Rozdział pierwszy
Rudowłosa, jedenastoletnia dziewczynka rozglądała się po peronie. To wszystko było dla niej nowe. Zaraz miała ruszyć w świat, znany jej dotąd tylko z opowieści przyjaciela z sąsiedztwa.
Niestety, bolał ją fakt, iż jej siostra nie mogła jechać razem z nią. Kiedyś były nierozłączne, ale odkąd Lily dowiedziała się o magii, Petunia zaczęła się od niej oddalać.
Sytuacji nie pomagał fakt, że rodzice zaczęli trochę faworyzować młodszą z sióstr. Ani to, że Snape ciągle marudził, iż Petunia jest tylko mugolką i Lily nie powinna się nią przejmować.
Rudowłosej naprawdę zależało na siostrze. Smutno jej było widzieć ponurą minę Petuni i starała się ją pocieszyć.
- Będę do ciebie pisać, obiecuję. Wiem, że masz pewnie żal, tak mi przykro Tuniu, naprawdę! - złapała siostrę za rękę i trzymała mocno, choć Petunia próbowała ją wyrwać. - Może jak już tam będę... nie, posłuchaj mnie, Tuniu! Może jak już tam będę, to pójdę do profesora Dumbledore'a i poproszę go, żeby zmienił zdanie!
- Ja... wcale... nie chcę... tam... jechać! - oświadczyła dobitnie Petunia, szarpiąc rękę, którą trzymała Lily. - Co, myślisz, że chciałabym mieszkać w jakimś głupim zamku i uczyć się, jak być... jak być... myślisz, że chcę być jakimś... dziwolągiem?
Lily poczuła, jakby ktoś ją właśnie uderzył. To było okropne, usłyszeć takie słowa od własnej siostry, którą się kochało. Łzy stanęły w jej oczach, gdy Petunia zdołała wreszcie wyrwać rękę z jej uścisku.
- Ja nie jestem dziwolągiem. Jak mogłaś coś takiego powiedzieć!
- Przecież tam jedziesz - powiedziała szyderczym tonem Petunia. - Do specjalnej szkoły dla dziwolągów. Ty i ten chłopak od Snape'ów... jesteście odmieńcami. Dobrze, że zostajecie odizolowani od normalnych ludzi. To dla naszego bezpieczeństwa.
Lily zerknęła na rodziców, którzy rozglądali się po peronie z wyraźnym zachwytem. Potem znów spojrzała na swoją siostrę.
- Jakoś nie uważałaś, że to szkoła dla dziwolągów, kiedy pisałaś list do dyrektora, błagając, żeby i ciebie przyjął - powiedziała cicho.
Petunia oblała się rumieńcem.
- Błagając? Ja nikogo nie błagałam!
- Widziałam odpowiedź. Była bardzo uprzejma.
- Nie powinnaś czytać... - wyszeptała Petunia. - To był mój prywatny list... jak mogłaś!
Lily zerknęła w stronę stojącego nieopodal przyjaciela. Petunia wydała zduszony okrzyk.
- To on go znalazł! Ty i ten chłopak grzebaliście w moich rzeczach!
- Nie... wcale nie grzebaliśmy - powiedziała Lily. - Severus zobaczył kopertę i nie mógł uwierzyć, że mugolka dostała list z Hogwartu, to wszystko! Mówił, że na poczcie muszą pracować jacyś czarodzieje, którzy...
- Najwyraźniej czarodzieje we wszystko wtykają nos! - prychnęła Petunia, teraz już bardzo blada. - Dziwoląg! - dodała pogardliwym tonem i odeszła do rodziców.
Lily bardzo bolały słowa siostry, ale nie mogła nic na to poradzić. Nie powiedziała nic rodzicom, ale miała nadzieję, że do świąt siostra zatęskni za nią i może wtedy się pogodzą.
Weszła do pociągu z kufrem i klatką, w której znajdowała się jej sowa o brązowym upierzeniu o krótkim imieniu Roe.
- Hej, co ci się stało?
Przed nią stanęły dwie jednakowe dziewczynki o długich, brązowych włosach i niebieskich oczach. Wyglądały na jej równieśniczki.
- Nic takiego... - speszyła się rudowłosa. Szatynki nie wyglądały jednak na przekonane.
- Widać, że coś się dzieje. Chodź, ten przedział jest pusty - powiedziała jedna z nich, podczas gdy druga otworzyła drzwi.
Dziewczyny położyły swoje kufry na górnych półkach, po czym się rozsiadły. Lily zajęła miejsce koło okna, jedna z bliźniaczek obok, a druga naprzeciwko siostry. Dziewczyny wydawały się być miłe, ale zarazem czuła lekkie kłucie w sercu.
Bo one nie zostały rozdzielone, w przeciwieństwie do niej i Petuni.
- Ja jestem Ruby Cooper, a to moja siostra Glenn - powiedziała szatynka siedząca obok Lily, po czym pogrzebała w swojej torbie. - Trzymaj, masz tu chusteczkę.
- Dziękuję - powiedziała rudowłosa z wdzięcznością, przyjmując chusteczkę. - Ja jestem Lily Evans.
- Miło poznać - stwierdziła Glenn. - Co się stało, że płakałaś? Jak nie chcesz mówić, to nie nalegamy...
- Ale po prostu zastanawiamy się, czy możemy jakoś pomóc - dodała Ruby.
- Dziękuję, to miłe z waszej strony - powiedziała Lily, po czym westchnęła. - Po prostu moja siostra jest mugolką i przykro mi, że nie może ze mną jechać. I pokłóciłyśmy się przed chwilą.
Szatynki popatrzyły na nią ze współczuciem.
- Współczuję. Ale może w końcu za tobą zatęskni i się pogodzicie - powiedziała Ruby.
- Właśnie. Może zrozumie, że nadal ją kochasz - dodała Glenn. - W końcu siostra to siostra.
Cooperówny były naprawdę miłe i wydawały się nawet nie zwracać uwagi na pochodzenie Lily.
W końcu Ruby zajęła się czytaniem książki, a Glenn wyjęła szkicownik i zaczęła rysować. Lily w tym czasie zwróciła się w stronę okna, rozmyślając o wszystkim.
Nagle do przedziału weszło dwóch brunetów wraz ze swoimi bagażami.
- Cześć wam! - powiedział chłopak o orzechowych oczach, czarnych okularach oraz bardzo roztrzepanych włosach.
- Można tu usiąść? - spytał drugi chłopiec. W przeciwieństwie do okularnika, jego włosy były schludnie ułożone, natomiast oczy miały szarą barwę.
- Można - zgodziła się Ruby. - Hej James i...
- Syriusz Black - przedstawił się drugi z brunetów. Lily zauważyła jakby lekkie zdziwienie w oczach Glenn, które jednak po chwili zniknęło.
- Ja jestem Glenn Cooper - powiedziała Glenn.
- Ja Ruby Cooper - dodała druga z bliźniaczek.
- A ja Lily Evans - rzekła rudowłosa, chociaż nie miała ochoty zbytnio na rozmowy. Może nie była nieśmiała, ale w tej chwili miała ochotę pobyć w towarzystwie mniejszej liczby osób.
- Miło poznać, jestem James Potter - powiedział okularnik do rudowłosej, ponieważ siostry Cooper znał już wcześniej dzięki rodzicom.
- Wzajemnie - mruknęła Lily wręcz automatycznie. Nie miała zbytnio nastroju na rozmowy.
W końcu po kilku minutach Ruby znów wróciła do czytania, Glenn dalej coś rysowała, natomiast James i Syriusz zajęli się rozmową między sobą. Lily zwróciła się w stronę okna, by podziwiać widoki.
Niestety, jej myśli szybko skierowały się ku Petunii i ich relacji. Znów zebrało jej się na płacz.
Po pewnym czasie Snape wszedł do przedziału ze swoim bagażem i usiadł naprzeciwko niej. Zignorował resztę pasażerów, zajętych sobą.
- Nie chcę z tobą rozmawiać - powiedziała rudowłosa na jego widok.
- Dlaczego?
- Tunia mnie z-znienawidziła. Z powodu listu od Dumbledore'a.
- No to co?
Spojrzała na niego z odrazą.
- Jest moją siostrą!
- Jest tylko...
Lily udała, że tego nie dosłyszała. Zaczęła wycierać sobie oczy i nos.
- To, że jest mugolką, nie powinno mieć nic do rzeczy - chłodno powiedziała Ruby, która najwyraźniej usłyszała ich rozmowę. - Wiem, że nie powinnam się wtrącać...
- Ale taka prawda. Siostra to siostra - stwierdziła Glenn.
- Skoro nie chcecie się wtrącać to się nie wtrącajcie - burknął Snape, na co bliźniaczki westchnęły i wróciły do swoich zajęć.
- Ale jedziemy! To jest to! Jedziemy do Hogwartu! - rzekł Snape po chwili
Mimowolnie uśmiechnęła się lekko.
- Dobrze by było, żebyś trafiła do Slytherinu - powiedział Snape, po czym nagle w przedziale zapanowała dziwna cisza.
- Do Slytherinu? - zapytał James, patrząc na dwójkę osób siedzących przy oknie. - Ktoś tutaj chce być w Slytherinie? Chyba się gdzieś przesiądę, a wy?
- Żaden dom nie jest najgorszy ani najlepszy - powiedziała Glenn.
- W naszej rodzinie mamy osoby z każdego domu - dodała Ruby.
- Cała moja rodzina była w Slytherinie - powiedział Syriusz.
- Jasny gwint! A ja myślałem, że wszystko z tobą w porządku! - rzekł Potter, na co dostał szkicownikiem od Glenn. - Ej!
- Zasłuzyłeś - stwierdziła Ruby. - Zawsze ci odwala. Raz się pobiłeś z Edwardem, bo ci popsuł miotłę.
- Przeprosiliśmy się nawzajem! - oburzył się James. - I wcale się tak mocno nie pobiliśmy. Zresztą miałem cztery lata!
- A on sześć - powiedziała Glenn. - I co z tego?
Syriusz natomiast wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Może zerwę z rodzinną tradycją. A wy gdzie byście chcieli być, gdyby można było wybierać?
- Wszyscy uważają, że najbardziej nadaję się do Ravenclawu - stwierdziła Glenn. - I chyba muszę się z tym zgodzić.
- U mnie natomiast wydaje mi się, że Ravenclaw lub Gryffindor - powiedziała druga z bliźniaczek.
James udał, że wznosi niewidzialny miecz.
- W Gryffindorze, gdzie kwitnie męstwa cnota! Jak mój ojciec.
Snape prychnął pogardliwie. James zwrócił się do niego.
- Przeszkadza ci to?
- Nie - odparł Snape, chociaż jego drwiący uśmieszek mówił co innego. - Skoro wolisz mieć krzepę niż mózg...
Teraz Snape oberwał szkicownikiem.
- Teraz ty przesadziłeś i robisz personalne zaczepki - powiedziała Glenn.
- A ty gdzie byś chciał trafić, skoro brakuje ci i tego, i tego? - zapytał Syriusz w tym samym czasie.
James ryknął śmiechem, a bliźniaczki przewróciły oczami, mając najwyraźniej tego wszystkiego dosyć. Natomiast Lily wyprostowała się, lekko zarumieniona, obrzucając Jamesa i Syriusza pogardliwym spojrzeniem.
- Chodź Severusie, znajdziemy sobie inny przedział.
- Oooooo...
James i Syriusz zaczęli przedrzeźniać jej wyniosły ton. James próbował podstawić Snape'owi nogę, gdy przechodził.
- Ogarnijcie się bałwany - mruknęła Glenn. - Zachowujecie się gorzej niż nasi młodsi bracia.
- Do zobaczenia Smarkerusie! - zawołał któryś z brunetów, gdy zatrzasnęły się drzwi przedziału.
Jednak James i Syriusz nie mogli zbyt długo nacieszyć się tym przedziałem, ponieważ po chwili bliźniaczki ich z niego wyrzuciły. Po kilku minutach natknęli się na przedział z trzema osobami - blondynką i brunetką siedzącąmi na jednym z siedzeń, oraz śpiącym chłopcem o włosach w kolorze mysiego brązu.
Dziewczyny nazywały się Marlena McKinnon oraz Dorcas Meadowes. James znał je, gdyż były córkami znajomych rodziców. Śpiącym chłopcem był Peter Pettigrew, który obudził się gdy weszli.
Z nimi James i Syriusz zostali już przez resztę podróży.
W tym samym czasie natomiast Lily wraz ze swoim przyjacielem znalazła przedział, gdzie siedział samotnie chłopiec o jasnobrązowych włosach i zielonych oczach. Remus Lupin czytał książkę, gdy weszli do przedziału.
- Remus? To ty? - zdziwiła się Lily. Jej mama, Rosalie, pracowała w cukierni prowadzonej przez Eugenię Hopkins - babcię Remusa od strony jego mamy.
Lily i Petunia często przesiadywały u mamy w pracy, chociaż od pewnego czasu robiły to osobno. Pewnego razu Lupin był akurat u babci i wtedy się poznali. Widzieli się praktycznie za każdym razem, gdy Remus był u babci i zdążyli już się trochę poznać.
Jednak żadne z nich nie wiedziało, że to drugie też jest czarodziejem. Dlatego też na twarzach obojga pojawiło się zdumienie.
Snape nie wiedział przez chwilę o co chodzi, gdyż nigdy nie miał ochoty poznać wnuka Eugenie Hopkins. Jednak nawet gdy mu wyjaśnili co się stało, nie wyglądał na zbytnio zadowolonego.
Lily miała jednak nadzieję, że się polubią. Miło jej było spędzić czas z dwójką znajomych z dzieciństwa.
Nie wiedziała jeszcze, że jej nadzieje legną w gruzach.
🎃
Hogwart był chyba jeszcze bardziej wspaniały, niż w opowieściach. Wszystko wyglądało naprawdę cudownie.
W końcu zaczęła się ceremonia przydziału, podczas której Lily trafiła do Gryffindoru, podobnie jak choćby Ruby, Remus, James, Syriusz, Peter, Dorcas i Marlena. Glenn trafiła do Ravenclawu, tam gdzie przewidywała. Snape natomiast trafił do Slytherinu, gdzie chciał od początku. Jednak jednocześnie najlepsi przyjaciele zostali rozdzieleni do dwóch wrogich domów.
Miała nadzieję, że mimo to ich przyjaźń przetrwa.
Rudowłosa przez pewien czas ignorowała Jamesa i Syriusza przez incydent z pociągu. Dużo chętniej natomiast zaprzyjaźniła się z dziewczynami z dormitorium oraz Remusem. Z Peterem nie miała za bardzo okazji rozmawiać, gdyż ten jej najzwyczajniej w świecie unikał.
Jamesowi bardzo zależało na stworzeniu paczki przyjaciół.
- Co to właściwie znaczy przyjaciel? - spytał Syriusz, a James był w szoku, że ten tego nie rozumie. Skwapliwie mu to jednak wyjaśnił.
- To jest taka osoba, na której możesz polegać cokolwiek się wydarzy - powiedział James. - Chcesz być moim przyjacielem?
- A co za to chcesz? - spytał Syriusz. - Nie wziąłem z domu zbyt wielu pieniędzy, ale...
- Nie musisz mi nic dawać - zaprotestował Potter.
W końcu Syriusz zgodził się zostać jego przyjacielem. Zesztywniał jednak, gdy Potter go przytulił.
I tak najprędzej się z nim zaprzyjaźnił, gdyż Remus i Peter zdawali się na początku unikać pozostałych chłopaków. Jednak w końcu cała czwórka się zaprzyjaźniła i stali się jak bracia.
Marlenę, Dorcas czy siostry Cooper znał już wcześniej, jak zresztą też sporo innych osób z różnych roczników i domów. Jego rodzice mieli różnych znajomych z dziećmi, które poznał w dzieciństwie.
Jedynie Lily wciąż była zła na niego za okropne traktowanie jej przyjaciela ze Slytherinu.
Kłótnie między Potterem i Snape'em zdarzały się często. Ale winę często ponosiły obie strony, Gryfoni i Ślizgoni zaczepiali się wzajemnie.
Snape zakolegował się z Darwinem Averym, Leopoldem Mulciberem i Evanem Rosierem z ich roku.
Dwie czteroosobowe grupy z dwóch wrogich domów. To nie mogło skończyć się dobrze.
Owszem, James i Syriusz drwili ze Snape'a nawet wtedy, gdy ten był na osobności. Z drugiej strony jednak Ślizgoni ciągle wytykali im bycie zdrajcami krwi i również sobie z nich kpili.
Nienawiść i rywalizacja była obustronna.
Niektórzy Ślizgoni mieli za złe Syriuszowi, że ten naruszył tradycję rodzinną. Powodowało to różnego rodzaju niezbyt przyjemne sytuacje.
Lily natomiast zetknęła się z określeniem "szlama" dosyć szybko. Została tak kiedyś nazwana przez Rosiera. Jednak chociaż jej przyjaciel obiecał "coś z tym zrobić" i z nim porozmawiać, to albo tego nie zrobił, albo to nigdy nie podziałało.
Starała się zapoznać swoje nowe koleżanki ze Ślizgonem, jednak on nie chciał ich poznać. Tłumaczył to tym, że znały się z Huncwotami, pomimo tego, że to one najczęściej ich ganiły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro