Rozdział 4
-Siadajcie i opowiadajcie- rzuciła szybko Renet.-Co tam u was? Jak się wam żyje? No i opowoadajcie coś o Chokkan.
Tak, cioci włączył się tryb "przekupka na targu". Wyciągnie z nich ostatnią tajemnicę i nie zostawi suchej nitki. Staliśmy przy siedzeniach naszych rodziców przy oparciach.
-Chokkan sama wam o sobie opowie- odparł Usagi.
Chokkan nadal patrzyła w jeden punkt delikatnie uśmiechając. Miała naprawdę słodziutką twarz, pomijając fakt, że była królicza.
-Dostałam wytyczne od przyjaciół- wyrwała Shinigami.- Ma przyjechać razem ze mną jedenaście osób. Ni mniej, ni więcej.
-Ale dlaczego aż tyle?- zdziwił się Leo.
-Powodu nie podali- odrzekła.
Dziwne. Bardzo dziwne. Oprócz tego, że przyjaciele Shini byli nieprzytomnie bogaci i hojni, i że pochodzą z Japonii zupełnie nic o nich nie wiedzieliśmy.
Czy tylko mnie tu coś śmierdziało?
Spojrzałam na Sharma, a on na mnie. W błyskawicznym tempie pokręcił głową. Zrozumiałam. W ten sposób dawał mi znać bym "nie drążyła".
-Dobra, kurczę, Aishi, Usagi, mówcie!!!-poganiał ich Mikey mocno zniecierpliwiony.
-A co chcecie wiedzieć?- spytała Aishinsui.
-Ciociu, nie znasz nas?- prychnęła Shell.-No wszystko!
-Dalej jesteście rōninami?- wyrwała Leslie zaskakując Usagiego od tyłu.
Ten jednak nawet nie drgnął. Wyciągnął rękę do swojej córki, wziął jej dłoń po czym pociągnął do siebie i opuścił. Chokkan usiadła na podłodze blisko niego. Wymacała jeszcze palcami podłokietnik.
-Nie, mała wojowniczko- odpowiedział Lessie Usagi.-Odkąd Chokkan przyszła na świat wybraliśmy osiadły tryb życia.
-Sami rozumiecie, z małym dzieckiem o wiele ciężej się żyje będąc w drodze- dodała Aishi.
Mimo, że ciocia była na naszym weselu i jeszcze pary razy w ciągu tych dziewiętnasta lat to zbyt wiele o sobie nie mówiła. Potwierdzeniem było chociażby to, że nie wiedzieliśmy o istnieniu Chokkan, a rodzice jej nie pamiętali.
-Postanowiliśmy zostać u Kintaro- zmienił ją Usagi.-Co prawda posiada ogromną moc, jest władcą państwa no i już dorosły, ale armię zawsze dobrze mieć. Jestem jednym z głównych dowódców.
-Nie- rzucił z niedowierzaniem Mid.-Naprawdę?
-Tak- potwierdził.
-To może warto przeprowadzić się tam- zaproponował mi Sharm.
Na te słowa tata drgnął jakby pod skorupę podłożono mu paralizator. Odwrócił głowę w naszą stronę bombardując lodowatym spojrzeniem.
-Jeszcze czego- syknął cicho.
-No, ale tato...- zaczęłam.
-Milczeć- warknął nadal szeptem.
Posłusznie przestaliśmy się odzywać. Jednak nadal miałam nadzieje, że kiedyś zaakceptuje nasz wybór. Mój i Sharma.
-A Aishi?- spytała Karai.-Co ty tam robisz?
-Jestem doradczynią - odparła.- Pomagam Kintaro dokonać wyborów w sprawie kraju jak i spraw prywatnych.
-A Chokkan?- dopytywał Gino.-Co się stało, że...
-Gino! - uciszył go Raphael.
Chokkan uśmiechnęła się tylko.
-Zawsze jest to samo- rzekła beznamiętnie.- Jak to się stało, że jestem ślepa?
-Przepraszam- odrzekł szybko Gino.
-Nie, nic się nie stało- uspokoiła go córka Usagiego.-Jestem przyzwyczajona.
-Dla Chokkan to dość drażliwy temat- powiedziała cicho Aishi.
-Spokojnie, spokojnie- rzucił Usagi.-Nie mówmy o tym. Chokkan nie posiada wzroku, ale ma wyczulone pozostałe zmysły. Niejednego z was mogłaby pokonać.
-Tak? - zainteresował się Louis.-Zobaczymy po przylocie.
-Co o tym myślisz, córko?- spytał Usagi patrząc na nią kątem oka.
-Z chęcią przyjmę to wyzwanie- odparła a na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
Wszyscy zachichotaliśmy cicho. Aishi spojrzała na Karai a potem ze zdumieniem na Rei w ramionach Leo.
-Ej, chwila- wyrwała.-Nie wiedziałam, że macie drugie dziecko.
-A no mamy- odrzekł z dumnym uśmiechem zwycięscy Leonardo.
-Jak się nazywa?- wtrąciła niespodziewanie Chokkan.
-Rei- odrzekła Karai. -Ma dopiero 3 miesiące, ale nie sposób się przy niej nudzić. Już Louis coś o tym wie.
-W jakim sensie?- dociekała Aishinsui.
-Gdyby mógł to by siedział z nią dzień i noc- zaśmiał się Mid.
Spojrzałam na niego karcąc go wzrokiem. Naprawdę denerwowało mnie to jego durne podejście do opiekuńczej natury Louisa. Przecież zanim pojawiła się Rei, Loui trzęsł skorupą także nad nim, nad każdym z nas. Już pomińmy fakt, że najbardziej skupiał się na mnie bo się we mnie bujał.
Odkąd wyznał mi miłość oddaliliśmy się trochę od siebie. Głównie z obawy, że uczucie odżyję. Nie było już tak jak kiedyś. Jego miejsce zastąpił Sharm. Ale ta zmiana nie przeszkadza żadnemu z nas. Zawsze będziemy zżyci tylko już nie tak mocno.
-A skoro już tak blisko Sylwester to co zamierzacie zrobić w nowym roku?- dociekała Aishinsui.
-Angel i Sharm mają zamiar zacząć życie na własny rachunek- wyrzuciła szybko mama.
-Ale to jeszcze nic pewnego-wtrącił tata.
-Pewne jak amen w pacierzu- zaprzeczyła jego słowom Leslie.
Tata zmarszczył brwi.
-Macie nasze błogosławieństwo- zaśmiała się Aishi.-A jeżeli chcecie to nasz wymiar stoi otworem.
-Wtedy Donatello i April mogliby być o was spokojni- dodał Usagi.
-O nie- syknął tata.-Po moim trupie! I pięć dni dla pewności żem trup.
Już nawet nie zamierzałam się z nim spierać. Przecież był uparty gorzej jak osioł. Cała reszta też nagle ucichła.
-Uwaga, pasażerowie- rozległ się komunikat z głośnika.-Samolot podchodzi do lądowania. Prosimy pozostać na miejscach i zapiąć pasy.
-Szybko, dzieciaki- pogonił nas Leonardo.-Wracajcie do siebie.
Ruszyliśmy w stronę drzwi jeden za drugim.
-Trafisz? -spytał Usagi.
Myślałam, że mówi do mnie więc się odwróciłam. Pomyłka. Chodziło o Chokkan.
-Myślę, że tak- odparła dość niezdarnie wstając.
-To ja jej pomogę- zaproponował Louis.
Szybko doskoczył do Chokkan mówiąc:
-Służę ramieniem.
Wziął jej rękę kładąc na zgięciu ramienia. Ruszyli przodem.
-Dżentelmen za dychę- prychnął Mid.
-To było go wyprzedzić- rzuciła Shell pchając go za drzwi.
W swoim przedziale zdąrzyliśmy już zapiąć pasy. Tylko Loui pomógł jeszcze usiąść Chokkan. Nagle dziewczyna zaczęła dotykać palcami jego twarzy.
-Coś nie tak? - zdziwił się.
-Zapamiętuje twoją twarz- odparła.-Jesteś Louis, tak?
-Tak- potwierdził.-Poradzisz sobie dalej sama?
-Tak, spokojnie- zapewniła.
Loui zajął swoje miejsce. Poruszyłam brwiami do Sharma a on do mnie.
🔸
DONATELLO
Byliśmy przygotowani do lądowania. Czekaliśmy już tylko na turbulencje.
-Zanim zaczniemy się trząść jak galarety- zaczął Mikey.-Możecie powiedzieć od jak dawna Chokkan jest niewidoma?
-Od sześciu lat- odparł Usagi.-W wieku jedenastu lat miała wypadek. Przed oczami strzelił jej piorun.
-Ale niech nie zmylą was pozory- dodała Aishi.- Chokkan często udaje, że nie radzi sobie ze ślepotą by wykiwać wroga.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro