五 i met my evil when i was alone 五
Rodzina Lan wyszła ze swojego domu i będąc na szczycie wzgórza spojrzeli na góry znajdujące się poza murami odgrodzonej od reszty świata Doliny Końca i Początku. Lan Ying mocno ściskał swój flet w dłoni, a jego złość próbowała przejąć nad nim kontrolę. Pulsowanie w skroniach, przechodzące go długie dreszcze, przez które miał wrażenie, że jego żyły uwypuklały się na jego skórze. Pot zalewał jego ciało ukryte pod czarną szatą, a to wszystko, ponieważ...
Ujrzał on wojska odziane w złote szaty.
Gotowa do ataku była sekta LanlingJin.
— Jiji, leć do miasta i znajdź szybko Wen Ninga — powiedział Wuxian, a dziewczynka spojrzała na matkę.
Lekko się zawahała, lecz wiedząc, że przy Lan Yingu był Hanguang-jun nie protestowała; wskoczyła na miecz i poleciała w stronę zbocza wzgórza.
Lan Zhan postawił krok naprzód i stanął w jednej linii wraz z mężem, który po chwili chwycił go za rękę. Wuxian patrzył dalej przed siebie, a jego zdenerwowanie Wangji ujrzał od razu. Czerwone tęczówki Yinga emanowały złą aurą, jego czarne kosmyki lewitowały nieznacznie nad ramionami, a ciężar demonicznej mocy spoczywał na jego barkach.
— Lan Zhan — Wuxian zapłakał i jeszcze mocniej ścisnął za dłoń męża, który w milczeniu słuchał jego słów. — Nie zapanuje nad tym — wyznał, jakby wstydził się tego, że poniósł porażkę już na samym wstępie. — Dźwięki cytr potrafiły ustabilizować moją świadomość, ale bez was długo nie wytrzymam na polu bitwy. Jeśli do niej dojdzie... Obawiam się, że naprawdę...
— Lan Ying — wyższy mężczyzna przyciągnął go do swego torsu, a Wuxian wtulił się w błękitną szatę męża słysząc głosy, które poznał przed laty.
Wei Wuxian... Wei Wuxian! Jesteśmy z powrotem! Wei Wuxian. Razem, razem zniszczymy armię. Połączymy siły, Wei Wuxian!
— Nie dam im was skrzywdzić. Od początku chodzi tutaj tylko o mnie. Wziąłem metal Yin, okiełznałem jego moc, choć na krótki czas i Jin Ling będzie miał pretekst do tego, aby mnie skrócić o głowę — wypowiadał te słowa w taki sposób, jakby był pogodzony z tym, że dzisiejszej nocy straci swoje życie. — Muszę się z nim spotkać twarzą w twarz, Lan Zhan. Nie wydaje mi się, aby Jin Ling stał za uknuciem tego planu. W dodatku ktoś spytnie potrafił zsynchronizować moc mojego fletu wraz z uszczerbkiem metalu.
— Lider sekty Jin zaprosił nas na konferencję.
— Zgadza się, ale zapraszał nas na nią od paru lat. Gdyby chciał rzeczywiście mnie unicestwić zrobiłby to wcześniej. Komuś zacząłem przeszkadzać bardziej niż zwykle. Jin Ling ma prawo mnie nienawidzić za to, co zrobiłem w poprzednim życiu, ale... był na naszej ceremonii ślubnej, polubił Wuji bardziej niż bym się tego spodziewał — wyjaśnił, a wtedy Wangji spojrzał niezrozumiale w oczy Patriarchy, co wywołało w Wuxianie śmiech. — Nie zauważyłeś tego, Hanguang-jun? Mój siostrzeniec i nasza córka są sobie bliżsi — westchnął na samą myśl o związku tej dwójki. — Co te kobiety widzą w tych pawiach? — dopytał, chcąc rozluźnić atmosferę, która miała stać już tylko bardziej napięta.
Lan Zhan ujął twarz męża w dłonie i pocałował go czule w usta. Wuxian pogłębił tę czułość, ciągle walcząc z własnymi myślami. Metal Yin celowo został połączony z jego fletem, do czego doszedł Lan Ying. Przeznaczenie wypowiedziane przez Feiyu... To przed nim kultywator będący pod skrzydłami Baoshan chciał go uchronić. Wuxian nigdy nie powinien dostać metalu w swoje ręce.
— Lan Ying.
Lan Wuxian uśmiechnął się do swego męża i swoimi smukłymi palcami poprawił wstążkę na czole wyższego.
— Wiem, Lan Zhan. Nie poddam się bez żadnej walki, zrobię wszystko, aby nie utracić swej świadomości, ale tym razem chciałem ci powiedzieć, że... nie czuję, że jestem w stanie wygrać z mrokiem.
Warga Hanguang-juna zadrżała, jednak jego opanowanie było tak silne, że chciał zawalczyć na ich dwoje. Nigdy nie pozwoliłby, aby Lan Ying ponownie przez kogoś cierpiał.
— Chodźmy — Wangji wyciągnął miecz z pochwy, a Lan Ying poszedł jego śladem i oboje polecieli poza mury spotkać się z przywódcą Lanling.
Cisza.
Napięta sytuacja.
Szykowanie ostrzy i bycie w gotowości zwłaszcza w momencie, gdy przed pierwszym szeregiem armii stanął nikt inny jak Patriarcha Yiling. Lider sekty Jin, Jin Rulan zaskoczył ze swego miecza, który unosił się zaledwie metr nad ziemią i popatrzył na przyszywanego wuja. Lan Wuxian stanął na przedzie i jego czerwonych tęczówek nie dało się przeoczyć.
Jin Ling przybrał swoją dostojną pozę i mocniej wyciągnął szyję, aby pokazać swoją wyższość nad kimś, kto prawowicie posiadał ten sam status, co on. Młody mężczyzna nadal nosił w sercu mieszane uczucia, co do tego oblężenia Doliny Końca i Początku niemniej jednak nie potrafił przejść obojętnie od tego, co się wydarzyło.
Patriarcha Yiling faktycznie okazał się złodziejem cząstki metalu Yin.
Jin Ling chciał wspomnieć o tym już na samym wstępie, ponieważ zęby zbyt mocno ocierały się o siebie z wściekłości, lecz wtedy u boku Wuxiana stanął Mroczny Generał i piękna Lan Wuji. Jej spojrzenie i bojowość nie były zwiastunem przyjaznych stosunków. Rulan wiedział, że dzisiejszy dzień zniszczy między nimi wszystko, co mogło przerodzić się w cenną przyszłość.
— Wei Wuxian! — z drugiego szeregu po chwili wyszedł starszy mężczyzna, którego nie można było pomylić z nikim.
Był to przywódca sekty Yao.
Lan Ying skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał z poirytowaniem na kogoś, kto pojawiał się tylko w momentach negocjacji i oszczerstw, nie zapominając o uroczystych bankietach. Sama walka z jego strony była dość marna i zasłaniał się za ostrzami swoich ludzi.
Jin Ling uniósł rękę i tym samym uciszył Yao, po czym samym przemówił:
— Patriarcho Yiling — zaczął mocnym tonem głosu i starał się unikać rozczarowanego wzroku panienki Wuji. — Doprawdy jesteś bezczelnym człowiekiem — mówiąc to przypominał sobie o każdej dobrej, zabawnej i cennej chwili jaką przeżył wraz z rodziną Lan. Był na ślubie kultywatorów, trzymał w swych rękach maleńką Wuji, przeżył dzięki ich pomocy w miasteczku Yi, lecz przeszłość była tylko przeszłością. — Zaprosiłem ciebie i twoją rodzinę do swego domu, a ty odpłacasz mi się w taki sposób? Kradnąc jeden z najpotężniejszych magicznych przedmiotów?
— Gdybym go nie wziął nie miałbym żadnych szans, aby obronić swojej sekty. Poza tym powiedz mi liderze sekty — Wuxian wskazał na Jin Linga swoim fletem, a wtedy część jego armii wysunęła miecze z pochwy. Lan Zhan i Lan Wuji również stali w gotowości, by w razie czego odeprzeć śmiertelne ataki. — Czyje słowa powtarzasz? — spytał z uśmiechem na twarzy wiedząc doskonale, że Jin Ling nigdy nie chciałby upadku LanWei. Siebie w to nie wliczał, ponieważ był świadom, że jego siostrzeniec mógłby nadal chcieć jego śmierci.
— Nie wiem o czym ty mówisz! Ukradłeś metal Yin i tylko dlatego tu jestem! Aby powstrzymać chaos, który znów chcesz rozpętać na świecie! — wykrzyknął, a wtedy do armii z Lanling przybyła jeszcze jedna sekta QingheNie.
— Nie dałem się nabrać na waszą prowokację. Od początku wiedziałem, że prędzej czy później zaatakujecie. Nawet, gdybym tamtego dnia nie zabrał metalu z twojej posiadłości to i tak doszłoby do oblężenia. Podczas naszej nieobecności zamaskowani mężczyźni w fioletowych szatach zabili kilkadziesiąt ludzi z Doliny Końca i Początku. Zrobiliście to bezwstydnie i z premedytacją.
— Co takiego...? — Jin Ling nie wiedział niczego o ataku na LanWei.
Lan Wuxian prychnął, a następnie podszedł jeszcze bliżej lidera sekty mając na twarzy w tym momencie kamienny jej wyraz.
— Twoja reakcja tylko świadczy o tym, że nie warto słuchać każdego. Ktoś celowo cię wykorzystał, aby doszło do tej chwili dlatego lepiej zaprzestać walki, z której mógłbyś nie wyjść żywy — Lan Ying stanął naprzeciw Jin Linga, którego oddech przyspieszył, a ostrze opuściło pochwę.
Hanguang-jun nie chciał stać bezczynnie z tyłu, ale wtedy armia lidera sekty Yao ruszyła w jego stronę. Agresorzy próbowali odsunąć go jeszcze dalej od Lan Wuxiana i to samo poczyniono z Mrocznym Generałem, jak i Wuji.
Rulan z olbrzymiej wściekłości trzymał miecz tak mocno, że poczuł ból w wewnętrznej części dłoni, a gdy wreszcie spojrzał na Wuxiana zapytał:
— Życzysz mi takiego samego losu jak moim rodzicom?
Szala się przechyliła i wtedy Jin Ling zamachnął się mieczem, który zderzył się z fletem Patriarchy rozpoczynając tym samym wielką bitwę o przetrwanie sekty LanWei.
Lan Wuxian nie chciał walczyć ze swoim siostrzeńcem, synem swej starszej siostry, która była dla niego najważniejszą osobą w obu życiach. Nieważne, że powrócił do żywych szesnaście lat po wielkiej masakrze, nieważne, że minęło kolejne szesnaście lat... Jiang Yanli była dla niego wszystkim.
Krzyżując flet wraz z mieczem należącym niegdyś do ojca Rulana, Lan Ying sięgnął po swój miecz i odparł atak mogąc spokojnie dotrzeć na chwiki, w której dziurki instrumentu znalazłyby się przy jego ustach. Wuxian jednak nie zrobił tego, nie zagrał melodii, choć głosy w jego głowie kazały mu powołać się na demoniczną ścieżkę.
Lider sekty Yao na pewno podbudował całą sytuację i jego słowa przyczyniły się do tego, aby postawić mnie w złym świetle, jednak... Nie sądzę, aby był on na tyle mądry, żeby obmyślić taki plan, a przede wszystkim znaleźć elementy wspólne mojego Chenqinga i metalu Yin. Był ktoś trzeci. Jin Ling i Yao to tylko pionki - krążył w swych myślach broniąc się przed atakami Rulana.
Wuxian dalej szukał winowajcy i osoby, która podsyciła ochotę do tej bitwy. Lan Ying był świadomy, że chodziło im tylko o niego. Hanguang-jun się nie liczył, bo jego śmierć nie dałaby nikomu żadnych korzyści, wręcz przeciwnie, mogłaby z tego powstać kolejna wojna, na o wiele większą skalę.
— Oddaj metal Yin! — krzyknął jeden z przywódców innego, mniejszego klanu, ale w porę przy Yingu znalazł się Wangji.
Mężczyzna w błękitnej szacie zadał głębokie cięcie, a Wuxian uśmiechnął się i stanął tuż przy plecach męża.
— Jak zwykle w porę, Lan Zhan — powiedział, jednak zadowolenie nie trwało długo, ponieważ Wuxian poczuł się bardzo źle.
Unoszący się zewsząd zapach krwi podbudował jego zmysły, a żyły na rękach wypełniała czarna substancja. Linie przypominały pioruny na niebie i powodowały uderzenia gorąca, a także przepełniały ludzką świadomość. Lan Ying splunął bordową cieczą i spojrzał jeszcze raz na Jin Linga, który celował w niego mieczem jak opętany.
— On mówił, że go stamtąd weźmiesz! Powiedział, że nadal nie potrafisz oprzeć się demonicznej kultywacji! — krzyczał, mając na myśli nic innego jak metal Yin.
— Kto tak powiedział? Jiang Cheng? — dopytał, przez ułamek sekundy wątpiąc, że jego brat był całkiem niewinny i nieobjęty tą wojną.
Wuxian powalił na ziemię lidera sekty Jin i podszedł do jego stóp. Broń Rulana wypadła mu z ręki, lecz szybko do niej się doczołgał i skierował ją w Lan Yinga, jakby był jedyną osobą, z którą walczyła cała armia.
— Hanguang-jun! Z tyłu! — ostrzegł jednego z liderów LanWei młodzieniec, który wyrzekł się sekty Qing i dołączył do potężnych kultywatorów.
— Qing Yao! — krzyknęła za nim Wuji, która odparła atak siedmiu wojowników z LanlingJin dźwiękowym uderzeniem cytry.
Lan Zhan spojrzał na córkę, aby upewnić się, że była bezpieczna, a następnie poszukał wzrokiem Lan Yinga. Ten był oddalony od nich o kilkadziesiąt metrów i Hanguang-jun chciał ruszyć w stronę męża, ale wtedy poczuł piekący ból na ramieniu. Ostrze jednego z wojowników go dosięgnęło, a krew trysnęła na twardą ziemię, jaka stawała się coraz bardziej miękka od cieczy.
— Ojcze! — Wuji powaliła na ziemię kolejnego z agresorów i podbiegła do Lan Zhana z wymalowaną na twarzy obawą, jednak Wangji stanął znów pewnie i zmobilizowany był do tego, aby pójść do męża.
— Lan Ying — szepnął, patrząc jak ciemna poświata i mroczne cienie zaczęły samowolnie atakować wrogów LanWei. — Musimy go bronić — powiedział, a wtedy Wuji przypatrzyła się twarzy ojca.
Przypomniała sobie to spojrzenie... Lan Zhan cierpiał.
Wuji rozmawiała ze swymi rodzicami wiele i z obojgiem dzieliła sekrety. Lan Ying pozwalał jej wypić trochę Uśmiechu Cesarza, natomiast to z Lan Zhanem ukrywała przysięgę mającą utrzymać przy życiu Lan Yinga.
Odkąd Wuji była maleńka kultywatorowie opowiedzieli jej o tym, dlaczego ludzie tak znienawidzili Wuxiana. Chcieli by od samego początku dziewczynka była świadoma skąd pochodzi i czyją jest córką. Przez te opowieści, przygody, jakie Lan Ying lubił ubarwiać na swój sposób Jiji była dumna mieć takiego ojca i taką matkę.
Matkę, którą obiecała chronić.
— Chrońmy go — powiedział Wangji i położył swą dłoń na twarzy córki muskając kciukiem wstążki z motywem chmur.
— Mój tata to Lan Ying! Jest jednym z najpotężniejszych kultywarów jakich znam! — Wuji zrozumiała, że nie powinna tak się unosić i ściszyła swój ton głosu. — On jest potężny, ojcze. Tata zawsze znajdzie sposób na to, aby z nami być. Nie da się złamać, nie odejdzie — zapewniała go, lecz Lan Zhan wydawał się nie popierać jej słów, jakby nie był do końca pewny. Córka Hanguang-juna przyglądała się tęczówką ojca i kontynuowała: — Znam tatę, rozumiem go. Zrobiłby dla nas wiele szalonych rzeczy, oddałby za nas wszystko. Gdyby musiał to zraniłby nas celowo, aby nas chronić... Tata też chce, żebym była taka jak on, ponieważ to on mnie urodził. Muszę mu się odwdzięczyć za to — zaśmiała się krótko, lecz jej oczy zeszkliły się, a uśmiech szybko zgasł, jakby ktoś zdmuchnął płomyk świeczki. — Jego potrafię zrozumieć, ale ciebie, ojcze... ani trochę — Lan Zhan zacisnął mocno swoją dłoń na mieczu, a Wuji spojrzała na ostrze ukryte w pochwie.
Dziewczynka nigdy się nie dowiedziała przez jak wielkie męki przeszedł Wangji. Jak bardzo cierpiał, gdy przez długie lata nie było przy jego boku Wuxiana.
Lan Zhan stanął prosto, a łzy same płynęły strumieniami pozostawiając mokry ślad dwóch szlaków na porcelanowych policzkach. Wuji pierwszy raz doświadczyła takiego bólu patrząc na swego ojca.
— Nie mogę go znów stracić — powiedział, a tuż po chwili odszedł od córki, aby pobyć w samotności.
Wuji brała przykład ze swego ojca, ponieważ chciała nauczyć się jak bronić Wuxiana przed każdym złem. Pragnęła być taka jak Lan Zhan, lecz tak naprawdę jej czyny i osobowość odziedziczyła po matce. Podjęła się wszelkich działań, raniąc swoją duszę i skrywała prawdziwe emocje wewnątrz siebie. Skupiła się na kultywacji cytry, ponieważ zrozumiała, że nie miała by żadnych szans wygrać z Mistrzem Demonicznej Kultywacji. Byłaby na straconej pozycji.
Lan Wuji przysięgła sobie dwie rzeczy. Pierwszą z nich było to, że zawsze, za wszelką cenę będzie bronić swej matki przed każdym złem. Druga łączyła się z pierwszą myślą, ponieważ nigdy nie chciała już ujrzeć cierpienia w oczach ojca.
— Będę go bronić, ojcze — szeptała sama do siebie. — Razem będziemy — ułożyła dłonie na biodrach. — Tylko mama nie może o tym wiedzieć. Źle by się czuła gdyby wiedziała, że ktoś tak bardzo pragnie jej ochrony.
Uśmiechnęła się czując słone łzy, jakie napłynęły do oczu i patrzyła jak Lan Zhan odszedł w kierunku biblioteki. Samotnie pogrążony we własnych koszmarach, które od czasu do czasu go nawiedzały.
Te koszmary znów się pojawiły w spojrzeniu Hanguang-juna i Wuji uznała, że zawiodła jako jego córka. Chciała uchronić ich oboje, lecz nie zdołała tego zrobić w pełni.
Dziewczynka popatrzyła na matkę, która sięgnęła po flet i usłyszała melodię kontrolującą demoniczną magię metalu Yin. Wuji stanęła w rozkroku i zablokowała kolejny atak jakiegoś mężczyzny w złotej szacie, a Lan Zhan powalił go na ziemię.
— Obronimy go, ojcze. Z pewnością nam się uda — powiedziała energicznie, ponieważ nagle zobaczyła na polu bitwy Lan Sizhuia i Lan Jingyiego.
— Panienko Wuji!
— Hanguang-jun! Jesteśmy z wami! — krzyknął młodzieniec, przy którym stanął Mroczny Generał.
Znów walczyli ramię w ramię i oczyścili drogę Wuji oraz Lan Zhanowi.
— Panicz Lan Ying nie jest sobą! Musicie go powstrzymać! — dodał Jingyi.
— Panienko Wuji, pójdę z panienką — zadeklarował Wen Ning, ale dziewczynka musiała odmówić.
— Zostań tutaj! Pójdę razem... — nie dokończyła zdania, ponieważ chciała ruszyć do Wuxiana wraz z ojcem, lecz Hanguang-juna oblężyło około trzydziestu wojowników. — Pójdę sama — zacisnęła szczękę i z bólem serca wybrała pomoc matce.
Nie chciała pozostawić ojca, ale musiała spełnić jego prośbę, jaką przypomniał jej również przed tą bitwą.
Ratunek Lan Yinga był priorytetem.
Wuji pokonała kilku żołnierzy, lecz nie obeszło się bez ran. Jej błękitna szata splamiona została krwią oraz kurzem, a lewe kolano zabrudziła ziemią podczas upadku. Dziewczynka runęła, ale podniosła się resztkami sił dalej idąc naprzód.
— Matko! — krzyknęła, lecz nie dała rady wyrwać Wuxiana z transu.
Mężczyzna w czarnej szacie pogrążony był w muzyce przemieszanej z demoniczną magią metalu Yin, więc jedynym, co dziewczynka mogła zrobić to bronić rodzica przed atakami miecza.
Wuji zaczęła bronić Lan Yinga, a Rulan przestał angażować tak wielkiej siły w swe ataki. Żołnierze i kultywatorzy z sekty LanlingJin rzucili się na Patriarchę Yiling, lecz nie dorastali mu nawet do pięt. Cały rój złotych szat został starty w pył, a wtedy wszyscy zobaczyli potęgę Lan Yinga. Jin Ling dalej walczył z Wuji, lecz ich serca krwawiły, bowiem oboje żywili do siebie skryte uczucia.
— Nie pozwolę ci go skrzywdzić! — krzyknęła i pojawiła się przed nią cytra, którą zaatakowała lidera sekty.
Nie przyszło jej to z łatwością, ale sprawiła, że Rulan wylądował kilka metrów dalej. O to jej właśnie chodziło, była tarczą dla matki, która przestała słyszeć dźwięk fletu, a zamiast tego poczuła ostrze, które przebiło jej ramię. Końcówka miecza wbiła się w jej ciało i szybko została też wyciągnięta. Krew trysnęła, a gdy Wuji obróciła się by ujrzeć sprawcę zobaczyła...
Lan Yinga.
— Mamo... — oczy były pełne łez, jak i kompletnego niezrozumienia, lecz mimo tego, że widziała przed sobą postać Lan Wuxiana była pewna, że to nie był on. — Błagam przestań...
— Zhu... Moran... — wysyczał Wuxian i zaczął machać mieczem na każdą stronę, ponieważ próbował trafić widmo najpotężniejszego wroga świata, którego zabił przed laty Lan Zhan. — ZHU MO RAN! — wykrzyczał, a swym wrzaskiem zmroził krew w żyłach niejednego kultywatora.
Sizhui szturchnął Jingyiego i zawołał Wen Ninga, aby jak najszybciej dotrzeć do seniora Lan.
— Paniczu Lan!
— Seniorze Lan! Proszę przestać! — krzyczeli, lecz to nic nie pomagało.
Lan Ying złapał się za głowę, która pulsowała niemiłosiernie, a sam lider sekty LanWei popadł w obłęd, z którego resztakami sił chciał się uwolnić. Duchowa świadomość zanikała, a mrok powodował, że szybciej oddalał się od człowieczeństwa, jednak Lan Ying uspokoił się na ułamek sekundy, gdy spojrzał w kierunku wzgórza, na jakim ujrzał kolejny kolor szat nowo przybyłej sekty. Wuxian tępym wzrokiem spoglądał na pole bitwy czując zapach krwi dopuścił się do kolejnych ataków, jednak teraz był niczym posąg i przyglądał się młodzieńcowi w fioletowej szacie. Potem pojawił się drugi, a tuż za nimi dołączyła młoda kobieta z łukiem i lśniącym mieczem. Trójka młodych wojowników była tylko zapowiedzią przyjścia lidera sekty YunmengJiang, którzy włączyli się do walki w obronie Doliny Końca i Początku.
Lan Ying widząc brata odnalazł punkt, jaki wyciągnął go z kompletnego obłędu i szybko spojrzał za siebie. Ujrzał Lan Zhana, którego przeciwnicy poturbowali go aż nadto. Mężczyzna jednak nadal walczył, a Wuxian chciał pomóc mężowi, lecz znów usłyszał przeraźliwe, piskliwe głosy we własnej głowie:
Wei Wuxian!
Wei Wuxian!
WEI WUXIAN!!!
Mężczyzna w czarnej szacie krzyknął i popatrzył na córkę, której zadał poważną, lecz nie śmiertelną ranę. Dziewczynka nadal go broniła, ale gdy dostrzegła w oczach matki kawałek ludzkiej świadomości zawołała:
— Wen Ning! Musimy obezwładnić Lan Yinga!
Mroczny Generał rzucił się na swojego panicza i przyszpilił go do ziemi, a tuż za nim ruszył także Sizhui. Walczący nieopodal Qing Yao pędem dołączył do podróżnych wojowników i kopnął Chenqing daleko od Wuxiana, aby nie był w stanie go już użyć.
Lan Yingowi kręciło się w głowie, jego świat wirował, a odgłosy toczącej się bitey stawały się coraz bardziej ciche. Wuji broniła matki przed armią i wiedziała, że sytuacja nie była dobra, jednak nie zamierzała się poddawać. Mężczyzna w fioletowej szacie walczył z nią razem ramię w ramię, mimo, że nie wiedziała kim tak naprawdę dla niej był. Wuxian cierpiał i zaczynał odpływać. Uderzenia gorąca, palące uczucie w piersi i pulsujące, czarne żyły. Mrok pożerał go od środka, lecz leżąc na ziemi wydukał imię męża, który ostatkiem sił odpierał ataki sekty LanlingJin i sekty Yao.
Za plecami Hanguang-juna pojawił się kultywator, jednak Wuxian pomimo przerażenia nie był w stanie go ostrzec. Źrenice Lan Yinga się rozszerzyły, gdy widział jak mężczyzna brał zamach.
— Lan... Zh...Zhan...
Z ust Lan Yinga pociekła krew i głosy wciąż słyszał w swym umyśle, ale gdy wrogi mężczyzna zamachnął się mieczem dźwięk przestał istnieć.
Przyszłość Lan Wuxiana również.
Jeden ruch ręki, który przyczynił się do odcięcia głowy Hanguang-juna od reszty ciała sprawił, że cały sens istnienia Patriarchy Yiling Ciało kultywatora w błękitnej szacie runęło na ziemię, a głowa przeturlała się po polu bitwy. Przeraźliwy widok ścisnął serce Lan Yinga na tyle mocno, że Wuxian stracił dech w piersi. Przestał oddychać z rozpaczy nad mężem, który został pokonany i zabity w bestialski sposób.
Lan Ying leżąc na ziemi zemdlał chwilę po ujrzeniu prawdziwej tragedii.
***
Napisałam to... Nie wierzę... Omg... :((( nie bijcie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro