Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Shell zawiesiła nad drzwiami białe kule oświetlone żółtymi światłami. Ryū podtrzymywał jej drabinę instruując przy okazji w którą stronę powinna przeciągnąć dekorację by wyglądało jak najlepiej.

-Podaj nożyczki- rzuciła Shelly.

Chłopak dał jej do ręki narzędzie. Dziewczyna przycięła niepotrzebną część sznurka i odrzuciła.

-A twoje siostry to wszystkie takie błyskawiczne w robocie czy tylko ty?- spytał.

-Czemu pytasz?- odrzekła pytaniem spoglądając na niego z dołu.

-Chciałbym wiedzieć czy jest o co walczyć- wyjaśnił.

-W sensie?

-Na sylwestra zamierzam porwać cię do tańca. A ja wybieram tylko wyjątkowe dziewczyny.

-Serio? Którą liczbę przypiszesz mi?

-Ah, ten twój temperament.

Shell zeszła z drabiny uderzając Ryū ogonem w ramię.

-Staraj się bardziej, Romeo- syknęła.

🔸

W domu Risa razem z Osamu i Taeko przygotowywała oprawę muzyczną na jutrzejszą zabawę. Osamu siedział przy laptopie a dziewczyny wybierały muzykę.

-Weź napisz... Havana- rzuciła Taeko.

-Już mamy- przypomniał jej kuzyn.

-A KO-N "No, thank you"?- spytała Risa.

-Chyba nie- pomyślał.

-To ściągaj- poleciła mu.

Osamu przystąpił do działania, natomiast one we dwie poszły na piętro do łazienki.

-Słuchaj, masz może krem do rąk?- spytała Taeko.-Mam dość suche i muszę używać po każdym myciu a mi się skończył.

-Ja nie, ale może mama moja ma-odparła.-Chodź.

Dwie piętnastolatki wyszły z łazienki Risy idąc do pokoju jej rodziców.

W toalecie zaczęły szukać tubki z kremem. Taeko zajrzała do szufladki pod lusterkiem a Risa do szafki pod umywalką.

-O ja cię...Ale jaja- wyrwała Taeko z tonem niedowiwrzania.

-Co? Ducha zobaczyłaś?

-Nie, coś lepszego.

Wyciągnęła z szufladki coś podłużnego i plastikowego. Było w kolorze białym i niebieskim.

-Co to jest?- spytała Risa.

Taeko podała jej dziwny przedmiot by przekonała się o co chodzi.

-O...shit- rzuciła z niedowierzaniem.

-I dwie kreski- dodała Japonka.-Wiesz co to oznacza.

-Będę mieć rodzeństwo- wyszeptała.-Kurde, nie wierzę!

Na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.

-Narazie nikt nie może się dowiedzieć- powiedziała kierując się do wyjścia.

-A co zamierzasz z tym zrobić?- zwróciła jej uwagę Taeko pokazując na test.

Mutantka podniosła go na wysokość oczu.

-Zostawmy go na miejscu- postanowiła.-Nie wolno wzbudzać w nikim podejrzeń.

-Święta prawda.

Dziewczyny zaczęły dalej szukać kremu.

🔸

-Słuchaj, może i masz niezły refleks w walce, ale dziewczyny zbajerować nie umiesz- zaśmiała się Chokkan.

-Skąd ty znasz takie słowa?- zdziwił się Louis.-Mieszkasz w XVII wieku.

-Ale mam mamę z XXI -przypomniała.-W swoim świecie jestem naprawdę wyjątkowa.

-W tym też jesteś wyjątkowa... Znaczy wyjątkowo wrażliiiiiwaleczna...Znaczy wyjątkowo dobra z ciebie wojowniczka... Uff... Gorąco tu, nie?

-Pogrążasz się- zwróciła mu uwagę.-Odetchnij trochę bo się udusisz.

-Przepraszam cię.

-Spokojnie, wyluzuj. Każdy może zepsuć pierwszą randkę.

-O...cz-cz-cz-czyli uważasz to za pierwszą randkę?

-Nie, to ty tak uważasz. Tak właściwie to śmieszne by było bo w sumie nasi ojcowie to dobrzy przyjaciele.

-W jakim sensie śmieszne?

-To tak jakby skazano nas na siebie jeszcze gdyby nas nawet nie było w łonach matek.

-Skazano?

Louisowi jakoś coraz mniej podobało się to spotkanie z Kan. Szybko przekonał się, że dziewczyna to nie słodka osoba, z której podczas walki wychodzi diabeł. Córka Usagiego miała temperament, który można by porównać z charakterem Middletrona. Może bardziej by pasowała do niego?

Ale chwila! Właśnie powtarza się historia! Przecież jego matka też miała takie wredne zachowanie, ale z czasem dała się lubić (dla jego ojca kochać). W tym momencie odzyskał wiarę.

-Louis! Louis!- krzyczała na całe gardło Leslie.

Chłopak wstał ze stosu koców biegnąc do wyjścia. Chokkan udało się jakoś dostać tam chwile potem.

-Leslie, tutaj- powiedział.

Siostra podbiegła do niego zziajana i w nie najlepszym stanie. Była roztrzęsiona.

-Młoda, co się stało?- spytał.

-Twoja mama- wydyszała.-Coś z nią jest nie tak.

Żółw rozszerzył oczy. Serce mocniej mu zabiło. Pędem wybiegł z garażu kierując się w stronę domu.

Kan idąc za nim przez przypadek zdeżyła się z głową Lessie. Obie padły na zimną ziemię.

-Przepraszam- rzuciła Chokkan.

-Przeżyje- odparła masując głowę.-Zaraz... chwila...

Przetarła oczy raz i drugi. Zamrugała kilka razy.

-O mój Boże, o Boże!- krzyknęła w panice.-Ja nie widzę! Nie widzę! Jestem ślepa!

-Co ty wygadujesz, przejrzyj oczy i już- poradziła Kan.

Sama otworzyła oczy i aż krzyknęła:

-Ała! Parzy!

-Co cię parzy?

-Słońce! Jej, jak jasno!

-Jak może być ci za jasno skoro jesteś niewiadoma?

-Ale o to chodzi, że... Jej... Ja widzę! Ja widzę!

-Jak to widzisz? To czemu ja nie widzę?

-Nie wiem.

-Zabrałaś mi wzrok!

-Les, niczego ci nie zabrałam! Chodź do domu, trzeba to wyjaśnić.

Pomogła podnieść się przyjaciółce po raz pierwszy od dawna przeskanowujac ją wzrokiem. Od razu stwierdziła, że ma ładne blond włosy.

🔸

Mid z Gino siedzieli w swoim pokoju rozmyślając o tym, co teraz robią Kan i Louis. Pierwszy z nich ledwo już trzymał nerwy by tylko czegoś nie rozwalić. Drugi wolał pomyśleć, w którym momencie ją poderwać.

-Nie no, ja nie wytrzymam!- warknął Middleteon.-Zaraz tam pójdę i mu czaszkę rozłupie!

-Siedź na skorupie!- uspokoił go.-Wszystko byś siłą załatwiał.

-No a ty co zamierzasz zrobić?

-Delikatniej przede wszystkim.

-Ja się zgodziłem na ten układ z tobą tylko dlatego, że potrzebna mi pomoc, ale do niczego się nie przydasz!

-Pewnie, że nie bo mi na Chokkan zależy bardziej niż tobie.

-Powiedz to jeszcze raz!

Szykował się do uderzenia brata gdy nagle dostrzegł coś ciekawego.

-Ty, patrz- rzucił.

Gino odwrócił się patrząc na łóżko siostry.

-Co?- zdziwił się.

-Szafka nocna- wyjaśnił.

Podszedł do mebla Shell otwierając ją. Wyciągnął z niej jakąś czerwoną książkę ozdobioną brokatowymi gwiazdkami.

-Co to?- zapytał brat.

-O Boże, jesteś najstarszy a najbardziej nieogarnięty- westchnął Mid.-Przecież to pamiętnik naszej siostry.

-Nie... Mid, to jej prywatne myśli.

-Zobaczmy co tam jest.

-Mid, zostaw.

-14 grudnia. Zbliżają się magiczne chwilę w gronie mojej najbliższej rodziny, co oznacza, że zjawi się także Caleb! Ach, jestem cała w skowronkach! Nie wiedziałem, że z niej taka wrażliwa pisarka.

-Co ty robisz?

Bracia spojrzeli na drzwi. Stała tam Shell. Wyglądała jakby wyrosła z szoku w ziemię.

-Musisz bardziej dbać o zabezpieczenia swych myśli, siostrzyczko- rzucił złośliwie.

-Oddaj mi to!- krzyknęła biegnąc w jego stronę.

-17 stycznia. Obchodziły wyjątkowe, jubileuszowe urodziny cioci Aishi. Jubileuszowe bo 40. Caleb sunie ze mną przez cały parkiet nieskończenie wiele razy. Gdybym nie była tylko 14-latką i gdybym nie kochała się w Jasie (Dżejsie) z Shadowhunters, chyba bym wzięła z nim ślub.

-Mid, przestań- wrzeszczała starając się mu zabrać pamiętnik.

-O, to jest ciekawe!

-Mid, oddawaj!

Brat popatrzył na nią ze złośliwym uśmiechem.

-Oddam, jak coś dla mnie zrobisz.

-Czego?

-Pomożesz mi zbajerować Chokkan.

-Po moim trupie!

-Pewnie, że po trupie jak ojciec z matką to przeczytają. Gino słuchaj, bo to z tego roku.
30 grudnia. Poznałam chłopaka innego niż wszyscy. Nazywa się Ryū. Boskość w Japonii mi się ukazała! Tata już warczy pod nosem i jest gotowy, żeby wybić mu wszystkie zęby. Ale mu nie dam!

-Dobra!!! Oddaj!

Mid zaśmiał się podając jej książkę.

-Świnia z ciebie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro