre kilka chwil, co wpędziło siedzącego na łożu Patriarchę w zakłopotanie. Odwrócił swój wzrok, czujac ciepło, które odczuł w klatce piersiowej.
Po chwili Lan Wangji wyciągnął ku niemu swoją dłoń, a Wei Wuxian chwycił ją pewnie, czując jak palce Hanguang-juna zacisnęły się na jego skórze.
Oboje chcieli kroczyć tymi samymi ścieżkami. Bez żalu, zgodnie ze swoim sumieniem.
Goście zajęli swoje miejsca przy stolikach, a tylko jeden z nich pozostał pusty, który był przeznaczony dla dwójki mężczyzn, którzy po ceremonii mieli razem zasiąść i wspólnie świętować tę noc.
Każdy zwrócił swoją uwagę na idącą po czerwonym dywanie parę w lśniących, zdobionych szatach. Mian Mian przybiła piątkę ze swoją córeczką, natomiast jej mąż powiedział, że wykonały kawałek dobrej roboty. Kobieta poskarżyła się jednak, że panicz Wei nie chciał zdjąć swojej czerwonej wstążki. Mężczyzna pocieszył swoją wybrankę, głaszcząc ją po włosach i uspokajał, że świetnie wkomponowała się ona w całość.
Wen Ning ciągle miał otworzone usta, a z każdym krokiem jakie stawiali kultywatorowie w stronę ołtarza powodował, że rozszerzał je coraz bardziej. Był wdzięczny losowi za to, że jego Wei Gongzi odnalazł w końcu szczęście.
Sizhui, Jingyi i Qing Yao ukrywali swoje łzy i ocierali je własnymi szatami. Zauważył to Jin Ling, który od razu pokiwał głową na boki nie ukrywając swojego grymasu oraz oznaki pogardy dla młodzieńców. Pogłaskał Wróżkę, która zgodnie z życzeniem Hanguang-juna musiała być uwiązana na smyczy. Nie chciał widzieć jak jego ukochany uciekał tuż przed rozpoczęciem tak ważnej ceremonii. Wei Wuxian natomiast zadbał o to, aby Lan Zhan pił herbatę tylko z czajnika żeliwnego, a nie z dzbanków, które łatwo można było pomylić. Pozorny zawsze ubezpieczony.
Lan Xichen czekał na dwójkę zakochanych mężczyzn tuż przy ołtarzu. Nie mógł powstrzymać swojego uśmiechu widząc brata, który dumnie i pewnie przystępował do ceremonii mając u boku panicza Wei, który wywrócił jego życie do góry nogami. Nie miał mu tego za złe był wdzięczny losowi, że połączył te zagubione na lata dusze.
Lan Wangji oraz Wei Wuxian ukłonili się przed postawionym ołtarzem, a młoda panienka Xu uroniła mnóstwo łez widząc jak najpierw jeden, a potem drugi obmyli swoje dłonie w glinianym naczyniu.
Lan Zhan nie ukazywał jak zawsze żadnych emocji, chociaż Xichen zdołał dostrzec tętniące w nim szczęście. Tak bardzo się cieszyć, że jego młodszy brat będzie wiódł życie na jakie zasłużył. Nie tak on sobie je wyobrażał, ale nie mógł przecież zabronić mu kochać. Nigdy nawet o tym nie myślał, prócz dnia, gdy Jin Guangyao odkrył prawdziwą tożsamość Wuxiana. Panicz Wei odepchnął wtedy jego brata, chcąc go chronić za wszelką cenę. Jin Guangyao zaś chciał chronić wtedy Wangji'ego. Próbował go wyciągnąć z trudnej sytuacji, ratować przed nienawiścią całego świata do Patriarchy Yiling, lecz wtedy Lan Zhan zrobił coś czego nikt się nie spodziewał... Wei Wuxian skłamał, że udało mu się oszukać Hanguang-juna, natomiast ten zaprzeczył chwilę później oznajmiając, że zawsze wiedział, że mężczyzna w masce jest Wei Yingiem.
To była tylko jedna chwila wątpliwości, którą już dawno rozwiał wiatr we wszystkie kierunki świata. Zewu-jun zrozumiał, że bratnie dusze musiały być ze sobą za każdą cenę.
Po obmyciu rąk oboje uklękli przed ołtarzem i ukłonili się oni przed bóstwami prosząc przodków o wspólne życie. Następnie wstali oni ponownie na równe nogi, naprzeciw siebie również złożyli między sobą pokłon, po czym Lan Xichen nałożył na czoło Wuxiana błękitną wstążkę z motywem chmur. Wei uniósł swoje brwi w górę, bo nie spodziewał się, że będzie miał kiedykolwiek na sobie ten niezwykle ważny symbol GusuLan. Lan Qiren nie wygnał, ani nie wykluczył swojego bratanka z sekty, chociaż to zapewne było tylko kwestią czasu na obradach między innymi obywatelami Zacisza Obłoków. Póki co wstążka na jego czole zwiastowała to, że Wei Wuxian stał się paniczem Lan.
Lan Xichen pobłogosławił dwójkę mężczyzn, którzy wspólnie wypili napój mający połączyć ich na wieki, a także po chwili Wangji zdjął swoją wstążkę i zawinął ją wokół nadgarstka partnera, który od teraz mógł nazywać go swoim mężem.
Małżeństwo zasiadło do stołu, a gospodarze rodziny Xu zaczęli podawać jedzenie oraz picie do stolików. Ceremonia minęła w mgnieniu oka, a długa noc była jeszcze przed wszystkimi. Jedli, pili i bawili się w towarzystwie tancerek z Lanling, które zaprosił młodziutki Jin Ling. Rozmowy trwały w najlepsze, każdy opowiadał o swoich ostatnich wyczynach, Sizhui zaczął z nadmierną ekscytacją mówić o przygodzie, jaką przeżył wraz z Wen Ningiem. Jingyi natomiast próbował pod nieuwagę seniorów z GusuLan upić nieco alkoholu z czarki, a Jin Ling krył go ze wszystkich sił, aby zaznał smaku tego trunku.
Lan Xichen podszedł bliżej państwa młodych i uniósł czarkę z herbatą.
— Zdrowie młodej pary — wyznał, po czym razem z Wangjim wypili herbatę, a Wei Wuxian oczywiście wybrał alkohol. — Paniczu Wei... Przepraszam, naturalnie teraz mogę mówić do panicza Lan.
Wuxian machnął ręką i powiedział, że można mówić do niego po staremu, używając jego pierwszego nazwiska. Lan Zhan nic nie odpowiedział na tę wypowiedź, ale jego postawa świadczyła o tym, że rozumiał swojego męża. Musiał się przyzwyczaić do zmian we własnym tempie.
— Odebrał mi panicz mojego brata — Xichen uśmiechnął się skromnie, a Wangji popatrzył pytająco na starszego z Jadeitów. Wei Wuxian trzymał w rękach czarkę z alkoholem, ale nie mógł jej upić, bo nagle głos ugrzązł mu w gardle. — Wangji zawsze był w Zaciszu Obłoków, choć często się nie widywaliśmy, niekiedy nawet parę miesięcy to jednak... Wiedziałem po prostu, że tam jest, a teraz wracam do Gusu czując pustkę, po której za chwilę przychodzi radość, bo mam świadomość tego, że jest on u boku tak wspaniałego mężczyzny.
— Dziękuję, Zewu-jun — Wei Ying ukłonił się swojemu szwagrowi, a ten uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— Mam coś dla was — wyznał, pokazując ręką swoim sługom znak, że mogli już podejść.
Patriarcha Yiling patrzył z niecierpliwością na spore grono mężczyzn, wiercąc się przy swoim siedzeniu, a Lan Zhan czekał aż członkowie sekty GusuLan podejdą bliżej.
Położyli oni trzy skrzynie obok stolika państwa młodych, a Wei Wuxian od razu do nich podszedł i otworzył jedną z pokryw. Dostrzegł w środku mnóstwo białych dzbanków, na których widok jego oczy zalśniły z ekscytacji.
— Uśmiech Cesarza — powiedział cichym tonem, a w myślach zacierał ręce.
— Tak, Uśmiech Cesarza jest dla panicza Wei, natomiast dla ciebie bracie... — Lan Xichen wstał z miejsca wraz z Wangjim i przeszli oni kilka metrów dalej za gospodę, aby Lan Zhan mógł dostrzec stado królików, które przywieziono aż z odległego Gusu.
— Bracie... ja...
— Należą do was — położył rękę na barku młodszego. — Zawsze tak było — wyznał i zostawił dwójkę zakochanych z prezentami.
Wei Wuxian widząc mnóstwo białych królików uśmiechnął się od ucha do ucha i w podskokach zbliżył się do swojego męża, do którego przytulił się od razu.
— Lan Zhan... Szkoda, że wesele możemy mieć tylko jedno. Gdybyśmy mogli je mieć tak dwa razy do roku to zobacz ile byśmy dostali prezentów — zażartował Wuxian, natomiast po ujrzeniu twarzy swojego wybranka zamilkł.
Widział on powagę, a także spokój, którego wreszcie zaznał jego towarzysz życia. Lan Wangji delikatnie ujął dłoń swojego wybranka, a ten spojrzał na gości, którzy bawili się wspólnie przy wystawnej kolacji.
— Mnie nie było na ślubie mojej Shi Jie, a Jiang Chenga zabrakło na mojej uroczystości — wymusił swój uśmiech, ale wcale nie liczył na to, że lider sekty YunmengJiang się tutaj zjawi. — Brakuje tutaj tak wielu osób — powiedział i zaczął myśleć o takich osobach jak o własnej siostrze, bracie, panience Wen Qing oraz jej ludziach, którzy oddali za niego życie, brakowało mu przybranych rodziców, a nawet Napuszonego Pawia... Kto by pomyślał, że kiedykolwiek za nim zatęskni.
— Wei Ying — nawet Lan Zhan nie mógł jeszcze wypowiedzieć nazwiska Lan wobec Patriarchy.
Wei Wuxian zwrócił swoją twarz w kierunku Wangjiego, a ten przyciągnął go bliżej siebie.
— Chcesz już wracać do domu? — zapytał, a Lan Zhan kiwnął głową. — W takim razie przebierzmy się w nasze szaty i wracajmy.
Oboje poszli się przebrać z pięknych, drogich szykownych szat na swoje. Lan Zhan znów był w bieli, a także błękicie, do którego wstążka pasowała jak ulał, natomiast Wei Wuxian ponownie nałożył czarne odzienie z elementami czerwieni, ale nie zdjął jednego elementu z chwili zaślubin. Wstążka z motywem chmur ciągle spoczywała na czole Patriarchy.
Małżeństwo pożegnało się z gośćmi, którzy dalej świętowali w najlepsze ten dzień. Mian Mian pomachała paniczom trzymając w dłoni karafkę, a jej mąż trzymał za to ją, aby nie spotkała się swoją piękną twarzą z podłożem. Wuxian na ten widok zaśmiał się, po czym stłumił swój chichot. Lan Zhan objął swojego partnera w pasie i wskoczyli oni wspólnie na Bichen lecąc w kierunku domu... Ich domu.
Przekroczyli próg drewnianej, pięknej chaty z pokaźnym tarasem, jeszcze większym niż tym w Jingshi. Wei Wuxian zadowolony złapał za Uśmiech Cesarza, lecz zanim zdążył on cokolwiek jeszcze wypić Wangji wziął od niego trunek i odłożył go na stolik.
— Lan Zhan, została tam tylko kropelka. Daj mi dokończyć. To wino jest pyszne — powiedział, ale kultowator go zignorował. Wei Ying spuścił swoje ręce wzdłuż ciała i zniezadowoleniem ruszył za Hanguang-junem, który przeszedł do pomieszczenia oddzielonego parawanem od całej reszty. — Chcesz jeszcze dziś zacząć naszą pierwszą małżeńską kłótnie? Czemu nie mogę więcej wypić?
Wangji chwycił mocniej za Bichen i podszedł do Wei Wuxiana, który nie miał pojęcia o zamiarach swojego męża. Hanguang-jun spojrzał na swojego mężczyznę i zrozumiał, że już dłużej nie wytrzyma. Tak bardzo chciał w końcu zbliżyć się do niego tak bardzo jak nikt nigdy dotąd.
Wei cofnął się o krok w tył, ale Lan Zhan znalazł się przy nim jeszcze szybciej, nie spuszczając wzroku ze swojego ukochanego. Patriarcha znów poczuł to samo uderzenie gorąca co wcześniej, ale przybrało ono na sile. Zauważył jak Wangji przełknął ślinę i uchylił nieznacznie swoje wargi. Ciągle się powstrzymywał od własnych pragnień, lecz nie miał pojęcia na jak długo mu się uda to zrobić.
Wei Wuxian stanął przy wezgłowiu ich wspólnego łoża, a jedną ręką złapał się za drewnianą krawędź, ciągle patrząc na swojego wybranka.
— Lan Zhan.
— Mn? — zdołał wypowiedzieć tylko to słowo, a następnie przyłożył Bichena na kroku swojego męża.
Wystarczyło jedynie chłodne dotknięcie miecza przez jego szatę, a już całą twarz Wei Wuxiana zalał rumieniec. Lan Wangji widząc jego podniecenie poruszył rękojeść, wywołując szereg czerwonych plamek na jego policzkach. Niewielki pot także spłynął po czole Wuxiana, a Lan Zhan zbliżył się do swojego wybranka umieszczając Bichen między nogami Patriarchy. Uniosił go powolnie w górę, co powodowało, że wagi Wei Yinga stopniowo się otwierały.
— Lan Zhan! — Wei złapał mocno za bark Hanguang-juna czując ciepło oraz chłód na swym ciele. To sprawiało, że przestawał kontrolować własne myśli, zaczął panikować, a na twarzy Wangjiego... Dostrzegł on magię...
Wuxian zacisnąć mocno zęby, a także zaczął przyglądać się swojemu mężowi, który stał w pokoju, do którego przedzierało się niespokojne światło księżyca.
— Jestem cały twój — po tych słowach Patriarcha Yiling odchylił swoją głowę w bok czując jak Wangji kleknął na jednym z kolan i zaczął zdejmować najpierw jego spodnie będące bielizną.
Zsunął starannie jego spodnie, które wylądowały na podłodze, a następnie Lan Wangji znów stanął na równe nogi i patrząc w oczy Wei Yinga mógł wreszcie zrobić to czego pragnął.
Pragnął kochać, pragnął czerpać z ich współżycia największą przyjemność. Chciał brać oraz dawać. Pragnął szanować, otaczać bezpieczeństwem i sprawić, aby Wei Ying nigdy nie przestał go kochać.
Lan Zhan zaczął od krótkiego pocałunku w usta, by po chwili przenieść się na szyję Patriarchy. Muskał ją pewnie, jego dłonie zsunęły się z bioder aż na uda, masując je w okolicach intymnych.
— Lan Zhan... — Wei Wuxian objął swojego męża i wplótł swoje szczupłe dłonie we włosy wyższego uważając na jego błękitną wstążkę.
Wei dotknął jej delikatnie, czując jak przez jego ciało przechodził dreszcz z każdym, nawet najmniejszym muśnięciem warg Hanguang-juna. Wuxian spojrzał rozmarzonym wzrokiem na wstążkę, którą ucałował, czując chłodny, metaliczny smak na języku, a także dostrzegł, że Lan Wangji zsunął jego jeden rekaw czarnej szaty aż do momentu zgięcia łokcia.
Połowa jego torsu była naga, a Lan Zhan zabrał się za bezwstydne lizanie jego sutka. Wei Wuxian opierał się o twardą krawędź łóżka, jedna jego stopa spoczywała na ziemi, a drugą nogę podtrzymywał Wangji, który masował tylną część jego uda. Wei Ying czuł się jak nigdy dotąd, przeżywał swój pierwszy raz z człowiekiem, którego tak mocno kochał i chciał mu się oddać bezgranicznie, choć obawiał się tych zbliżeń to nie w obecności Wangjiego.
Na twarzy kultywatora w czarnej szacie pojawił się kolejny rumieniec, usta jego odchylone były, a z gardła wydobywały się ciche mruknięcia oraz krótkie oddechy.
Lan Zhan patrzył na mnie z takim zainteresowaniem... Jakby czas się zatrzymał i tylko nasza dwójka pozostała na tym świecie.
Wei Wuxian nagle chwycił mocno na tylną część szaty Lan Zhana i pociągnął ją w górę sugerując, aby mężczyzna także zdjął coś ze swojego mężnego, zadbanego ciała. Wangji oderwał się od jego sutka i spojrzał na Wuxiana, po czym chwycił go za dłonie. Patrzyli sobie tylko w oczy, a rozumieli się bez słów. Wei wiedział, że teraz miał przejść na miękką pościel, a także wypełnione gęsim pierzem poduszki.
Wei Wuxian ułożył się na pościeli i spoglądał na Lan Zhan, który szybko zdjął z siebie pas, a także wierzchnią szatę. Miał na sobie jedynie spodnie oraz jasny, prześwitujący materiał, który Wei Ying jednym ruchem ręki sprawił, że zsunął się z pleców Hanguang-juna i wylądował tam gdzie reszta jego odzieży.
Wangji ułożył się na ciele niższego, którego szata zasłaniała już tylko biodra oraz miejsce, które chciał dotknąć.
Wei Wuxian jednak mu jeszcze na to nie pozwolił i zaciskając mocno swoje powieki przyciągnął Lan Zhana do swoich ust, wpijając się w nie z wyczekiwanym pragnieniem, które wreszcie się ziściło. Wangji oddawał się tym długim pocałunkom bez końca, czując jak drobne dłonie Patriarchy zaczęły sunąć po jego plecach pełnych blizn. Wei Ying był dokładny i dotknął każdą z kolejna, nie psując przy tym żadnego muśnięcia warg Hanguang-juna. Wsunął swój język wewnątrz jego ust sprawiając, że mięśnie Lan Zhana się napięły. Dłoń Wuxiana znalazła się tym razem na jego piersi i przerwał swój pocałunek tylko po to, aby spojrzeć głęboko w oczy Wangjiego.
Patriarcha Yiling miał iskierki w oczach, gdy udało mu się w końcu położyć dłoń na wypalonym znaku na piersi Lan Zhana. Hanguang-jun także uniósł swoją dłoń i ułożył ją w tym samym miejscu, na identycznej ranie, która pozostanie do końca życia.
Patrzyli sobie w oczy, badając kawałek po kawałku własne blizny oraz siniaki, a także świeżo zagojone rany, jakie zadał im Zhu Moran.
Lan Wangji złapał za materiał czarnej szaty Wuxiana i odchylił ją na boki sprawiając, że całe jego ciało było nagie. Wei Ying poczuł lekki dreszcz, ale żadnego wstydu. Chciał tego, pragnął całą noc czuć Lan Zhana przy sobie. Chciał z nim być teraz, jak i każdych kolejnych dni oraz nocy.
— Dotykaj mnie, Lan Zhan — szepnął Wei Ying, który nagle poczuł jak dłoń Hanguang-juna zacisnęła się na jego członku. Wydał z siebie krótkie westchnienie, a swoje stopy skierował do wewnątrz mając nadzieję, że Wangji nie przestanie.
Lan Zhan opierał się zbyt długo aż do momentu, w którym nie mógł już wytrzymać. Zdjął z siebie także spodenki, które próbował zsunął Wuxian. Jeden z Jadeitów ułatwił mu zadanie i sam się ich pozbył, a następnie wtulił się w ciało niższego dalej poruszając swoją ręką w intymnej sferze Wuxiana.
Wei Ying oddychał coraz ciężej, przymykał oczy oddając się przyjemności, a także przypadkowo ściągnął wstążkę Wangjiego, która opadła na jego tors. Lan Zhan nie skupił się na swojej zgubie, tylko ułożył ją na bok pościeli dalej całując brodę oraz dolną wargę Wuxiana, który wysuwał swój język, aby zahaczać nim o nos męża.
Lan Zhan nagle zabrał swoją dłoń z członka partnera i odchylił jego nogi, lecz skupiał się ciągle na twarzy mężczyzny, który pod nim leżał. Klatka piersiowa Wei Wuxiana unosiła się w rytm szybszego bicia serca, lecz stanęło ono niemal w miejscu, gdy przyjrzał się umięśnionej sylwetce Lan Wangjiego, która świetnie prezentowała się na tle światła księżyca.
Wei Ying uronił jedną z łez kiedy poczuł jak Wangji zaczął szukać wejścia do jego otworu. Niższy odchylił swoje nogi jeszcze szerzej wpuszczając swojego męża tam gdzie nikt inny nie miał prawa. Lan Zhan chwycił mocno za bark Wuxiana i wsunął się delikatnie w jego ciało, a Patriarcha poczuł rozrywający go ból.
— To boli — powiedział z grymasem na twarzy i zacisnął swoje rękę na ramieniu Lan Zhana, które podpierało się na łożu.
Hanguang-jun zbliżył swój tors do tego Wei Wuxiana i będąc blisko jego ucha szepnął :
— Za chwilę przestanie — następnie wsunął się w niego do samego końca, co sprawiło, że Wei aż krzyknął.
Poczuł dyskomfort, natomiast Lan Wangji od razu narzucił szybkie tempo, które drażniło intymne miejsca Wuxiana. Niższy mężczyzna zaciskał swoje palce na plecach pełnych blizn i starał się wytrzymać pierwsze, bolesne pchnięcia. Nie obyło się od łez, ale wiedział, że mógł znieść wszystko, aby tylko dać szczęście swojemu partnerowi.
Pojedyncze krzyki wyrywały się z ust Wei Wuxiana, a Lan Zhan mocno napierał na jego wnętrze, dalej bez żadnego opanowania dosuwając się do samego końca.
Wei Wuxian leżał na pościeli bezwładnie, nagi i bezbronny wobec siły kultywatora z Gusu. Kilka łez popłynęło z jego oczu, a błękitna wstążka poluzowała się miejscowo.
Wei Ying mógł odetchnąć jedynie na chwilę od ciągłej penetracji, bo Hanguang-jun przekręcił go na brzuch i od nowa dał upóst swoim emocjom. Złożył kilka pocałunków na plecach Patriarchy, po czym znów, bez ostrzeżenia wsunął się w niego do końca. Wei Wuxian zacisnął dłonie na pościeli i krzyknął po raz kolejny. Stróżka śliny popłynęły z jego warg, a wtedy Lan Zhan wsunął palce do jego ust. Patriarcha tracił chwilami oddech, ale zaczął od odczuwać pierwsze doznania, które sprawiały mu więcej przyjemności niż na początku.
Następne pchnięcia były odważniejsze i mocniejsze, sprawiały one przyjemność, lecz także ból.
Wei Wuxian był już cały spocony, ciało Lan Zhana także lśniło od potu, lecz nie chciał jeszcze przestać. Ponownie Wei Ying znalazł się na plecach i znów doznał uczucia, ktore wypełniało jego wnętrze.
Lan Zhan tym razem podszedł do ich stosunku spokojniej, dotykał Wei Wuxiana w taki sposób, że ten odpływał do innej krainy, nie mając pojęcia o tym, że nadal był jeszcze w tym świecie. Taktowne pchnięcia, pełne erotyzmu oraz czystej, krystalicznej miłości. Pocałunki między mocniejszymi wejściami, przywarcie ciała Wuxiana do łóża. Ciche pomruki, głośniejsze dźwięki, ciepło przepełniające wnętrza, pot zalewający ciała.
Lan Zhan znów zwiększył swoje tempo tym razem widząc na twarzy Wei Wuxiana tylko rozkosz, żadnego bólu. To sprawiało, że kontynuował ich stosunek dalej. Jego mokra, dolna warga muskała jego obojczyka, a sam nadal poruszał biodrami. Swoje dłonie Wangji ułożył zarówno na biodrach Patriachy, jak i jego klatce piersiowej. Łopatki Hanguang-juna nieco odstawały od ciała, ale to tylko dlatego, że napiął każdy swój mięsień.
Dalej pragnął, dalej kochał...
Wangji uniósł wyżej nogi partera i podpierając się na dłoniach usłyszał dźwięk spełnienia swojego męża. Wei Wuxian opadł na pościel, a Lan Zhan poczuł jak biała substacja trysnęła na jego brzuch. Sam opadł na ciało niższego i zmęczony objął Wei Yinga wykonując jeszcze kilka pchnięć, które dały mu szczyt.
W ich domu można było usłyszeć tylko ciężkie oddechy, dwóch wykończonych ciał. Wei Wuxian wdrapał się na tors wyższego i będąc okryty białą pościelą nałożył na czoło swoją wstążkę. Lan Zhan ułożył na jego policzku swoją dłoń, którą Patriarcha delikatnie musnął. Wei Wuxian uśmiechnął się pod nosem i złożył pocałunek na każdym z palców Wangjiego.
— Lan Zhan — zwrócił się do niego Wei. — Na pewno w Gusu czytałeś książki, które pożyczyłem od braciszka Nie.
Hanguang-jun nie odpowiedział mu na to pytanie, bo dalej był zapatrzony na swoje szczęście, a po chwili na jego twarzy pojawiły się łzy. Kiedy tylko Wei Wuxian je zobaczył od razu się zmartwił. Usiadł na biodrach Wangjiego w rozkroku, po czym zaczął ocierać kciukami jego słone krople.
— Dlaczego płaczesz? — zapytał, bojąc się w głębi duszy jego odpowiedzi.
— Czas iść spać — wyznał, a następnie zamknął swoje powieki, których nie otworzył już dzisiejszej nocy.
Wei Ying zbudził się samotnie we wspólnym łożu, które dzielił wraz z Lan Wangjim. Patriarcha Yiling przekręcił się na drugi bok, a potem odczuł niebywały dyskomfort w okolicach odbytu. Złapał się delikatnie za podbrzusze i nałożył na siebie spodnie, a także swoją szatę, po czym zaczął powolnie chodzić po chacie poszukując wzrokiem swojego męża.
Hanguang-juna nie było w domu dlatego Wei Ying poszedł na ich podwórze, aby się przekonać czy Wangji był właśnie tam. Słońce w zeszło już jakiś czas temu, ale nadal jego promienie były tak ostre, że Wuxian musiał zasłonił je ręką.
Trzymał drugą dłonią za materiał swojej szaty, ponieważ nie zawiązał do końca jej pasa, a potem zauważył przy lśniącej, błyszczącej rzece mężczyznę odzianego w białą szatę, który trzymał na ręku jednego z około setki królików skaczących z miejsca na miejsce nieopodal Hanguang-juna.
— Lan Zhan! — krzyknął do kultywatora i uśmiechnął się szeroko, idąc powoli w kierunku męża.
— Wei Ying, dobrze się czujesz? Czy... Nic cię nie boli? — zapytał zawstydzony, na co Wei zaśmiał się pod nosem.
Jego pasemka wiaterek zgarnął na rozchmurzoną twarz.
Wczoraj był taki władczy i pewny siebie, a dziś jest potulny jak baranek.
— Czuje się dobrze — zapewnił, nie chcąc martwić swojego ukochanego. — To co dziś będziemy robić? Może najpierw zrobimy śniadanie, a potem zajmiemy się uprawami na polu. I jeszcze trzeba pójść do wioski po Uśmiech Cesarza.
— Już go przyniosłem — powiedział Wangji.
Cholera, ile ja spałem?!
— Wszystko? Sam?
— Mn — odparł krótko.
— Jesteś niesamowity, Lan Zhan.
— Wei Ying?
— Tak?
— O co chciałeś mnie wtedy zapytać? W gospodzie? W dniu naszego odejścia z Gusu?
Wei Wuxian podrapał się po głowie i nie mógł on sobie przypomnieć przez dłuższy czas o co mu chodziło. Pamiętał jedynie, że był pijany i przystawiał się wtedy do Lan Zhana jak pijawka. Może i chciał o coś zapytać, ale nie wiedział co.
— Wybacz, Lan Zhan, ale zapomniałem — powiedział nieśmiało, po czym spojrzał na króliczka, którego trzymał Wangji.
Zaczął się z nim bawić, a następnie zażartował :
— To tego dziś zjemy na obiad?
— Lan Ying.
Lan...
Wuxian nerwowo się uśmiechnął, bo usłyszenie od Hanguang-juna takiego nazwiska wobec niego było bardziej przerażające niż słuchanie od kogoś podziękowań, bądź przeprosin.
Lan Zhan usiadł pośród białych królików i wyjął przed siebie cytrę, na której zaczął wygrywać pierwsze dźwięki. Wei Wuxian uśmiechnął się widząc swojego męża, a następnie sam wyciągnął flet i dołączył do gry.
Przyjemna melodia, słowa piosenki, o których Wei Ying sobie przypomniał... A także zdał sobie sprawę z tego o co chciał zapytać tamtej nocy Hanguang-juna.
— Lan Zhan! — Wei przerwał grę, a wtedy Wangji podniósł się z ziemi i popatrzył na swojego męża. — Jak nazywa się ta piosenka, którą mi kiedyś zaśpiewałeś?
Lan Wangji uniósł delikatnie swoje kąciki ust, po czym w końcu dał odpowiedź Lan Yingowi.
— WangXian — wyznał, a następnie ujrzał uśmiech Wuxiana, który był przepełniony szczęściem.
Od jak dawna darzysz mnie uczuciem, Lan Zhan?
Minęło kilka dni. Pole uprawne już prawie było gotowe na posadzenie pierwszym od dawna plonów, królikom podobała się tutejsza okolica, a Jabłuszko miało dużo miejsca w dolinie.
Wszystko układało się jak w bajce, goście obiecywali odwiedzać dwójkę kultywatorów, ale póki co nie zapraszali ich do własnych sekt. Musieli trzymać się od prominentnych sekt z daleka, ale wcale im to nie przeszkadzało. Wiedzieli, że pewnego dnia ponownie będzie im dane wrócić na kilka dni do Gusu czy Lanling, ale do Yunmeng... To nie byłoby już tak proste.
W każdym razie Lan Ying nie zaprzątał sobie tym głowy i myślał o kolejnej wyprawie na Nocne Łowy wraz ze swoim mężem. Mieli oni wyruszyć o świecie, więc tę noc mogli jeszcze spędzić razem.
Lan Wangji ułożył się na jasnej pościeli, jego włosy były rozpuszczone i pozbawione srebrnych ozdób. Wuxian uwielbiał patrzeć jak jego partner zasypiał i tak było, i tym razem.
Panicz Lan usiadł na brzegu łóżka, a po chwili poczuł dłoń swojego męża.
— Połóż się już spać — powiedział ciepłym tonem, na co Wuxian uśmiechnął się i pocałował Wangjiego w usta.
— Za chwilę — wyznał. — Zajrzę jeszcze do Jabłuszka — oznajmił, a wtedy Lan Zhan przytaknął mu i zamknął swoje oczy.
Lan Ying spuścił swoją głowę w dół widząc kątem oka długi pasek od błękitnej wstążki, spojrzał jeszcze raz na śpiącą na twarz męża, ułożył dłoń na jego dłoni i ze wstydem przygryzł swoją dolną wargę.
Trwał w takiej pozycji przez jakiś czas, po czym ułożył na swojej dłoni papierowego ludzika, który przyczepił się na czole Wangjiego. Lan Ying uśmiechnął się delikatnie, a następnie ułożył się obok partnera splatając ich dłonie i odpływając w długi sen.
Ktoś na pewno nas odnajdzie, lecz najpierw... To my musimy odnaleźć siebie.
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro