'Zachowam Cię już w sercu na zawsze'
Za każdy dzień zapłacić chcę
Choć cenę za wysoką ustaliłaś wiem'
~Leo~
Obudziłem się i przetarłem oczy...Czułem,że coś się wydarzyło,miałem nadzieje,ze to coś pozytywnego.Wczoraj był ciężki dzień,ale zaraz się ubiorę,zejdę na dół,a potem do niej pojedziemy.Zobaczę jej piękne oczy i powiem jak bardzo kocham.Trzeba zacząć od początku z nową nadzieją,nową siłą na to wszystko.Wziąłem swoje ubrania z szafy i wszedłem do łazienki.Po porannej toalecie ubrałem się i ogarnąłem trochę moją fryzurę.Uśmiechnąłem się,gdy przypomniały mi się stare czasy,kiedy to Majka kłóciła się ze mną jak moja fryzura wygląda lepiej.Gotowy wyszedłem i postanowiłem zejść na dół.Każdy normalny człowiek myślałby,że oszalałem,ale ja po prostu miałem nową nadzieję,nową energię na to wszystko
-Hej-przywitałem się z uśmiechem..I wtedy zobaczyłem ich twarze,to w jakim stanie byli...Edyta płakała przytulona do Charliego,który również nie ukrywał swych łez.Pani Karolina patrzyła pustym wzrokiem w okno powtarzając coś pod nosem,mama Charliego stała nad nią i coś mówiła.A moja mama?Ona patrzyła na mnie zapłakana i przerażona-Co się stało?Powiedzcie,że-ledwo łapałem oddech,a prawda zaczęła do mnie docierać-Ona żyje prawda?-chwyciłem się blatu,a Edyta wybuchnęła tylko większym płaczem
-Leo-mama do mnie podeszła
-Nie...To jakiś pieprzony żart,Majka żyje!-wykrzyczałem
-Edi wstała i na chwiejących się nogach podeszła do mnie
-Ona jest gdzieś tam u góry i chce twojego szczęścia-szepnęła
-Jak możesz w takiej chwili mówić o szczęściu?-wykrzyczałem upadając na kolana-Ona nie żyje-zanosiłem się płaczem
'Nie łatwo jest z tą myślą biec,
Że nie ma już nikogo kto podniesie Cię'
~~
Jego mama klękała przy nim,a mu łamało się serce.Stracił swojego aniołka.Wszyscy wokół ją stracili,wszyscy ja kochali,ale to dla niego ta strata była szczególna.Cierpiał tak samo mocno,ale w ten szczególny sposób...Czuł jakby to ona zabrała ze sobą jego serce.W sumie to tak było,zostawiła na ziemi jego ciało,ale jego serce należało do niej
~~
~Charlie~
Obserwowałem wszystkich wokół,obserwowałem ich cierpienie,widziałem Leo na kolanach i Edytę która do niego podeszła.Obiecałem coś Majce i muszę dać radę
-Nawet nie wiesz jak bardzo nam ciebie brakuje-wyszeptałem wstając.Podszedłem do Leo
-Leondre wstań-poprosiłem pomagając mu się podnieść
-Jej nie ma,Charlie-wyłkał.Pomogłem mu dotrzeć na kanapę.Tak załamanego Leo nie widziałem w życiu.Z Edytą nie było dużo lepiej,ale widząc stan Leo pokazała,ze jest silna.Usiadłem po jego prawej,a Edyta z drugiej strony
-Leo jesteśmy z tobą.Wiesz ona chce,żebyś był silny,jest z tobą,zawsze będzie-mówiłem,a Edi przytuliła bruneta.Na widok takiego Leo pęka serca
-Chce do niej-wyszeptał
-Kiedyś do niej dołączysz,ona czeka-odpowiedziała mu Edi
-Chce teraz-momentalnie wstał.Wstał i wybiegł...Wszyscy patrzyli w jego stronę.Zatrzymałem panią Victorię,która chciała pobiec za nim
-On musi teraz pobyć sam,wszystko przemyśleć-wytłumaczyłem,a ona zaczęła płakać.Przytuliłem ją-Leo da radę-po moich policzkach również spływały łzy...Czemu to się stało
~~
Właśnie wali im się świat,każdemu z osobna i wszystkim razem.Łzy spływają po policzkach,brakuje oddechu.Jednak przecież ona..Ona gdzieś tam jest i czuwa nad nimi.Nad tym jednym najbardziej
~~
~Leo~
Biegłem przed siebie nie wiedząc nawet gdzie.Nogi zaprowadziły mnie przed szpital.Wszedłem do środka.Rozglądałem się wspominając to co się tu działo.Ostatnie chwile.Znalazłem odpowiedni oddział
-Czego pan szuka?-spytała pielęgniarka,ale nie zwracałem na nią uwagi.Już wiedziałem gdzie idę.odnalazłem salę i wszedłem do środka.To oczywiste,że jej tam nie było,jednak ja się łudziłem.Spojrzałem na łóżko i rozczarowałem się,bo tego czego szukałem tu nie było...Usiadłem na łóżku,a łzy spływały po moich policzkach
-Przepraszam,ale ta sala,jak pewnie widać jest pusta-do środka weszła pielęgniarka-Nie wolno tu wchodzić-dodała
-Jeszcze niedawno nie była-westchnąłem,a ona chyba zorientowała się o co chodzi-Mogę tu chwile posiedzieć.Nie wiem nawet po co,ale
-Posiedź dopóki nikt Cię nie wyrzuci.Trzymaj się chłopcze-uśmiechnęła się smutno i wyszła.
-Nawet nie wiesz jak chciałbym być teraz przy tobie-westchnąłem kucając przy szafce.Otworzyłem ją i...Był tam miś ode mnie.Wyjąłem go i przytuliłem do siebie.Z misiem w ręce postanowiłem pójść do recepcji
-Słucham-starsza pielęgniarka spojrzała znad okularów
-Wczoraj...Wczoraj w nocy zmarła tu dziewczyna-przełknąłem ślinę-Moja dziewczyna...Miała na sali takiego dużego misia.Czy on tu jest?-spytałem powstrzymując łzy
-Tak...Chcesz go odebrać?-spytała
-Tak-westchnąłem
-To zaczekaj tu-nakazała.Usiadłem na krzesełku,a kobieta po chwili wróciła z misiem
-Dziękuje-chciałem się uśmiechnąć,ale pewnie wyszedł z tego grymas.Wziąłem pluszaka i ruszyłem do wyjścia.W pewnej chwili zauważyłem jakąś małą dziewczynkę.Zatrzymałem się i spojrzałem na nią
-Fajnego masz misia-stwierdziła.Pierwszy raz dziś szczerze się uśmiechnąłem.Ukucnąłem przy dziecku
-Wiesz,ten miś należał kiedyś do księżniczki-wytłumaczyłem
-Naprawdę?-zaciekawiła się
-Tak,wiesz mojej księżniczki
-Byłeś jej rycerzem?-zgadywała
-Ona wolała nazywać mnie księciem-łza spłynęła po moim policzku
-Czemu jesteś smutny?-jej usta uformowały się w podkowę
-Wiesz,moja księżniczka odeszła-westchnąłem
-Tęsknisz za nią?
-Bardzo,ale wiem,ze jest gdzieś przy mnie-przygryzłem wargę-Bardzo podoba Ci się miś?-otrząsnąłem się -Tak,jest cudowny
-W takim razie jest twój-podałem jej go
-Naprawdę?-zdziwiła się
-Tak,moja księżniczka byłaby teraz dumna
-Dziękuje
-Leo-dokończyłem-A ty jak masz na imię?
-Jestem Mia -Mia...Prawie jak moja Maja...Dobrze Mia,to opiekuj się misiem,a ja będę leciał-pomachałem jej i z mniejszym misiem w ręku ruszyłem do wyjścia-Łamie sobie serce z każdym wspomnieniem-westchnąłem schodząc na dół.Opuściłem szpital i szedłem przed siebie przez park.Mijałem szczęśliwe pary.Jeszcze niedawno byłem tu z nią,jeszcze wczoraj ona była,żyła,oddychała.Usiadłem na jednej z ławek i schowałem twarz w dłoniach.Rozpłakałem się jak małe dziecko
~~
Właśnie łamało się serce,właśnie kończył świat.Świat kończy się każdego dnia,dla osób które odchodzą.Jego świat...Będzie się kończył codziennie.Bez niej każdego dnia będzie odchodził.Każdego dnia będzie budził się z nadzieją,ze ona będzie obok.Nikt nie wie ile razy obudzi się w nocy z krzykiem.Z każdym krokiem jego serce będzie roztrzaskiwało się na miliony małych kawałeczków.Ona była jego szczęściem.Wraz z nią odeszło jego serce.Ta drobna istotka je złamała,mimo,że tak bardzo go kochała.Mimo,że wszystko co mówiła było szczere.Przeżyła z nim najlepszy czas w życiu.Najlepsze kilka miesięcy..Czas,który zmienił jej pogląd na świat,przyjaźń,miłość.Gdyby tylko mogła byłaby przy nim.Ale czy chęci mogą wszystko?
~~
~Edyta~
-Charlie,ja idę odpocząć-szepnęłam do chłopaka.Przytulił mnie tylko,a ja poszłam na górę...Nie weszłam do siebie.Skierowałam się do pokoju siostry.Wchodząc do środka czułam jej obecność
-Wiem,ze nadal tu jesteś-szepnęłam.Podeszłam do łóżka i dokładniej je pościeliłam.Na krześle leżała bluza Leo.Uśmiechnęłam się sama do siebie.Podeszłam do szafy i otworzyłam ją zauważając niepoukładane ubrania-Nic się nie zmieniło-westchnęłam,a łza spłynęła po moim policzku.Zaczęłam układać jej rzeczy.Nie zdziwiła mnie obecność kilku koszulek i koszuli Leo.Po chwili do pokoju ktoś wszedł
-Co robisz?-spytała pani Victoria
-Sama nie wiem-spojrzałam na nią.Widząc jej smutny wyraz twarzy wszystko od początku do mnie dotarło.Pustka.Jej nie ma.Majki nie ma.Majka nie żyje.Majka odeszła.Łzy zaczęły spływać po moich policzkach,nie mogłam złapać oddechu
-To jest jakiś żart,niech ona wróci-wyłkałam.Mama Leo mocno mnie przytuliła
-Edyta,nie każe Ci nie płakać,bo wiem jak to trudne.Pamiętaj,że ona gdzieś tu jest,jest wśród nas-wyszeptała
-Dziękuję..Czy...Mogę zostać sama?-spytałam
-Oczywiście-wstała i wyszła z pokoju
-Tęsknie księżniczko-łzy dalej płynęły z moich oczu kapiąc na podłogę.Wstałam i chwiejnym krokiem podeszłam do biurka.Spojrzałam na zdjęcia.I..Napis nad
'Wherever you go
Whatever you do
I will be right here
Waiting for you..."
-Ona...Zrobiła to po powrocie z Polski.Dopiero teraz dotarł do mnie sens tych słów
-Siostrzyczko...Ty tam na nas czekasz,wiem to.My też niedługo do ciebie dołączymy.Tak jak obiecałam Leo nie zostanie sam,teraz wyszedł,ale znasz go-łzy moczyły mi już koszulkę-Wróci,gdy wszystko przemyśli.Chyba wiem czemu nienawidziłaś obietnic.Ich nie zawsze można dotrzymać.Wiesz,brakuje nam ciebie,nie ma Cię zaledwie kilkanaście godzin,ale to już za dużo.Nie umiem żyć wiedząc o twojej nieobecności.Jednak nie poddam się.Dla ciebie będę silna,już zawsze.Bo ty dajesz mi siłę,mimo,że już Cię nie ma-usiadłam na łóżku nie powstrzymując potoku łez.W tej chwili było to niemożliwe
~Charlie~
Chwile po tym jak Edyta poszła na górę ja również udałem się do siebie.Z każdym krokiem odczuwałem jej nieobecność.Była jak siostra,zawsze wspierała,pocieszała.W ostatnich chwilach dużo rozmawialiśmy,wiele jej obiecałem.I dotrzymam obietnicy...Jej brak był nie do zniesienia.Wszystko przypominało o niej.Ona...jej zawsze wszędzie było pełno.Taka szczęśliwa,niska blondynka,która potrafiła wywołać uśmiech na każdej twarzy
-Wszyscy za tobą tęsknimy misiu.nawet nie wiesz jak bardzo-mówiłem ścierając płynące po mojej twarzy łzy-Ale to Leo teraz potrzebuje wsparcia.Wiem,ze gdzieś tam jesteś.Bądź przy nim.My sobie poradzimy.On przeżywa stratę ciebie i złamane serce.Ono poszło razem z tobą.Chcesz,żeby był szczęśliwy,znalazł swoje szczęście,jednak to nie będzie takie łatwe,bo drugiej takiej jak ty chyba nie ma.Los nie był sprawiedliwy,ale obiecuję,że zrobię wszystko,żeby Leondre się pozbierał, żeby był sobą,choćby w małym stopniu.Będę przy nim.Na razie musi sobie wszystko przemyśleć,ale będę.Wiem,że jeszcze kiedyś się spotkamy-ostatnie słowa wyszeptałem w przestrzeń.Wstałem z łóżka i opuściłem pokój nie chcąc dłużej być sam-Niedługo wszyscy zwariujemy.Widzisz co może twoja nieobecność-przygryzłem wargę próbując nie dać kolejnym łzą spłynąć po policzkach.Nie udało się...Wszedłem do kuchni.Karen przytulała panią Karolinę
-Charlie...Czy mógłbyś pojechać ze mną i z panią Karoliną-zaczęła mama Leondre-Czy mógłbyś pojechać z nami załatwić wszystko...Chodzi mi o...Pogrzeb Majki-dwa ostatnie słowa ledwo przeszły przez jej gardło.Nie chciałem tego usłyszeć-Ty trzymasz się w miarę,więc
-Jasne-przerwałem chcąc na chwilę przestać mówić o tym co nas czeka-Kiedy jedziemy?
-Za pół godziny bądź gotowy-odpowiedziała na co tylko skinąłem głową i wyszedłem z kuchni.Ubrałem kurtkę i opuściłem dom -Dlaczego to nas spotyka?-wykrzyczałem kopiąc kamień.Nie czekałem na odpowiedź.Jej chyba nikt nie zna...
~~
Życie stanęło w miejscu.Nie widzieli lepszego jutra,nie potrafili być pełni nadziei.Nie pozostali silni.Każde słowo,gest przypominało im o niej.Jej nieobecnosć niszczyła ich od środka.Nie radzili sobie.Byli razem i tylko to utrzymywał;o ich przy zmysłach.Jedna,mała osóbka,która dla świata nie znaczyła prawie nic dla nich była całym światem.Jej ukochany siedział załamany w parku,nie wiedział co robić.Nie widział nadziei,nie widział nic poza pustką,nie czuł nic poza pustką.Bez niej ten świat mógłby nie istnieć...Dla niego nie istniał...Tęskni za nią,ale już nie ma powrotu,nie ma nic.Bo jej nie ma,nie będzie,ona nie wróci.Jej siostra siedziała w jej pokoju czując resztki jej obecności.Nie było jej tam,nie będzie.Ona nie wróci.Jej pokój już zawsze pozostanie pusty,nie będzie słychać stąd jej śmiechu,jej śmiesznego głosiku,jej pisków podczas wygłupów z Leo,nawet jej szeptu.To nie wróci.Bo jej nie ma,nie będzie,ona nie wróci.Jej najlepszy przyjaciel stoi przed domem i płacze.I on pękł,mimo,że miał być siłą.Jednak to nie takie proste.Zamiast cieszyć się jej szczęściem...Ma pomóc przy jej pogrzebie.Nie dociera to do niego.Nie widzi sensu,a musi się trzymać czy tak się da?Niby nie,ale kto jeśli nie on?On nie ma wyjścia.Bo jej nie ma,nie będzie,ona nie wróci.Jej mama siedzi zapłakana przy oknie i patrzy w dal.Chciałaby ujrzeć tam swoją córkę,uśmiechniętą,szczęśliwą.Łzy płyną po jej policzkach.Wie,że Majka nie przyjdzie.Bo jej nie ma,nie będzie,ona nie wróci.Dwie dziewczynki.jedna starsza druga młodsza.Starsza już wie,zapłakana czeka na powrót do domu,do brata który cierpi.Chciałaby móc mu pomóc.Jednak nie może,nie będzie mogła.On potrzebuje swojej księżniczki,jednak ona nie może być już obok niego.Bo jej nie ma,nie będzie,ona nie wróci.Młodsza myśli,że Majka wyjechała.Wie,że więcej jej nie zobaczy.Jest jej smutno.Już zawsze wieczorem będzie patrzeć w gwiazdy,tak jak kazała jej dziewczyna.Ona tam jest.Bo tu jej nie ma,nie będzie,ona nie wróci.Dwie kobiety,Karen i Victoria.One również płaczą.Karen widziała w niej dobrą dziewczynę,Majka zawsze była pomocą dla jej syna,wielkim wsparciem.Wszystkich dookoła zarażała uśmiechem,ale tego uśmiechu już nikt nie zobaczy.Bo jej nie ma,nie będzie,ona nie wróci.Victoria...Widziała w niej ideał swojego syna.jego księżniczkę,szczęście.Jedyną dziewczynę,której w sprawie syna ufała.Cudowną dziewczynę,z którą dobrze jej się rozmawiało.Ale ich wspólne rozmowy są już przeszłością.Bo jej nie ma,nie będzie,ona nie wróci.Nawet jej ojciec teraz płacze.ten znienawidzony,ten który ją zostawił.Teraz dowiedział się o śmierci córki,już nie naprawi swoich błędów.Bo jej nie ma,nie będzie,ona nie wróci...
~~
~Leo(kilka dni później)
- Majka -szepnąłem. Wstałem i otrząsnąłem się.
- Leo, tutaj - zaśmiała się i złapała mnie za ramię - Nie płacz, misiu - zmartwiła się, widząc moje łzy. Starła mi je z policzków. Poczułem jej dotyk. Uśmiechnąłem się do niej. Złapałem ją w talii i złączyłem nasze usta. Spojrzałem jej prosto w oczy. Te zielone, cudowne oczy.
- Kocham Cię, Aniołku, wiesz? - szepnąłem, całując ją w czoło. Dziewczyna zaśmiała się.
- Aniołku? To słodkie - stwierdziła z uśmiechem.
- Jesteś moim Aniołkiem, dajesz mi nadzieje na każdy dzień - odparłem.
- Just be hopeful, Leo - powiedziała z uśmiechem i wtuliła się we mnie. Pocałowałem ją w policzek i zamknąłem oczy. Czułem jej obecność. Otworzyłem oczy i... Jej już nie było. Spanikowałem. Spojrzałem na budzik. Jest rano, a ja... Zwyczajnie spałem. To był sen. Rzeczywisty, piękny sen.
- Księżniczko, tęsknię - wyszeptałem. Przez chwilę mogłem być szczęśliwy. Teraz znowu zniknęła. Nie ma jej. I już nie wróci...
-Leo-do pokoju wpadła Tilly
-Tak?-usiadłem na łóżku
-Wszystko w porządku?-spytała na co tylko wzruszyłem ramionami.Nic nie jest w porządku.Nie będzie.Jutro...Jutro jej pogrzeb...Nie chcę na to patrzeć.Ona nie może odejść,a jutro już na zawsze,już oficjalnie,na naszych oczach-Leo?-przerwałem swoje rozmyślenia i spojrzałem na Matildę-Mówiłeś przez sen-usiadła obok
-Wiesz...Śniła mi się Majka.Ten sen był tak strasznie realistyczny.Nie chciałem się budzić
-Nie mów tak-przytuliła mnie.Może jej nie ma na ziemi,ale już na zawsze twoje serce pozostanie jej domem-na jej słowa łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach.Objęła mnie nic nie mówiąc.Nie rozumiałem jak w tak młodej osobie może być tyle wsparcia
-Boję się jutra...Nie chce tam iść-szepnąłem
-Leo,oboje wiemy,że nikt nie chce jej żegnać,ale tak już jest.Ludzie przychodzą i odchodzą
-Ale wspomnienia pozostają-dokończyłem za nią
-Dokładnie.Ona chciała z tobą zostać,wiesz to,ale nie zawsze można mieć to co się chce.Uwierz,że to co przeżyła z tobą na pewno było najlepszym okresem w jej życiu
-Dziękuję Tilly
- Leo, nie dziękuj, oki? - westchnęła - Po prostu nie dziękuj...
- Oki - spuściłem wzrok.
- Em... Przynieść ci...Herbatę? - spytała.
- Tilly, nie mus
- Ale chcę - uśmiechnęła się smutno. Wstała i wyszła. Wziąłem głęboki oddech, a po moim policzku pociekły łzy. Miałem nadzieję na cud, ale jutro ją stracę. Na zawsze... Wstałem z łóżka i usiadłem pod ścianą. Wyciągnąłem telefon i słuchawki. Chwyciłem za kabel. Moje ręce trzęsły się, nie potrafiłem nad nimi zapanować. Po kilku minutach udało mi się jednak podłączyć je do urządzenia. Wyszukałem album i wsłuchiwałem się w słowa piosenek. W moim pokoju zapanował melancholijny nastrój. Za oknem było jeszcze szaro, niewielu promieniom światła udało się przedostać do wnętrza pomieszczenia. Wspominałem ostatnie chwile, które udało nam się spędzić razem. Wtedy rozbrzmiały się dźwięki "What do you mean". Kochała tą piosenkę. Pamiętam dosłownie wszystko. Moje urodziny... Zaledwie dzień po nich...Powiedziała mi. Wiedziała, że zostało jej niewiele czasu. Wiedziała o tym wszystkim. Wtedy jeszcze miałem nadzieję. Byłem pewien, że moja księżniczka będzie obok. Już jej nie ma. I nie wróci... Zacisnąłem zęby, a po moim policzku spłynęło kilka kolejnych łez...
~~
Jej brak doskwierał wszystkim. Jednak książę ucierpiał najbardziej. Jego łzy były puste. Kiedyś płynęły z miłością, nadzieją... Dzisiaj, widnieją jedynie jako przejrzysta ciecz. Traci siły. Każda łza odpiera mu część jego duszy. Z każdą łzą coraz bardziej odczuwa jej brak. Ciągle i na nowo uświadamia sobie, że jej zabrakło...
~~
- Leondre? - spytała Matilda, wchodząc do mojego pokoju z kubkiem parującego napoju.
- Tu jestem - odpowiedziałem ze smutkiem, a ona odwróciła się w moją stronę. Ukucnęła i chciała podać mi herbatę. Wyjąłem na chwilę słuchawki. Kiedy już chciałem odebrać od niej przedmiot, zachwiałem się. Kubek z wrzątkiem roztrzaskał się, a ja złapałem się za głowę.
- Przepra
- Nie, Leo. Rozumiem. Zaraz przyjdę posprzątać, nie martw się - stwierdziła siostra i wyszła. Pozbierałem z podłogi kawałki szkła, chwile nad nimi myśląc.
- Leondre, idioto, nie możesz - skarciłem się i wyrzuciłem odłamki do śmieci.
Wstałem z łóżka i poszedłem do jej pokoju.Po raz pierwszy od kiedy jej nie ma.Poczułem jeszcze zapach wanilii,ona zawsze kochała wanilię,jej perfumy pachniały wanilią.Jej obecność tu...Wyglądało jakby wyjechała,tak po prostu,jakby miała za chwilę wrócić,przytulić nas na powitanie i powiedzieć,że tęskniła.Ale tak nie będzie.Podszedłem do jej szafy.Ten codzienny bałagan.Na górze leżała koszula,którą kiedyś ode mnie wzięła.Często ją nosiła.Uśmiechnąłem się i wziąłem ją do ręki
-Chyba się nie pogniewasz jak ją odbiorę-szepnąłem nie mogąc nawet przez chwilę powstrzymać łez.Ten dzień będzie okropny,dla nas wszystkich.A jutro będzie tylko gorzej.Wróciłem do pokoju z którego właśnie wychodziła siostra.Uśmiechnęła się do mnie ciepło i zeszła po schodach.Wszedłem do siebie,wyjąłem z szafy jakieś w miarę spodnie
-Majka mnie zabije za stwierdzenie,ze dresy nie są normalnymi spodniami-powiedziałem sam do siebie,by po chwili zdać sobie sprawę,że użyłem czasu teraźniejszego-Jej nie ma do jasnej cholery! I nie będzie!
~~
Patrząc na tego chłopaka każdy widział jak łamie mu się serce,jak jego uczucia cierpią,jak ulatnia się z niego energia,chęć do życia.Jego wieczna motywacja odeszła już na zawsze.Mógł jedynie czekać.Czekać na dzień w którym do niej dołączy,ale czy życie w ogóle ma sens,gdy czeka się na śmierć?Jego cierpienie było czymś więcej niż bólem.Każdego dnia chodził,mówił,jadł.Nawet niektórym udawało się wywołać na chwilę delikatny uśmiech na jego twarzy.Jednak...Żadna z tych czynności i tak nie miała żadnego sensu.Lubił spać.Wtedy mógł przez chwilę poczuć znowu jej obecność.Gdy śniła mu się,nie miał najmniejszej ochoty na przebudzenie.Nie chciał jej znowu tracić,nie radził sobie.Jego serce krwawiło.Funkcjonował ciałem,jednak myślami był przy niej,a co go czekało?Czekało go już tylko końcowe pożegnanie.Miał przed oczami ten obraz.Obraz opuszczanej trumny...Trumny z jego księżniczką,jego piękną,ukochaną księżniczką.Łzy spływały po jego policzkach.Już nigdy nie będzie tak samo..Reszta rodziny siedzi na dole.Rozmawiają o jego stanie,jednak sami nie są w lepszym.Jej mama płacze po katach,nie daje rady,ma ochotę krzyczeć,lecz traci siły,gdy tylko otworzy usta.Jej mała dziewczynka nie żyje,jej serce przestało bić.Uleciało z niej życie.Jej siostra siedzi w objęciach swojego chłopaka,a jej przyjaciela.Oboje próbują być silni,niby byli gotowi,ale tak naprawdę każde z nich miało tą nadzieję,że ona przeżyje,że będzie lepiej.Jej siostra...Ona nie ma się dobrze.Straciła ją,straciła swoją małą,nieznośną siostrzyczkę.Nie ma siły płakać,nie ma siły mówić.Nie ma siły na nic,tak jakby Majka zabrała jej chęć do życia.Jej cierpienia nie można opisać słowami.To tak jakby mówić ślepemu o kolorach.Ten ból rozsadza głowę,roztrzaskuje serce na milion kawałków,a potem od nowa je składa,by po chwili zadać jeszcze większy ból.I tak bez przerwy,już do końca.Bo czy można się pogodzić z tak wielką stratą?
~~
~wieczór~
- Hejka Leo, chodź na chwilkę - zawołała z uśmiechem Brooke.
- Po co? - odpowiedziałem zrezygnowany.
- No na chwilę! - zaśmiała się, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Dzieci zawsze tak na mnie działają.
- To gdzie idziemy? - spytałem, gdy schodziliśmy po schodach.
- Na taras - odpowiedziała, a pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślałem, była nasza ostatnia kłótnia... I ten sposób, w którym próbowaliśmy zrozumieć siebie...
~~*~~
Zszedłem na dół.Siedziała na tarasie.Zaszedłem ją od tyłu zasłaniając oczy dłońmi
-Edi,przecież wiem,że to ty-wybuchnęła śmiechem
-Nie Edi,księżniczko-szepnąłem.Odsłoniłem jej oczy i pocałowałem w policzek,a po chwili byłem już na przeciwko mnie.Przytuliłem ją do siebie.Próbowała się wyrwać.Nie pozwoliłem jej na to,mimo,że była bliska płaczu.W końcu poddała się.Ufnie przylgnęła do mojego ciała,a ja zacząłem się delikatnie kołysać i głaskać ją po włosach
-Nigdy nie pozwolę Ci odejść,nigdy,rozumiesz?
-Leo, ale..
-Nie ma 'ale' Maja, kocham cię, wiem że popełniam błędy staram się to sobie jakoś wytłumaczyć pogodzić,ale to trudne.. Najgorsza jest myśl że mogę ciebie stracić.. Nie dam sobie rady.. To tak jak z gwiazdami. Kiedy dwie gwiazdy się połączą świecą o wiele jaśniej i oświetlają wszystko znajdujące się w pobliżu, ale kiedy jedna gaśnie, druga zaczyna gasnąc i powoli ginie, a jej światła już nikt nie zobaczy..
-Leondre... Ja cie rozumiem, ale nie chce żebyś cierpiał, to boli najbardziej kiedy widzę, że nie masz w sobie takiej energii jak kiedyś, a wiem że to z mojej winy..
-Nie Maja..
-Daj mi dokończyć-przerwałam mi- Nie chce żebyś cierpiał, chce twojego szczęścia..
-Księżniczko, jedynym najprawdziwszym szczęściem jakie w życiu spotkałem jesteś ty.. Gdybym mógł coś zrobić, ale nie mogę.. Jedyne co to to,że będę przy tobie. Już zawsze, bo nie zawsze chodzi o to żeby być przy kimś krok w krok,najważniejsze że ma się tego kogoś w sercu, a on zawsze będzie przy tobie..-spojrzałem jej prosto w oczy-Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa
-Ja chce tylko żyć normalnie, cieszyć się tymi chwilami, nie chce się przejmować tym co będzie jutro, chce żyć chwilą..
-Majka możesz mi coś obiecać?
-Nienawidzę obietnic-spuściła głowę
-Dobrze, więc niech to będzie prośba-uniosłem jej podbródek -Tak?-spojrzała mi w oczy
-'Wherever u go, whatever u do. I will be right here waiting for u' Zawsze będziemy razem, nawet ta rozłąka-spojrzałem w niebo,a jej spłynęły łzy-Nawet ona nic nie zmieni, prawda..?
-Prawda
~~*~~
Ciepło się ubraliśmy i wyszliśmy na taras. Brooke z uśmiechem usiadła na ławce, a ja obok niej. Wpatrywała się w niebo z zaciekawieniem.
- Co robisz? - nie wytrzymałem.
- Szukam
- Hm? - nie rozumiałem, o co chodzi.
- Spójrz w górę - rozkazała, a ja wykonałem polecenie - Co widzisz?
- Gwiazdy...
- Co jeszcze?
- Księżyc...? - nadal nie wiedziałem, do czego zmierza.
- I?
- Yy... Młoda, o co chodzi?
- Patrz dalej... Nie czujesz?
- Czego?
- Ona tu jest - stwierdziła, a po moim policzku spłynęła łza - Gdzieś pomiędzy nimi...
-Wherever you go,whatever you do,I will be right here waiting for you.Ta rozłąka nic nie zmieniła
-Ty ją słyszysz?-zdziwiła się mała
-Nie,ale wiesz.Czasami jest tak,że ktoś Cię słyszy,ale ty nie słyszysz jego.Jednak mimo to możesz przekazać mu co chcesz-uśmiechnąłem się
-Tak?
-Tak.A teraz wracamy do środka,jest zimno-złapałem ją za rękę i razem ruszyliśmy do środka.Gdy byliśmy w salonie.Brooke powiedziała 'dobranoc' i z uśmiechem wbiegła na górę
-Jesteś tu królewno,jesteś tu
~~
Nadszedł ten dzień,dzień pożegnania,czerni,łez.Ona odchodzi już na zawsze.Jej los był tak napisany,nikt tego nie zmieni.Ona odchodzi już na zawsze.Kochana przez tak wielu.Na cmentarzu nawet jej prześladowcy.Każdy tu przybył.Żegna piękną dziewczynę w białej sukni,żegna ją mimo,że ona nie powinna być zegnana.Jej życie nie potoczyło się jak powinno.Było zbyt krótkie.Czas ją pożegnać,żywo wciąż w umyśle.Choć ciałem jest już trupem.Żywa w sercach,umarła w rzeczywistości.Serca bliskich krwawią.Oni ją kochają.A jej już nie ma.Jej serce już nie bije,jej oczy są zamknięte,dłonie zimne.Jej skóra jest biała.Wygląda jak smutna księżniczka...Śpiąca królewna
~~
~Charlie~
Rozglądając się dookoła widziałem wiele twarzy,które tak naprawdę rozlewały się na tle tego wszystko.Nie słyszałem nic.Uroczystość trwała.Nic nie dociera.Tylko cichy płacz.Krzyk.Pocieszające szepty.One nic nie dają.Nic nie da rady pocieszyć nas dziś.Czerń.Łzy.Popatrzyłem na Leo.Patrzył pustym wzrokiem przed siebie.Jest na silnych lekach.Tak samo Edyta.Spojrzałem na nią.Ledwo trzymała się na nogach.Objąłem ją mocniej.Trzęsła się.
-Przetrwamy to razem-szepnąłem.Spojrzałem do przodu...Majka.Trumna.Mają ją za chwilę opuszczać.Chwyciłem Edi mocniej za rękę.Łzy spływały po policzkach zgromadzonych.To już koniec...W tym momencie usłyszałem krzyk
-Nie możecie!Nie odbierajcie mi córki!-mama dziewczyny podbiegła do trumny.Leo upadł na kolana
-Nie róbcie nam tego.Chce ją z powrotem
-Charlie zrób coś-Edyta zbladła.A ja?Ja stałem jak słup soli nie wiedząc co robić najpierw.Moja mama chwyciła Edi.Podbiegłem do Leo
-Leo wstań-szepnąłem-Wstawaj no-chwyciłem go za rękę
-Oni mi ja zabrali
-Leo...
-Odbierają mi ją-spojrzałem w tamtą stronę.Uroczystość trwała.Pani Karolina płakała wtulona w mamę Leo,a uroczystość trwała.Mimo łamania serc,ona odchodziła na zawsze.Pomogłem Leo wstać.Nie patrzył w tamtą stronę,nie mógł.Nikt nie mógł tego znieść...
'Dziś szybuje pośród chmur
Tak jak ptaki na wolności
Poszukuje w świecie tym
Ciepła,dobra i miłości'
~~
Ona odeszła na zawsze,jej życie,jej historia,to wszystko dobiegło końca.Pięknie żyła,mimo,że były złe momenty,zły czas poznała prawdziwą miłość.Żyła zbyt krótko.Była szczęśliwa.I z dnia na dzień los zakpił sobie z niewinnej dziewczyny i odebrał jej życie.Zakończył jej tułaczkę po ziemi.Anioł wrócił na swoje miejsce,a teraz czeka na swoją miłość,czuwając nad nim w każdej chwili
~~
~Leo(jakiś czas później)~
Siedziałem na łóżku przeglądając jej zdjęcia,nasze zdjęcia.Łzy spływały po moich policzkach.Nie chce tu bez niej być
-Leo-do pokoju wszedł Charlie.Starłem łzy i spojrzałem na niego-Jak się czujesz?
-Lepiej?
-Pamiętaj,jesteśmy s tobą.Trzymaj-podał mi kopertę z moim imieniem
-Co to?
- Leo...To list od Majki.Dała mi go na dwa dni...Dwa dni przed tym...Jak odeszła-wziął głęboki oddech-Myślę,że to odpowiedni moment,by Ci go dać-dodał
-Dziękuje-wyszeptałem,a on wyszedł.Drżącymi rękoma otworzyłem kopertę i wyjąłem kartkę.Zacząłem czytać
'to tell you I'm sorry for broken your heart...'
Cześć skarbie!
Czytasz to,więc...Pewnie już mnie nie ma.Strasznie chciałabym być teraz przy tobie Leo,ale nie zawsze można mieć to czego się chce o czym już się dowiedziałam.Los nie potraktował nas łaskawie,jednak nie chcę o tym pisać.Chce pisać o dobrych rzeczach
Leoś od dawna jesteś,znaczy byłeś moim idolem.Byłeś moim malutkim światem,moją nadzieją,moim uśmiechem.Zawsze byłeś przy mnie,nawet jeśli nie zdawałeś sobie z tego sprawy.A teraz chyba moja kolej.Teraz ja będę przy tobie.Będę twoim małym aniołkiem.Będę Cię chronić i zrobię wszystko,żebyś zawsze był szczęśliwy...Kiedyś będziemy razem ponownie,ale do tego czasu nie mów nigdy,że odeszłam dobrze.Ja nie odeszłam,nie potrafiłabym.Po prostu moje ciało jest gdzie indziej.Jestem twoim wsparciem,zawsze.Błagam nie płacz...Nienawidzę twojego smutku.Chce,żebyś zawsze był tym uśmiechniętym Leosiem,tym dzieckiem w ciele nastolatka.Uśmiechnij się dla mnie.Twój uśmiech...Kocham twój uśmiech.Dziękuję za wszystko.Nauczyłeś mnie kochać i ufać.Ciebie kochałam bezgranicznie.Każda księżniczka ma swojego księcia,tylko niektóre po drodze źle trafiają.Ja trafiłam idealnie.Nie żałuje niczego.Nawet nasze kłótnie mnie czegoś nauczyły.Byliśmy tacy idealni,kochanie.Ale teraz mnie nie ma,więc...chce tylko,żebyś był szczęśliwy.mimo to.Dla Charliego,Edi,naszych mam,dla fanek,dla mnie...Bądź szczęśliwy i żyj tak jak dawniej...I znajdź księżniczkę.Ja tu czekam,ale to nie znaczy,że każdego dnia masz czekać na dołączenie do mnie.Gdzieś tam jest inna dziewczyna,która na ciebie zasługuje,wiem to.Pamiętaj,że zawsze byłeś najważniejszy.Gdybym miała żyć od nowa i wybrać,nic bym nie zmieniła,nieważne co by mi proponowali.Nie zmieniłabym zupełnie nic
Kocham Cię książę
Twoja księżniczka
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć skarby!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro