七 how can I love when I'm afraid to fall 七
Maleńka Lan Wuji rosła jak na drożdżach, a wychowywanie jej stało się jedną z najtrudniejszych czynności, z jaką musiał zmierzyć się Lan Zhan. Od zmiany pieluszek po odpędzania od dzieciny płaczu.
— Nie płacz — mówił, gdy znów z nieznanego mu powodu roniła łzy i głośno szlochała.
Zakłopotanie na jego twarzy trwało bezustannie, a Wuxian stojąc z boku przyglądał się tej nieporadności z uśmiechem na twarzy. Wangji tak bardzo się obawiał, że Wuji działa się wielka krzywda, nie mając pojęcia o tym, że była po prostu głodna. Lan Ying zaśmiał się co zdradziło go, że ukradkiem spoglądał do pokoju, w którym ich maleńka córeczka zapłakała połowę szaty Hanguang-juna.
— Nie płacz? — zacytował męża i pokiwał głową na boki.
— Lan Ying. Co robić? — spytał mając uniesione brwi wysoko, aby Wuxian mógł lepiej dostrzec jego niemoc w oczach oraz brak pomysłów na rozwiązanie tej sytuacji.
Wangji wychował już jedno dziecko. Był nim były członek sekty Wen, który przyjął nazwisko Lan. Sizhui stał się jego synem, ostoją, ratunkiem przed popadnięciem w prawdziwą rozpacz po stracie ukochanego. Kiedy odnalazł go na Kurhanach dziecko miało jednak już cztery latka, było starsze, potrafiło mówić i słuchać, skarżyć się i smucić tak, że Lan Zhan potrafił zwykle zapytać, co go trapiło. Teraz było inaczej. Dziecię, które trzymał w ramionach było kruche i maleńkie. Wangji nieco obawiał się, że zrobi jej niechcąco krzywdę. Nie wiedział niczego. Była jak mała pchełka, jednak znikomy rozmiar i delikatna postura skrywały w sobie największą tajemnicę dla kultywatora w niebieskiej szacie. Kompletnie jej nie potrafił zrozumieć i należycie się nią zająć.
Wuxian wsunął swój flet za czarny pas u szaty i wziął małą w swoje ręce. Wstał i zaczął iść w stronę niewielkiej kuchni, a Lan Zhan podążył za nim dostojnym krokiem, lecz nadal można było dostrzec w nim strach i bezradność. Lan Ying usiadł przy stoliku, a swoją kruszynę trzymał na kolanach. Z wielką dobrocią oraz delikatnością podtrzymywał jej główkę i zaczął karmić małą skromnymi porcjami kleiku ryżowego, który przygotował. Obyło się bez ostrych papryczek i piekielnych przypraw. Wuji jadła ze smakiem, a łzy zniknęły z jej twarzy. Przemieniły się w uśmiech, a widząc swoją mamę dziewczynka odziana w niebieską szatę podobną ojcu dotknęła rączką policzka kultywatora w czarnej szacie.
— Jestem tu — powiedział, a widok ten koił serce Lan Zhana, który nigdy by nie przypuszczał, że spotka go taki zaszczyt i zostanie ojcem oraz mężem dla tak cudownych osób. — Co tam? Twój tatuś chciał cię zagłodzić? — zapytał, a wtedy Wangji uciekł wzrokiem od Yinga, który od razu spojrzał w jego kierunku. — Lan Zhan, nie można cię z nią zostawić na dwie sekundy samego. Ty nie masz pojęcia o dzieciach — pokiwał głową i potarł dwukrotnie swój nosek.
— Jest zbyt mała — wyznał, stojąc jak kołek wbity w mroźną glebę.
Lan Ying ponownie się zaśmiał, lecz po chwili poprosił, aby mąż usiadł obok nich.
— Teraz tatuś cię nakarmi — powiedział do kruszyny, a Wangji wyglądał tak, jakby za chwilę miał dostać ataku paniki.
— Lan Ying...
— Nie martw się. Jestem tutaj. Proszę — podał drewnianą łyżeczkę w wielkie i silne dłonie, które powinny dzierżyć miecz a nie karmić niemowlę. — Nałóż delikatnie jedzenie — Wangji wykonał polecenie, a Ying miał ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło. — Nie aż tyle... To nie dorosła kobieta a dziecko — powiedział z żalem. — Mniej — wyznał, a wtedy Hanguang-jun wrzucił do miseczku kleik i nabrał go ponownie, lecz tym razem dużo mniej.
— Tyle? — spytał, a Wuxian kiwnął głową.
— Idealnie, a teraz podmuchaj — powiedział, a Wangji wziął haust powietrza i Ying zatrzymał go na czas. — Tylko nie dmuchnij tak, że jedzenie wyleci przez okno! — ostrzegł, bezustannie ukazując swoją radość.
Dla Lan Yinga była to wspaniała zabawa, ponieważ czuł się tak, jakby miał do czynienia nie z jednym a dwójką dzieci.
— Powoli — poinstruował, a gdy Wangji miał ponowić próbę wtedy Wuji wytrąciła mu łyżeczkę z dłoni i zawartość kleiku wylądowała na jej szacie.
Dziecina zaczęła się śmiać i machać krótkimi kończynami tak, że Wuxian z trudemw zdołał utrzymać ją w rękach. Szwy, które miał na brzuchu nadal mocno mu doskwierały, ale w obliczu takiego skarbu i piękna córeczki na twarzy nie pojawił się żaden grymas.
— Jiji — zwrócił się do dziecka, a mała zaśmiała się tak głośno, co zbiło z pantałyku Lan Zhana.
Mężczyzna w niebieskiej szacie wpatrywał się w dziecko, które wyzwalało w nim emocje, o jakich nigdy dotąd nie miał pojęcia. Wuji spojrzała na swojego ojca i wyciągnęła do niego maleńkie dłonie.
— Chce iść do ciebie — Wuxian popatrzył na zakłopotanie Wangjiego, które nigdy nie mogło mu się znudzić, lecz wtedy Hanguang-jun wziął Jiji w swoje ręce i usadził ją dokładnie tak samo jak zrobił to Lan Ying.
Maleńka zaśmiała się i szeroko uchyliła swoje usta ukazując lśniące dziąsła. Dziewczynka patrzyła swoimi dużymi, czarnymi oczami w te Lan Zhana i nagle szeroko otworzyła buzię. Wangji zatracił się w jej widoku oraz pięknie nowego życia aż do momentu, w którym Wuji nie ośliniła się. Wtedy Hanguang-jun zmarszczył brwi i ponownie zagubił się w wychowywaniu dziecka.
— Jest brudna — powiedział, a Wuxian podał mu tkaniny, aby wytrzeć jej buźkę.
Lan Zhan zrobił to starannie i z pełną uwagą, a Wuxian nie potrafił zrozumieć jak jego mąż tak szybko potrafił się nauczyć właściwego postępowania wobec maleństwa. Kiedy już pozbył się z jej twarzyczki nadmiaru śliny i kleiku dziewczynka zaczęła wyciągać ręce do twarzy ojca. Mężczyzna przez chwilę nie wiedział, co robić, ale przypomniał sobie swojego męża, który często leżąc w łóżku przy maleństwie trzymał ją blisko swego czoła. Hanguang-jun nachylił się zatem do księżniczki, a ta chwyciła za jego wstążkę z motywem chmur i ściągnęła ją jednym ruchem.
— Jiji, tak nie wolno — Wuxian spojrzał niepewnie w stronę Lan Zhana, lecz nie zauważył on na niej złości, ani poirytowania.
Hanguang-jun z wielką miłością patrzył na córkę, która dawała mu radość. Uniósł nieznacznie swe kąciki ust, lecz Lan Ying to zauważył i również uśmiechnął się promiennie patrząc na dwójkę najcenniejszych mu osób, jednak...
... nawet, gdy był świadomy swego szczęścia nie potrafił się nim do końca cieszyć.
Coś wciąż go blokowało.
Cztery lata później
Wuxian siedział samotnie na dachu patrząc w dal i rozmyślając na temat własnej przyszłości. Pozostał on, jedynie w towarzystwie stada królików, a także Jabłuszka, które kosiło trawę swoim długim jęzorem. Lan Ying na kilka dni pozostał sam, z czego nawet się cieszył, ponieważ wreszcie mógł poznać uczucie, którego mu było brak. Lubił od czasu do czasu pobyć w samotności, lecz ona szybko zaczęła mu doskwierać. Małżeństwo go poniekąd zmieniło, narodziny córki również, ale nawet tak ważne życiowe aspekty nie potrafiły odmienić jego natury wolnego, nieposkromionego człowieka.
Lan Ying chwycił za Chénqíng i zaczął wygrywać na nim spokojną melodię, która miała za zadanie uspokoić jego myśli i odpędzić pomysły, których powinien się wstydzić. Mężczyzna od lat zrezygnował z niebieskiego koloru szaty i zastąpił ją czernią, która lepiej do niego pasowała. Jedynym, co dodał była biała wstążka, jakiej Lan Zhan zabronił mu zdejmować. Chciał, aby chociaż ten jeden element się nie zmienił z racji tego, że oznaczał dla niego naprawdę wiele. Wuxian chciał zrozumieć to przywiązanie, lecz najzwyczajniej nie potrafił. Czasem miał ochotę schować wstążkę lub przywiązać ją do pasa. Gdy miał ją na czole, niekiedy odczuwał lekkie zakłopotanie, gdy szli środkiem ulicy w mieście. Sam nie wiedział od kiedy zaczęły go martwić tak błahe sprawy ludzkich spojrzeń.
Muzyka ustała, a wtedy Wuxian z jedną wyciągniętą nogą wprzód, a drugą podciągniętą i zgiętą w kolanie popatrzył na flet, który przynosił mu wiele wspomnień. Zatęsknił za czasami pełnymi beztroski, jakby odrzucał dotychczasowe życie. Poczuł się jak niewdzięcznik, który nie potrafił docenić tego, co miał... Spojrzał znów przed siebie obejmując wzrokiem dolinę, a także lasy i staw, w którym jego rodzina miała dwie, drewniane łodzie. Zbili je z zakupionych desek i świetnie się przy tym bawili, a kiedy Wuji po raz pierwszy znalazła się w niej nie mogła przestać się uśmiechać. Tak bardzo spodobało się jej pływanie na łodzi, że kazała swoim rodzicom siedzieć w jednej, a ona zajmowała drugą. Lan Ying leżał wtedy w ramionach Wangjiego i oboje z dumą spoglądali na długowłosą dziewczynkę, która ubrana była w niebieską szatę oraz miała na czole symbol sekty GusuLan.
Mężczyzna z czerwoną wstążką we włosach uśmiechnął się do tego krótkiego wspomnienia i nagle dostrzegł na swojej posesji sylwetkę człowieka, który zjawił się w mgnieniu oka. Niepostrzeżenie i szybko, że Lan Ying nie zdołał go nawet wyczuć. Przybył do niego Song Feiyu.
— Gdzie twoja rodzina? — zapytał z czystej ciekawości, nie mogąc odnaleźć wzrokiem małej córeczki małżeństwa Lan.
— W Gusu — powiedział, zeskakując z dachu, aby stanąć tuż obok Songa odzianego w lśniącą, niczym drobinki śniegu szatę. — Poszli odwiedzić szanownego Zewu-juna oraz jego rodzinę.
— Czemu zatem zostałeś sam paniczu? — Wuxian westchnął i spojrzał na flet, który trzymał w dłoni. — Może to i lepiej, że zostałeś sam — Feiyu minął mężczyznę w czarnej szacie i raz jeszcze przyjrzał się miejscu, w którym w spokoju i harmonii żył Patriarcha Yiling.
— Czemu zawdzięczam tę wizytę, paniczu Song? — Wuxian nie utracił swej czujności i pomimo tego, że ufał uczniowi Baoshan Sanren to jednak wolał zachowywać ostrożność.
— Przyszedłem tutaj, aby złożyć ci propozycję — wyznał, a wtedy Lan Ying uśmiechnął się pod nosem, ponieważ się domyślił, że Feiyu musiał obserwować ich dom od dłuższego czasu i przybył dopiero wtedy, gdy wiedział, że Lan Zhana nie było w domu.
— Jestem ciekawy jaką? — Wuxian odwrócił się w kierunku Songa, a ten komponując się na tle stawu pełnego lotosów oraz zielonej polany stanął bokiem do kultywatora i spojrzał na niego swoimi nieskazitelnie pięknymi tęczówkami.
— Powinieneś opuścić Dolinę Końca i Początku — wyznał, a wtedy Wuxian poczuł zarówno ucisk w sercu, jak i ujrzał oczami wyobraźni lekko uchylone drzwi dające mu szansę na ucieczkę od codzienności. — Odchowałeś dziecię na tyle, aby móc je pozostawić z Hanguang-junem. Dzięki niej Lan Zhan nie będzie odczuwał tak wielkiej tęsknoty wobec ciebie, a ty paniczu będziesz mógł bez żalu podążać z nami — powiedział, zwracając się całkowicie w kierunku Lan Yinga, który stał w ciszy oraz z grobowym wyrazem twarzy. — Moja pani i ja nie zawitamy już w tę część świata — odparł, chcąc zabrzmieć jak człowiek, który ostrzegał, że taka szansa już się nie pojawi. — Zamierzamy wyruszyć w daleką wędrówkę i to od ciebie zależy czy do nas dołączysz. — Feiyu popatrzył na Yinga, który głęboko nad czymś dumał. Song domyślił się, w czym leżał problem. — Nie musisz się o nich martwić. Hanguang-jun z pewnością dobrze zaopiekuje się Lan Wuji. W końcu wychował już jedno dziecię. Pomyśl nad tym, paniczu Lan, bowiem... jeśli tutaj zostaniesz dosięgnie waszą rodzinę przykre przeznaczenie — powiedział z bólem i spojrzał on w oczy Wuxiana.
— Jakie przeznaczenie? — spytał, a wtedy Feiyu spuścił swe powieki.
— Poza tym, że jestem medykiem kultywuję obciążającą mnie magię spoglądania w przyszłość. Nie mogę wyznać, co znajduje się na twej ścieżce, lecz wiem, że lepiej dla wszystkich będzie jeżeli odejdziesz wraz z nami. Wyczuwam, że chcesz tego, paniczu — odparł, zbliżając się do Wuxiana bardzo blisko, jakby chciał, aby Lan Ying wyznał mu to pragnienie w sekrecie.
Usłyszał tylko ciszę.
Song Feiyu cofnął się o krok i pokłonił się człowiekowi, który był dla niego wzorem, a także przykładem kultywatora, jaki wygrał ze śmiercią i pokonał wszystkie trudności poświęcając siebie. Według niego Wuxian zapomniał tak naprawdę tego, czego pragnął sam.
— Będziemy na ciebie czekać, paniczu — wyznał i odszedł, pozostawiając Wuxiana z rozdartym sercem.
Lan Ying odszedł parę kroków od swego domu i spojrzał na łódki, które ustawione były przy stawie. Po chwili odwrócił się do przeszłości i zwrócił się w kierunku dachu, na jakim niegdyś Zhu Moran odbył rozmowę z Zhu Ziyi. Kobieta pozwoliła mu odejść do Baoshan Sanren i iść ścieżką życia pełnego podróży, nauki i kultywacji. Wuxian zastanawiał się nad tym przez wiele dni, będąc zagubiony, która droga była dla niego właściwa.
Po powrocie Wuji oraz Wangjiego z Zacisza Obłoków cała rodzina spędzała ciepłe, słoneczne popołudnie na łodziach. Lan Ying siedział z córeczką na jednej z nich, natomiast Hanguang-jun z wyprostowaną postawą spoglądał na dwoje najcenniejszych dla niego osób i w jednej z nich dostrzegł nieznany smutek, który chciał zostać ukryty pod maską uśmiechu.
Lan Zhan domyślił się, że jego męża coś trapiło, gdy oznajmił, że nie chciał wyruszyć całą rodziną do Gusu. Wuxian wypierał się tego pomysłu, ponieważ tłumaczył się złowrogimi spojrzeniami ze strony Lan Qirena. Wangji zapewniał go, że pójdą jedynie do jego brata oraz jego żony i syna, lecz Ying i tak się nie zgodził. Zapewnił go, że to nic takiego i że zaopiekuje się domem. W obecności Wuji Lan Zhan nie zamierzał się kłócić i wyruszył do Zacisza Obłoków tylko z czteroletnią córką. Gusu nie przypadło zbytnio do gustu dziewczynce zwłaszcza, gdy synek jej wuja Lan Xichena - Lan Jintao pokazał jej kamień pełen zasad. Nie potrafiła ich jeszcze przeczytać, ale i tak uznała, że są one całkowicie bez sensu. Wtedy Jintao rzekł, że: Narzekanie na ilość zasad jest zakazane w Zaciszu Obłoków. Wuji parsknęła wtedy śmiechem, a Jintao odszedł obrażony do swego pokoju, aby praktykować naukę kultywacji muzycznej.
— Jiji — Wuxian zaśmiał się, kiedy dziewczynka zaczęła się wiercić na łódce tak bardzo, że prawie ją wywróciła do góry nogami.
— Mówiłam, żebyś tak do mnie nie mówił, tato! — długowłosa przeskoczyła na drugą łódkę, a jej ojciec popatrzył na nią i z przymrużeniem oka spojrzał na jej wybryki.
— A ja ci mówiłem, żebyś nie mówiła do mnie tato! — Lan Ying skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
— Lan Ying — Wangji zwrócił się do niego niskim tonem, a Lan Wuji wbiegła wprost w ramiona Hanguang-juna i spojrzała na drugiego z ojców z sąsiedniej łódki.
— Czemu muszę mówić na tatę mamo? — spytała, a Wuxian wystawił dziewczynce język.
Ona jemu odwdzięczyła się tym samym, gdy upewniła się, że jej drugi z ojców nie patrzył.
— Lan Ying — głos Pana Niosącego Światło wreszcie dotarł do jego uszu i w końcu zrozumiał, że kłócił się z dzieckiem... Wtedy Wuxian rozsiadł się wygodnie na łódzi, która była cała dla niego.
— Lan Zhan, ale to ona zaczęła — nie przestawał się droczyć. — I proszę odejść od mojego męża, młoda damo.
— Nie! To mój tatuś! — wtuliła się jeszcze mocniej w umięśniony tors mężczyzny w niebieskiej szacie, a Wangji czuł się jak bezradny człowiek stojący między młotem a kowadłem. Mimo tego ta perspektywa wywołała na jego twarzy skromny uśmiech.
— Ja też jestem twoim tatą! — poskarżył się Wuxian.
— Wreszcie się przyznałeś! — wskazała na niego palcem.
— Ty...! — Lan Ying zacisnąć dłoń w pięść.
— Hah! Słyszałeś tatusiu? Słyszałeś?! — Wuji popatrzyła na swego ojca i złapała go za pas przy szacie.
— Mn — potwierdził, pozwalając córce na takie niegodne wobec zasad i manier sekty GusuLan zachowania.
Lan Ying dał za wygraną i rozsiadł się na dryfującej drugiej łodzi. Założył nogę na nogę i podparł głowę na ręce.
— Czemu twoja córka musiała odziedziczyć wszystkie twoje najgorsze cechy, Lan Zhan? — spytał.
— Te mam akurat po mamusi — wyszczerzyła ząbki, a Wuxian zerwał jednego z lotosów i zaczął rzucać w nią nasionkami.
— Tato, ratuj! — Wuji schowała się pod ramię Wangjiego, a niebieski materiał długich rękawów spoczywał na jej głowie.
Wuxian rzucał dalej widząc tylko małe czółko oraz wstążkę z motywem chmur.
— A masz! Córeczko tatusia, a masz!
Wieczór nastał szybko, a całodzienna podróż z Zacisza Obłoków oraz bezustanna zabawa z ojcem wykończyła dziewczynkę, która zasnęła w ich łóżku w mgnieniu oka.
Małżeństwo patrzyło na nią z korytarza, a potem Wuxian zwrócił uwagę na stojące w rogu łóżeczko, które sam zrobił dla Wuji, gdy był jeszcze w ciąży.
— Pamiętasz to łóżeczko?
— Mn — mruknął, obejmując Lan Yinga od tyłu.
— Zrobiłem je specjalnie dla niej, a Jiji i tak wolała spać między nami. Ten mały potworek próbował nas poróżnić od dni, gdy była małą pchełką — zażartował, a wtedy poczuł ciepły oddech Lan Zhana na swojej szyi, po którym pojawił się mokry pocałunek.
Po ciele Wuxiana przeszedł przyjemny deszcz, zwłaszcza gdy Wangji zacisnął swoje silne dłonie na jego biodrach.
— Jesteś mój — szepnął do Yinga i pocałował go ponownie, a Wuxian zamiast oddać się tej chwili spoglądał na śpiącą dziewczynkę.
— Teraz już nie tylko twój. Jiji zabrała ci kawałek miejsca na naszym łóżku.
Lan uśmiechnął się i obrócił delikatnie swojego męża w swą stronę, aby spojrzeć w jego piękną twarz. Położył na jego policzku dłoń i zerknął w cudowne oczy, które coś przed nim skrywały.
— Nad czym ciągle tak myślisz nocami? — zapytał, koncentrując się na ustach Patriarchy.
— O niczym — skłamał i wtedy Wuxian uciekając przed dalszymi pytaniami ułożył swe ramiona na barkach wyższego mężczyzny, którego pocałował czule i namiętnie.
Po krótkiej wymianie pocałunków Lan Zhan przeniósł kochanka do kuchni i ułożył go na swoich kolanach. Wuxian wsuwał język do ust Wangjiego i bardzo chciał oddać się swym uczuciom dzisiejszej nocy. Hanguang-jun widząc jego chęci nie musiał dłużej się powstrzymywać. Ich córeczka spała na drugim końcu domu, a oni mogli cieszyć się chwilą prywatności przy kuchennym stole. Szata Wuxiana opuszczona była aż do bioder, a dolne spodnie zostały zdjęte na samym początku, aby po grze wstępnej przejść od razu do rozkoszy, jaką dawał mu Wangji. Mężczyzna w niebieskiej szacie unosił go na swoich biodrach, a Wuxian będąc, jakby przyklejony do jego torsu oddawał się tej przyjemności. Czuł silne dłonie Lan Zhana na swoich nagich plecach, ciepły oddech na skórze, mokre pocałunki na ustach, a także ciche jęki. Pot zalał ich ciała, a gdy Wangji zsunął swoją dłoń niżej po torsie męża i dotarł do miejsca blizny pozostałej po porodzie Lan Ying schował twarz w zagłębieniu jego szyi. Patriarcha Yiling niekontrolowanie się spiął, lecz strach minął, gdy Lan Zhan zamknął swoje dłonie na jego biodrach i dalej poruszał biodrami okrężnymi ruchami.
Z czasem ruchy stały się szybsze doprowadzają Wuxiana do ekstazy i krainy, w której czuł się kochany, a przede wszystkim bezpiecznie. Patriarcha chłonął każdy dotyl oraz zapach kochanka, jakby to miał być ich ostatni raz. Czarna szata zsunęła się jeszcze niżej odsłaniając jego pośladki, za który jeden z nich złapał Wangji przyspieszając moment, w jakim Lan Ying doszedł i spuścił się na brzuch partnera wyginając swoje plecy w łuk, i niechcianie powstrzymuj głośne westchnienie. Nie chciał zbudzić swojej księżniczki, dla której zrobiłby wszystko, zatem mocno złączył swoje wargi, które Wangji i tak przyciągnął do swoich. Po krótkiej walce z Wuxianem Patriarcha dał za wygraną i raz jeszcze pozwolił penetrować swoje usta oraz ciało jednocześnie. Lan Zhan pieścił jego tors oraz piersi powodując, że Ying był jeszcze bardziej mokry i zmęczony. Opadał z sił, lecz gdy poczuł jak nasienie Hanguang-juna zaczęło wypełniać go od środka uniósł się delikatnie na palcach pozwalają, aby ciepła substancja spłynęła po jego nogach. Poczuł delikatne łaskotanie, a także uchylał swoje usta coraz szerzej mając wplecione palce we włosy męża, który długo w nim dochodził.
— Ah~ — przeciągle westchnął, a gdy Wangji skończył Lan Ying wysunął z siebie członka kochanka i usiadł przy nim mocno przytulając się do męża.
Kropelki łez pojawiły się w jego kącikach oczu, jednak skutecznie zdołał je ukryć aż w końcu niepostrzeżenie zasnął w ramionach Hanguang-juna. Mężczyzna w niebieskiej szacie zaniósł męża do łoża i położył go tuż obok córeczki, która spała tak mocno, że nawet grom z jasnego nieba by jej nie obudził.
Następnego ranka Lan Ying przebudził się jako pierwszy i nie mogąc zapomnieć o rozmowie z Feiyu zabrał ze sobą flet, własny, nowy miecz i chciał zniknąć niepostrzeżenie, choć jego serce krzyczało, by tego nie robił. Przypominając sobie o miłości oraz poświęceniu Lan Zhana jeszcze trudniej było mu opuścić Dolinę Końca i Początku pamiętając przede wszystkim o owocu ich związku, jakim była Wuji. Wuxian kochał córeczkę, kochał męża bardziej niż cały świat, lecz mając z tyłu głowy nieznaną przepowiednię postanowił odejść.
Wuxian postawił pierwszy krok wprzód, a wtedy jego niebieska wstążka z motywem chmur poluzowała się i zniknęła z jego czoło. Przez chwilę Patriarcha Yiling pomyślał, że zahaczył o coś, lecz to było niemożliwe zważywszy na to, że trochę oddalił się od domu. Lan Ying ze spuszczoną głową odwrócił się do człowieka, na którego twarzy zauważył kamienny wyraz twarzy. Oczy Hanguang-juna wypełniała pustka, jednak również przeraźliwa strata. Lan Zhan czuł się tak, jakby dawny Wei Ying ponownie puścił jego rękę. Tym razem nie z konieczności, a z własnych chęci. Nie miał prawa go zatrzymywać siłą.
— To ci tylko zawadza — powiedział do Lan Yinga, który spoglądał na delikatny materiał z motywem chmur. — Jesteś nieokiełznany — wyznał, czując jak samodzielnie wbijał sobie niewidzialne ostrza w serce, a także w oczy, które nie chciały widzieć kolejny raz, gdy Wuxian znikał w przepaści.
— Lan Zhan... — wyrwało się z ust Patriarchy, któremu Lan Wangji dawał wolność, nie próbował go zatrzymywać, a Wuxian tego skrycie pragnął.
— Jeśli Wuji będzie przy mnie to będę się czuł, jakbyś nadal ze mną był — wyznał, a świt nastał szybciej niż się tego spodziewał i wtedy Hanguang-jun wyraźnie zobaczył błyszczące oczy mężczyzny w czarnej szacie. — Czy pamiętasz, co wtedy sobie zażyczyłeś? — zapytał, odwołując się do rozmowy Yinga oraz Baoshan Sanren, gdy kobieta po raz pierwszy opowiedziała mu o mocy czerwonej nici.
Lan Ying zamyślił się głęboko i na moment odwrócił wzrok od męża nie chcąc go jeszcze bardziej ranić.
— Wiesz, że mam słabą pamięć — mruknął cichym tonem, a wtedy uchylił usta ze zdziwienia, gdy Hanguang-jun zwrócił się do niego tak, a nie inaczej:
— Wei Ying — Wangji stał się poważny i starał się utrzymać swe emocje w ryzach, choć było to niebywale trudną sztuką.
W obliczu słów, jakie wypowiedział Lan Zhan, które oznaczały, że faktycznie był gotów na rozstanie Wuxian nie miał prawa go okłamywać. Postanowił wyznać prawdę.
— Tamtego deszczowego dnia, gdy stałem z Baoshan pod jedną parasolką...
Zażyczyłem sobie, abym zawsze miał kogoś kto będzie mnie kochał — spojrzał na Wangjiego, który bez cienia wątpliwości okazał się tą osobą. — Jednak życie... potrafi zmienić nasze pragnienia — wyznał, a wtedy łzy nie potrafiły dłużej utrzymać się na krawędzi powiek i spłynęły po jego twarzy.
— Chcesz odejść? — spytał poważnie, a Wuxian skinął głową, co było potwierdzeniem na jego pytanie.
Wtedy stało się coś, czego Wuxian nigdy nie chciał być świadkiem. Hanguang-jun zacisnął rękę na zdjętej wstążce i rozpłakał się w jednej chwili dalej patrząc w oczy Lan Yinga, który uchylił usta, lecz nie zdołał już niczego powiedzieć. Mężczyzna w czarnej szacie odwrócił się plecami do swojego męża i zaczął odchodzić szybkim krokiem, aby nie zmienić decyzji, która mogłaby zniszczyć życia osób, które kochał.
Tak będzie dla nich lepiej.
Powtarzał sobie bezustannie, a wtedy do Lan Zhana podbiegła mała Wuji. Dziewczynka będąc wciąż zaspana popatrzyła na ojca, a także na drugiego z nich, który właśnie odchodził w stronę gór i lasów. Czarnowłosa popatrzyła na Hanguang-juna, na którego policzkach widniały struminie łez, a jedna z nich zawisła na czubku nosa, po czym spadła na żyzną glebę, jakby jeszcze większy ból miał zakiełkować i przypominać mu o stracie. Czterolatek była zdezorientowana, nie do końca rozumiała co się wydarzyło, ale smutek na twarzy ojca był jej tak obcy, że aż ją przestraszył.
— Gdzie idzie tata? — złapała Wangjiego za dłoń i patrzyła na jego łzy. — Tato? — szepnęła, sama będąc bliska płaczu, lecz Lan Zhan nadal milczał trwając ponownie w bólu, jakim była strata mężczyzny, którego kochał.
Wuji popatrzyła na mężczyznę w czarnej szacie z czerwonymi akcentami, a następnie na wstążkę, która należała do niego, lecz pozostała w dłoni Wangjiego. Patriarcha Yiling sięgnął za lejce i przyciągnął Jabłuszko do siebie, i zaczął odchodzić w stronę wschodzącego słońca.
Maleńka Wuji chciała za nim pobiec, lecz Hanguang-jun nadal trzymał za jej dłoń i zabronił jej tego pomysłu. Czterolatka patrzyła z przerażeniem na sylwetkę taty, który chciał ją zostawić i pod wpływem emocji krzyknęła na cały głos:
— Mamo!
Ten głos sprawił, że Wuxian zatrzymał się w miejscu i odwrócił znów w kierunku dwójki osób, które kochał i z pewnością nie chciał zostawić. Lan Ying puścił lejce osiołka, wyrzucił flet na ziemię i podbiegł do rodziny, którą założył. Było mu tak wstyd, że w ogóle mógł pomyśleć o odejściu. Mężczyzna schylił się do córeczki, którą wziął na swoje ręce, a następnie spojrzał w oczy Wangjiego. Nadal patrzył na niego z niepewnością, lecz gdy Lan Ying chwycił go za dłoń, w jakiej trzymał wstążkę Hanguang-jun wyzbył się wszelkich wątpliwości.
— Marzenia tak łatwo się nie zmieniają. To tu jest mój dom — powiedział, a Wuji płakała głośno i wtuliła się w jego szyję, ukrywając się w zagłębieniu jego szyi.
— Nie rób tak więcej. Nie odchodź. Nie odchodź... — łkała.
— Lan Ying — Wuxian spojrzał zawstydzony na męża. — Nie zostawiaj mnie — powiedział, a wtedy Patriarcha Yiling ponownie ujrzał na jego twarzy łzy.
Wuxian kiwnął głową, a wtedy Lan Zhan przytulił swego męża oraz dziecko czując, że bez nich nie chciałby dłużej żyć na tym świecie.
Koniec części drugiej
***
To już koniec ❤ Będzie mi niezmiernie miło, jeśli się podzielicie swoimi odczuciami na temat tej części ❤
Dalsze informacje znajdują się na kolejnej stronie☺
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro