Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. Powrót do przeszłości.


*14 luty, Rin*

Nadszedł najpiękniejszy dzień lutego. Walentynki. Wstałam rano, około 6:30. Na szafce nocnej znalazłam małą paczuszkę. Pudełko było zapakowane w śliczny, żółty papier w czerwone serduszka. Chwyciłam je w ręce i zerwałam papier. Otworzyłam pudełeczko. Moim oczom ukazała się śliczna srebrna bransoletka. Pod nią była mała karteczka. Na niej widniała krótka wiadomość, napisana starannym pismem.

Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek!

Kc, Kari. ♥

Uśmiechnęłam się. Wyjęłam z szuflady paczuszkę zapakowaną w niebieski papier w serduszka i zeszłam na dół na śniadanie. Rodzice podali mi kolejne pudełko z serduszkowym wzorem. (aut. Powinien powstać nowy słownik: Słownik wyrazów wymyślonych przez Rin :P )

Otworzyłam je, a ze środka wydobyłam śliczną białą sukienkę na cienkich ramiączkach z brązowym paskiem. Uściskałam mocno rodziców. Zjadłam śniadanie, umyłam się i zabrałam sukienkę na górę. Ubrałam białą, wiązaną na brzuchu bluzkę i czerwoną materiałową spódnicę do kolan. Dołożyłam czarne szpilki i założyłam bransoletkę od Kari. Akurat w tym momencie Kari się obudziła. Było około 7:15. Szybko podziękowałam jej za bransoletkę. Kari zeszła na dół. Usłyszałam pisk. Pewnie dostała swój prezent. Po kilku minutach wróciła do pokoju. Przyjrzałam się jej sukience. Była taka sama jak moja,tyle że jasnoczerwona. Schowała ją do szafy. Ubrała niebieską, luźną bluzkę na ramiączkach i czarne spodenki z wysokim stanem. Spakowałam do torby pudełko z prezentem dla Nataniela. O 7:30. wyszłyśmy z domu do szkoły. Kari poszła do swojej szafki, a ja do swojej. Odwróciłam się i wpadłam na kogoś. Rozmasowałam obolałe czoło. Spojrzałam na moją „przeszkodę". Okazało się, że wpadłam na Nataniela. Wykonał ten sam gest co ja. Obok jego prawej ręki leżało małe białe pudełko obwiązane srebrną wstążką. Skierował swoje spojrzenie z podłogi na mnie. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się delikatnie. Wstał i podał mi dłonie w celu pomocy mi w podniesieniu się. Schylił się i wziął do ręki pudełko. Pocałował mnie w policzek.

- Hej.

- Hej. Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek– oddałam całusa.

- I wzajemnie. Proszę – podał mi pudełko.

Rozwiązała wstążkę i otworzyłam wieczko pudełka. W środku znalazłam śliczny złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie litery „R" wysadzanej błękitnymi perełkami. Po jego obu stronach znajdowały się wiszące kolczyki z tym samym wzorem. Rzuciłam się Natanielowi na szyję, uprzednio zamykając pudełko.

- Aż tak ci się podoba? - spytał, kładąc dłonie na moich plecach.

- Tak. Są piękne – pocałowałam go w policzek.

- Cieszę się.

- Też coś dla ciebie mam – podałam mu jasnoniebieskie pudełko owinięte ciemniejszą wstążką.

Przyjął podarunek. Rozwiązał aksamitkę i podniósł wieczko. Jego oczom ukazał się złoty zegarek. Na jego widok oczy mu się zaświeciły. Schował prezent do torby, po czym pocałował mnie w policzek. Złapał mnie za rękę i uśmiechnął się. Poszliśmy pod salę. Rozmawialiśmy aż do przyjścia nauczycielki. W połowie lekcji napisałam dla Nata wiadomość

Po lekcjach idę do PG, spotkajmy się tam.

Szturchnęłam chłopaka łokciem. On przyjął karteczkę i przeczytał ją. Spojrzał na mnie i kiwnął głową. Po lekcjach, spotkaliśmy się w pokoju gospodarzy. Usiedliśmy przy biurku.

- Coś się stało? Chciałaś o czymś porozmawiać? - spytał z troską.

- Tak. Ale najpierw zadam ci pytanie: kiedy byłam ładniejsza? Kiedyś, czy teraz?

- Czy to ma znaczenie? Dla mnie zawsze jesteś śliczna – widocznie zaskoczyło go to pytanie.

- Ale to ma znaczenie. Proszę, odpowiedz.

- Jeśli mam być szczery... zawsze byłaś śliczna, ale bardziej byłaś kiedyś. Ale nie obraź się, proszę.

- Właśnie o to mi chodziło, żebyś mi odpowiedział. Potrzebowałam twojej odpowiedzi.

- Do czego?

- Chciałam odzyskać dawny wygląd.

- Niby jak? Śmiałbym się, jakbyś mi powiedziała, że wynalazłaś miksturę cofającą działanie tej zmieniającej geny i dającej Augurie.

- Niestety, nie. Mam zamiar przefarbować włosy i kupić soczewki.

- Ale... jesteś tego pewna?

- Tak. Jestem tego pewna. I chcę, abyś poszedł ze mną.

- Jeśli na pewno tego chcesz, to z chęcią pójdę.

- Super.

Wyszliśmy z pokoju. Na początek poszliśmy do sklepu z kosmetykami, gdzie znalazłam farbę do włosów w dokładnie takim samym odcieniu, jaki miałam zawsze. Następnie poszliśmy do optyka i kupiłam złote soczewki. Ostatecznie, skierowaliśmy się do mnie do domu. Moi rodzice znowu częściowo przestali ufać Natanielowi, bo w końcu... no, był w ciąży z inną dziewczyną niż ja. Weszliśmy do łazienki. Akurat mnie nie obchodziło, co rodzice sobie myśleli, nie powiedziałam im, że mam zamiar się przefarbować. Zamknęłam drzwi na klucz. Wyjęłam z torebki soczewki i farbę. Otworzyłam pudełko ze złotymi kółeczkami i, patrząc w lustro, delikatnie je założyłam. Kątem oka widziałam, jak Nat przygląda mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Pewnie jeszcze nigdy nie widział, jak ktoś zakłada soczewki. Efekt był doskonały. Widziałam tak samo dobrze, jak zawsze, a moje oczy znów były złote. Zostało jeszcze zafarbowanie włosów. Zdjęłam gumkę i rozpuściłam je. Zmoczyłam włosy i dokładnie je rozczesałam. Zawinęłam je w ręcznik. Usiadłam na wannie, a Nat oparł się o drzwi. Rozmawialiśmy cały czas. Widziałam, jak próbuje się nie roześmiać na mój widok. Musiałam wyglądać komicznie. Z jego twarzy nie znikał uśmiech. Po jakimś czasie, otworzyłam opakowanie z farbą. Nat od razu zaoferował się, że mi pomoże. Założył foliową rękawiczkę. Wyjęłam z torebki starą czarną szczotkę, której już nie używałam i podałam ją mojemu chłopakowi, aby było mu łatwiej nakładać farbę. Wydobył ją z opakowania i zaczął delikatnie nanosić ją na moje włosy. Nasze rozmowy dalej się ciągnęły. Kiedy skończył, odczekaliśmy jakieś pół godziny, po czym znów zmoczyłam włosy. W końcu podłączyłam suszarkę do gniazdka i dokładnie wysuszyłam włosy. Gdy skończyłam, spojrzałam w lustro. Efekt był wprost idealny. Kobieta w szybie miała piękne blond włosy i złote tęczówki. Odwróciłam twarz w kierunku Nata. Patrzył na mnie z pięknym uśmiechem. Podszedł do mnie. Położył mi jedną dłoń na ramieniu, a drugą musnął mój podbródek. Podniosłam głowę. Mój chłopak objął rękoma moją twarz i przesunął kciukami po policzkach.

- Moja śliczna dziewczynka – wyszeptał.

Przytulił mnie mocno. W końcu wyszliśmy z łazienki. Rodzice prawie mnie nie poznali, ale ostatecznie również mnie przytulili. Poszłam do swojego pokoju. Kari akurat spała. Chcieliśmy się wycofać, ale ona się obudziła. Gdy nas zobaczyła, natychmiast się podniosła i podeszła do nas. Jej oczy były zaszklone.

- Rin... wróciłaś – powiedziała, po czym mocno mnie przytuliła.

- Tak. Wróciłam odmieniona.

Usiedliśmy na łóżku. Rozmawialiśmy o wszystkim, gdy Nat zadał mi pytanie:

- Po co ci to było? Zawsze byłaś śliczna.

- Po sprawie z Dake'm, czułam się wśród uczniów tak... obco?, dziwnie?, nie wiem, jak to nazwać. Zdecydowałam to już jakiś czas temu, ale dopiero jakiś czas temu się do tego naprawdę przekonałam. Dzisiaj to wykonałam. I mi się udało. A tak by the way, Kari, dostałaś coś od Armina?

- Mhm.

- A co?

Wyjęła z torby białe pudełko z niebieską wstążką. Pokazała nam, co było w środku. Zobaczyliśmy wiszące kolczyki z literką „K", wysadzane białymi perełkami. Był tam również naszyjnik z dokładnie takim samym wisiorkiem.

- A ty? Co dostałaś?

Wyjęłam z torby pudełko ze srebrną wstążką i otworzyłam je, by Kari mogła obejrzeć zawartość. Gdy obejrzała dokładnie moją biżuterię, obie skierowałyśmy wzrok na Nataniela.

- Nat? - zaczęłam.

- Tak?

- Czy wyście się zmówili z Arminem, czy co?

- Nieee, gdzie tam... - zrobił minę niewiniątka.

- Zmówiliście się.

- No przecież mówię, że nie!

- Ja ci nie wierzę.

- Jak zawsze.

- Dokładnie.

Nat został u nas w domu do wieczora. Potem, poszedł do siebie. Zjadłyśmy szybką kolację, wzięłyśmy prysznic i położyłyśmy się do łóżka.

**********

Bez opisu. :P pozderki, wera9737.


Enjoy! =^.^=

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro