Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

三 the bravest thing than i have ever done was continuing to live 三

— Lan Ying — Lan Zhan chwycił za nadgarstek swojego męża, a ten natychmiast pozbył się czerwonych iskier, które widniały w odbiciu jego oczu.

Mężczyzna w czarnej szacie z czerwonymi akcentami po chwili opuścił flet i spojrzał na wybranka, który od razu spojrzał na lidera sekty Yao. Tęgi mężczyzna z zarostem wskazywał palcem na Wuxiana, a jego ręka trzęsła się tak, jakby dobył iście ciężkiego miecza.

— Wi-widzieliście to?! Wei Wuxian chciał to zrobić! Przyzwać te swoje marionetki albo zacząć kontrolować ją! — Yao bez krztyny godności pokazał na Wuji, która czując wzrok wszystkich zgromadzonych osób na konferencji szybko wstała ze swojego miejsca, pokłoniła się liderowi sekty Jin i wybiegła z sali obrad.

— Ty...! — Lan Ying postawił krok wprzód, ale wtedy stanął przed nim Hanguang-jun, który zasłonił męża własnym ciałem i wrogo spoglądał na Yao.

Wangji milczał, ale to wcale nie sprawiało, że jego postawa nie zmieniła biegu sytuacji. Lider sekty Yao przełknął ślinę, ponieważ konfrontacja z tak potężnym kultywatorem, jakim był niewątpliwie były członek GusuLan była z góry przez niego przegrana. Ying wyjrzał zza ramienia męża i popatrzył na swojego adoptowanego syna, który zamienił dwa zdania z Lan Xichenem. Lider sekty GusuLan tylko mu przytaknął i wtedy Sizhui ukłonił się Jin Lingowi i szybkim krokiem wyszedł z sali.

Z pewnością poszedł za swoją siostrą - uśmiechnął się nieznacznie. - Lan Zhan naprawdę dobrze cię wychował.

Mimo napiętej sytuacji w sali konferencyjnej w Wieży Złotego Karpia Yao nie zaprzestał swoich uwag, co tylko bardziej denerwowało liderów sekty LanWei.

— Liderze sekty Jin, sam widziałeś, że Wei Wuxian sięgnął po Chenqing! To niedopuszczalne podnosić broń podczas tak ważnego wydarzenia. Konferencje dyskusyjne zawsze przebiegały bezproblemowo aż do chwili, gdy zjawił się on.

— Zarządzam przerwę — Jin Ling wstał z zaszczytnego miejsca w samym centrum sali i zmierzył wzrokiem lidera Yao. — Za dwadzieścia minut będziemy kontynuować obrady — zarządził i zaczął iść przez sam środek pomieszczenia, po czym wyszedł ze swoją świtą na zewnątrz.


***


— Wuji! Wuji gdzie jesteś?! — Sizhui biegał między krzewami oraz kwiatami w ogrodzie pełnym różnorodnych kwiatów.

Młody mężczyzna w białej szacie oraz wstążce z motywem chmur, która układała się idealnie na delikatnej twarzy Sizhuia szukał dalej swojej siostry w obawie, że mogła siedzieć samotnie pogrążona w gorzkim płaczu, po tym co usłyszała na swój temat. Uczeń sekty Lan bał się najbardziej tego, że Jiji uwierzy w te słowa i schowa je głęboko w swoim sercu. Lan Yuan wbiegł na jeden z mostów łukowych przecinających przejście przez rzekę przecinającą ogród. W strumieniu znajdowały się kwitnące kwiaty lotosu, których róż zrobił i różnił się od innych płatków ozdobnych. Będąc na szczycie mostu Sizhui znów się rozejrzał po okolicy i dostrzegł Wuji, która siedziała na murze z jedną nogą spuszczoną wzdłuż kamiennej konstrukcji.

Nie tracąc czasu młodzieniec podbiegł do młodszej siostry i gdy odetchnął z ulgą spojrzał na Jiji, w której oczach nawet nie można było zauważyć, choćby drobnej, lśniącej łezki. Dziewczyna wpatrywała się na miasta leżące u podnóża góry, na której znajdowała się rezydencja lidera Jin i Lanling przypominała jej trochę Dolinę Końca i Początku.

— Wuji... — starszy nie wiedział jak miał zacząć tę rozmowę, ponieważ trudno było mu odgadnąć, o czym teraz myślała.

Piękna dziewczyna o ciemnych oczach zwróciła się wreszcie w stronę brata i posłała mu skromny uśmiech.

— Wreszcie jesteśmy sami — powiedziała. — Tak, więc... o czym chciałeś ze mną porozmawiać? — spytała.

Sizhui lekko się zmieszał, ponieważ nie był pewien czy rozpoczynanie rozmowy na ten temat było stosowne teraz, gdy... Wuji musiała przetrwać tak ogromne słowa znieważenia.

— Nie musisz udawać silnej — odparł, chcąc udowodnić Wuji, że był jej najprawdziwszym starszym bratem i potrafił jej pomóc, a przede wszystkim wysłuchać.

Lan Wuji pokiwała głową na boki i z uśmiechem zeskoczyła z murku stając tuż obok Sizhuia.

— Wcale nie udaję — powiedziała, po czym szybko zaczęła wyjaśniać. — Wyszłam z konferencji, ponieważ bałam się, że znów zwątpię w moją matkę — wyznała, przypominając sobie rozmowę, jaką odbyła wczorajszego wieczoru z Wuxianem. — Lan Zhan jest moim ojcem, a Lan Ying moją matką. Nie udaję silnej, bo wcale nie muszę przejmować się słowami lidera sekty Yao czy innych mieszkańców. Mogą dalej mówić, że jestem upiorną marionetką, a ja i tak wiem, że jestem Lan Wuji. Jestem córką potężnych kultywarów — powiedziała z lekkim rumieńcem na twarzy. — Jeśli przestanę sobie radzić to wiem, że moi rodzice są na tyle silni, że mi pomogą — Jiji sięgnęła po warkocz, w którym miała przeplecione dwie wstążki, a następnie spojrzała wprost w oczy Sizhuia, który nad wyraz się w sekundzie wyprostował. — Wiem, że ty też mi pomożesz, Starszy Bracie.

Lan Yuan był nieco spięty, ale po chwili udało mu się ukazać Wuji szereg prostych zębów i pokiwał głową potwierdzając jej tezę. Sizhui chciał znów się odezwać i po wyjaśnieniu swoich obaw o siostrę przejść do sedna sprawy, ale wtedy ktoś im przerwał:

— Jeśli będziecie tak oboje spędzać czas tylko we dwoje ludzie zaczną podejrzewać, że jesteście dla siebie kimś więcej niż przybranym rodzeństwem.

Wuji i Sizhui machinalnie popatrzyli w kierunku rzeki oraz magicznego, kolorowego ogrodu, na którym pierwszym planie znalazł się młody lider sekty Jin.

— Jin Ling — Jiji podbiegła do przywódcy, który był dla niej dobrym przyyjacielem.

— Czemu tutaj jesteś? Nie powinieneś być na konferencji? — zapytał Sizhui.

— Jak miałbym spokojnie uczestniczyć na konferencji, kiedy Lan Wuji z niej wyszła? — dopytał, nie odrywając wzroku od córki Hanguang-juna oraz Patriarchy Yiling. — Pragnę cię przeprosić za to, jakie oszczerstwa zostały wypowiedziane na tamtej sali — Jin Rulan chciał się pokłonić przed dziewczyną, ale ona szybko chwyciła go za dłonie i kazała mu przestać.

— Nie musisz przepraszać za swoich gości. To nie twoja wina. Proszę się o mnie nie martwić — wyznała, a gdy Jin Ling uniósł swoje powieki, wtedy Wuji uchyliła delikatnie usta zauważając dopiero w tym momencie jak głęboki odcień posiadały tęczówki lidera sekty Jin.

Sizhui przeczuwając, co się święci od razu podszedł do siostry i odciągnął ją od Rulana, który tym aktem był wyraźnie niezadowolony.

— Czas już wracać, nie sądzisz? — dopytał Yuan, a wtedy Jin Ling machnął rękawem swej szaty i niechętnie się z nim zgodził.

Całą tę sytuację obserwował Lan Ying wraz z Lan Zhanem spacerując we dwoje po ogrodzie. Schowali się za jednym z krzewów, gdy dojrzeli wzrokiem trójkę młodych kultywarów, a Wuxian uśmiechnął się na sam przypływ wspomnień, kiedy to on wkradał się między swoją Starszą Siostrę, a Napuszonego Pawia. Wszyscy byli wtedy tacy młodzi i niewinni.

— Lan Zhan.

— Mn?

— Nie chcę wracać na konferencję. Czy mógłbyś sam tam pójść?

— Tak.

— Dobrze, ja w tym czasie przeszukam pokój lidera sekty Yao. Mam wrażenie, że kryje coś więcej niż zwykłą urazę do mojej osoby. Opiekuj się Wuji.

— Lan Ying — Hanguang-jun stanął przed Patriarchą nim ten zdołał odejść od niego i ujął jego dłonie. — Uważaj — powiedział, ponieważ nosił w sercu tę samą niepewność.

— Lan Wangji, ah, Lan Wangji — Wuxian wspiął się na palcach i cmoknął męża w policzek, tylko tyle wystarczyło, aby uszy Lan Zhana pokryła czerwień. — Ja, Lan Ying, zawsze jestem czujny — wskazał na siebie palcem, po czym chwycił ręką za Chenqing, który miał za pasem i poszedł w kierunku pokoi, jakie były wynajęte przed najważniejszych gości z prominentnych sekt.

Kiedy reszta gości wróciła do sali debatując nad kolejnymi problemami związanymi z wysoką i wciąż rosnącą liczbą mrocznych istot, Wuxian trzymając dłonie na plecach spacerował jak gdyby nigdy nic pośród drewnianych korytarzy. Służba nie zwracała mu uwagi, a niektórzy szybko uciekali na drugi koniec pomieszczenia omijając Patriarchę jak ognia. Lan Ying tylko uśmiechnął się do siebie i zastanawiał się nad tym czy faktycznie wyglądał tak złowieszczo.

Kiedyś kobiety w Yunmeng nie pozwalały odejść mi na krok, a teraz, gdy wszyscy wiedzą czyim jestem mężem, a zarazem żoną to boją się do mnie zagadnąć, choćby słowo. Małżeństwo ma jednak swoje minusy.

Lan Wuxian pchnął drzwi prowadzące do jakiegoś pokoju i z przypływem gorącego, ciepłego powietrza poczuł ukłucie w sercu. Mężczyzna w czarnej szacie złapał się za klatkę piersiową, w której poczuł palący, a zarazem kłujący ból. Pulsował niemiłosiernie przez kilka sekund, lecz Ying nie skupił się na dużym dyskomforcie a na swoim flecie, który zaczął drgać za jego pasem. Wuxian nie tracąc ani chwili chwycił za instrument i prostując swoją rękę przyjrzał się Chenqingowi z niezrozumieniem na twarzy.

Flet zachowuje się jak magnes, który próbował połączyć się ze swoim drugim końcem.

Ciekawość dla Wuxiana od dzieciństwa była powodem do tego, aby znaleźć rozwiązanie na nurtujące pytania, więc od razu ruszył w kierunku pola magnetycznego, jakie prowadziło go w głąb kolejnych pomieszczeń.

Nikogo tutaj w ogóle nie ma. Żadnej straży ani pieczęci.

Lan Yinga bardzo ten fakt zaskoczył, ale w obecnej sytuacji cieszył się, że był tutaj sam. Dystans, który pokonywał powodował, że w kolejnych pokojach były coraz mniejsze okna, a pomieszczenia zdawały się kurczyć. Wuxian uznał, że był jednak zbyt daleko, aby zawrócić, nawet nie pomyślał o tym i z uśmiechem na twarzy wkraczał w ciemność, jaka nastała po tym, gdy okien już kompletnie zabrakło. We wszechobecnym mroku poradził sobie używając jednego z talizmanów, które trzymał w kieszeni na klatce piersiowej. Czerwony płomyk zaczął się unosić jak świeca czy pochodnia i dzięki temu Wuxian mógł przynajmniej ocenić czy szedł prosto i nie wpadłby w ścianę.

Co to za miejsce?

Przez głowę przechodziły mu różne myśli, a zmysły zaczęły wariować, gdy Lan Ying ujrzał na końcu tej drogi lewicujący przedmiot. Mężczyzna zatrzymał się w miejscu i nie mógł się pomylić. Zbyt dobrze znał moc, która go tutaj zwabiła.

Metal Yin.

Mężczyzna z czerwoną wstążką podszedł do srebrzystego kamienia, który nie był w całości. Wuxian schował flet ponownie za pas i przyjrzał się jednego z najniebezpieczniejszych przedmiotów, które powinny już dawno przestać istnieć na tym świecie.

— Czyżby podczas prób unicestwienia metalu Yin pozostały jakieś ubytki? — zapytał, ale szybko doszedł do wniosku, że nie o to toczyła się gra. Wuxian prychnął i rozgryzł tę intrygę, po czym prychnął. — Phi, a więc po to była ta cała szopka z wytykaniem moich błędów i obrażaniem mojej córki. Lider sekty Yao chciał mnie sprowokować, abym wyszedł i odnalazł ten kawałek metalu i go wykradł. Celowo też powiedział o walkach i o podobieństwie z GusuLan — odparł, ale zamilkł na dłuższą chwilę, gdy chciał chwycić przedmiot w swoje ręce. W ostatnim momencie się opamiętał i cofnął o krok. — Nie. Nie mogę go nawet ruszyć. Prawdopodobnie jest chroniony magicznymi przedmiotami skoro nie ma strażników. Tylko... Po co to wszystko? Tak bardzo mnie nienawidzą?

Lan Ying złapał się za podbródek i nachylił do metalu Yin.

Czemu tak bardzo chcecie zniszczyć naszą sektę?

Lan Wuxian próbował dojść do logicznych wniosków, ale potem przypomniał sobie o dniu, w którym 12 lat temu miał odejść wraz z Songiem Feiyu i pozostawić swoją rodzinę. Zatrzymał go wtedy głos Wuji. Ying spojrzał jeszcze raz na lewicujący kamień i poczuł żal oraz ból. Feiyu wspomniał...

Jeśli tutaj zostaniesz waszą rodzinę dosięgnie przykre przeznaczenie.


Jakie przeznaczenie?

Nie mogę wyznać, co znajduje się na twej ścieżce, lecz wiem, że lepiej będzie dla wszystkich, jeśli odejdziesz wraz z nami.

Wuxian zacisnął swoje dłonie i odwrócił się plecami do metalu Yin, który uznał za największe zagrożenie w swoim życiu. Ten magiczny przedmiot był oznaką ogromnego zła na tym świecie, więc skoro trafił do tego sekretnego pokoju to nie mogło być zwykłym zrządzeniem losu, a krokiem do wejścia w tragiczne przeznaczenie. Lan Ying nie chciał narażać swojej rodziny ani sekty, ludzi z wioski oraz uczniów LanWei. Najbardziej obawiał się braku kontroli, że znów ją straci i zniszczy wszystko na swej drodze.

Jeśli drugi raz miałbym spaść z klifu... wtedy moja dusza roztrzaskała by się na dobre. Nigdy bym już nie powrócił z zaświatów... Nie chciałbym tego.

Stwierdził, lecz nawet mimo tego głos z tyłu głowy podpowiedział mu, aby się zatrzymał. Lan Wuxian zerknął przez bark na kamień i raz jeszcze poczuł nadpobudliwą aktywność swojego fletu.

— A może... Jestem tutaj, aby dostać drugą szansę i zapanować nad tą mocą? W końcu teraz ja... jestem silniejszy. Posiadam Złoty Rdzeń. Dałbym radę.

Wuxian pomyślał ponownie w słowach Yao i o tym, gdy insynuował o wojnie, starciu. Lan Ying wiedział, że jego uczniowie z sekty nie władali jeszcze tak dobrze bronią, a część armi była zwyczajnymi, śmiertelnymi ludźmi. Razem z Hanguang-junem oraz wsparciem kilku setek ludzi nie dadzą rady chociażby jednej prominentnej sekcie, które trenują od lat.

Lan Ying spędził w mrocznym pomieszczeniu jeszcze kilka minut, po czym szybko stamtąd wyszedł pozostawiając w sercu prawdziwe dylematy.

***

Liderzy sekty LanWei oraz Wuji pożegnali się Jin Lingiem, a także Lan Xichenem i jego świtą.

Lan Jingyi szturchnął Yuana w ramię i szepnął do kolegi z sekty:

— I jak? Rozmawiałeś o tym z Wuji?

Sizhui lekko się zmieszał, ponieważ to nie był czas ani miejsce na takie rozmowy.

— Nie, nie było okazji.

— Jak to nie? Przecież byliście sami — powiedział parę tonów głośniej czym zwrócił uwagę samego Zewu-juna. Młody mężczyzna ukłonił się nisko łącząc ze sobą dłonie. — Przepraszam liderze sekty.

Xichen uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju, po czym znów zwrócił się do młodszego brata i jego rodziny.

— Wangji, uważajcie podczas podróży — wyznał ze spokojem.

— Dziękuję, bracie — Lan Zhan pokłonił się wraz z rodziną Zewu-junowi, a następnie Xichen zwrócił się bezpośrednio do Jiji.

— Cangse.

— Tak, Zewu-jun?

— Konferencja nie była dla ciebie łatwa, ale wiedz, że jesteś naszą rodziną i żadne plugawe słowa tego nie zmienią.

— Dziękuję, Zewu-jun.

— A teraz czas na was — dodał i pogłaskał głowę dziewczynki, która jeszcze niedawno była małym szkrabem. — Kiedy odwiedzisz Zacisze Obłoków nauczę cię kolejnych pieśni.

Wuji uśmiechnęła się do swojego wuja.

— Słyszałeś! Wuji do nas przybędzie! — Jingyi znów poniósł się swoim emocjom i spotkał się z kolejnym spojrzeniem lidera, a także tym razem z samą Lan Cangse.

— Przepraszam, Zewu-jun.

Rodzina Lan wskoczyła na swoje miecze i zaczęli lecieć ku niebiosom, aby powrócić z Lanling do Doliny Końca i Początku.

Podróż trwała długo i po przybyciu mieli udać się całą rodziną na zasłużony odpoczynek, jednak tak się nie stało, kiedy ujrzeli zniszczone stragany, mnóstwo krwi oraz lżej rannych ludzi grzebiących tych, którzy nie zdołali uratować się ze szpon samej śmierci.

Kultywarowie wraz ze swą córką zbliżyli się do ziemi i zeskoczyli ze swoich mieczy. Lan Ying szybko podbiegł do leżącego mężczyzny, który dociskał swoją ranę w brzuchu. Wuji nie tracąc czasu znalazła się przy Szkarłatnych Wojowniczkach, które przyłączyły się do sekty LanWei kilka lat temu. Dwie kobiety leżały przy sobie. Były brudne, ich szaty bojowe były rozcięte i poszarpane tak samo jak rany jakie odniosły. Mieszkańcy wiosek oddalonych od murów przynosili wodę, bandaże, jedzenie dla rannych jacy ucierpieli w bitwie.

— Co się stało? — Ying spytał starszego mężczyznę, którego rana wciąż obficie krwawiła.

— Liderze Lan Ying... Zaatakowano nas...

— Seniorze Lan, Hanguang-jun — do Wuxiana podbiegł jeden z uczniów sekty i ukłonił się przed liderami i szybko zaczął informować. — Zaatakowała nas armia zamaskowanych mężczyzn w fioletowych szatach. Nie podali powodów, oni... po prostu zaczęli zabijać niewinnych.

— Wody! Podajcie tutaj wody! — krzyczała jedna z kobiet.

— Dojdzie do zakażenia!

— Ona zaraz umrze!

Lan Ying wyjął zza swojej szaty zioła uzdrawiające i podał ich część statszemu potrzebującemu, lecz poszkodowanych i rannych były setki. Kobiety, mężczyźni, wojownicy, a nawet dzieci. To było zaplanowane oblężenie Doliny Końca i Początku, a najeźdźcy doskonale wiedzieli, że najsilniejsze ogniwa będą w podróży do Lanling.

Wuxian stanął przy mężu, który za pomocą energii duchowej ukoił ból 11-letniego dziecka. Wangji spojrzał na wybranka i oboje byli w szoku, co wydarzyło się pod ich nieobecność w zachodniej części muru. Nieznajoma armia przebiła się przez barierę za pomocą własnych, potężnych pieczęci. Użyli talizmanów, co tylko było dowodem na to, że sekta nie należała do podrzędnych klanów, a do prominentnych kultywarów.

— Fioletowe szaty... — wyszeptał Wuxian.

— Lider sekty YunmengJiang nie pojawiał się na konferencjach, gdy my przybywaliśmy do Lanling.

— Jiang Cheng by tego nie zrobił. Wiele na to wskazuje, ale to zwykła farsa! — Lan Ying odwrócił się w tył i popatrzył na to jak zdemolowano miasto, a także ile niewinnych ludzi straciło życie.

Ciała leżały na ziemi, odór krwi stawał się coraz bardziej intensywny. Krzyki, wołanie o pomoc nie ustawały, a ten obraz powodował, że Wuxian nie chciał przestać powstrzymywac swej złości oraz smutku.

— Lan Ying.

— Lan Zhan... Czy ja naprawdę jestem przeklęty? Czy gdy odnajdę szczęście zawsze musi ono zostać zachwiane? — do oczu Patriarchy napłynęły łzy, ponieważ jego utopia i miejsce stworzone wspólnymi siłami ze swoją sektą było dla niego najprawdziwszym domem.

— Panienko Wuji! Jeszcze tutaj potrzebne lekarstwa!

— Mam ich niewiele, ale powinny starczyć dla pani.

— Dziękuję, panienko. Dziękuję.

Wuxian spojrzał na swoją córkę, która pomimo tego, że nie spała tak wiele godzin była w stanie o własnych siłach biegać od leżących na podłożu ludzi i pomagać im z całych sił.

— Lan Ying — Hanguang-jun chwycił męża za rękę. — Pomóżmy im — wyznał, a wtedy Wuxian się ocknął z chwili słabości i kiwnął głową.

— Masz rację, Lan Zhan. Najpierw uratujmy naszych ludzi, a potem dowiemy się kto i w jakim celu nas zaatakował.







***

Trzy rozdziały do końca! Będzie się dużo działo! Jak na ten moment Wam się podoba?

Polecam przesłuchać piosenkę w mediach 😍 nabiłam tam chyba z 200 wyświetleń 😆❤

Zapraszam na ig: azjatyckie.kino oraz na bloga ;) link na ig, bądź na moim profilu na wattpadzie ❤ niedługo wpadną recenzje The Untamed oraz Mo Dao Zu Shi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro