13. Dom sekretów.
*Rin*
Ostatecznie, jak wiecie, udało mi się przekonać Amber, aby zaprosiła mnie do siebie do domu dzisiaj wieczorem. Chciałam poobserwować Nataniela i jego rodziców, abym mogła ocenić, co dzieje się u nich w domu. Po lekcjach w Słodkim Amorisie, wróciłam do domu i zaczęłam przygotowywać swoje rzeczy do przyjścia do Amber. Miałyśmy się spotkać pod szkołą. Nie chciała po mnie przyjść, wykręcając się, że mieszkam w „szemranej okolicy". Pff, idiotka. Problem w tym, że jedyna piżama, która mi została to żółta piżama z dwoma króliczkami na koszulce i spodenkami w czarne kropki. Mogłabym się założyć, że by mnie wyśmiała. Pozostałe piżamy były brudne, nie pomyślałam, aby wcześniej je uprać. Chcąc nie chcąc, wzięłam portfel, wyszłam z domu i poszłam do butiku Leo. Kiedy weszłam do środka, nie było tam szczególnie dużo osób. Po chwili, wpadłam na Rozę.
- Hej, Rin! Co ty tutaj robisz?
- Hej, Roza. Przyszłam kupić nową piżamę.
- Słucham!? Czy ja cię muszę wszystkiego uczyć? Dziewczyny nie śpią w piżamach, tylko w koszulach nocnych!
- Ehh, wolałabym nie... będę tylko nocować u koleżanki, a więc nie muszę być... eh...
- „Elegancka"? My, dziewczyny, zawsze musimy być eleganckie! Pomyśl, może u tej „koleżanki" wpadniesz na mężczyznę swojego życia! Będziesz żałować, że kupiłaś piżamę!
Dlaczego takie rozmowy zdarzają się zawsze mi? Zresztą, wątpię że Nataniel chciałby od razu przejść do rzeczy. Chociaż...
- Roza, skończ. Mogę coś kupić, czy mam słuchać wykładu na temat tego, w czym powinnam spać?
- Tak, jasne. W tym momencie mamy dwa fajne modele. Chodź.
- Eee... to twój butik, czy butik Leo?
- Ha ha, powiedzmy że wszystko co jego, jest też moje. W tym momencie te dwa modele są bardzo popularne – wskazała dwa manekiny. - Ale osobiście w życiu bym czegoś takiego nie założyła. Na pewno nie chcesz przynajmniej zobaczyć tych koszulek?
- Roza...
- No dobra, ok. No to którą wolisz?
Przyjrzałam się dokładnie obu modelom. Jeden był taki sam, jak moja brudna piżama, tylko niebieski, a ten drugi – turkusowa, obcisła bokserka z liskiem i różowe spodnie w szare kropki. Kupiłam ją. Kosztowała 80$. Wróciłam do domu i skończyłam się pakować. Potem, zarzuciłam torbę z rzeczami na ramię, wyszłam z domu i poszłam pod szkołę. Czekałam na Amber pół godziny, ale nie przyszła. Wróciłam do mieszkania. Okazało się, że moja mama odebrała telefon od Amber. Spytała, gdzie się włóczę tyle czasu.
- Idiotko, miałaś przecież przyjść do mnie pod szkołę!
- Pff, przecież wiesz gdzie mieszkam. Nie łaska od razu przyjść?
- Nie, nie łaska.
- I nie zapominaj, że mili goście przynoszą prezent dla swoich gospodarzy.
No to ja nie będę miła i nic ci nie dam, tylko Natanielowi, ha ha. Nawet wiem co. ^^
- Zastanowię się. Na razie.
Rozłączyłam się. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać jak najładniejszych ubrań. W końcu wyjęłam białą koszulę, niebieską spódnicę do kolan z łańcuszkiem, czarne rajstopy i rude kozaki. Do tego wzięłam kożuszek z futerkiem na kapturze, srebrne kolczyki, łańcuszek z wisiorkiem – gitarą, cienką bransoletkę i pierścionek. Założyłam na siebie wszystko, oprócz kożucha. Pomalowałam usta błyszczykiem, psiknęłam się perfumami, które dostałam na urodziny, założyłam kożuch, zarzuciłam na ramię torbę z ubraniami, włożyłam do torebki telefon, błyszczyk, chusteczki i portfel, owinęłam się szalikiem, pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z mieszkania. Szłam sobie spokojnie, a wokół mnie latały płatki śniegu. Poszłam na bazar. Chodziłam między regałami i szukałam książki dla Nataniela oraz jakiegoś pierdoła dla Amber. Postanowiłam, że najpierw poszukam prezentu dla żmii, bo to jest trudniejsze, a szukanie kryminału nie powinno być takie trudne. Zestaw do makijażu... nie, bo ona się nawet nie maluje. Biżuteria... nie, bo nie dość, że drogie, to jeszcze nie będę dawać ładnych rzeczy pustej blondynce. Nowe ciuchy... won, nie dość, że wszystkie znowu drogie i ładne, to nawet nie znam jej rozmiaru! Świeczki zapachowe... tak, to jest to! Kosztowały 35$. Takie drogie!? Sprawdziłam firmę. Yankee Candle. No a ja się dziwię. Przecież to jest najlepsza firma wosków, zapachów, świeczek itp., jaką znam. Wzięłam opakowanie, w którym był kolor żółty, czerwony i niebieski. Potem, przeszłam na dział z książkami. Przeglądałam wszystkie tytuły. „Bitwa w labiryncie", „Szkarłatna wdowa", „Zaułki zbrodni", „Złodziej pioruna", „Jeden fałszywy ruch", „Czerwona piramida"... żaden z nich do mnie nie przemówił. Już chciałam iść do kasy, kiedy zobaczyłam, że na końcu regału leży książka pod tytułem „Czekając na śmierć". Wzięłam ją do ręki i spojrzałam na okładkę. Tytuł był napisany na samym dole wyraźnym, czarnym pismem. Na samej górze znajdowało się nazwisko autora. Peter James. Natomiast pośrodku było narysowane ludzkie serce z doczepioną metką i kodem kreskowym. Zdecydowałam się właśnie na nią. Wzięłam ją z półki i poszłam do kasy. Razem zapłaciłam 50$. Mówi się trudno. Niedługo są święta, więc się dorobię kasy. :) Poprosiłam jeszcze o zapakowanie książki w ładny papier. Pewnie spytacie: A co ze świeczkami? Moi drodzy, świeczek nie będę pakować. Dam je Amber od razu, a książkę Natanielowi później. ;) Spakowałam wszystko do torebki i poszłam do Amber... przepraszam, do Nataniela (xD). Po drodze, wpadłam na Kastiela. Pogadaliśmy chwilę, po czym sprawdziłam godzinę. 18.00 Ups, muszę się pospieszyć. Zaczęłam iść szybciej. Zatrzymałam się przed białym mieszkaniem z czerwonym dachem, przykrytym śniegiem. Kliknęłam guzik na domofonie. Przed bramę wyszedł Nataniel. Było już ciemno, w końcu jest grudzień, ale mimo to zobaczyłam u niego lekko czerwone oczy i blady policzek.
- Rin? Co ty tutaj robisz?
- No, przyszłam na noc.
- Będziesz tutaj spać? Jak to?
- Amber ci nic nie powiedziała?
- Słucham?
Przerwała nam Amber. Podeszła do nas i popchnęłam Nataniela, aby stanąć tuż przed nim.
- No, nie jest za wcześnie. Masz mój prezent?
Wścibska żmija. Wywróciłam oczami. Otworzyłam torebkę i wyjęłam świeczki, starając się, aby Amber nie zobaczyła zapakowanej dla Nataniela książki. Podałam prezent dziewczynie.
- Pff, to jest beznadziejne, ale dzięki.
Przerzuciła prezent przez ramię. Nat złapał świeczki, po czym oboje spojrzeliśmy na siebie zrezygnowanym wzrokiem. Amber weszła do domu, my za nią. Okazało się, że miałam spać w pokoju Amber. Myślałam, że się potnę. Tak, dokładnie tak samo, jak przed przedstawieniem. Weszłam do jej pokoju. Brr, taki różowiaśny. Różowe łóżko, różowe maskotki, różowe poduszki, wszystko różowe oprócz mebli i drzwi. Usłyszałam trzask drzwi. Amber zeszła na dół. Po chwili, zawołała mnie na kolację. Zeszłam. Rodzice Nataniela i Amber, a zwłaszcza jego matka, wyglądali na dosyć miłych, ale teraz... na mój widok ich twarz dalej pozostała kamienna. To pewnie dlatego, że zobaczyli, że Nataniel szarpie się z Kastielem. Jego matka sama powiedziała „Myślałam, że jesteś inny". Zgaduję, że była pewna, że Nataniel to idealny chłopak, którego nie da się wyprowadzić z równowagi, a nawet jeśli, to na pewno z nikim się nie pobije. Nat gdzieś poszedł, Amber stała przy stole w jadalni, a ja podeszłam do ich mamy.
- Dzień dobry... Rin, dobrze pamiętam?
- Tak, proszę pani – podałam jej dłoń.
Uścisnęła ją. To samo zrobiłam w stosunku do ich ojca.
- Za chwilę siadamy do kolacji. Mam nadzieję, że lubisz, homary, panienko?
- Ech...
Słucham!? Nigdy w życiu nie jadłam homara!
- Jeśli to danie cię zawstydza, to możesz zjeść same warzywa – wtrącił się ojciec rodzeństwa.
- Ach, nie, chętnie spróbuję homara, proszę pana. Pomóc państwu nakryć do stołu?
- To miło z twojej strony, ale nie trzeba. Nataniel się tym zawsze zajmuje. Swoją drogą, jest już spóźniony! Naprawdę trzeba nauczyć tego chłopaka punktualności. Jeśli chcesz się do czegoś przydać, mogłabyś pójść po niego?
- Oczywiście.
- Dziękuję. Powinien być w swoim pokoju.
- Bardzo dobry pomysł. W międzyczasie, Amber, mogłabyś opowiedzieć nam o swoim dniu – zwróciła się do dziewczyny jej matka.
Weszłam na górę i stanęłam przed drzwiami do pokoju Nataniela. Zapukałam do środka. Zaśmiałam się cicho pod nosem. Podobna sytuacja zdarzyła się bowiem podczas mojego pierwszego dnia w szkole, tuż przed tym jak zobaczyłam go po raz pierwszy... od 13 lat. Pechowa trzynastka... Usłyszałam „Proszę!". Weszłam do środka.
- Hej... - powiedziałam nieśmiało.
Nataniel leżał na łóżku i coś czytał. Kiedy usłyszał mój głos, podniósł się i zamknął książkę.
- Jak ci mija wieczór?
- Na razie jest w porządku.
- Nie wyglądasz na przekonaną.
- ...
- Możesz mi powiedzieć, po co tutaj przyszłaś?
- Może chciałam spędzić z tobą czas...
- Albo nie.
- Moje intencje nie są złe, przecież mnie znasz.
- To prawda... ale nie powoduj, żebym żałował, że ci zaufałem.
- Dzięki. Przysięgam, że tak nie będzie.
- Nataniel! Zejdź na dół i nakryj do stołu! Natychmiast! - to był głos matki Nataniela.
- Muszę już iść. Lepiej będzie, jak zrobisz to samo.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy przy stole. Ja koło Nataniela, on obok Amber, ona obok matki, ona obok męża. Matka Nataniela i Amber już wszystko przygotowała. Posiłek przebiegał w całkowitej ciszy, dało się słyszeć jedynie popiskiwanie sztućców. Przyszła pora deseru. To Nataniel nas obsłużył.
- BAM!!!
Do tej pory ojciec Nataniela był spokojny, ale nagle uderzył ręką w stół. I prawie zmiażdżył mi palce.
- Nataniel!
- T-Tak?
- Ile razy mam ci przypominać, żebyś nie zapominał o MAŁYCH ŁYŻECZKACH, gdy nakrywasz do stołu!? Ile!?
- J-Ja...
- To już drugi raz w tym tygodniu!
Wow, wkurza się o łyżeczki?
- Przepraszam, panienko – zwrócił się do mnie. - zazwyczaj mój syn wie, jak nakryć do stołu.
- To nic takiego...
- Wręcz przeciwnie. Chłopak, który otrzymał tak dobre wykształcenie powinien znać sztukę nakrywania do stołu.
„Sztukę"? Serio???
Deser minął w jeszcze sztywniejszej atmosferze niż reszta posiłku. Chciałam jak najszybciej skończyć jeść.
- Chodź, Rin – zwróciła się do mnie Amber.
- A-Ale... nie musimy posprzątać ze stołu?
- Nataniel się tym zajmie – wtrąciła się mama rodzeństwa.
- Tak, to dobry pomysł – dorzucił ich ojciec. - muszę przeprowadzić z nim małą rozmowę. Dziewczynki, możecie już iść zająć się swoimi sprawami.
Wychodząc z jadalni zobaczyłam, jak Nat spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. Posłałam mu współczujące, a za razem przepraszające (że muszę go tutaj zostawić z NIM) spojrzenie, po czym poszłam z Amber do jej pokoju.
- Przygotowałam ci poduszkę i śpiwór – wskazała na podłogę.
- Nie mam materaca?
- Pff, mogłaś sama go sobie przynieść.
- Wspaniale...
To będzie niezła noc... w towarzystwie Amber. ;_;
- Nie przesadzaj. Masz szczęście, że w ogóle pozwoliłam ci wejść do mojego pokoju.
- W sumie... faktycznie, było by dziwnie, gdybyś kazała mi spać przed drzwiami...
- Równie dobrze mogłam cię nie zapraszać.
- Nie było mowy, żebym odepchnęła Kastiela jako przyjaciela, bo tobie się coś nie podoba! Nie przyjęłaś zestawu – twój problem!
- Powiedziała idiotka.
Miałam ochotę jej wygarnąć w twarz wszystko, co o niej myślę, ale byłam tak wściekła, że gdybym to zrobiła, darłabym się na cały dom, a wtedy ojciec Nataniela i Amber mógłby to przyjść, Amber zwaliłaby wszystko na mnie, a wtedy gotowy byłby, żeby mnie wyrzucić ze swojego mieszkania. Zacisnęłam pięści, żeby trochę to odreagować. Usiadłam na łóżku i milczałam. Trudno jest znaleźć interesujący temat do rozmowy z Amber.
- Wy... od dawna tu mieszkacie?
- Od naszego dzieciństwa. Czemu pytasz?
- Wyluzuj, chciałam zagaić rozmowę.
- Słuchaj, sytuacja jest już i tak wystarczająco beznadziejna. Nie pogarszaj tego jeszcze bardziej.
- Czyli że będziemy tak siedzieć i patrzeć sobie głęboko w oczy?
- Jeśli trzeba będzie, to tak.
- Pff, jeśli tak ma to wyglądać, to idę się przejść.
- Mogę wiedzieć, co dokładnie chcesz zrobić?
- Umyć się i umyć zęby. Chyba że chcesz zrobić to za mnie?
- Obejdzie się.
- No właśnie.
Wyszłam z pokoju. Starałam się podsłuchać rozmowę Nataniela i jego ojca, ale mówili za cicho. Zrobiło się ciemno i wszystkie światła pogasły. Jedynie na dole świeciła się jakaś mała lampka. Zaczęłam cicho schodzić po schodach, żeby podsłuchać rozmowę ojca i syna. Kiedy byłam prawie na samym dole, zobaczyła mnie matka Nataniela.
- Co ty tutaj robisz, panienko?
- J-Ja...
- Wracaj do pokoju Amber!
- D-Dobrze...
Szybko się wróciłam. I pomyśleć, że kiedyś mogłabym przysiąc, że ta kobieta jest dla mnie drugą matką... weszłam do pokoju Amber, wzięłam szczoteczkę, weszłam do łazienki, wzięłam szybką kąpiel, umyłam zęby i wróciłam do pokoju. Amber wzięła swoją piżamę i poszła do łazienki. Przebrałam się w swoją, usiadłam na podłodze, wyjęłam książkę z torebki i zaczęłam ją czytać. Minęło 5 minut. Schowałam ją i wyszłam na korytarz. Tym razem, usłyszałam rozmowę Nataniela i jego ojca.
- Jak śmiesz mi się sprzeciwiać!!??
- Tato, to nie to miałem na myśli, to nie koniec świata...
- Nigdy nie będę tolerować nieudaczników pod tym dachem! Nigdy!
Kiedy słyszałam, jak ojciec Nataniela krzyczał na niego... jego głos mnie paraliżował. Zaczynałam się go bać. Usłyszałam dźwięk uderzenia. I to nie w jakąś rzecz, tylko w ciało...
- C-Czy on właśnie uderzył Nataniela? - powiedziałam szeptem sama do siebie.
Ciężko oddychałam. Bałam się. Starałam się siedzieć cicho. Nikt się już nie odezwał. Ani mężczyzna nie wydarł się znowu na chłopaka, ani on nic nie powiedział. Natychmiast weszłam do pokoju Amber. Usiadłam na podłodze (znowu) i zaczęłam łączyć fakty.
1. Widziałam siniaki na plecach Nataniela.
Ciągle się czerwienię, gdy sobie o tym pomyślę...
2. Amber mi powiedziała, że to zdarzyło się u nich.
3. Ja, głupia, wmówiłam sobie, że może Nat po prostu spadł ze schodów.
4. Widziałam, jak ojciec Nataniela go szarpie.
5. Nat miał przerażony wzrok, widać że się bał zostać z nim sam na sam.
6. Słyszałam, jak się kłócą.
7. Słyszałam, że on... uderzył Nata.
Siedem podpunktów pomogło mi zrozumieć tę sytuację i wyciągnąć jeden, jedyny wniosek.
Jaki?
Nataniel jest ofiarą przemocy domowej.
Na samą myśl przechodziły mnie dreszcze. Ale nie mogłam być wszystkiego pewna. Musiałam porozmawiać z nim sam na sam. Chciałam mu pomóc, tym bardziej, że ja go...
- Co robisz?
Spojrzałam na właściciela głosu. Była to Amber.
- Siedzę sobie, nie mogę?
Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Co z tobą jest nie tak? Skąd wzięłaś tak brzydką piżamę?
- Przynajmniej nie mamy takiego samego gustu.
- Nosisz ubrania jak dla małej, sześcioletniej dziewczynki.
... powiedziała sześciolatka.
- Nie przyszłam tu na pokaz mody!
- Ach, tak? Więc po co tu przyszłaś?
- Pamiętasz ślady, które twój brat miał na plecach?
- Do czego zmierzasz?
- Przestań kłamać, Amber. Dobrze wiesz, o czym mówię.
- Pff, znowu będziesz gadać o tej historii z telefonem komórkowym? To nie moja wina, że jesteś taka naiwna. Ty chciałaś informacji, więc to wykorzystałam.
- A więc, nic nie wiesz?
- Mówię ci, że nie wiem, jak on to sobie zrobił! Jesteś głucha, czy co!?
Kurcze, naprawdę wygląda, jakby nie kłamała. Teraz naprawdę nie mam wyboru. Muszę porozmawiać z Natanielem. Chcę w końcu dowiedzieć się, o co chodzi w tej historii.
- Nie żebym nie doceniała momentów, w których udało mi się ciebie przechytrzyć, ale robię się śpiąca. A więc życzę ci przyjemnej nocy w twoim... śpiworze.
Amber położyła się na łóżku i przykryła pościelą. Ja natomiast, usadowiłam się w śpiworze. Myślałam, że nie będę miała szansy się wymknąć, ale... gdy Amber zaczęła głośno chrapać wiedziałam, że mogę wyjść. Cicho wyjęłam z torebki książkę zapakowaną w niebieski papier i wyszłam z pokoju. Zapukałam do drzwi pokoju Nataniela. Nikt nie odpowiedział. Otworzyłam drzwi. W pokoju nikogo nie było. Na biurku zobaczyłam zdjęcia i otwarty notes z długopisem obok. Książkę położyłam na łóżku, po czym podeszłam do biurka. No wiem, że jestem ciekawska, ale nic na to nie poradzę. Obejrzałam zdjęcia. Na jednym był on i Amber, na jednym on i jego ojciec, na innym on z matką, na jednym wszyscy, a na ostatnim... ja i on. Wzięłam do ręki notes i zaczęłam czytać ostatni wpis.
02.03.16 r. (czyli to było wczoraj)
On znowu to zrobił... znowu zadał mi ból. Mam tego dość. Teraz, najchętniej „przypadkiem" spadłbym z dachu wieżowca albo położył się na torach. To życie nie ma sensu. Tylko dzięki Rin jeszcze się trzymam. Tylko ona dodaje mojemu życiu kolorów. W domu, w szkole, wszędzie jestem prześladowany. W domu przez ojca, w szkole przez Amber. Nawet Kastiel już mnie tak nie wkurza. Jeśli ta sytuacja się nie zmieni, nie wiem co zrobię. Chciałbym, aby Rin była cały czas obok mnie. Chciałbym także, aby wiedziała, że ją...
W tym momencie tekst się urwał.
Usłyszałam, że ktoś wchodzi na górę po schodach. W pośpiechu odłożyłam notes, zabrałam książkę z łóżka, wyszłam z pokoju i wbiegłam do pokoju Amber. Oddychała ciężko, ale w miarę cicho. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju obok. To na 100% był Nataniel. Poczekałam 2 minuty, po czym wyszłam na korytarz i zapukałam do jego drzwi.
- Proszę!
Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Przede mną stał Nataniel w czarnych bokserkach.
- Cii! - zakryłam mu usta dłonią. - nawet nie próbuj krzyczeć – zabrałam rękę.
- Rin! Co ty tu robisz!? - upuściłam książkę na podłogę. Na szczęście była pokryta dywanem, więc nie dało się słyszeć huku.
- M-Muszę z tobą porozmawiać. I tym razem nie możesz się wykręcić.
- I nie mogłaś znaleźć innego momentu, niż środek nocy?
- Musiałam...
Skoncentruj się i nie patrz tak na niego od stóp do głów!
- Tak?
- Najpierw musiałam znaleźć dowody, żeby później z tobą porozmawiać.
- Dowody?
- Dowody na to... że twój ojciec cię bije.
- Mówiłem ci, że to nie twoja sprawa i żebyś się nie wtrącała! Naprawdę nie możesz przyjąć tego do wiadomości!?
- Proszę cię, nie krzycz! Jeśli twoi rodzice nas usłyszą...
- Wyjdź stąd natychmiast!
- Nie! Nie wyjdę! To zbyt poważne, abym miała udawać, że nic nie wiem!
- T-To jest dużo bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje...
- Więc mi o tym opowiedz. Możesz mi zaufać.
Złapałam go za rękę. Był tak zmieszany, że chyba nawet tego nie zauważył.
- To ci na pewno pomoże.
Usiedliśmy na łóżku.
- Nie chcę, aby mój ojciec wpadł w kłopoty... rozumiesz? Przechodzi teraz przez ciężkie chwile. To dlatego nie mówię nikomu o tym... o tym, co mi robi.
- Przepraszam, ale wydaje mi się, że teraz to ty przechodzisz przez najcięższe chwile!
- Nie wiesz, o czym mówisz. Mój ojciec zawsze prowadził wyjątkowe życie, odkąd zaczął wspinać się po szczeblach kariery w swoim międzynarodowym przedsiębiorstwie. Zawsze on nas dbał, o moją mamę, siostrę i mnie, zanim...
- Zanim co?
- Zanim ktoś nie sprzątnął mu sprzed nosa jego awansu. Jakiś czas temu mój ojciec miał być wiceprezesem swojego przedsiębiorstwa.
- A więc mówimy o bardzo ważnej promocji.
- Dokładnie. Tylko że młody absolwent, który dopiero skończył studia, dał się zauważyć dzięki swojej teczce pełnej dyplomów. Porównaj sobie. 24-latek bez doświadczenia, a mój ojciec z dużym doświadczeniem. Przełożony mojego ojca wolał jednak zaufać temu studentowi.
- Rozumiem, że to musiało być trudne... ale to nic nie tłumaczy! Twój ojciec pozostał na wysokim stanowisku, prawda?
- Nie. Problemy zaczęły się nawarstwiać. Nowy wiceprezes był bardzo sprytny i zaczął ograniczać jego obowiązki, aż w końcu mój ojciec znalazł się na najniższym stanowisku. Innymi słowy: w pułapce. Chciał znaleźć się na szczycie, a będzie na samym dole.
- Ale jaki to ma związek z tobą?
- Ja... nie wiem, wyglądam jak psycholog? Wydaje mi się, że mój ojciec widzi we mnie obraz tego studenta, który ukradł mu awans. Jednocześnie chciałby, abym był tak idealny, jak on. A nawet lepiej, abym nigdy nie dał się wygryźć jak on.
- Ale to przecież jest niemożliwe! Nikt nie jest idealny!
- Wydaje mi się, że w ten sposób chce mnie uchronić przed porażkami, które sam przeżył. Wiesz, to wszystko w dobrej wierze...
- Ale to nie usprawiedliwia jego czynów. Zdajesz sobie sprawę z tej sytuacji? Jak to możliwe, że akceptujesz to bez żadnego sprzeciwu?
- Jeśli go wydam, to kompletnie zniszczy to naszą rodzinę, a i tak już nie jest najlepiej. Mój ojciec na pewno straciłby pracę. Jesteśmy zadłużeni, z pewnością stracilibyśmy nasz dom. Co wtedy zrobiłyby moja mama i Amber?
- No właśnie! Dlaczego one nic nie mówią? Nie wiedzą nic?
- Amber nic nie wie. Wydaje jej się, że jest ulubienicą naszych rodziców i każdy będzie spełniał jej zachcianki. A moja matka... wydaje mi się, że udaje, że nic nie wie.
- Ale jak ona może na to pozwalać? Matka powinna chronić swoje dzieci!
- Nie powinnaś robić z tego takiej afery. Na pewno każde dziecko nie raz dostało reprymendę od swoich rodziców.
- Ale słowną, a nie taką, która kończy się użyciem siły! Coś mi mówi, że oberwałeś od ojca więcej, niż jeden czy dwa razy.
- To nie zdarza się aż tak często...
- Sam fakt, że zdarzyło się to choć raz jest niedopuszczalny. Jeśli matka lub ojciec daje dziecku klapsa, to tylko po to, aby zrozumiało, że źle zrobiło, a nie, żeby zrobić mu krzywdę!
- Jestem przekonany, że to nie jest celem mojego ojca.
- Ale skutek jest taki sam! Skrzywdził cię fizycznie, to przemoc domowa!
- Cokolwiek by to nie było, nie wtrącaj się do tego, dobrze?
- Ale uderzył cię też dzisiaj wieczorem, prawda?
- To nic takiego...
- J-Ja... Nat...
- Słuchaj, jest już późno. Idę spać, chcę być w formie jutro rano, gdy pójdę do szkoły.
Położył się do łóżka na moich oczach, po czym odwrócił się do mnie plecami.
Nie mogę tak odejść, to silniejsze ode mnie.
Położyłam się obok niego i mocno go przytuliłam. Dalej był odwrócony i nie widziałam jego twarzy, nie mogłam więc zobaczyć, co czuje. W każdym razie, nie odepchnął mnie. Zostaliśmy tak przez kilka minut, w bezruchu.
- C-chyba powinnaś już iść. Ty... nie chcę, aby mój ojciec nas tak znalazł.
- Tak, pewnie, rozumiem. Dasz sobie radę?
- Teraz tak – jego policzki zmieniły się w dwie piwonie. - twoja obecność dodała m otuchy. Ale teraz już idź. Inaczej moglibyśmy razem zasnąć.
No to ja zostaję! Zamkniemy się. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Czekaj. Ja... chcę ci coś dać.
- Mi? Co?
Podniosłam się z łóżka i podniosłam leżącą na podłodze książkę. Wstał mi podszedł do mnie. Włożyłam mu pakunek do ręki. Zerwał papier, a jego oczom ukazała się książka.
- Dziękuję. Jesteś najlepsza.
- Nie masz za co dziękować. To tylko prezent.
Wyrzucił papier do kosza. Chciałam wyjść, aby mógł się wyspać. Kiedy dotknęłam klamki, zatrzymał mnie.
- Rin?
- Tak? - odwróciłam się w jego stronę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Przytulił mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk. Ku mojemu zaskoczeniu, złożył kilka pocałunków na mojej szyi, po czym jeszcze mocniej mnie przytulił. Kiedy się od siebie odkleiliśmy, stał przede mną z piwoniowymi policzkami.
- Idę już. Dobranoc. Śpij dobrze.
- Dobranoc. Wzajemnie.
Wyszłam z pokoju Nata i weszłam do pokoju Amber. Dalej chrapała jak stara lokomotywa. Usiadłam na podłodze. Dalej nie umiem zrozumieć, co się właśnie stało. Mam wrażenie, że spanie na podłodze będzie trudniejsze, niż myślałam. Praktycznie nie zmrużyłam oka.
**********
Autorka: Hej kochani! Dzisiaj pomaga mi tylko Rin, bo wszyscy pozostali śpią. ;)
Rin: Hejka!
Autorka: Tak więc, na początek, przepraszam Was, że opowiadanie wyszło tak późno. Miało być w środę wieczorem, a jest sobota, 12:46.
Rin: Spoko, przynajmniej jest. Przyglądałam się temu, jak biłaś się o to, aby wyszło i udało ci się.
Autorka: Dziękuję. *przytula Rin*
Rin: To nic takiego. :)
Autorka: Rin, sorki, ale muszę lecieć, obiecałam siostrze, że pójdę z nią na dwór pograć w badmintona no i no.
Rin: Ha ha, spoko. Leć.
Autorka: Bajo!
Rin: A ja dziękuję w imieniu Werki, swoim i wszystkich pozostałych, że czytacie to opo! :* <3
Enjoy! =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro