Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

NARRATOR

-Zostaw to na razie u mnie- poradziła Renet.-Po co ma znajdować go tak z nienacka? Bez przygotowania?

-A jeżeli znajdzie to na przykład Mikey, albo co gorsza Risa?- zwróciła uwagę Mona.

-Daj spokój- rzuciła wymachując rękoma.-Nigdy nie domyślą się, że to moje. Lepiej zastanów się, jak tu zaskoczyć Rapha.

-Właśnie tego do końca nie wiem.

-Dobra, spokojnie. Pomogłam ci w przyzwyczajeniu się do sukni ślubnej, pomogę ci i w tym.

Renet położyła plastikowy przedmiot do szufladki pod lusterkiem w łazience.

-Mikey tu nie zajrzy, to pewne- uspokoiła przyjaciółkę, poklepując półeczkę.- A teraz spadajmy nim ktoś się zorientuje.

-Niby czym zorientuje?

-A tam, siedzimy za długo w łazience, a jak Mikey'go najdzie potrzeba to istne tornado przez pokój przefrunie.

Salamandrianka wzruszyła ramionami wychodząc z pokoju Renet. Ona podążyła za nią.

-Zrobimy to tak, że Raph zawału dostanie!- zapewniła ją.

-No może nie aż tak, co?

-W sumie racja. Lepiej, żeby ci pomagał.

-Pomagał w czym?- odezwał się niespodziewanie za nimi.

Kobiety aż podskoczyły ze strachu. Krzyknęły głośno.

-Spokojnie, to tylko ja- zaśmiał się.

-No widzimy- odrzuciła Renet oddychając szybko.

-Mona, widziałaś Shell?- spytał.

-Nie- zaprzeczyła.

-Kurcze, niech ja ją dorwę- syknął dość gniewnym głosem.

-A co się stało?- spytała.

-To ja was zostawię- wtrąciła Renet.

Odeszła a małżeństwo poczekało aż wystarczająco się oddali by kontynuować rozmowę.

-Jedno słowo- Ryū- wyjaśnił.

-Syn Nanase, o co chodzi?- nie rozumiała.

-Nie mów mi tylko, że nie zauważyłaś?

-Mianowicie?

-Startuje do Shell!

-No i?

Raph aż się skrzywił zaskoczenia.

-Kim ty jesteś i co zrobiłaś z moją żoną?- spytał potrząsając nią.-Shell i chłopcy. Wiesz jak to się kończy.

-Raphael, nasza córka ma już siedemnaście lat- powiedziała spokojnie.-W tym wieku powoli się mądrzeje.

-Nie ona.

-Zaczynasz zachowywać się jak Donatello. Też boisz się, że pewnego dnia twoja córeczka obierze własną drogę życia.

-Mam tylko jedną, jedyną córkę i nie pozwolę by jakiś chłopak ją skrzywdził. A ten Ryū wygląda mi na kogoś, kto potraktuje ją jak zabawkę.

-Wywnioskowałeś to po dwóch minutach patrzenia na niego?

-Niech jej coś zrobi, a powybijam mu wszystkie zęby. Ja tak tego nie zostawię, Mona! Zobaczysz!

🔸

Wyszłam Z pokoju by pomóc Nanase i jej rodzinie w przygotowaniach do sylwestra, lub jak określiła to Taeko "Oomisoki".

-Angel!- wyrwał nagle ktoś za mną.

Podskoczyłam krzycząc głośno. Odwróciłam się.

-Ćśśś- rzucił Louis.

-Zawału przez ciebie dostanę- warknęłam.

-Dobra, dobra, ochrzaniaj mnie potem a teraz mi pomóż- wytrajkotał pokazując mi dłonie.

Znów zamiast nich przywitały mnie głowy węży.

-Sprawa nagła- poganiał.

Położyłam ręce na obu łbach zamykając oczy. Przekazałam gadom pozytywną energię. Tak uspokojone znów zaczęły przybierać normalny kształt kończyn.

-Czym się tak stresujesz?- spytałam.-Jak się denerwujesz to nie panujesz nad wężami.

-A nikomu nie wy...

-Kurde, jak nikt nie wie o twojej umiejętności to chyba nie, co?!

-Dobra, dobra, powiem ci. Umówiłem się z Chokkan.

Skamieniałam.

-Z Chokkan?- powtórzyłam.

-No- potwierdził.-Przyznaje, podoba mi się.

-Więc gnaj do niej- popedziłam go.-Tylko opanuj nerwy. Nie chcesz jej chyba ukąsić.

-Jasne, że nie.

Pobiegł na drugi koniec korytarza.

Sama poszłam na zewnątrz domu.

🔸

KARAI

Już prawie skończyłam mieszać ciasto. To będzie cud jeżeli spod mojej ręki wyjdzie zjadliwe. Wlałam je do formy i wstawiłam do pieca. Wzięłam się za krem.

-April, podaj mi ryż- rzuciła Aishi.

Rudowłosa dała jej przez blat stołu torebkę. Aishinsui delikatnie opruszyła ziarnami dochodzące okonomiyaki.

-Hej, drogie panie- przywitał się Leo.

Odwróciłyśmy się przez ramiona. Ja, Aishi, April, Renet i Risa. Nie był sam. Obok niego stał Usagi.

-Co się stało?- spytałam.

-Dzieci nam zginęły- rzucił Leonardo.

-Czyli które?- spytała April.

-Chokkan i Louis- wyjaśnił Usagi.

-Gdzie?- dopytywała Renet.

-Nie wiemy- rzekł spokojnie Leo.

-Ojej, jeżeli zniknęli razem to chyba wiadomo o co chodzi- wtrąciła April wycierając ręce o ścierkę.

-Weźcie sobie jedno okonomiyaki i dajcie młodzieży szaleć- rzuciła Aishi wciskając Usagiemu w ręce talerz z ciastkiem i widelcami.

-A przy okazji, Leo, sprawdź czy Rei śpi- dodałam.

-Tak jest, szefowo- powiedział pobierając mi krem z miski palcem.

-Sio mi stąd!- wygoniłam go.

🔸

-Słyszałeś- rzucił Gino.

-Ooo, Louis ma przerąbane- warknął Mid.-Odbił mi dziewczynę.

-Tobie? Chokkan to nie rzecz!

Chłopaki schowali się pod schodami by nikt ich nie widział.

-To nie zmienia faktu, że powybijam mu zęby- rzucił Mid.-Jak jesteś takim cykorem to nigdy nie znajdziesz sobie laski. O dziewczyny trzeba walczyć.

-Podręcznik Zalot Hamato Middletrona, rozdział czwarty- rzucił sarkastycznie Gino.

-Śmiej się, śmiej, zobaczymy kto tu wygra.

-Chokkan to nie los na loterii, człowieku, ogarnij się!

-Okay, okay. Ale i tak mam największe szanse u Kan.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro