Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

一 break down, only alone I will cry out now 一

Nawet silniejszy powiew wiatru nie zdołał rozwiać myśli, które z dnia na dzień tliły się w głowach dwójki byłych kultywatorów. Obiecali sobie mówić o wszystkim, lecz ich natury nie były przystosowane do takich działań. Lan Zhan żyjąc bezustannie dyscypliną, której się wyuczył w Gusu zabraniała mu kłopotać innych, zwłaszcza jeśli chodziło o kogoś tak cennego jak jego małżonek. Wuxian natomiast wolał sam rozwiązywać problemy, szukać różnorakich sposób w pojedynkę, aby potem móc się chwalić dokoła jak genialnym był strategiem.

Odmienne myśli, lecz te same wybory.

Oboje postanowili przemilczeć swoje niepokojące pragnienia. Zdając sobie jednak sprawę, że w przyszłości mogłyby zaważyć na ich wspólnym życiu.

Lan Zhan odkąd tylko wstał z łoża wybrał się nad ujście wody, które tworzyło wielki staw. Został on wykopany z pomocą sług jego starszego brata Lan Xichena, którego odwiedzili podczas jego ślubu z jedną z kobiet z sekty - Lan Rao. Ceremonia odbyła się miesiąc temu i pomimo pewnych obaw Wangji poszedł tam wraz ze swym wybrankiem.

Nie obyło się bez krzywych spojrzeń, szeptów i spotkania wuja Lan Qirena, który z całego serca nie mógł pogodzić się z losem, jakiego się dopuścił jego niegdyś najlepszy z uczniów. Poza przykrymi doświadczeniami Lan Zhan cieszył się szczęściem własnego brata, który wreszcie wyszedł za mąż i mógł w pełni dzielić się pozycją lidera sekty GusuLan. Jego wybranka jest kobietą o dobrych manierach, rewelacyjnych umiejętnościach muzycznych, a także jest pełna radości oraz zgody z naturą. W dodatku nie brak jej inteligencji połączonej z niebywałą urodą, co sprytnie zauważył Wuxian i szepnął co nieco do ucha Lan Zhana.

Wangji siedząc na miejscu złapał wtedy w złości za czarkę Lan Yinga, która po brzegi wypełniona była Uśmiechem Cesarza, lecz jego mąż w porę zareagował i zaczął go potulnie uspokajać, że nie musiał wcale być zazdrosny.

Uczucia Pana Niosącego Światło łatwo można było urazić, choć dostrzegał to z łatwością jedynie Xichen oraz Wuxian. Cała reszta miała go za bezdusznego, przepełnionego powagą i dystansem mężczyznę. W rzeczywistości był człowiekiem, który potrzebował miłości, a tę miłość okazywał mu Lan Ying.

Lan Zhan przypominając sobie dzień zaślubin Xichena usiadł na zielonej trawie przy stawie i wyciągnął swoją cytrę, na której rozpoczął grę. Delikatne pociągnięcia strun zwróciły uwagę obijającego się w grządkach kapusty Wuxiana. Mężczyzna z czerwoną wstążką na włosach mając źdźbło trawy w ustach spojrzał z uśmiechem na swojego męża, który jak zwykle w skupieniu dbał o to, aby kumulować energię w swoim ciele. Przestał kultywować na tak wysokim poziomie, aby móc spędzić każdy dzień u swojego męża. Gdyby nadal podtrzymywał tak okazałe wyniki w przeciągu kilkunastu lat wyglądałby przy Wuxianie jak jego syn, a nie partner życiowy, zatem poświęcenie magii było dla niego koniecznością. Nadal jednak myślał o niebezpiecznym świecie, jaki ich otaczał, więc codziennie starał się praktykować prawą ścieżkę, by w razie przykrych wydarzeń mógł obronić swego wybranka.

Lan Wuxian przyglądał się mężczyźnie o długich, czarnych jak noc włosach i podparł swoją głowę na ręce będąc otoczony przez stado królików.

Lan Ying wciąż nie mógł uwierzyć w szczęście, jakie go spotkało w drugim życiu. Sądził, że jego reinkarnacja będzie wiązać się tylko i wyłącznie na tułaczce oraz rozwiązaniu zagadki, lecz przeznaczenie utorowało nową ścieżkę tuż u boku człowieka, który był jego całkowitym przeciwieństwem.

Oboje żyli w Dolinie Końca i Początku. Zajmowali się domem, dbali o gospodarstwo, w którym mieli około sześciuset królików oraz jednego osiołka. Dodatkowo odwiedzały ich ptaszki, które wiosną wiły gniazdko na jednej z gałęzi drzewa wiśni. W stawie wyhodowali lotosy, które Wuxian tak otwarcie uwielbiał, natomiast pola uprawne obfite były w warzywa, a także owoce. Do większego miasta musieli przebywać kawał drogi, zatem uprawianie ziemi stało się priorytetem.

Może powinienem przestać się obijać i wziąć się wreszcie do pracy? - pomyślał Lan Ying, który ponownie przeniósł swój wzrok na Wangji'ego. - Może jeszcze nie - uśmiechnął się radośnie. - Chcę jeszcze na niego popatrzeć z ukrycia.

Wuxian usiadł po turecku na ziemi przy grządkach i dalej wsłuchiwał się w melodię kojącą jego duszę oraz ciało. Jej delikatność, jak i piękno przypominało mu o tym, że zaznał prawdziwego szczęścia, lecz w tym pięknym śnie zrozumiał, że czegoś było mu brak. Dni zaczęły wyglądać podobnie, niemalże tak samo, a ta monotonia przerażała w pewnym stopniu Lan Yinga, który był głodny kolejnej podróży.

Wiedział, że nie był tym samym chłopakiem, co kiedyś. Nie posiadał wielkiej mocy, ani potęgi sprzed lat, lecz od pewnego czasu zaczął się zastanawiać nad wymknięciem z Doliny oraz ruszeniem w nieznane. Wuxian po chwili posmutniał, ponieważ zauważył również, że Lan Zhan nad czymś głęboko dumał. Nie miał pojęcia w czym leżał problem, jednak domyślał się, że to mogło być spodowane samotnością. Lan Ying obawiał się, że powoli przestawał on wystarczać swojemu partnerowi. Zwykle pierwsze miesiące małżeństwa dzieliły swe domostwa tylko we dwoje, lecz z biegiem czasu dołączały do nich dzieci - potomkowie z krwi i kości.

Lan Wuxian spuścił swoją głowę w dół i spojrzał na swój brzuch, w którym nowe życie nie mogło zakiełkować oraz dać dumy swojemu mężowi. Mężczyzna doskonale znał zwyczaje GusuLan, a także ich poukładane życie. Składało się ono z dyscypliny od najmłodszych lat, nauki, systematyczności, wejściu w dorosłość, ślubach, a następnie posiadaniu potomstwa.

Lan Ying dostrzegł, że wielu z tych kryteriów nie spełniał, a pewnego aspektu nie był w stanie wcielić w życie. Mężczyzna położył rękę na swoim brzuchu, po czym odgonił od siebie dręczące go myśli i wstał z chłodnego podłoża, a następnie wyciągnął ręce wysoko w górę, aby się rozciągnąć po ciężkim nic nie robieniu.

— Lan Zhan! — krzyknął Wuxian, który podczas pracy w ogrodach i polu ubierał się w swoją dawną, czarną szatę z czerwonymi zdobieniami.

Mężczyzna siedzący przy instrumencie leniwie uniósł swoje powieki i popatrzył na biegnącego w jego stronę męża. Przerwał on grę, by uważnie wysłuchać partnera.

— O co chodzi? — spytał z zaciekawieniem, choć wyraz jego twarzy pozostawał niezmienny jak zawsze.

— Pomyślałem sobie, że może pojechalibyśmy gdzieś do miasta? A gdy byśmy już wracali to kupimy więcej jedzenia na zbliżającą się zimę? Co ty na to?

— Zima przyjdzie dopiero za cztery miesiące — zauważył.

— To już niedługo! — Wuxian wydął swoją dolną wargę i zaczął zachowywać się jak niezadowolony chłopiec, który potrzebował, aby wyrwać się z panującej tutaj monotonii. — Poza tym kiedyś podróżowaliśmy o wiele dłużej. Opuszczaliśmy domy na lata, więc jak? Pojedziemy?

— Nie możemy zostawić gospodarstwa bez opieki — powiedział, kierując się rozsądkiem.

— Lan Zhan — wymówił jego imię z pretensją. — Możemy przecież kogoś nająć. Może córkę właścicieli gospody z sąsiedniego miasteczka? Myślę, że by się zgodziła! — optymistycznie spojrzał w przyszłość, lecz to nie przekonało Wangji'ego, który chciał powrócić do praktyki.

— Nie musimy nigdzie jeszcze jechać — powiedział, kładąc swoje silne dłonie na strunach, lecz grę uniemożliwił mu Lan Ying, który uklęknął przed mężem i uniósł jego ręce ponad cytrę.

— Proszę cię, Lan Zhan — nie dawał za wygraną i z czułością splutł swoje palce z tymi Wangji'ego. — To chociaż na tydzień albo dwa — spoglądał w oczy wybranka.

Nie przyniosło to żadnych efektów. Lan Zhan opuścił dłonie męża i wstał na równe nogi zabierając ze sobą cytrę.

Lan Wuxian spojrzał z zaskoczeniem na rosłego i dostojnego panicza, który nie miał dziś humoru na znoszenie kolejnych zachcianek partnera. Mężczyzna w czerwonej wstążce uchylił swoje usta kiedy zobaczył, z jaką łatwością został odtrącony. Pierwszy raz po ich ślubie zdarzyła się taka sytuacja.

Pochodzący z Yunmeng młody mężczyzna usiadł na swoich piętach i ponownie został otoczony przez skaczące wokół króliki, które musiał zwykle przeganiać od niedojrzałej jeszcze kapusty.

Czy naprawdę jestem aż tak denerwujący, że nie chce mnie nawet już dotykać?

Wuxian zaczął nad tym się zastanawiać aż do momentu, w którym zobaczył nadlatującą wiadomość pełną blasku. Niebieskie światło zawirowało tuż nad jego głową, a następnie ruszyło w kierunku panicza Lan. Wangji odwrócił się za siebie i wyciągnął dłoń do magicznego motyla, który przyniósł mu informację pochodzącą od brata.

Lan Ying bez zawahania podbiegł ponownie do męża, a gdy tylko ten wysłuchał wiadomości usłyszał również pytanie:

— To wiadomość od Zewu-juna! Co ci powiedział? Chcę nas odwiedzić? Może chcę przyjechać z małżonką? — Wuxianowi energicznie nie zamykały się usta i patrzył na powagę męża, który wydawał się być zmieszany otrzymaną informacją. Lan Ying nagle przestał być tak pogodny i zapytał, tym razem z większym spokojem. — Czy... coś złego się stało?

Lan Zhan wreszcie zdołał spojrzeć w oczy Lan Yinga, jednak tylko przez moment. Przez dłuższą chwilę trwał w ciszy, po czym wbił wzrok z kołysaną przez wiatr trawę.

— Lan Rao... jest w ciąży — wyznał. — Mój brat zostanie ojcem.

Kąciki ust Wuxiana natychmiast poszybowały w górę i nie mógł powstrzymać swojego szczęścia.

— To wspaniała wiadomość! Lan Zhan czemu się nie cieszysz?! Zostaniesz wujkiem! W sumie ja też, ale to twój brat. Nie wierzę! Tak bardzo się cieszę! Jeszcze niespełna miesiąc wzięli ślub, a teraz tak cudowna nowina! — wykrzyknął rozpierającą go energią i nawet nie zauważył, kiedy Wangji od niego zaczął odchodzić. — Lan Zhan? — wyszeptał imię swego męża i w jednej sekundzie z pełnego życia człowieka stał się przystanią pełną smutku.

Wszystko to przez niezrozumiałe zachowanie Lan Zhana, które zaczęło go utwierdzać w przekonaniu, że mężczyzna w niebieskiej szacie pragnął posiadać dzieci, lecz naturalnie nie mógł ich mieć skoro zakochał się w drugim mężczyźnie.

— Lan Zhan... — szepnął ponownie jego imię, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić w przeciwnym kierunku skrywając za długimi kosmykami własne łzy.




***



Wieczór nastał szybko, a na granatowym niebie pojawił się olbrzymi księżyc, który Lan Ying obserwował z butelką Uśmiechu Cesarza w dłoni, leżąc na dachu własnego domu. Mężczyzna westchnął głęboko, ponieważ od południa nie widział swojego męża. Lan Zhan odszedł gdzieś bez słowa i nie pojawił się do tej pory. Wuxian nie myślał nad tym, że Wangji mógłby zostać zaatakowany przez złe siły bądź uprowadzony. Nawet, jeśli on nie praktykował kultywacji na tak wysokim poziomie to nadal był jednym z najsilniejszych mężów spośród wielu sekt.

Lan Ying przechylił po raz kolejny gliniane naczynie i pijąc kwiatowy napar z domieszką skrywanego alkoholu oblał się nim nieco. Całe szczęście nie przebierał dziś swych ubrań i nie ubrudził niebiesko-białej szaty, w jakiej powinien chodzić.

Wuxian pomyślał przez moment nad swoim ubiorem, po czym spojrzał na ten, w jaki był obecnie odziany.

Nasze ścieżki może powinny się rozejść? - zapytał sam siebie w myślach, lecz nagle do jego uszu dochodziły szepty, których nie potrafił wyjaśnić.

Lan Ying zerwał się do siadu, a następnie rozejrzał wokół, chcąc się zorientować, z którego kierunku owy głos nadchodził. Był on cichy, nie miał pojęcia czy słowa zostały wypowiedziane przez kobietę, czy też mężczyznę. Nie potrafił również wyodrębnić z szeptu żadnych słów, by choć spróbować ułożyć z nich zdanie. Wuxian złapał za swój flet, który towarzyszył mu praktycznie zawsze przy boku, a gliniane naczynie sturlało się z dachu. Mężczyzna był gotów wygrać pierwszą melodię, lecz powstrzymał go brak dźwięku tłuczącej się butelki. Lan Ying szybko spojrzał w dół i ku swemu zdziwieniu zobaczył Lan Zhana, który uratował naczynie przed rozbiciem się na kawałki.

Twarz Wuxiana zrobiła się czerwona ze wstydu, natomiast Pan Niosący Światło zerknął podejrzliwie na męża.

— Co robisz? — spytał z pełną powagą w głosie, a Lan Ying szczerze nie był gotowy na to, aby akurat teraz rozmawiać z wybrankiem.

— Nic takiego — uśmiechnął się nerwowo. — Pod moją nieuwagę naczynie wysunęło mi się z ręki i... — zaczął kłamać w żywe oczy, choć bardzo tego nie znosił, jeśli chodziło o Lan Zhana.

Mógł wygadywać bzdury, pleść głupoty czy mydlić komuś oczy, lecz nie jemu. Nie tym złotym tęczówką, które na niego patrzyły.

Lan Wuxian westchnął po chwili i zaczął schodzić z dachu domu. Kiedy jednak postawił nogę na jednej z desek, noga mu się ześlizgnęła i czekało na niego przykre spotkanie z twardym podłożem, gdyby nie to, że wylądował na silnych rękach swojego męża.

— Lan Zhan — powiedział, rumieniąc się przy tym i nie poznawał samego siebie.

Nagle, w jednym moment niczego już nie było mu brak. Nie wtedy, gdy Wangji był jego tak blisko.

— Jesteś pijany? — spytał, zbliżając się do twarzy niższego coraz bardziej.

Serce Wuxiana od razu przyspieszyło i biło mocno w piersi. Ułożył swoją dłoń na klatce piersiowej męża, a jego oczy przyglądały się cienkim, choć kuszącym ustom Lan Zhana.

— Nie jestem — szepnął i z utęsknieniem czekał na pocałunek, który nie nastąpił.

— W takim razie weź kąpiel i przebierz się — powiedział, odkładając Wuxiana na drewniane schodki prowadzące do ich domu.

Lan Ying posłusznie kiwnął głową, choć znów nabrał wątpliwości, co do uczuć swojego partnera, a także poczuł żal, że mógłby się stać kimś, na kim Lan Zhan zwyczajnie się rozczarował.

— Dobrze — wyznał i wszedł do domu, natomiast Wangji poszedł w kierunku stawu, w którym różowe płatki lotosów ukradkiem spoglądały na światło księżyca.

Nie minęło nawet pięciu minut, a w akompaniamencie melodii wygrywanej cytry, Wangji usłyszał również czyjeś kroki. Należały one do jego męża, który okryty jedynie białą tkaniną podszedł do wodnego zbiornika, zrzucił z siebie lekki materiał, a następnie nagi wszedł do stawu, zanurzając się w nim po same kości obojczykowe.

Lan Zhan nie mógł się powstrzymać, aby nie spojrzeć na piękne ciało swojego wybranka, po czym zaprzestał gry i skupił się na mężczyźnie, którego wybrał, aby szedł z nim po ścieżce do końca jego dni.

W milczeniu przyglądał się temu, jak Wuxian obmywał swoje ramiona po całym dniu spędzonym na roli i delikatnie się uśmiechnął wierząc, że widok ten nigdy nie mógł mu się znudzić. Kochał w Lan Yingu dosłownie wszystko. Każdy centymetr jego ciała oraz duszy. Jego włosy, rzęsy, usta... Charakter, osobowość, uśmiech, myśli...

Mężczyzna w czerwonej wstążce na włosach oraz tej niebieskiej na czole nagle spojrzał przez ramię na męża i z chytrym uśmieszkiem na twarzy przyłapał Pana Niosącego Światło na bezwstydnym podglądaniu go podczas kąpieli.

— Może dołączysz? — zapytał, wiedząc, że w takiej scenerii, a mianowicie kąpieli pośród blasku księżyca był jeszcze bardziej podniecający.

Wangji podszedł do brzegu, który dzielił staw od suchego lądu, po czym usiadł tuż na krawędzi głaszcząc delikatne, zwilżone kosmyki włosów Patriarchy Yiling.

Wuxian odwrócił się w jego stronę ukazując mu całego siebie, a także bliznę, jaką posiadał na piersi. Lan Zhan skupił na niej przez chwilę wzrok, lecz ostatecznie wolał spoglądać w ciemne tęczówki Lan Yinga.

— Na co czekasz? — szepnął, czując nadal z jak dużą starannością Wangji przeczesywał jego włosy.

Już nie raz zdołał się przekonać, że mężczyzna w niebieskiej szacie, który mężnie dzierżył Bichen i używał go podczas walki mógł tak delikatnie się z nim obchodzić. Kiedy jednak między nimi dochodziło do aktów seksualnych jeden z Jadeitów oddawał się swej żądzy i nie potrafił się jej oprzeć. Wuxianowi to wcale nie przeszkadzało, bo chociaż podczas ich wspólnych nocy czy dni mógł przyglądać się pożądaniu, które powoli zdawało się gasnąć w oczach Lan Zhana.

Lan Ying zaczął się denerwować coraz bardziej, ponieważ Wangji nadal nie dawał mu odpowiedzi. Nie próbował również zdejmować swojej szaty. Nie zrobił niczego, prócz złożenia krótkiego pocałunku na ustach Patriarchy.

Mężczyzna, który stał w wodzie rozkoszował się smakiem jego warg. Uwielbiał dotyk Lan Zhana pod każdą postacią i uznał, że nigdy nie będzie miał go dość. Po chwili jednak Wangji odsunął się od jego twarzy, a następnie Wuxian poczuł jak za jego ucho mąż wsunął nocny, mieniący się na biało kwiat.

— Czy to...? — Wuxian dotknął swiecącej w ciemności rośliny i znów poczuł jak jego policzki zaczęły stawać się ciepłe.

— Kwiat nocy — powiedział Lan Zhan, odgarniając przy tym włosy Lan Yinga.

Długie kosmyki wylądowały na plecach Patriarchy i teraz już wiedział dlaczego Lan Zhan zniknął na cały dzień. Kwiaty nocy rosły, bowiem kilkanaście kilometrów stąd, na Górze Srebrnego Blasku.

Poszedł po ten kwiat specjalnie dla mnie?

— Dziękuję — mruknął nieśmiało i znów zbliżył się do ust Wangji'ego, tym razem inicjując pocałunek. — Dołącz do mnie i spędźmy razem ten wieczór — nakłaniał dalej.

— Niedługo 9 — wytłumaczył Lan Zhan i znów zaczął on odchodzić od człowieka, którego kochał.

Zostawił Lan Yinga w głębokim szoku i niedowierzaniu. Jeszcze niedawno kochaliby się tuż obok stawu na miękkiej trawie nie przejmując się niczym więcej. Coś jednak się zmieniło, a odkąd Lan Zhan dowiedział się o tym, że Xichen zostanie ojcem wtedy jego mąż zmienił się jak nigdy dotąd.

Wuxian go nie poznawał i znów zapłakał w ukryciu przed Lan Zhanem, który wcale nie musiał już chodzić spać oraz wstawać o wyuczonych godzinach. Odkąd zamieszkali razem faktycznie z początku Wangji nie mógł wyzbyć się tego przyzwyczajenia, lecz z czasem potrafił wstawać o 3 w nocy, 6 rano, a nawet budzić się nocami, gdy czuł niepokój.

Lan Ying zerknął na jednego z królików, który przyszedł do brzegu stawu, aby napić się nieco wody.

— Przynajmniej ty tutaj ze mną jesteś — powiedział, ocierając łzę z policzka.

Mężczyzna pogłaskał małego, puchatego przyjaciela, po czym osuszył swoje ciało i wrócił do domu. Spojrzał on z niewielkiego korytarza do wnętrza sypialni. Lan Zhan spał na ich wspólnym łożu i trwał we śnie. Wuxian zastanowił się czy był elementem rozmyślań swojego partnera, czy Wangji kompletnie o nim zapominał...

Chcąc, nie chcąc Lan Ying wszedł pod zwiewny materiał kołdry i ułożył się tuż przy mężu, którego niepewnie złapał za dłoń, jaką ułożoną miał w okolicy mostka. Mężczyzna przyglądał się śpiącemu Lan Zhanowi, lecz nie był w stanie się uśmiechnąć, ciągle myśląc nad tym, czy nie wymknąć się gdzieś nocą i zrobić sobie przerwę od sielankowego życia. Przez ułamek sekundy pomyślał o tym, jak o najlepszym rozwiązaniu, jednak błyskawicznie przestał nad tym rozważać, gdy znów zaczął słyszeć czyjś szept.

— Przybądź do mnie... Wei Wuxian... Czekam na ciebie...

Lan spojrzał ponownie na Wangji'ego i upewniając się, że jego mąż nadal spał postanowił wyjść z ich sypialni podążając za głosem, który go wciąż wzywał.

— Chodź za mną. Poprowadzę cię... Chodź ze mną do miejsca, w którym nikt nas nie znajdzie — był to kobiecy głos owiany tajemnicą i ciepłymi intencjami, w których Lan Ying nie wyczuł żadnego podstępu. — Proszę, przybądź do mnie... Jestem twoją ostatnią nadzieją — powiedziała z przekonaniem.

— Nadzieją? — powtórzył Wuxian i wybiegł szybko z domu.

Zobaczył we mgle wiszącej nad polem oraz gospodą czerwoną nić tlącą się czerwonym światłem. Lan Ying uchylił swoje usta i w jednej sekundzie zapragnął pójść za głosem, który go przyzywał. Sekretna nić ciągnęła się przez całą długość polany aż do oddalonego lasu u zboczu małej góry, w jakiej stał wspólny dom Lanów.

— Czekam na ciebie, Wei Wuxian. Czekam od zawsze. Nim jeszcze się urodziłeś — wyznała, czym tylko podsyciła jego ciekawość.

Lan Ying stanął jedną nogą na wilgotnej ziemi, lecz coś go podkusiło, aby ponownie spojrzeć w głąb mieszkania. Kiedy upewnił się, że Wangji się nie zbudził, chciał ruszyć przed siebie, jednak wtedy...

... czerwona nić zniknęła, a głos zamilkł tej nocy.













***

Pierwszy rozdział trochę smutny i tajemniczy, ale im dalej będziemy brnąć tym też poznamy motywy naszych bohaterów ☺❤

Do następnego ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro