1.
Minął weekend odkąd rodzeństwo zamieszkali z wujkiem. Nastolatkowie powoli zaczęli się oswajać z tą wieścią. Mimo to, dzisiaj jest poniedziałek i chłopcy chcąc, nie chcąc muszą iść do nowej szkoły. Każdy z nich byl spięty poza brązowowłosym - on to naprawdę bardzo się cieszył.
Rodzeństwo pośpiesznie się ubrali - Raphael założył czarne rurki i czarno-czerwoną bluzę z płonącą czaszką na środku. Donatello ubrał się normalnie czyli dżinsy i fioletowa koszulkę, Michelangelo założył czarne spodnien i pomarańczową bluzę, natomiast Leonardo czarne spodnie z dziurami na kolanach oraz niebieską bluzę. Chłopcy zjedli prędko śniadanie przygotowane przez wujka i weszli do auta.
Po pięciu minutach jazdy chłopcy znaleźli się przed budynkiem szkoły. Lekko przerażeni spojrzeli po sobie.
— No moi mili, życzę wam powodzenia w nowej szkole. Przyjadę po was po zakończonych zajęciach — chłopcy cicho się pożegnali i wyszli z auta.
— To tutaj? — zapytał Mikey.
— Tak. To jest nasza szkoła — odpowiedział mu Leo, zakładając na plecy swój plecak i skierował się do wejścia szkoły. Bracia mu zawturowali i razem z nim weszli do środka.
— To co teraz?
— Musimy iść po plan lekcji, idioci — rzucił Raph z pogardą w głosie wymijając swoich braci. Leonardo lekko się zdenerwował, ale postanowił zachowac spokój i skierował się za czerwonowłosym. Gdy szli przez korytarz mijali wiele osób, którzy patrzyli na nich jakby ducha zobaczyli.
— Kto puka? — spytal Leo, patrząc na rodzeństwo, gdy stanęli przed drzwiami sekretariatu. Bracia gwaltownie odsunęli się od niego. Czarnowłosy wywrócił oczami i zapukał do drzwi. Gdy uslyszal "prosze" razem z braćmi wszedl do środka. — Dzień dobry.. — Niebieskooki nie zdążył nic powiedzieć, a sekretarka od razu mu przerwala.
— Jesteście już! Rodzina Hamato? Pewnie tak... zaraz są lekcje, prosze to jest wasz plan lekcji. Zaczynacie matematyką z waszą wychowawczynią, sala trzydzieści cztery. Trzecia gimnazjum "A". — powiedziała bardzo szybko ale również radośnie sekretarka ich nowej szkoly. Chłopcy podziękowali i pożegnali się. Jak najszybciej poszli pod sale.
— Dzień dobry dzieci — powiedziała nauczycielka, gdy weszła do sali, a za nią czterej bracia. — Jak pewnie widzicie, Ci chłopcy będą z wami chodzić do klasy. Są oni braćmi. Mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie swoich nowych kolegów. Powiedzcie coś o sobie.
— Mam na imię Leonardo, interesuję się sportem — powiedział radośnie czarnowłosy, chcąc jak najszybciej usiąść do ławki.
— Jestem Donatello i uwielbiam się uczyć — zakomunikował brązowowlosy w okularach.
— Nazywam się Michelangelo i nie lubię się uczyć. Ale za to lubię biegać i kocham zwierzęta! — powiedział się szczerząc.
— Jestem Raphael i nie mam nic o sobie do powiedzenia — rzucił z założonymi rekoma podszedł do pierwszej lepszej lawki.
— No dobrze. Usiądźcie. Jakieś pytania do chłopców?
— Tak — odezwała się czarnowłosa dziewczyna. — Dlaczego sie przeprowadziliscie i czemu masz zlamaną noge? — zapytała. Chłopcy już usiedli do swoich ławek, jedynie Leo stał jeszcze na środku i wysłuchał pytania. Po chwili przetarł oczy ręką i zaczął mówić.
— Tata i Mikey mieli wypadek samochodowy, w ktorym zginął nasz rodzic. Musielismy sie przeprowadzić tutaj do wujka — odpowiedział i jak najszybciej skierował się na swoje miejsce.
Po zakończonej lekcji, chłopcy udali się wraz ze swoją nową klasą pod salę z numerem dziewięć. Raphael znalazł swój język z nowymi kolegami z klasy. Mikey też rozmawiał z jakimś chłopakiem, którego poznał. Jedynie Leo i Donnie stali sami przy ścianie.
— Co teraz mamy? — spytał czarnowłosy.
— Chemia — odpowiedział mu zadowolony Donatello, ponieważ to jest jego ulubiony przedmiot szkolny. Niebieskooki westchnął, gdyż w poprzedniej szkole zawsze niał zagrożenie z tego przedmiotu. Cudem udawało mu się wybrnąć z tej sytuacji dopiero gdy brat mu pomagał.
Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do sali. Rodzeństwo usiadło w trzech różnych ławkach. Raphael ze swoim nowym przyjacielem siedział w ostatniej ławce pod oknem, Mikey w środkowym rzędzie w trzeciej ławce. Natomiast pozostała dwójka usiadła pod ścianą w czwartej ławce. Nauczycielki jeszcze nie bylo, dlatego uczniowie, wykorzystując sytuacje rozmawiali sobie w najlepsze z przyjaciółmi.
Nagle do sali wbiegła dwójka przyjaciół. Widać, że się śpieszyli. Ktoś krzyknął z pierwszej ławki na ich widok.
— No no! April! Casey! Gdzie się szlajaliście? Matematyka was ominęła — Donatello odwrócił się w stronę dziewczyny i zamarł. Przed nim stała piękna, rudowłosa dziewczyna.
— A tam.. usprawiedliwi nam nieobenosć — powiedział wyluzowany nastolatek. — Znamy się? — zapytał Donnie'go, który nadal wpatrywał się w dziewczynę siadającą tuż za nim na lekcji chemii. Gdy Leonardo zauważył reakcję brata uderzyl go lekko w głowe.
— Ała... posrało Cie?! — krzyknął oburzony Donnie.
— Ciebie tak. Mnie nie — powiedzial do brata. — Jestem Leonardo, to mój brat Donatello. Ten blondynek to Mikey — wskazał na chlopaka chodzącego okulach — No i Raph, który siedzi w ostatniej ławce pod oknem — zwrócił się do chlopaka.
— Wow, jesteście braćmi bliźniakami zalewne. Ja jestem Casey.
— A ja April — odpowiedziała uśmiechnięta rudowłosa do chłopaków. W tym samym czasie do klasy weszła nauczycielka, a każdy uczeń w sali ucichł i wrócił na swoje miejsce.
Po skończonej lekcji Donatello podszedł do dziewczyny niesmiałym krokiem.
— Hej April — zaczął roztrzęsiony.
— O hejka...em Leo? Dobrze zapamiętałam?
— Nie.. Leo to ten kurdupel co ledwo sto siedemdziesiąt ma wzrostu — wywrócił zabawnie oczami.
— Oj przepraszam... Donnie! Ja nie potrafie zapamietać imion. Nie mam do tego głowy — zaśmiała się nerwowo rudowłosa.
Nastolatkowie gadali sobie w najlepsze dopóki nie dołączył do nich Casey, który objął w pasie April. Dziewczyna lekko się skrępowała.
— Oo.. wy jesteście razem? — zapytał z grymasem na twarzy chłopak.
— Tak jeste.. — zaczął, ale przerwała mu dziewczyna.
— Nie Casey. Nie jesteśmy razem. Przyjaźnimy się tylko — Donatello uśmiechnął się złowieszczo do Casey'ego. W duszy już wiedział, że będą największymi wrogami, ponieważ właśnie teraz mierzyli się morderczym wzrokiem. Z daleka zobaczył to Mikey i na kulach podszedł do nich. Mimo swojego niskiego wzrostu - bo miał zaledwie sto sześćdziesiąt osiem wzrostu - próbował zwrócić na siebie uwagę chłopców, którzy mierzyli ponad sto osiemdziesiąc pięć.
— Donnie! — uderzył w brzuch brata przez co zgiął się w pół. — Już sobie wrogów robisz? — spytał spoglądając na Donnie'go.
W tym samym czasie zadzwonił dzwonek na lekcje. Uczniowie weszli do sali i zajęli swoje miejsca. Jednakże tym razem April usiadła z Donnie'm ku zdziwieniu Casey'ego. Leonardo spojrzał się na chłopaka i kulturalnie spytał czy może z nim usiąść. Zdziwiony chłopak naglą zmianą rudowłosej zgodził się, ale przez całą lekcję geografii siedział zdezorientowany.
Gdy chłopcy skończyli lekcje wracali na nogach do domu. Leonardo niósł plecak swojego młodszego brata chodzącego okulach. Rodzeństwo uważało, że lepiej by było gdyby po Mikey'a przyjechał wujek, ale blondyn strasznie się upierał, że chce iść z braćmi.
— Donnie już zarywa do dziewczyny — przerwał ciszę czerwonowłosy. — Coś jest na rzeczy Don? Może już.. wiesz? — poruszył znacząco brwiami. Raph dobrze wiedział, że okularnik nie lubi poruszać tematów miłosnych dlatego specjalnie ciągnął. Leo wystąpił w obronie brata.
— Daj mu spokój. Zauważ, że na tej lekcji to April usiadła z Donem. Ciebie to nikt nie zechce.
— Mnie? Spójrz na siebie! — stanął mu na drodze i lekko pchnął go do tyłu.
— Odwal się Raph — rzucił i wyminął go odchodząc od braci. Donnie i Mikey patrzyli tylko jak czerwonowłosego zalewa krew. W pewnym momencie dogonił czarnowłosego i się na niego rzucił z pięściami.
— Raph?! O co Ci chodzi?! — krzyknął zdezorientowany niebieskooki już gdy leżał na ziemi przygnieciony bratem. Zielonooki miał zadać mu cios w nos gdy nagle Don wystąpił teraz w obronie brata.
— No Tobie sie coś pojebało! On Ci nic nie zrobił! — krzyczał okularnik, a w tym czasie czarnowłosy wstał z chodnika i otrzepał się z brudu. Na jego twarzy pojawił się grymas spowodowany bólem ręki. Pokręcił jedynie głową, wziął swój jak i plecak brata i odszedł sam do domu.
— Zrobiłeś mu coś z ręką?! — wydarł się Donnie lekko unosząc brata nad ziemię.
— Pf... ciota z niego i tyle. Puść mnie — powiedział tonem głosu jakby wyssanym z uczuć. Wyrwał się jakoś bratu i również skierował się do domu. Pozostała dwójka westchnęła tylko na widok odchodzących braci.
— Chciałbym, żeby nasza rodzina była tak zgodna między sobą jak dwa lata temu.. — wyszeptał Mikey z nadzieją, że brat tego nie usłyszał, lecz ten odwrócił się do niego i powiedział.
— Nawet nie wiesz jak tego pragnę Mike... — cofnął się kilka kroków w tył i razem z bratem szedł do domu powolnym krokiem.
Leonardo z obolałą ręką doszedł do mieszkania. Przycisnął klamkę lecz nic nie drgnęło. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że klucz otwierający drzwi ma, któryś z jego braci. Chciał jeszcze zadzwonić dzwonkiem, lecz uswiadomił sobie, że wujka teraz nie ma w domu. Niebieskooki usiadł przed drzwiami.
— A Ty co? Chcesz mnie przeprosić? — zaśmiał się czerwonowłosy, wchodząc na posiadłość.
— Lepiej daj mi klucz. Chce iść spać — odpowiedział patrząc na brata.
— Spać? Nie ma czternastej nawet. Chociaż od kilku miesięcy codziennie wyglądasz jak trup. Ty coś bierzesz? I nie, nie mam klucza.
— Ta.. biorę coś. Śmieszny jesteś.
Rodzeństwo dalej siedziało w ciszy dopóki na posiadłość nie wkroczyli Mikey i Don. Podeszli do nich, a brązowowłosy otworzył drzwi.
— Długo czekaliście? — spytał okularnik, wchodząc do domu.
— Dziesięć minut około — odpowiedział Leo wymijając go. Bracia weszli do mieszkania i każdy skierował się w swoją stronę.
Po kilku godzinach do domu wszedł Saki. Zawołał swoich bratanków do kuchni, nakładając sobie obiad.
— Cześć— przywitał się z chłopcami i usiadł przy stole.
— Hej, jak Ci minął dzien? — zapytał radośnie Mikey.
— A dziękuję, że pytasz. Dzień minął mi dobrze, a wam? Jak w szkole? Poznaliście jakiś kolegów?
— Ja poznałem. Nie wiem jak oni, bo Don już prawie się pobił o jakąś dzkewczynę — zaśmiał się Raph, oglądając reakcję brata.
— Nie pobilem się. Po prostu poznałem miłą dziewczynę, w której jest zakochany jakiś chłopak i myślał, że chciałem mu ją odbić — skłamał.
— No dobrze. Uważajcie lepiej, bo nie chcę, abyście pobili się pierwszego tygodnia szkoły — powiedział i wziął kęs obiadu — Mikey, Leo, co z wami? — spojrzał na najstarszego, który wyglądał na poważnie zamyślonego.
— Ja poznałem fajnych kolegów, więc jest okej.
— Leo?
— C..co? A ja.. w porządku. J..jest okej — jąkał się czarnowlosy.
— Leonardo — zaczął stanowczym głosem opiekun chłopców.
— M..muszę do łazienki! — wykrzyczał przerażony nastolatek i jak poparzomy odskoczył od stołu, kierując się do wymienionego pomieszczenia. Raphael na ten widok się zaśmiał.
— Raph, chcesz coś dodać? — zapytał grzebiąc widelcem w swoim obiedzie.
— Nie — odpowiedział lekko speszony.
— Dobra, a jak nauczyciele? — dociekał Saki.
— No narazie poznaliśmy tylko od matematyki czyli naszą wychowawczynię, od, geografii chemii, wychowania fizycznego, języka angielskiego i wydają się naprawdę fajni — odpowiedział mu Mikey.
— No dobrze. Ja już was nie zatrzymuję i możecie wrócić kontynuować czynność, którą robiliście chwilę temu — Rodzeństwo wstało od stołu i wolnym krokiem skierowało się do wyjścia. — Don, Ty zaczekaj — Bracia zatrzymali się przy wyjściu i spojrzeli na wujka. — Chcę porozmawiać z Donnie'm w cztery oczy — rzekł, a pozostała dwójka odeszła w swoją stronę.
— Coś się stało? — spytał okularnik, siadając naprzeciwko opiekuna.
— Mhm.. tak, widziałeś zachowanie Twojego brata. Czy wydarzyło się dzisiaj coś czego nie wiem?
— Co? Nie, nic się nie wydarzyło. Leo po prostu chodzi zamyślony, bo się o nas martwi i nic takiego.
— No dobrze. Powiedzmy, że Ci wierzę, ale zapamiętaj sobie jedno - jestem waszym wujkiem i w razie czego mów jakby się coś działo.
— Oczywiście wujku, ale naprawdę jest w porządku i nie potrzebujemy żadnych rozmów — powiedział i poszedł do swojego tymczasewego pokoju.
*
1800 słów, a wiec to dla mnie rekord.
Heh. Wiecie co? W środę byłam na dwudniowej wycieczce i wróciliśmy późno do domu, dlatego w klasie na lekcjach w piątek były tylko dwie osoby (które zresztą nie były na wycieczce) i nasza kochana nauczycielka od niemieckiego postanowiła, że zrobi lekcję powtórzeniową a jutro piszemy sprawdzian xD No okej ja rozumiem, że mieliśmy cały weekend, aby ogarnąć dział, ale z tego co wiem to jeśli w klasie jest poniżej 50% obecnych to nie można przeprowadzić lekcji, a przynajmniej tak u nas jest 😂
*Taka mała ciekawostka, w mojej grupie od niemieckiego była tylko jedna osoba, bo druga osoba należy do drugiej grupy.
CIEKAWOSTKA DO FF
Donatello 186 cm wzrostu, waży 76 kg
Raphael 175 cm wzrostu, waży 65 kg
Leonardo 170 cm wzrostu, waży 59 kg
Michelangelo 168 wzrostu, waży 53 kg
Casey 190 cm wzrostu, waży 81 kg
April 162 cm wzrostu, waży 50 kg
No dobra.. ja się z wami żegnam, do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro